Manifest ciemności czyli co tracimy przez zanieczyszczenie światłem
Książka Johana Eklöfa to fascynująca opowieść o wcale nie nieistotnym dla naszego życia problemie powszechnego zanieczyszczenia światłem naszego świata.
Gdy sięgałam po „Manifest ciemności” Johana Eklöfa akurat nad Polską i resztą półkuli północnej trwały tzw. noce Perseidów. Podobno tysiące spadających gwiazd czyniły z nocnego, sierpniowego nieba fascynującą scenę niezwykłego spektaklu. Podobno, ponieważ ja – czytająca wieczorami na moim hamaku na balkonie blisko centrum Warszawy nie miałam najmniejszej szansy zobaczyć tego wszystkiego, co dzieje się nad moją głową. Tak już jest skonstruowane nasze oko, że skupia się na najjaśniejszym obiekcie w pobliżu. Jeśli pechowo jest to umieszczona pod moim balkonem latarnia czy liczne światła emitowane przez samochody – nie ma szans bym nawet po zgaszeniu wszelkich świateł w mieszkaniu zobaczyła cokolwiek więcej na niebie niż jedynie kilka pojedynczych gwiazd oraz światła przelatującego samolotu.
Zanieczyszczenie światłem to nie jest problem wyimaginowany
Ale Johan Eklöf – szwedzki badacz nietoperzy, zoolog i pisarz wcale nie zaprosił w swojej książce jedynie do wspólnego biadolenia nad tym, ile my – mieszkańcy miast tracimy nie mogąc na żywo i na własne oczy widzieć co wieczór Drogi Mlecznej. Opisał raczej różnorakie konsekwencje zanieczyszczenia światłem, jakie uderzają w najróżniejsze ekosystemy planety Ziemia, w tym w samego człowieka. Przez ponad połowę książki analizuje niemal gatunek po gatunku, który cierpi albo nawet wymiera wskutek panoszącego się wszędzie sztucznego światła – niezbędnego dla człowieka, ale często bezmyślnie nadużywanego. Potem przechodzi do konsekwencji dla samych ludzi – z zaburzeniami snu na czele. Wreszcie opisuje różne konkretne sposoby na to, by to zanieczyszczenie światłem ograniczyć.
W książce mnożą się – trochę zbyt chaotycznie podane – ciekawostki dotyczące historii sztucznego światła czy przyczyn naszego uzależnienia od niego. Dowiadujemy się o najciemniejszych miejscach na Ziemi, gdzie regularnie odbywają się konferencje naukowe poświęcone problemowi zanieczyszczenia światłem; poznajemy nazwy różnych rodzajów zmierzchu oraz jak poszczególne gatunki zwierząt zmierzchowych i nocnych są narażone na niebezpieczeństwa z powodu sztucznego światła. Podczas lektury czasem miałam trochę pretensję do autora, że jest zbyt szczegółowy i zbyt dygresyjny.
„Manifest ciemności” może być świetnym wprowadzeniem do tematu, ale w żadnym wypadku go nie wyczerpuje. Osobiście poczułam się zachęcona, by poszukać opracowań zgłębiających problem z punktu widzenia socjologów czy psychologów.
Anna Druś