
Miasta blokują wyświetlanie wybranych reklam
Miasta blokują reklamy związane z wysokoemisyjnymi produktami i usługami, takimi jak linie lotnicze, luksusowe podróże czy SUV-y.
Blokady to część szerszej strategii mającej na celu walkę ze zmianami klimatycznymi poprzez zmianę zachowań konsumenckich. Przykłady Edynburga i Sheffield w Wielkiej Brytanii pokazują, że lokalne władze coraz bardziej angażują się w proekologiczne polityki, eliminując reklamy promujące paliwa kopalne oraz pojazdy spalinowe z przestrzeni publicznej.
Podobne decyzje podjęły również inne miasta, takie jak Haga, Sztokholm czy Göteborg, a także kanadyjskie metropolie Montreal i Toronto. Trend wykracza poza lokalne inicjatywy – popierają go organizacje międzynarodowe, w tym ONZ, oraz eksperci zajmujący się zdrowiem publicznym.
Historia pokazuje, że ograniczanie reklam szkodliwych produktów przynosi realne efekty. Kampanie przeciwko reklamom tytoniu doprowadziły do znacznego spadku liczby palaczy, a zakaz promowania fast foodów w londyńskim transporcie publicznym zmniejszył spożycie wysokokalorycznych produktów o około 7%. Szacuje się, że dzięki temu udało się uniknąć blisko 100 000 przypadków otyłości, co przełożyło się na oszczędności w brytyjskiej służbie zdrowia w wysokości około 200 milionów funtów. Można więc założyć, że podobny efekt przyniosą ograniczenia dotyczące reklam wysokoemisyjnych produktów i usług.
Badania wykazują, że reklamy produktów związanych z wysoką emisją CO2 bezpośrednio wpływają na wzrost ich konsumpcji. Przykładowo, linie lotnicze z największymi budżetami reklamowymi notują wyższy poziom sprzedaży biletów. Dodatkowo, reklamy te kształtują społeczne normy i przyzwyczajenia, sprawiając, że częste podróże lotnicze czy jazda dużymi SUV-ami wydają się normalne, a nawet pożądane. Efekt ten jest szczególnie niebezpieczny, gdy reklamy zawierają wprowadzające w błąd informacje o „ekologicznych” działaniach firm paliwowych, co może osłabiać społeczną mobilizację na rzecz walki z kryzysem klimatycznym.
Ponad 1 000 miast na świecie zadeklarowało dążenie do neutralności klimatycznej, a ponad 130 dołączyło do Traktatu o Nieproliferacji Paliw Kopalnych. W tym kontekście zakaz reklam wysokoemisyjnych produktów i usług wydaje się logicznym krokiem, który może pomóc w redukcji globalnych emisji o 40-70% do 2050 roku.
Jednak warto zastanowić się, czy zakazy tego typu nie są formą cenzury. Zamiast eliminować reklamy produktów uznawanych za szkodliwe, lepszym rozwiązaniem mogłaby być promocja ekologicznych alternatyw i edukacja społeczeństwa. To pozwoliłoby na świadome podejmowanie decyzji przez konsumentów, zamiast narzucania im określonych wzorców zachowań przez administrację publiczną.
Szymon Ślubowski