Biskupi posłuchali świeckich. Przynajmniej na razie

Kwestia porządnego zbadania zjawiska nadużyć seksualnych wśród polskich duchownych przez niezależną komisję nadal jest „na stole”. Pod naciskiem rosnącego w siłę środowiska zaangażowanych świeckich biskupi nie posłuchali tych, którzy im taką komisję odradzali.

Temat zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski zwykle nie należy do tematów budzących u kogokolwiek większe emocje. Przyzwyczailiśmy się do kościelnej nowomowy, według której biskupi „pochylają się z troską” oraz do tego, że z takich zebrań zwykle nic dla przeciętnego wiernego nie wynika.

Tym razem jednak zebranie KEP, które 14 marca 2025 r. zakończyło się w Warszawie, wzbudzało emocje już kilka tygodni wcześniej a wokół huczało od komentarzy publicystów katolickich.

Wszystko z powodu obiecanej dwa lata temu przez biskupów komisji, która miałaby zbadać kompleksowo najróżniejsze na przestrzeni ostatnich dekad nadużycia seksualne popełniane przez duchownych Kościoła katolickiego w Polsce. Zbadać po to, by uleczyć niezdrowe mechanizmy dopuszczające do tego typu zjawisk i skuteczniej zapobiegać im w przyszłości.

Kilka tygodni temu jednak tzw. Rada Prawna doradzająca biskupom wydała dokument, w którym… odradza powołanie takiej komisji. Za niedopuszczalne uznała m.in. możliwość przesłuchiwania przez niezależnych ekspertów biskupów, na terenie diecezji których doszło do nadużyć seksualnych wśród duchownych. Tego typu porada wzburzyła nie tylko większość publicystów katolickich, ale i wielu wiernych świeckich, którzy upust swoim emocjom dawali – a jakże – w mediach społecznościowych.

„Odwagi, bracia biskupi”

Świeckich oburzyło to, że prawdopodobnie biskupi chcą złamać dane dwa lata wcześniej słowo; że nie zależy im na wyjaśnieniu natury patologicznych zjawisk i zapobieganiu im w przyszłości, a tym, co cenią najbardziej, jest tzw. święty spokój. Zaczęli zatem wprost apelować, aby na najbliższym zebraniu plenarnym KEP, kiedy to mieli zająć się sprawą, odrzucili zalecenie Rady Prawnej KEP i zdecydowali o powołaniu owej obiecanej niezależnej komisji.

W przeciwieństwie do wcześniejszych publicznych oburzeń publicystów katolickich tym razem na słowach nie poprzestano. Zainspirowani wpisem Agaty Rujner – teolog prowadzącej na YouTube popularny kanał „Prawie morały” – zredagowano publiczny apel do biskupów w tej sprawie i metodą udostępniania go w mediach społecznościowych zebrano pod nim ponad 3 tysiące podpisów. Apel miał formę bardzo wyważoną; przekonywał biskupów (pojedynczo!), którzy przyjadą na zebranie KEP do Warszawy, aby zagłosowali w tej sprawie zgodnie ze swoim sumieniem.

„Proszę, nie przegap okazji do czynienia dobra. Bądź dla nas przykładem solidarności i troski o sprawiedliwość. To jest ten moment, gdy warto i należy zachować się „jak trzeba”. Modlę się za Ciebie i wszystkich biskupów o męstwo, o roztropność, o wiarę, o prawe sumienie, które nie pozwoli wybrać wbrew Chrystusowi, obecnemu w bliźnich” – napisano w liście, który miał formę skierowaną do konkretnego biskupa diecezji, z której osoba podpisująca apel pochodzi.

Ja również ten apel i ten list podpisałam.

I cieszę się, że tym razem biskupi świeckich posłuchali. Jak można przeczytać w lakonicznym komunikacie podsumowującym obrady „biskupi podkreślają, że Komisja jest potrzebna, powinna powstać i mieć charakter historyczny z niezbędnymi elementami analizy interdyscyplinarnej”.

Prymas Polski abp Wojciech Polak doprecyzował, że „Episkopat drogą głosowania podjął decyzję, że komisja obejmie swymi badaniami okres od 1945 r. do momentu powołania tejże komisji”.

Lekkie rozjechanie się w relacjach między oficjalnym komunikatem a oświadczeniem Prymasa pokazuje, że nadal wśród biskupów nie ma w tej sprawie jednomyślności. Że są tam gremia, kręgi i nurty. Że są wśród nich tacy, którzy niezależnej komisji badającej sprawę nadużyć się boją i tacy, którzy chcą te zawstydzające wątki raz na zawsze wyjaśnić aby zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości.

Trudno dziś przewidzieć, która „frakcja” ostatecznie przeważy. Trudno przewidzieć w jakim tempie i czy w ogóle będzie się zmieniać mentalność tych biskupów, dla których najważniejszy jest święty spokój i „żeby było, jak jest”. Dla których większym problemem jest zapłacenie odszkodowania ofierze księdza-pedofila niż to, żeby tej ofierze pomóc.

Dziś już jednak można powiedzieć jedno: nie ma już powrotu do czasów, w których Episkopat to „jacyś oni” zajmujący się samymi sobą, a prawdziwy Kościół żyje gdzie indziej. Zmiana się zaczęła. I osobiście mam nadzieję, że będzie przyspieszać.

Anna Druś

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 30.04.2025.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się