media społecznościowe

Najbardziej angażującą emocją w sieci okazała się nienawiść

Często zapominamy, że media społecznościowe to nie jest dobro, które ktoś nam „dał za darmo”. To biznesy, które mają na siebie zarabiać. Stosują wszystkie metody przedłużania naszej obecności na portalach, żebyśmy jak najdłużej oglądali reklamy, a oni aby jak najwięcej zarobili – przypomina prof. Monika PRZYBYSZ, Medioznawca, specjalista ds. social mediów i public relations, trener, badacz młodzieży.


Irena ŚWIERDZEWSKA: Czy w internecie znajdziemy rzetelne wiadomości?

Prof. Monika PRZYBYSZ: Nie ma dzisiaj niezależnych portali. Każdy jest biznesem powiązanym politycznie, czy to X – dawny Twitter, należący do Elona Muska – czy Meta, czyli Instagram, Facebook czy Whatsapp. Trzy rzeczy decydują o tym, co widzimy na swoich profilach w mediach społecznościowych. W pierwszej kolejności to, z czego korzystaliśmy wcześniej. Na tej podstawie algorytm uczy się naszych preferencji, buduje nasz profil reklamowy, żeby wyświetlać nam produkty i usługi zgodne z naszymi zainteresowaniami. Abyśmy się jednak nimi nie znudzili, oferuje nam treści „skrajnie przesuwane”. Stąd tak duża polaryzacja w informacjach związanych z polityką, z religią, a nawet z kwestiami społecznymi.

Często zapominamy, że media społecznościowe to nie jest dobro, które ktoś nam „dał za darmo”. To biznesy, które mają na siebie zarabiać. Stosują wszystkie metody przedłużania naszej obecności na portalach, żebyśmy jak najdłużej oglądali reklamy, a oni aby jak najwięcej zarobili.

Co zrobić, żeby algorytm nie programował dla nas przekazów?

Prof. Monika PRZYBYSZ:To chyba niemożliwe tak do końca. Możemy w pewien sposób decydować, także w odniesieniu do naszych dzieci, co chcemy widzieć. Trzeba wyszukiwać i wybierać w sposób świadomy treści wartościowe, edukacyjne. Stanowią one nikły procent w mediach społecznościowych.

Nie należy klikać w kolejne profile ze śmiesznymi memami, gadżetami, filmikami, ale obserwować profile, które dostarczają wartościowych treści. Wysyłać je znajomym, bliskim, szczególnie za pomocą prywatnych kanałów komunikacyjnych, czyli np. Messengera, Signala czy Whatsappa.

Kolejna rzecz to zgłaszanie treści, które naruszają nasz system wartości. Przy każdej wiadomości mamy trzy kropki, najczęściej po prawej stronie na samej górze czy w kanałach społecznościowych na dole. Klikając w nie, możemy tę treść zgłosić jako naruszającą zasady społeczności. Badania wskazują, że ośmiu na dziesięciu Polaków nie reaguje. Jeśli zgłoszeń będą tysiące czy nawet setki, to jest szansa, że ta treść zostanie zdjęta, zablokowana czy czasowo ograniczona.

Czy reagowanie lajkami to dobry pomysł na wyrażanie akceptacji bądź dezaprobaty?

Prof. Monika PRZYBYSZ: Każda reakcja, nawet niezadowolenia, to zwiększanie zasięgu, więc jak najrzadziej dislajkujmy. Jeśli chcemy rozpowszechniać, że ktoś publikuje nieprawdę, zgłaszajmy te treści lub zróbmy screen, dodajmy napis, że to fałszywa wiadomość, i udostępnijmy u siebie.

Na ile media społecznościowe mogą sterować naszym zachowaniem, decyzjami?

Prof. Monika PRZYBYSZ: Facebook, wydając miliony dolarów, bardzo dokładnie zbadał, które emocje najbardziej przekładają się na nasze zaangażowanie. Najbardziej angażującą emocją okazała się nienawiść, miłość była na drugim miejscu. Stąd tak wiele profili politycznych opiera się na wyśmiewaniu, krytykowaniu, poniżeniu przeciwnika. Gromadzą one wielu internautów.

Kiedy mamy rozbudzoną emocjonalność, wykazujemy większe zaangażowanie w dyskusjach, nawet jeśli będziemy tylko obserwatorami. Dużo szybciej podejmiemy decyzje np. zakupowe, dłużej przebywamy w sieci i oglądamy więcej reklam. Wygrywa serwis, który ma największą liczbę wyświetlonych reklam. Dziś trwa walka już nie o godziny, ale o minuty czy sekundy naszego przebywania w mediach społecznościowych.

Jak w mediach społecznościowych działa cenzura?

Prof. Monika PRZYBYSZ: Mamy wiele przykładów na cenzurę Facebooka czy Instagrama, obcinających zasięgi czy usuwających treści. Facebook nie jest skłonny do rozpowszechniania treści religijnych czy prawicowych. Także YouTube znalazł się w tym peletonie, w 2022 r. ogłosił, że zmienia politykę treści. LifeSiteNews, największy chrześcijański serwis, został z dnia na dzień zdjęty przez YT i nigdy już tam nie przywrócony. Pamiętamy, jak przed kilku laty Donald Trump został zablokowany „dożywotnio” przez wszystkie serwisy społecznościowe.

