Dzietność Polaków na skraju zapaści. Czas na konkretne działania
Liczba rodzących się w dzieci maleje w Polsce najszybciej na świecie, ale na dzietność Polaków wpływa wiele czynników, m.in. rozejście się statusu społecznego i ekonomicznego młodych kobiet i mężczyzn. Czas od strategii demograficznych przejść do działania – mówi w rozmowie z „Gazetą na Niedzielę” Mateusz ŁAKOMY, ekspert ds. demografii, autor książki „Demografia jest przyszłością”.
Anna DRUŚ: – Temat polskiej sytuacji demograficznej wraca – tym razem za sprawą danych udostępnionych ostatnio w mediach społecznościowych przez jednego z działaczy społecznych. Wynika z nich, że Polska jest krajem gdzie najszybciej na świecie maleje liczba rodzących się dzieci, w ciągu roku, tylko między 2022 a 2023 miała spaść aż o 10 proc. Zna pan te dane?
Mateusz ŁAKOMY: – To kompilacja danych, które podają lokalne urzędy statystyczne. Wiemy, że liczba urodzeń w Polsce w stosunku do 2022 r. spadła tak znacznie, więc to nie jest niestety nic zaskakującego.
– Jak pan jako specjalista od demografii ocenia tę sytuację?
– Dane są oczywiście niepokojące, ale bardziej bym powiedział, że powinny być dla nas mobilizujące do działania, ponieważ z jednej strony wynikają one z faktu spadającej liczby osób w wieku rozrodczym, po części też z tego, że odkładają oni swoją prokreację, ale też z tego, że średnia liczba dzieci rodzonych w Polsce przez kobiety – spada.
Dzietność a plaga singielstwa
– Publikacje tego typu danych zwykle budzą wśród komentujących krytykę kolejnych obozów rządzących w Polsce, które nie są w stanie zatrzymać tego nasilającego się trendu. Pan w swojej najnowszej książce „Demografia jest przyszłością” wymienia z kolei szereg przyczyn zjawiska spadającej dzietności w naszym kraju. Co – krótko – wymieniłby pan jako główne przyczyny?
– Jedna grupa tych przyczyn zaistniała po 1989 r. i jest powiązana z transformacją gospodarczo-polityczną w Polsce. To głównie utrata poczucia bezpieczeństwa zatrudnienia (ryzyko bezrobocia, niestabilne warunki utrzymania pracy) ale również postawienie na edukację, która w swojej formie sprzyjała edukacji dziewcząt a trochę nie odpowiadała chłopcom, przez co obecnie mamy bardzo dużą dysproporcję w edukacji między kobietami i mężczyznami co utrudnia nawiązywanie relacji i budowanie trwałych związków. A dzieci rodzą się przecież właśnie w rodzinach. Mamy więc plagę singielstwa, która w dużej części nie wynika wcale z dążenia do samorealizacji, ale właśnie z powodu rozejścia się statusu społecznego i ekonomicznego kobiet i mężczyzn. Pewnym problemem w budowaniu więzi są doświadczenia międzypokoleniowe takie jak rozpad związków rodziców, które potem się replikują i przekładają na trudności ze stałym zaangażowaniem dorosłych już dzieci.
– Ale rodziny jeszcze częściej rozpadają się w krajach Zachodu, gdzie jednak nie ma aż tak szybkiego spadku dzietności jak u nas…
– Owszem, ale tych czynników działających na dzietność jest wiele i oddziałują one jednocześnie. W różnych krajach kombinacja pozytywnego i negatywnego oddziaływania wszystkich czynników prowadzi do określonego poziomu dzietności. To, że w tamtych krajach pozostałe związki rozpadaj się częściej jest kompensowane innymi czynnikami sprzyjającymi posiadaniu dzieci, np. mniejszą luką edukacyjną między kobietami i mężczyznami, większą stabilnością zatrudnienia czy większą dostępnością pracy na część etatu. I o ile np. odsetek osób które chciałyby mieć trójkę lub więcej dzieci w Polsce jest wyższy niż np. w Czechach – Polacy mają większe trudności z realizacją tego pragnienia. Ostateczna dzietność jest zatem wynikiem oddziaływania wszystkich tych czynników naraz.
Jak naprawić dzietność w Polsce?
– W takim razie co teraz można z tym fantem zrobić? Wiem, że w swoich pracach kreśli pan różne strategie, które zmierzają do przezwyciężenia tego kryzysu u jego źródeł, ale spróbujmy skrótowo.
– Możemy z tym fantem zrobić bardzo dużo, bo wnioski z moich analiz są takie, że my jako społeczność i państwo mamy możliwość oddziaływania na te najważniejsze przyczyny niskiej dzietności. Rzeczywiście pierwsza rzecz, jaką należy sobie uświadomić jest taka, że to nie jest jeden czynnik. Jeden transfer czy jedno rozwiązanie nie będzie miało oddziaływania na całą dzietność Polaków. Musimy działać systemowo i kompleksowo, wpływając na wszystkie czynniki powodujące obecną sytuację demograficzną Polski. Pierwsza rzecz to choćby dążenie do wyrównania poziomu wykształcenia kobiet i mężczyzn, nawet na poziomie szkoły podstawowej. Z badań wiadomo, że chłopcy już w podstawówce gorzej sobie radzą z czytaniem ze zrozumieniem niż dziewczynki – co im utrudnia późniejszą edukację. Druga rzecz to przebudowa rynku pracy, tak by po pierwsze było więcej zatrudnienia młodych dorosłych na czas nieokreślony a po drugie by pracodawcy częściej oferowali zatrudnianie na część etatu, co istotne jest zwłaszcza dla kobiet – wiemy bowiem, że dla wielu pań to ważne utrudnienie w podejmowaniu decyzji o staraniu się o kolejne dziecko. Tymczasem nasz rynek pracy jest mało elastyczny i mamy jeden z najmniejszych w Europie odsetków osób pracujących na część etatu. W efekcie mimo, że Polacy chcą mieć więcej dzieci – rezygnują, bo nie będą mogli łatwo pogodzić pracy z życiem rodzinnym. Trzecia rzecz to zwiększenie dostępności mieszkań, szczególnie własnościowych, bo Polacy wolą powiększać rodzinę mając własne lokum a nie wynajmowane.
– Czy są już jakieś jaskółki zmian czy dopiero wszystko przed nami? Czy widzi pan już teraz w Polsce symptomy tego, że jakieś pro-dzietnościowe działania zostały podjęte i już przynoszą owoce?
– Jeśli chodzi o realizację tak szeroko rozumianych programów to jest to jeszcze przed nami. Jednak debata o demografii w Polsce cały czas się toczy, nikogo nie trzeba już przekonywać, że to ważna sprawa. W roku 2022 rząd przyjął strategię demograficzną, która ma kompleksowe podejście do problemu a w obecnych pracach nad średniookresową strategią rozwoju kraju pojawiają się zapowiedzi, że demografia będzie jej ważnym punktem. Na poziomie myślenia koncepcyjnego jesteśmy zatem w dobrym miejscu, przed nami natomiast będzie wdrażanie tych wszystkich punktów by mogły zagrać i sprzyjać posiadaniu dzieci.
Rozmawiała Anna Druś