Macron
Fot. GONZALO FUENTES / Reuters / Forum

A co, jeśli fortuna przestała się uśmiechać do Emmanuela Macrona?

Czy Emmanuel Macron cierpi na syndrom hazardzisty, ową przypadłość graczy, którzy nie potrafią się powstrzymać przekonani, że następnym razem się odkują?

Od czasu wejścia do polityki szef państwa często dawał do zrozumienia, że lubi podejmować ryzyko. Doradzanie prezydentowi Hollande’owi, opuszczenie go, bycie ministrem, a następnie kandydatem do Pałacu Elizejskiego i osaczanie odchodzącego prezydenta, zostanie prezydentem, a potem reelekcja po rozprawieniu się z partiami, które dotąd we Francji formowały rządy – to wszystko trafione typy. Teraz jednak fortuna przestała się do niego uśmiechać i wyborcy zgromadzeni przy politycznym stole do gry już to wiedzą.

A jednak gracz gra dalej. Tym razem wydaje mu się, że może się odkuć, nawołując do budowy wielkiej koalicji rządowej wokół niedobitków własnego bloku centralnego. Tak jakby ci po stronie republikańskiej, którzy cudem utrzymali się na powierzchni po rozwiązaniu parlamentu, mieli teraz paktować z tym, który próbował ściągnąć ich na dno, oraz z parlamentarzystami z lewicy zafascynowanymi przemocą emanującą od Jeana-Luca Mélenchona. Czy ten osobliwy ansambl rzeczywiście ma nadzieję stworzyć rząd pod pieczą zdemonetyzowanego prezydenta? Sama arytmetyka czyni tę operację niemożliwą…

Kolejny typ Macrona, Zjednoczenie Narodowe, może jeszcze przegrać. Oczywiście, jeszcze nie wygrało, jeszcze nie może być pewne uzyskania większości absolutnej. Ale sądzić, że zryw zwolenników Macrona i jego okolicznościowych (i hipotetycznych) koalicjantów może pozbawić Zjednoczenie Narodowe zwycięstwa, nie jest niczym innym jak zanegowaniem siły tej fali w elektoracie. A to właśnie robił Macron przez ostatnie lata. I w końcu ostatni rzut kośćmi: przekonanie, że mianowanie Jordana Bardelli na premiera ujawni słabość Zjednoczenia Narodowego, co zamknie drogę do prezydentury Marine Le Pen.

Ryzyka, jakie w tym hazardzie dotąd podejmował Macron, obciążały tylko jego samego. Teraz w grze jest los państwa.

Nicolas Beytout

Tekst początkowo ukazał się w dzienniku „L’Opinion”. Publikujemy polską wersję, która ukazała się we „Wszystko co Najważniejsze” [LINK]. Przedruk za zgodą redakcji.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.10.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się