
Anora – niespodziewany zwycięzca Oscarów 2025
Pięć statuetek w tym za najlepszy film, najlepszą rolę kobiecą, najlepszy scenariusz, najlepszą edycję i najlepszą reżyserie – tyle Oscarów otrzymała Anora, najnowszy film Seana Bakera. Opowieść o nowojorskiej prostytutce traktuje o różnicach klasowych, marzeniach tych, którzy mają mniej i o tym, jak mało znaczą one dla przedstawicieli ścisłych elit. Choćby z tego powodu jest wart obejrzenia.
Tytułowa Anora jest nowojorską prostututką (albo jak przyjęło się mówić w niektórych kręgach liberalnej lewicy – sexworkerką), a jej nagrodzona Oscarami historia to opowieść o realiach seks-biznesu, imigracji zarobkowej, ale przede wszystkim o nietykalności najbogatszych ludzi na świecie. Czasem bawi, czasem niepokoi – ale koło Anory trudno przejść obojętnie.
Już od pierwszych minut filmu możemy się zorientować, że nie jest to typowa opowieść o wyzwoleniu seksualnym, tak charakterystyczna dla współczesnego Holywood. Życie Anory poznajemy nie tylko od strony namiętności, pieniędzy, imprez czy życia ponad stan. Wręcz przeciwnie. Film Seana Bakera zabiera widza w miejsca, które mało kto kojarzy z sex workiem – są biedne domy nowojorskiej klasy pracującej, bary, zaplecza klubów ze i inne miejsca w których kobiety parające się tym zajęciem spędzają wolne chwile. Jest to motyw, który w Anorze stale powraca. Pytania o to, jak żyje, o czym może marzyć młoda prostytutka, nawet jeżeli mogą wydawać się kontrowersyjne – skłaniają widza do przemyśleń.
Anora – trudne pytania, nieoczywiste odpowiedzi
Anora nie jest bowiem filmem, który prezentuje widzowi łatwe do przyswojenia odpowiedzi. Postać tytułowej kobiety nie jest ani usprawiedliwiana, ani przedstawiana jako zła, niemoralna bezwstydnica. Sean Baker unika kreacji Anory jako bezwolnej ofiary systemu, ale równocześnie w wielu momentach sprawia, że widz może współczuć bohaterce.
Co innego można powiedzieć o innych bohaterach fabuły. Anora napotyka bowiem świat wielkich pieniędzy rosyjskiej oligarchii. W klubie nocnym poznaje Vanyie – rozpuszczonego syna milionerów, który jest niemal od razu zafascynowany dziewczyną. Płaci jej bajońskie sumy i wkrótce zaczyna spędzać z nią tyle czasu, że dziewczyna nie musi już w ogóle pracować w klubie. Anora początkowo nie ma złudzeń, co do charakteru ich relacji, ale gdy chłopak oświadcza się jej podczas wyjątkowo hucznego weekendu w Las Vegas, bohaterka zaczyna wierzyć, że być może jej los wreszcie się odmienił. Jednak wkrótce, gdy rodzina chłopaka wynajmuje lokalną mafię w celu anulowania mariażu Anory i Vanyi, ta współczesna bajka o miłości prostej dziewczyny ze współczesnym księciem zostaje przerwana. Rozpuszczony chłopak ucieka, zostawiając dziewczynę samą z opryszkami.
Co ciekawe, mimo, że poznajemy ich w takich okolicznościach, pracujący dla oligarchów gangsterzy wydają się znacznie bardziej szczery i sympatyczni niż ich nietykalni pracodawcy. Gdy wraz z Anorą wyruszają na poszukiwanie dziedzica rodzinnej fortuny, są zirytowani i zrezygnowani w nieraz komiczny sposób, zwłaszcza gdy chłopak wydaje się zniknąć jak kamień w wodę. Gdy wreszcie udaje się go odnaleźć, okazuje się, że młody milioner jest tak samo zepsuty jak jego rodzice – Anora napotyka go bowiem w ramionach innej prostytutki.
Rozpad ich krótkiej relacji, który ma potem miejsce, jest smutny niezależnie od tego, co widz może uważać o samym zagadnieniu prostytucji. Dziewczyna jest bowiem upokarzana przez rodziców Vanyi, którzy okazują się nawet gorsi od chłopaka. Zepsuci przez pieniądze i nienawistni, zmuszają bohaterkę do anulowania małżeństwa. Największa cios przychodzi jednak ze strony samego “męża”, który nie wstawia się za żoną. Anora była bowiem dla niego tylko egzotyczną atrakcją, tak jak wiele dziewczyna przed nią i po niej. Film Seana Bakera traktuje bowiem przede wszystkim o tym – o różnicach klasowych, marzeniach tych, którzy mają mniej i tym, jak mało znaczą one dla przedstawicieli ścisłych elit. I choćby z tego powodu jest warty obejrzenia.
Maciej Bzura