Festiwal w Cannes pełen jest polskich wspomnień
Na festiwalu w Cannes zdobyliśmy dwie Złote Palmy dla najlepszego filmu. Ale poza tym mieliśmy tam przygód co niemiara.
Najpierw główni laureaci. Ze Złotą Palmą wrócił z Cannes w roku 1981 „Człowiek z żelaza” Andrzeja Wajdy. Wówczas w Polsce – w czasie „karnawału Solidarności – zdarzyć mogło się wszystko. Wajda pojechał do Gdańska, do robotników strajkujących w Stoczni, a tam któryś z nich rzucił w rozmowie, że dobrze by było, aby mistrz nakręcił teraz film o nich. I żartem podsunął tytuł „Człowiek z żelaza” przez analogię do „Człowieka z marmuru”. Wajda w jednej sekundzie zrozumiał, że „to jest to”, ale też, że z filmem o strajku należy się spieszyć. Błyskawicznie zamówił scenariusz, w którym obraz aktualnego strajku miał się przeplatać ze wspomnieniami robotniczych wystąpień z grudnia 1970 roku. Pojechał nawet prosić generała Jaruzelskiego o wypożyczenie czołgów – takich jak te, które najechały miasto w 1970 roku. Generał oczywiście odmówił.
To reżysera nie zniechęciło. Zrozumiał też, że będzie musiał improwizować. Milicja nie wypożyczyła mundurów, ale „wyprowadził” je z magazynu cichy stronnik Solidarności. Milicja nie wypożyczyła radiowozów, więc zwykłe fiaty przemalowano wodną farbą na kolor niebieski i naklejono na nich duże litery MO. Po nakręconym ujęciu farbę zaś błyskawicznie zmyto, żeby uniknąć oskarżenia, iż filmowcy podszywają się pod milicję. W takim trybie film ukończono w maju 1981 roku. I wówczas okazało się, że dla władzy film jest tak dalece niecenzuralny, iż absolutnie nie wolno go dopuścić na ekrany. Eksperci Służby Bezpieczeństwa alarmowali: „Wyświetlenie go dla szerokiej publiczności wywoła nieobliczalne następstwa, od spontanicznych manifestacji w kinach, aż do otwartych wystąpień wiecowych”. Tymczasem przez kraj przetoczyła się wieść, iż powstał nowy film Wajdy, wymierzony w komunistyczne władze, który te władze próbują zatrzymać. W tej sytuacji władze zażądały usunięcia z filmu aż 21 całych scen. Wajda na to, że się nad tym zastanowi, ale pod warunkiem, że film zostanie zgłoszony na Festiwal w Cannes. Władze znów uległy. Wajda wyciął z filmu znacznie mniej niż oczekiwano, a „Człowiek z żelaza” wrócił z Cannes ze Złotą Palmą. Zaraz też pokazano film Janowi Pawłowi II oraz prezydentowi USA Ronaldowi Reaganowi i na obu wywarł ogromne wrażenie.
Złota Palma w Cannes dla Polańskiego
Złotą Palmę zdobył także w 2002 „Pianista” Romana Polańskiego, oparty na wspomnieniowej książce Władysława Szpilmana „Pianista. Warszawskie wspomnienia 1939-1945”, w której artysta przywoływał swój pobyt w warszawskim getcie, a po wydostaniu się z niego ukrywanie się po stronie „aryjskiej”. Polański długo nie dawał się namówić na film o własnych przeżyciach wojennych. Tłumaczył, że są zbyt bolesne. Zdecydował się dopiero wówczas, gdy dobiegał siedemdziesiątki. Swą decyzję uzasadniał: „Przeżyłem krakowskie getto i bombardowanie Warszawy i chciałem powrócić do wspomnień z dzieciństwa. Zależało mi ponadto na tym, by zachować jak najdalej posunięty realizm. Szpilman opisuje realia tamtego okresu z zaskakującym obiektywizmem, który wydaje się niemal chłodny i naukowy, w jego książce są dobrzy i źli Polacy, tak jak byli przecież dobrzy i źli Żydzi, dobrzy i źli Niemcy… Pokazałem także ekipie kilka filmów dokumentalnych o warszawskim getcie… Całą prawdę o holocauście macie tutaj z pierwszej ręki”.
