
Apple pod presją taryfową ze strony Chin
W obliczu nadciągających ceł na elektronikę z Chin, Apple pod presją znalazło się w centrum napięć między Stanami Zjednoczonymi a Azją.
Groźba wprowadzenia 125-procentowego cła na urządzenia produkowane w Chinach wywołała nie tylko gwałtowny spadek wartości akcji giganta z Cupertino, ale też niespodziewany efekt uboczny – tłumy klientów w amerykańskich sklepach Apple.
Jak donoszą pracownicy detaliczni, od kilku dni sklepy przypominają okres przedświąteczny. Choć nie pojawiły się klasyczne kolejki znane z premier nowych modeli, atmosfera paniki zakupowej była odczuwalna. Klienci masowo pytali, czy ceny iPhone’ów wkrótce poszybują w górę. W rezultacie wielu zdecydowało się na wcześniejsze zakupy – niejako „na zapas”.
Nowe cła to część szerszej strategii administracji prezydenta Trumpa, mającej na celu ograniczenie zależności USA od Chin. W praktyce jednak, dla Apple oznacza to ogromne wyzwanie. Firma od lat produkuje większość swoich urządzeń w Chinach, a nagłe opodatkowanie ich importu mocno odbije się na marżach lub cenach końcowych. Choć Apple jeszcze nie podało oficjalnie, jak zamierza zareagować, eksperci przewidują kilka możliwych scenariuszy: od przerzucenia części kosztów na konsumentów, przez renegocjację warunków z dostawcami, aż po czasowe obniżenie marży.
Co istotne, według danych Bloomberga, Apple już wcześniej rozpoczęło proces dywersyfikacji łańcucha dostaw, przenosząc część produkcji do Indii, Wietnamu, a nawet Irlandii. Posunięcie może teraz złagodzić wpływ amerykańskich ceł, ponieważ produkcja w Indiach czy Wietnamie objęta jest niższymi stawkami.
W rozmowie z AFP jedna z klientek sklepu Apple w Nowym Jorku przyznała, że decyzję o zakupie iPhone’a podjęła pod wpływem doniesień z Wall Street. „Jeśli mamy szansę kupić coś taniej, zanim ceny wzrosną, to logiczne, że to zrobimy” – powiedziała. Ta postawa pokazuje, jak wrażliwi na zmiany cen są konsumenci – zwłaszcza w kontekście drożejącej elektroniki użytkowej.
Eksperci podkreślają, że taki krótkoterminowy wzrost sprzedaży może pozytywnie wpłynąć na wyniki Apple w trzecim kwartale. Firma sprzedaje teraz zapasy zgromadzone wcześniej, co oznacza, że rzeczywisty wpływ ceł będzie odczuwalny dopiero później.
Choć niektórzy komentatorzy sugerują, że ceny iPhone’ów mogą sięgnąć tysięcy dolarów, Apple raczej nie zdecyduje się na radykalne podwyżki. Od 2017 roku cena podstawowego modelu iPhone’a pozostaje niezmienna – 999 dolarów co wskazuje na strategię cenowej stabilizacji.
W przeszłości firma potrafiła minimalizować skutki kryzysów – zarówno poprzez logistykę, jak i relacje z dostawcami. Jednak obecna sytuacja testuje jej odporność i elastyczność w nowym kontekście geopolitycznym. Według Bloomberga Apple już rozpoczęło rozmowy z partnerami w Indiach i Azji Południowo-Wschodniej, by zwiększyć udział tych regionów w produkcji.
Apple nie jest jedyną firmą dotkniętą napięciami handlowymi. Jak pokazują raporty CNBC i The Wall Street Journal, także inni giganci technologiczni – m.in. Dell, HP i Microsoft – zaczęli stopniowo przenosić produkcję poza Chiny. Globalizacja łańcuchów dostaw staje się bardziej złożona, a firmy szukają stabilniejszych rozwiązań w obliczu niestabilnej polityki celnej.
Wyniki kwartalne Apple, które poznamy 1 maja, rzucą więcej światła na skutki obecnych wydarzeń. Dla inwestorów i analityków będzie to kluczowy moment, by ocenić, jak silnie tarcia handlowe wpłyną na giganta z Cupertino.
Jedno jest pewne, niezależnie od tego, jak Apple zareaguje na nowe cła, globalny krajobraz technologiczny ulega właśnie istotnym zmianom. A klienci, jak zawsze, głosują portfelem – tym razem, kupując wcześniej niż planowali.
Szymon Ślubowski