
Zachodnie elity panicznie boją się klasy średniej
Christophe Guilluy jest francuskim geografem, autorem książek, m.in. “La France périphérique”. W wywiadzie dla “Le Figaro” analizuje pogłębiający się podział między narodem a elitą na Zachodzie.
Jak ocenia Christophe Guilluy, Zachód doświadcza przewrotu kulturowego, w którym klasy niższe i średnie buntują się przeciw elitom i zwyciężają. Jak przypomina, to “zwykła amerykańska większość, z klas niższych i średnich”, mieszkająca na peryferiach, zdecydowała o zwycięstwie Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach. “Należy jednak przypomnieć, że, wbrew temu co sobie wyobrażamy, Donald Trump nie stworzył tego ruchu, ale się do niego dostosował. Zwłaszcza za radą J.D.Vance’a uwzględnił (czego nie zrobił w 2020 r.) nowe oczekiwania, a przede wszystkim rzeczywistość tych kategorii społecznych, które nie przypominają już niższych klas społecznych ubiegłego wieku. Ta zwykła większość jest – podobnie jak we Francji – w dużej mierze pozbawiona ideologii (wraz z końcem podziału na prawicę i lewicę) i stała się bardziej autonomiczna (co jest konsekwencją kulturowego ostracyzmu, jakiego doświadcza). Wreszcie, grupa ta przeszła zmiany demograficzne. Na Zachodzie niższe klasy społeczne stały się wieloetniczne i wielowyznaniowe, ale potrafią się zjednoczyć wokół obrony określonego stylu życia, wspólnych wartości oraz woli dalszego tworzenia społeczeństwa, odrzucając ideę społeczeństwa płynnego i względnego. Zrozumienie tych zmian demograficznych wśród niższych klas pozwoliło Donaldowi Trumpowi zdobyć prawie połowę głosów Latynosów – oraz część głosów osób czarnoskórych – bez których nie mógłby wygrać” – tłumaczy.
Jak ocenia, po przemówieniu J.D.Vance’a w Monachium, w którym wiceprezydent Stanów Zjednoczonych wskazał na błędy europejskich elit, “najbardziej znaczące są oczywiście oburzone i najczęściej przesadzone reakcje małego europejskiego światka”. “Jak do tego doszło? Jak można być równie wrażliwym? Czym jest społeczeństwo, które boi się słów prelegenta? Czy to nadal wolne społeczeństwo? Bo to właśnie słowa wywołały tę panikę. Jednak czy J.D. Vance zabronił Europejczykom myśleć przeciwko temu co sam myśli? Nie. Czy zabronił im zaproponować alternatywny model, dyskutować? Nie. Jednak myślę, że to, co tak naprawdę zszokowało, to wspomnienie starego demokratycznego pojęcia, z którym Europejczycy czują się teraz bardzo niekomfortowo: pojęcia istnienia zwykłej większości, a co gorsza, większości, która miałaby być suwerenna. W Europie, a szczególnie we Francji, gdy mówi się o istnieniu zwykłej większości, w odpowiedzi otrzymuje się twierdzenie, że już jej nie ma, że kraj składa się tylko z segmentów, mniejszości, kawałków terytorium, jednym słowem, z konglomeratu bez wspólnych wartości, że w zasadzie nie ma już społeczeństwa, jak mówiła Margaret Thatcher” – stwierdza Christophe Guilluy.
“Paradoksem jest słuchać Amerykanina, udzielającego lekcji suwerenności Europejczykom, którzy mówią teraz jedynie językiem marketingu, językiem panelu, nieskończonej fragmentaryzacji, ludzi, dla których społeczeństwo, dobro wspólne, zniknęło na rzecz rynku. W rzeczywistości, paniczny strach przed większością, który możemy zobaczyć za każdym razem, gdy peryferia się buntują (referendum z 2005 r., żółte kamizelki, Brexit, głos populistyczny…), stale się nasila. Już zamknięte w swoich metropolitalnych twierdzach, klasy wyższe, postępowe, teraz domagają się wprowadzenia Strefy Czystego Powietrza, aby definitywnie zakończyć jakiekolwiek współistnienie z niższymi klasami społecznymi. Za jakiś czas Paryż, Bordeaux, Lyon, Nowy Jork czy Kalifornia będą domagały się swojej niepodległości!” – dodaje.
“Ten powrót niższych i średnich klas społecznych wykracza poza Donalda Trumpa, J.D. Vance’a, a nawet to, co nazywamy populizmem. Ten powrót większości jest nie tylko powrotem do demokracji, ale także do społeczeństwa, jego wartości, a także do cywilizacji. Jest to aspekt, który rzadko się podkreśla, ale zapomina się, że to przede wszystkim niższe i średnie klasy społeczne, większość, decydują, czy społeczeństwo istnieje, czy nie. Nie są one tylko osobami od wykonywania najcięższej pracy, ale sprawiają, że istnieje i rozwija się styl życia, ale także, ostatecznie, cywilizacja. Tymczasem historia Zachodu ostatnich pięćdziesięciu lat to historia modelu, który wypchnął tę zwykłą większość, która przyczyniła się do budowy cywilizacji zachodniej” – ocenia Christophe Guilluy.
“Główną przyczyną tego, co nazywamy upadkiem czy końcem Zachodu, nie jest wzrost znaczenia Globalnego Południa, islam czy wokizm, główną przyczyną nie jest nawet spadek liczby urodzeń (co jest ogólnoświatowym fenomenem, z wyjątkiem strefy Sahelu). Nie, jest ono przede wszystkim konsekwencją decyzji elit zachodnich, zainicjowanej w ubiegłym wieku. Decyzji o wykluczeniu tych, którzy stanowią siłę napędową społeczeństwa, którzy sprawiają, że kultura żyje i trwa – zwykłych ludzi. Głęboka siła, jaka wyłania się ze zwykłej większości, to ruch kategorii, które nie chcą już pozostawać na uboczu, lecz, wręcz przeciwnie, pragną utrzymać cywilizację, do której budowy się przyczyniły” – stwierdza.
oprac. Julia Delanne