O zmarłych pamiętać trzeba. Historia projektu Nieobecni
O zmarłych pamiętać trzeba, a tym, którzy swoim życiem zapisali się w zbiorowej pamięci, należy się pamięć publiczna. A przede wszystkim przypomnienie ich dokonań – mówią Michałowi KŁOSOWSKIEMU Maria WANKE-JERIE i Małgorzata WANKE-JAKUBOWSKA tworzące projekt Nieobecni znany m.in. z łamów Gazety na niedzielę.
Nieobecni” to lista osób, które zmarły w ostatnim czasie, przygotowywana od 2016 roku. Co było inspiracją dostworzenia tagiego projektu?
Maria WANKE-JERIE i Małgorzata WANKE-JAKUBOWSKA: Początkowo nie był to wcale “projekt”, ale pomysł, który zrodził się spontanicznie. Otóż w maju 2015 roku założyłyśmy bliźniaczego bloga TwitterTwins.pl, gdzie publikowałyśmy regularnie, początkowo dwa razy w tygodniu, a później rzadziej, teksty na bardzo różne tematy. Dzieliłyśmy się refleksjami o polityce, matematyce, edukacji, dziennikarstwie… Poruszałyśmy sprawy aktualne i ponadczasowe. Wspominałyśmy okres stanu wojennego i działalności podziemnej, pisałyśmy o naszych zmarłych rodzicach, a także o wujku i stryjku, którzy żyli na emigracji i zasłużyli się w czasie II wojny światowej. Pod koniec października 2016 roku, gdy nasz blog już okrzepł na dobre i miał dość liczne grono czytelników, zorientowałyśmy się, że data pierwszej listopadowej publikacji przypada dokładnie w dzień Wszystkich Świętych. Temat tekstu zawierającego biogramy osób, które zmarły w ciągu roku od poprzednich Zaduszek, nasuwał się sam.
Na czym się opierałyście pisząc sylwetki Nieobecnych?
Oczywiście, zestawienie ad hoc takiej listy nie było wcale proste, bo pamięć jest ulotna, a podobnych kompletnych wykazów nigdzie nie było. Na szczęście udało się zebrać nazwiska, sporządzić krótkie biogramy i uzupełnić je czarno-białymi zdjęciami portretowymi. Zaznaczyłyśmy na wstępie, że lista Nieobecnych, bo od początku funkcjonowała ta nazwa, jest niepełna, a ich charakterystyka – subiektywna. Pisałyśmy, że wszystkich Nieobecnych i każdego z osobna bardzo brakuje i aż nie chce się wierzyć, że są już po drugiej stronie. Niemalże jeszcze słychać brzmienie ich głosu, w pamięci jest uśmiech, wypowiedziane słowa… Nazwiska Nieobecnych zostały umieszczone przez nas chronologicznie, w takiej kolejności, w jakiej odchodzili, a wstęp poprzedzający wykaz nazwisk zaczynał się od sentencji Alphonse’a de Lamartine: Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony. Publikacja tego zestawienia spotkała się z niezwykle przychylnym odzewem czytelników, pod tekstem, ale też mediach społecznościowych, pojawiły się komentarze z podziękowaniami za przygotowanie tego materiału, ale też sugestie uzupełnienia o brakujące nazwiska.
Zwykle tego typu zestawienia media publikują raz w roku, a panie robicie to systematycznie…
Rzeczywiście. Właśnie dlatego, gdy pojawiły się głosy, aby naszą listę uzupełniać, zdałyśmy sobie sprawę, że – aby nikogo ważnego nie pominąć – taką listę trzeba przygotowywać systematycznie przez cały rok. Tak projekt Nieobecni zrodził się w obecnym kształcie, a my zdawałyśmy sobie sprawę, że nie możemy zawieść naszych czytelników, bo oni na tę listę czekają.
Jakie cele przyświecają tej inicjatywie – czy chodzi o upamiętnienie tych osób, stworzenie bazy danych, czy może coś jeszcze?
Chodzi przede wszystkim o pamięć, o to by uchronić od zapomnienia tych, którzy coś znaczyli w życiu publicznym, odcisnęli jakieś piętno. Większość Nieobecnych to ludzie bardzo zasłużeni w pozytywnym sensie. Rok to zwyczajowy czas trwania żałoby, więc po roku ukazują się biogramy z ich zdjęciami. Nie tworzymy żadnej bazy danych.
Czy wszystkie te informacje są dostępne publicznie, czy może jest to prywatna baza, dostępna tylko dla określonej grupy osób?
Oczywiście, wszystkie są dostępne publicznie na blogu Twittertwins.pl, a od roku także na portalu Gazeta na Niedzielę. Po raz pierwszy roczne zestawienie ukazało się tam na początku listopada ubiegłego roku i od tego czasu na gnn.pl publikowane są comiesięczne zestawienia Nieobecnych. Informacje o zmarłych czerpiemy z różnych źródeł, ale ogólnodostępnych, czasem po żmudnych poszukiwaniach znajdujemy je w Internecie. Trzeba przyznać, że nawet gdy przygotowujemy biogramy osób dobrze znanych, to często przy tej okazji dowiadujemy się o nich czegoś nowego, zaskakującego. To jest poznawczo ciekawa praca.
Jakie kryteria stosujecie Panie przy wyborze nekrologów?
