
Joker Folie à Deux – wysokobudżetowa zabawa formą
Wszystko wskazuje na to, że reżyser filmu „Joker Folie à Deux” poniósł popkulturową porażkę. Kolejna część opowieści o Jokerze nie znalazła bowiem uznania ani w oczach fanów pierwszej produkcji, ani też nie zachwyciła osoby dotychczas obojętne tej postaci. Czy Joker 2 zasłużył jednak na taki odbiór?
Ponad miliard dolarów. Dwa oscary (za główną rolę Joaquina Phoenixa oraz ścieżkę dźwiękową) i 11 nominacji. Tak w liczbach prezentowała się pierwsza część filmów o Jokerze. Ta ponura, społecznie zaangażowana opowieść była niespodziewanym kinowym hitem 2019 roku. Widzowie byli zaskoczeni przede wszystkim dojrzałym, realistycznym wyobrażeniem postaci znanej wcześniej z komiksów i filmów o super bohaterach, ale także aktorskim kunsztem Phoenixa, wcielającego się w rolę tytułowego Jokera.
Jednak gdy do mediów trafiła informacja, że film ten będzie miał swoją kontynuację, wiele osób (w tym sam autor), zwątpiło w sens tej decyzji. Pierwsza część filmu Joker to bowiem film o wyśmienicie zakończonej fabule – sprawnie spiętej spirali szaleństwa, która koniec końców znajduje swoje ujście. Co więcej, informacje o tym, że część filmu będzie realizowana w konwencji musicalu, nie skłaniały do optymizmu.
Joker Folie à Deux – sprzeczne pomysły na tę historię
Na kinowej sali siedziałem jednak bez wcześniej przyjętego zdania, czy ten film będzie mi się podobał czy nie. Nawet jeżeli wątpiłem w sens samej kontynuacji Jokera, byłem gotowy ocenić ten projekt jako samodzielne dzieło, nieporównywane z oryginałem. Liczyłem na odważny dialog z pierwszą częścią i innowacje, które nawet jeżeli miałyby mi się nie podobać, znaczyłyby, że reżyser podjął ryzyko, prezentują coś nowego, kreatywnego.
Okazało się jednak, że Joker: Folie à Deux nie spełnił żadnego z tych oczekiwań. Jest to bowiem film cierpiący na swoisty kryzys tożsamości. Dzieje się tak, dlatego że fabuła, która rozgrywa się niemal wyłącznie w dwóch lokacjach – kuluarach sądu, gdzie trwa proces Jokera, oraz w zakładzie psychiatrycznym Arkham – jest cały czas miotana pomiędzy różnymi, momentami wzajemnie sprzecznymi pomysłami na tę historię.
Głównym motywem jest tożsamość Arthura Flecka, który w pierwszej części stał się krwawym klaunem, który morduje, stając się równocześnie symbolem społecznego gniewu i anarchii. W tym filmie jednak nie znajdziemyw nim tej samej postaci. Po tytułowym Jokerze prawie nie ma śladu gdy ponownie zastępuje go zmagający się z swoją tożsamością Arthur. Film próbuje stawiać pytania o popularność takiej postaci wśród widzów i kinową atrakcyjność przemocy i obłędu. Reżyser wydaje się wręcz nawiązywać dialog z fanami poprzedniego filmu, jakby chciał zadać pytanie „Dlaczego utożsamialiście się z Jokerem?”.
Tłem – i niestety tylko tłem – dla tego wątku jest postać Harley Queen, którą gra jak zwykle wyśmienita Lady Gaga. W tym filmie niestety jej rola jest w dużej mierze sprowadzona do bycia kontrastem dla przygnębionego Arthura Flecka. Zachęca go do ponownego przyjęcia roli Jokera i robi to często w formie musicalowej piosenki, których w tym filmie nie brakuje.
To również trudno uznać za trafny wybór, gdyż repertuar musicalowej części Joker: Folie à Deux raczej nie zachwyca i pod koniec wręcz może znużyć widza.
W mojej opinii największą wadą tej produkcji jest jednak jej de facto odtwórczość. Taki bowiem jest film Todda Phillipsa. Stały dialog z pierwszą częścią serii sprawia, że Folie à Deux cierpi na zauważalny brak swojej własnej tożsamości. Ciągłe odwołania do znanych już widzom scen, refleksje nad popularnością postaci samego Jokera, autoironiczny format musicalu – wszystko to sprawia, że drugą część serii trudno uznać za samodzielny film.
To wysokobudżetowa zabawa formą i komentarz do hitu z 2019 roku, który, jak się okazuje, był jednorazowym sukcesem. Nawet ponownie doskonała gra aktorska Joaquina Phoenixa nie ratuje tej produkcji. Joker: Folie à Deux to raczej nużące kino, które nie zadowoli ani fanów oryginalnego Jokera, ani też nie przyciągnie przed ekrany nowych widzów.
Maciej Bzura