Nie tylko nastolatki czerpią dziś informacje z mediów społecznościowych. Jaka jest wiarygodność takiego przekazu?

Prof. Monika PRZYBYSZ: Trzy na cztery osoby do osiemnastego roku życia czerpią wiedzę o świecie wyłącznie z mediów społecznościowych. Korzystają z jednego sposobu przekazu, który kształtuje ich światopogląd polityczny, społeczny, ekonomiczny. Istnieje wiele mechanizmów, które wprowadzają w błąd młodego, ale też dorosłego człowieka.

Pierwszy to klikbajty. Czytamy wyłącznie nagłówki albo tytuły informacji. Są one szokujące, kontrowersyjne, zawierają fałsz czy kłamstwo i odbiegają od treści informacji. Kolejny mechanizm to tworzenie fake newsów czy deepfake’ów. Te nieprawdziwe informacje powstają przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji, która potrafi wytworzyć filmy na podstawie kilku czy kilkunastu zdjęć. Z kilkusekundowej próbki głosu osoby potrafi stworzyć film z długimi wypowiedziami. Kolejna rzecz to memy, których „skuteczności” nie doceniamy. Obozy młodych ludzi tworzą takie memy w partiach politycznych, tzw. młodzieżówkach. Dzisiaj da się wyśmiać wszystko. Memy potrafią zdyskredytować każdą osobę, każde dzieło i też przekazać wiele nieprawdziwych informacji.

Mówi Pani o internecie, że to współczesny panoptykon cyfrowy. Co to znaczy?

Prof. Monika PRZYBYSZ: Panoptykon to rodzaj więzienia, w którym zachowanie każdego osadzonego podlega stałej obserwacji i sterowaniu. George Orwell w „Roku 1984” opisał podobną ideologię, prowadzącą do sterowania informacjami i ludzkimi umysłami i zachowaniem. To, co widzimy na scenie politycznej, ale też w kwestiach związanych z wartościami, z aktualnymi sprawami, jak aborcja, katecheza w szkole, pokazuje, jak łatwo społeczeństwo spolaryzować i sterować nim przez dostarczanie określonych treści w taki sposób, by miało poczucie życia w wolności.

Mechanizm mediów społecznościowych wykorzystuje wiedzę o naszym mózgu, skonstruowanym tak, że dąży do zakończenia rozpoczętych procesów, jest zachęcany, żeby dojść do końca informacji. Ten koniec w informacji na portalu jest oddalany przez kolejne treści i reklamy. Kolejne mechanizmy dążą nie tylko do zawładnięcia naszym czasem, ale i pieniędzmi. Niektóre bardziej wartościowe treści będą dostępne za tzw. paywallem. Płacimy też za mniejszą liczbę odsłon reklam czy wybierane utwory w preferowanej kolejności. Wiele serwisów, które oferują nam tzw. bogactwo wolności i wyboru, oczekuje dodatkowej opłaty w abonamencie, jak Netflix czy Spotify w wersji premium.

Przyzwyczailiśmy się do pseudowolności. Oddaliśmy nasze dane personalne, bo kiedy zakładamy profil, jesteśmy zmuszani do podania daty urodzenia, a to oznacza ujawnienie sześciu cyfr naszego peselu. Często oznaczamy miejsce, w którym mieszkamy, szkołę, do której chodzi nasze dziecko. Osoba, która posługuje się techniką białego wywiadu, jest w stanie z dużą dokładnością podać szereg informacji o nas, a zwłaszcza o naszym dziecku.

Jak zwiększyć bezpieczne korzystanie z mediów społecznościowych?

Prof. Monika PRZYBYSZ: Naukowcy z Seulu zbadali, że przekraczanie czterech godzin dziennie w sieci, ze smartfonem w ręku, wpływa negatywnie na nasz organizm. Oznacza życie w ciągłym stresie, generuje problemy ze snem, doprowadza do uzależnienia, depresji, prób samobójczych. Przeciętny Polak korzysta z internetu siedem godzin dziennie, już 5–6-latki dostają smartfon i zakładają profile na TikToku. Do trzeciego roku życia dziecko w ogóle nie powinno korzystać z „ekranu”. Jeśli rodzice chcą dać dziecku smartfon, to najwcześniej od trzynastego roku życia. Zachęcam rodziców, żeby egzekwowali ten wiek od nauczycieli – jeśli cyfrowe informowanie ucznia o sprawach szkolnych, to przez konta rodziców.

Zalecam ustawienia prywatności wszystkich profili. I nauczanie prywatności i dobrych praktyk naszych dzieci. Nie zostawiajmy prywatnych informacji o sobie, nie pokazujmy zdjęć dzieci w internecie. Media społecznościowe chcą zaspokajać niemalże wszystkie nasze potrzeby, także te wyższe, związane z przynależnością do społeczności, kontaktami z ludźmi, z potrzebą rozrywki. Nie dajmy się zmanipulować.

Rozmawiała Irena Świerdzewska

Tekst pierwotnie ukazał się w 982 numerze tygodnika „Idziemy” [LINK]”. Przedruk za zgodą redakcji.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.10.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się