Na naszą listę trafiają tylko te osoby, których działalność była więcej niż lokalna, taką przyjęłyśmy zasadę. Szczególnie starannie śledzimy informacje o odejściach osób zasłużonych w czasie II wojny światowej, powstańców warszawskich, żołnierzy Armii Krajowej i innych formacji niepodległościowych. Dbamy też, aby wśród Nieobecnych były osoby zasłużone w stanie wojennym, a także działacze opozycji przedsierpniowej. Na naszą listę trafiają uczeni różnych specjalności, politycy, działacze samorządowi, pisarze, poeci, sportowcy różnych dyscyplin, artyści – aktorzy, wokaliści, malarze, rzeźbiarze, kompozytorzy. Ale, co ważne, w przygotowywanych przez nas biogramach nie pomijamy mniej chwalebnych epizodów z życia Nieobecnych, np. przynależności do PZPR czy współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, starając się jednak umieścić te fakty we właściwych proporcjach i kontekście.
Czy współpracujecie Panie z lokalnymi dziennikarzami, gazetami lub innymi instytucjami, które publikują nekrologii, aby zebrać informacje?
Nie, do tej pory tego nie robiłyśmy.
Jakie są największe wyzwania, jakie napotykacie podczas realizacji projektu, szczególnie pod kątem zachowania prywatności i szacunku dla rodzin zmarłych? W końcu odejścia i nieobecność to bardzo prywatny moment.
Nasi Nieobecni to osoby publiczne, które na różnych etapach życia działały i były znane. Informacja o ich śmierci też dociera do nas drogą oficjalną. Po prostu śledzimy media i wyławiamy informacje o zgonach różnych osób. Nie zamieszczamy w biogramach informacji z życia prywatnego, nie ujawniamy np., czy zmarły pojednał się czy nie z Panem Bogiem przed śmiercią, ani na co chorował. Interesuje nas dorobek życia. Wyzwaniem był dla nas czas pandemii, bo wtedy zgonów, także osób publicznych, było znacznie więcej. Na naszej liście, obejmującej okres od listopada 2020 do końca października 2021 roku, było wówczas 540 nazwisk, w tym aż ośmiu biskupów, podczas gdy w innych latach liczba zamieszczanych przez nas biogramów oscylowała między 300 a 400. Zdecydowałyśmy zaznaczać w nocie biograficznej fakt, że osoba zmarła na covid i to był jedyny wyjątek od reguły nieinformowania o stanie zdrowia Nieobecnych. Nie była to informacja zastrzeżona jako poufna. Zdarzało się nam natomiast, że brakowało niektórych danych, np. roku urodzenia, innym razem zdjęcia i to był dla nas problem. Zwracałyśmy się wówczas z prośbą o pomoc do rodziny zmarłych, np. do posła Pawła Zalewskiego, gdy nie potrafiłyśmy inaczej znaleźć zdjęcia jego zmarłego ojca, czy do Jarosława Gowina, wówczas wicepremiera, gdy nie mogłyśmy wyszukać roku urodzenia jego zmarłej mamy.
I jak wtedy reagują rodziny zmarłych? Są wdzięczni czy niekoniecznie?
Zasadniczo spotykamy się tylko z pozytywną reakcją i życzliwością. Nie zdarzyło nam się, żeby ktoś z bliskich zgłaszał do nas pretensje. Nie było ani jednej takiej sytuacji.
W jaki sposób w końcu — tak najbardziej prywatnie — kultywować pamięć o zmarłych?
„Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci. Chwiejna waluta. Nie ma dnia by ktoś wieczności swej nie tracił” – pisała noblistka Wisława Szymborska. Tą poetycką metaforą wyraziła to, o czym jesteśmy przekonane: o zmarłych pamiętać trzeba, a tym, którzy swoim życiem zapisali się w zbiorowej pamięci, należy się pamięć publiczna. A przede wszystkim przypomnienie ich dokonań. Co innego osobista pamięć o najbliższych. „Gdy się miało szczęście, które się nie trafia: czyjeś ciało i ziemię całą, a zostanie tylko fotografia, to – to jest bardzo mało…” – pisała jedna z najwybitniejszych poetek polskich XX wieku Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Ale to „mało” jest bardzo ważne, zwłaszcza gdy przywołuje dobre wspomnienia. Nasza kuzynka, córka brata naszego ojca, straciła niedawno swojego ukochanego męża. Rozpaczała. Za naszą namową umieściła w pokoju zdjęcie zmarłego, obok postawiła świeże kwiaty w wazonie. Twierdzi, że to bardzo jej pomaga oswajać smutek i żałobę, przywoływać dobre wspomnienia. W Polsce chyba najpiękniej kultywuje się pamięć o zmarłych – masowe odwiedzanie nekropolii, strojenie grobów kwiatami i zniczami, Msze św. odprawiane na cmentarzach i procesje w Zaduszki to polska specyfika. Listopadowe wypominki w kościołach, w których licznie uczestniczą wierni, to także typowo polski zwyczaj. W dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki mało kto nie wierzy w życie po śmierci, nawet gdy deklaruje się jako niewierzący.
Rozmawiał Michał Kłosowski
Rozmowa pierwotnie ukazała się na łamach „Wszystko co Najważniejsze” [LINK]. Przedruk za zgodą redakcji.