cła na panele słoneczne z Azji

Cła na panele słoneczne z Azji impulsem do zielonej rewolucji

Cła na panele słoneczne z Azji mogą być odpowiednim impulsem do rozwoju wewnętrznego w krajach posiadających produkcję paneli.

Stany Zjednoczone szykują się do wprowadzenia drastycznych ceł na panele słoneczne z Azji Południowo-Wschodniej, co może wywołać prawdziwe trzęsienie ziemi w światowej branży OZE. Kiedy słyszymy o handlowych napięciach między USA, a Chinami, zwykle myślimy o elektronice czy stali, ale tym razem stawką jest przyszłość energetyki. Choć dla amerykańskiego rynku oznacza to zapewne wyższe ceny i spowolnienie transformacji, dla krajów takich jak Malezja, Wietnam czy Kambodża może to być nieoczekiwana szansa.

Według planów Waszyngtonu, cła mają objąć nawet 80% paneli słonecznych sprowadzanych obecnie do USA, przy czym w niektórych przypadkach, jak w Kambodży stawki sięgną kuriozalnych 3 500%. Choć celem jest uderzenie w chińskie firmy, które przeniosły produkcję do Azji Południowo-Wschodniej, efekty odczują przede wszystkim kraje regionu. Chiny są globalnym liderem w produkcji paneli, odpowiadając za 80% łańcucha dostaw. Zablokowanie im dostępu do USA to jednak nie tylko kłopot dla eksportu, ale też katalizator lokalnej zmiany.

Eksperci, jak Ben McCarron z Asia Research & Engagement, podkreślają, że sytuacja może przyspieszyć energetyczną transformację w regionie. Do tej pory państwa takie jak Malezja czy Tajlandia traktowały sektor OZE głównie jako źródło eksportu, a nie filar własnej transformacji. Malezja, gdzie ponad 80% energii pochodzi z paliw kopalnych, planuje zwiększyć udział OZE do 24% do 2030 roku – co wielu uznaje za cel zbyt skromny wobec wyzwań klimatycznych.

Dzięki cłom producenci będą musieli zwrócić się ku własnym rynkom. Jak podkreśla Ember, think tank zajmujący się energią, ceny energii odnawialnej już teraz przewyższają konkurencyjnością paliwa kopalne, a spadające ceny technologii powinny przyspieszyć zmianę.

Podobne przykłady widzimy na innych kontynentach. W Indiach rząd wprowadził wysokie cła importowe na panele, ale równocześnie postawił na rozwój krajowej produkcji – z sukcesem przyciągając inwestycje i budując lokalne moce wytwórcze. W Europie, jak pokazują analizy Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA), pandemia COVID-19 i wojna w Ukrainie stały się bodźcem do przyspieszenia inwestycji w odnawialne źródła energii, a nie ich spowolnienia.

Nie oznacza to jednak, że droga Azji Południowo-Wschodniej do zielonej transformacji będzie prosta. Putra Adhiguna z Energy Shift Institute zwraca uwagę, że wiele krajów w regionie wciąż stawia na ochronę własnych rynków i tworzenie lokalnych miejsc pracy, co może ograniczyć skalę importu tanich paneli. Poza tym rynek amerykański jest ogromny, a jego utrata oznacza potrzebę znalezienia nowych odbiorców – co nie zawsze jest łatwe w regionie, który dopiero buduje swoją infrastrukturę odnawialną.

Eksperci są zgodni: aby potencjał stał się rzeczywistością, kraje regionu muszą postawić na ambitne polityki klimatyczne, wsparcie finansowe dla OZE oraz modernizację sieci przesyłowych. Sam „efekt clearance”, czyli nagły nadmiar paneli na rynku, nie wystarczy. Chodzi o zbudowanie systemu, który pozwoli te panele efektywnie wykorzystać.

Cła na panele słoneczne mogą wydawać się lokalnym konfliktem handlowym, ale w praktyce to globalny sygnał ostrzegawczy i szansa w jednym. Azja Południowo-Wschodnia stoi przed wyborem: albo stanie się prawdziwym liderem zielonej rewolucji, albo pozostanie zakładnikiem zmiennych rynków eksportowych. Patrząc na doświadczenia Indii, Europy czy nawet własnych możliwości, region ma wszystkie narzędzia, by przyspieszyć transformację. Teraz kluczowe będzie, czy znajdzie polityczną wolę, by z nich skorzystać.

Szymon Ślubowski

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 30.04.2025.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się