Ta „prawda” w Polsce nie wywołała szczególniejszych emocji – temat był u nas znany aż zanadto. Zupełnie inaczej zareagowała publiczność i grono jurorskie Festiwalu w Cannes. Film nagrodzono czternastominutową owacją na stojąco i Złotą Palmą. A do tego we Francji, Anglii, Hiszpanii, we Włoszech, a także w końcu w Polsce uznano „Pianistę” za najlepszy film roku. No i wreszcie Oscary – aż trzy (w tym dla najlepszego reżysera), a prócz tego cztery nominacje. W dalszej kolejności mniej znaczące nagrody, których szereg nie ma końca.
Palmy niższej rangi
Zdarzały się nam również filmy nagradzane w Cannes Palmami nieco niższej rangi. Z tym, że od listy laureatów ciekawsze są związane z tym zawirowania. Bo – przykładowo – Srebrną Palmę w 1961 roku przywiozła z Cannes „Matka Joanna od Aniołów” Jerzego Kawalerowicza według opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza. Rzecz osadzona była na dawnych Kresach Rzeczpospolitej i traktowała o miłości pewnego jezuity i matki przełożonej klasztoru, w którym zakonnice uległy zbiorowemu opętaniu. Była to miłość wysublimowana, duchowa, ale jednak – miłość. W tej sytuacji ostro zareagował polski episkopat, który skierował do wiernych jasny komunikat: „To film niedozwolony, który wprost lub pośrednio występuje przeciwko chrześcijańskim zasadom wiary i obyczajów”. Aż trzy instancje starały się nie dopuścić do jego pokazu w Cannes – polscy biskupi, Watykan, a także rodzime władze (komunistyczne!). Zarządcy naszej kultury nie chcieli bowiem, aby Polskę reprezentował film o jakichś zastarzałych „treściach klerykalnych”, a nie któreś z dzieł przedstawiających życie w PRL-u od korzystnej strony. Dyrekcja Festiwalu pozostała jednak głucha na podszepty różnych „doradców”, film pokazano i nagrodzono Srebrną Palmą, Nagrodą Specjalną Jury. A listę pomniejszych nagród z całego świata uzupełnia np. wyróżnienie „Film Sezonu” przyznane przez Komisję Filmową Kościoła Ewangelickiego w Holandii.
Inne nagrody w Cannes dla Wajdy
Inaczej przemycono do canneńskiego konkursu „Człowieka z marmuru” Andrzeja Wajdy. Kiedy film – po niekończących się perypetiach – był wreszcie gotowy w 1977 roku, najwyższe władze partyjne zezwoliły na wyświetlanie go tylko w czterech małych kinach w Warszawie. Tymczasem film „antyrządowy” wyprzedzała stugębna plotka, kina pękały w szwach i naraz film chciała zobaczyć „cała Polska”. Z tym, ze mowy nie było o tym, by miał on reprezentować Polskę w Cannes. Partia uważała to za kompromitację ustroju. A jednak – jedną kopię szybko zakupił francuski dystrybutor filmów Wajdy i tym sposobem dzieło znalazło się na Zachodzie. Nie mogło wprawdzie zostać oficjalnym reprezentantem naszego kina, ale tu pomógł przypadek. Organizatorzy Festiwalu wdrażali właśnie nową kategorię pokazów: „Film surprise”, czyli niespodzianka. I taką niespodzianką został film Wajdy, do którego w międzyczasie dorobiono napisy francuskie. Film „pozakonkursowy” odebrał więc tylko przyznaną jednogłośnie nagrodę specjalną dziennikarzy FIPRESCI, która zobowiązywała krytyków filmowych do jak najszerszego rozpropagowania dzieła w mediach.
A co do filmów Wajdy, to jeszcze jeden drobiazg. W 1957 roku reżyser odbierał Srebrną Palmę za film „Kanał”, o przekradaniu się powstańców warszawskich kanałami w 1944 roku. Dziennikarze uznali, że to fantastyczny pomysł reżysera, iż ludzie przekradają się tą drogą. Trudno było im wytłumaczyć, że ten pomysł miał nie reżyser, ale Historia.
Wiesław Kot