
Nvidia na progu 4 bilionów dolarów kapitalizacji
Nvidia na progu 4 bilionów kapitalizacji, pokazuje jak rewolucja w AI i bezkonkurencyjna pozycja na rynku chipów wynoszą firmę na szczyt.
Jeszcze niedawno trudno było uwierzyć, że producent kart graficznych i procesorów dla graczy stanie się kluczowym filarem globalnego wyścigu o dominację w sztucznej inteligencji. Nvidia, spółka założona w latach 90. przez Jensena Huanga, dziś stoi u progu osiągnięcia wyceny 4 bilionów dolarów, czego dotąd nie udało się dokonać żadnej firmie technologicznej z branży chipów.
Przy kapitalizacji rynkowej na poziomie 3,8 biliona dolarów Nvidia wyprzedziła już Microsoft i ponownie zdobyła tytuł najcenniejszej spółki świata. To nie jest przypadek, ale kluczowy okazał się bezprecedensowy boom na akceleratory AI, czyli wyspecjalizowane układy GPU, które są sercem współczesnych modeli generatywnych, takich jak ChatGPT czy Gemini.
Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że chiński DeepSeek może ostudzić entuzjazm inwestorów. Tania alternatywa z Państwa Środka obniżyła barierę wejścia dla firm, które chcą budować własne modele AI, a niekoniecznie przepłacać za topowe układy Nvidii. Obawy o spowolnienie inwestycji w infrastrukturę były realne — ale w praktyce amerykańscy giganci, jak Microsoft, Meta, Amazon czy Google, wydają jeszcze więcej.
Według szacunków Bloomberga, tylko ta czwórka w przyszłym roku fiskalnym wyda na centra danych i infrastrukturę AI około 350 miliardów dolarów. Dla porównania, to więcej niż PKB wielu średnich państw. A co najważniejsze ponad 40% tych wydatków trafia właśnie do Nvidii.
Loop Capital szacuje, że do 2028 roku globalne wydatki na AI wzrosną do blisko 2 bilionów dolarów rocznie. Analitycy nie mają wątpliwości: dziś Nvidia ma monopol na krytyczne technologi, zwłaszcza na najwyższej półce. Choć jej chipy fizycznie produkuje TSMC, to architektura, oprogramowanie i ekosystem narzędzi CUDA czynią ją praktycznie niezastąpioną.
Warto przypomnieć historię: podobne argumenty słyszeliśmy, gdy Apple rosło dzięki iPhone’owi. Konkurencja z Androidem miała rozbić ich przewagę, a jednak Apple nie tylko utrzymał wysokie marże, ale zbudował całą kulturę premium wokół swojego sprzętu i usług.
Nvidia idzie podobną ścieżką: jej zyski rosną szybciej niż przychody, bo może dyktować ceny, a popyt na moc obliczeniową wciąż wyprzedza podaż.
W cieniu zachwytów kryje się fakt, że cała układanka opiera się na TSMC. Tajwański gigant, którego linie produkcyjne są niezbędne, by tworzyć najbardziej zaawansowane układy. Wystarczy rzut oka na napięcia geopolityczne między Chinami a Tajwanem, by zrozumieć, jak łatwo ten łańcuch może się przerwać.
Do tego dochodzą turbulencje związane z polityką handlową USA. Powrót Donalda Trumpa na scenę i jego agresywna narracja o cłach mogą wprowadzić niepewność co do eksportu chipów czy relacji z kluczowymi partnerami.
Mimo tych zagrożeń Nvidia wydaje się być najlepiej osadzona w megatrendzie, który może trwać dekady. To, co obserwujemy w 2024 roku, to dopiero wstęp — generatywne AI przenika kolejne branże: od gier, przez medycynę, po projektowanie czy badania naukowe.
Nie jest przypadkiem, że inne spółki z tego ekosystemu też rosną. Super Micro Computer, który produkuje serwery pod GPU Nvidii, notuje rekordowe wyniki. Z kolei Microsoft i Google inwestują miliardy, by wbudować generatywne AI w swoje chmury.
Przy wskaźniku C/Z na poziomie 32 (przy średniej dla S&P 500 wynoszącej 22) Nvidia wcale nie wygląda tanio. Entuzjaści, jak Loomis Sayles, twierdzą, że w perspektywie dekady nadal jest tania, bo AI dopiero zaczyna odkrywać swój potencjał.
Kluczowe pytanie brzmi: kiedy rynek przesyci się mocą obliczeniową? Czy giganci jak Google i Amazon faktycznie zbudują własne chipy, by uniezależnić się od Nvidii? A może jak sugerują analitycy koszt rozwoju własnego silikonu będzie zbyt wysoki, a efektywność za niska?
Nvidia zmieniła status quo i przesunęła granice tego, co znaczy być liderem technologicznym. I choć na horyzoncie majaczą ryzyka, historia pokazuje, że giganci z Doliny Krzemowej potrafią odnaleźć się w trudnych czasach.
Szymon Ślubowski