
Wojna celna – jakie wyzwania stoją przed BMW?
BMW niemiecki gigant sektora motoryzacyjnego, odnotował w 2024 roku spadek zysków netto o 37%, osiągając poziom 7,7 miliarda euro.
Sygnał jest uderzający i wpisuje się w szerszy kryzys dotykający przemysł motoryzacyjny w Europie. Przyczynami tego spadku są wielowymiarowe i obejmują zarówno napięcia handlowe, rosnące cła, jak i trudności w kluczowym rynku – Chinach.
Jednym z głównych zagrożeń dla europejskich producentów samochodów są cła nakładane w ramach polityki handlowej. Administracja amerykańska, zwłaszcza pod rządami prezydenta Donalda Trumpa, prowadziła agresywną politykę celną, która objęła m.in. groźby nałożenia 25-procentowych ceł na importowane samochody z Unii Europejskiej. Chociaż niektóre z tych ceł zostały później złagodzone, ich wpływ na strategię europejskich koncernów jest nie do przecenienia.
BMW, podobnie jak inne niemieckie marki, jest mocno uzależnione od eksportu, a dodatkowe taryfy mogą skutecznie podnieść ceny ich pojazdów na rynku amerykańskim, zmniejszając konkurencyjność wobec amerykańskich i azjatyckich producentów. Warto przypomnieć, że podobne działania ze strony USA w 2018 roku doprowadziły do znacznego wzrostu cen aluminium i stali, co wpłynęło na cały sektor produkcji samochodów.
Rynek chiński, będący przez lata motorem wzrostu dla europejskich marek premium, również nie sprzyja BMW. W 2024 roku dostawy samochodów BMW w Chinach spadły o 13,4%. Powodem była rosnąca konkurencja ze strony lokalnych producentów, takich jak BYD czy Nio, którzy zdominowali segment pojazdów elektrycznych i wprowadzają innowacyjne modele w znacznie bardziej konkurencyjnych cenach.
Jeszcze kilka lat temu niemieckie marki premium uchodziły za synonim luksusu w Chinach, ale obecnie preferencje klientów zmieniają się na korzyść rodzimych producentów. Dodatkowo, chińskie władze wspierają lokalnych graczy poprzez ulgi podatkowe i subsydia na pojazdy elektryczne, co stawia europejskie koncerny w trudniejszej sytuacji.
Przemysł motoryzacyjny przechodzi również transformację w kierunku elektromobilności, co dla wielu producentów oznacza konieczność ogromnych inwestycji. BMW, podobnie jak Mercedes czy Volkswagen, przeznaczyło miliardy euro na rozwój nowych platform elektrycznych, jednak przejście na nową technologię nie jest łatwe ani tanie. Jednocześnie rynek samochodów elektrycznych rozwija się w nierównomiernym tempie – w Europie popyt nadal rośnie, ale w Chinach i USA tempo adopcji spowalnia, co wprowadza dodatkową niepewność w planowaniu produkcji.
Tesla, która jeszcze niedawno była liderem w segmencie aut elektrycznych, traci przewagę na rzecz chińskich firm, które oferują tańsze i technologicznie zaawansowane modele. BMW, podobnie jak inni europejscy producenci, staje przed dylematem: czy kontynuować agresywne inwestycje w elektromobilność, czy zwolnić tempo i dostosować się do zmieniającej się dynamiki rynku?
BMW spodziewa się, że rok 2025 będzie równie trudny jak 2024. Prognozy firmy wskazują, że wynik przed opodatkowaniem pozostanie na podobnym poziomie, co oznacza stagnację, a nawet dalsze spadki, jeśli warunki rynkowe się pogorszą.
Jednym ze sposobów na poprawę sytuacji może być dywersyfikacja produkcji i zwiększenie udziału produkcji poza Europą. BMW już teraz posiada fabryki w USA i Chinach, które mogą pomóc w łagodzeniu skutków ceł i barier handlowych. Jednak kluczowym elementem przyszłej strategii będzie dostosowanie się do globalnych trendów – zarówno pod względem elektromobilności, jak i zmian w preferencjach konsumentów.
Sadek zysków BMW w 2024 roku nie jest jedynie efektem pojedynczego czynnika, ale wynikiem kombinacji problemów strukturalnych, politycznych i ekonomicznych. Wyzwania związane z cłami, spadkiem sprzedaży w Chinach oraz trudnościami w transformacji na elektromobilność to kwestie, z którymi musi zmierzyć się nie tylko BMW, ale cała branża motoryzacyjna w Europie.
Szymon Ślubowski