Krystian Ochman

Ochman klasycznie to najlepsza płyta Krystiana Ochmana

Znany głównie z reprezentowania Polski na Eurowizji w 2022 r. Krystian Ochman powrócił z nową płytą. Brzmi dojrzalej i znacznie lepiej niż pierwsza, debiutancka.

Krystian Ochman jest dziś chyba lepiej rozpoznawalny niż jego dziadek – wielki polski tenor Wiesław Ochman. Krystian tylko częściowo idzie drogą dziadka, próbując pogodzić często odległe ze sobą muzyczne światy takie jak opera i hip-hop, śpiew klasyczny i trap.

Po tym jak w 2020 r. został uznany za najlepszy głos w Polsce – zwyciężając 11. edycję The Voice of Poland szedł głównie ścieżką, jaką wyznaczył jego pierwszy hit czyli utwór Światłocienie, który wspólnie z „@atutowym” – producentem znanym z polskiego hip-hopu napisał jeszcze w trakcie trwania konkursu. Utwór zapowiadał, że klasyczne brzmienie głosu młodego Ochmana – obecnie już dyplomowanego śpiewaka klasycznego po Akademii Muzycznej w Katowicach – rzeczywiście przynosi świeży pomysł na wykorzystanie aranżacji nowoczesnych, trapowych.

Kolejne wypuszczane przez niego utwory, czyli „Wielkie tytuły”, „Nie chcę już czekać” czy „Prometeusz” były eksperymentami z brzmieniami, w których usłyszeliśmy Krystiana podczas „The Voice of Poland”. Na trasie koncertowej po Polsce bez problemu zapełniał sale pełne słuchaczy w różnym wieku, z lekką przewagą ludzi dojrzałych. Co robić – młody chłopak śpiewający klasycznie trochę siłą rzeczy skazany jest na miłość osób sporo starszych od siebie.

Szersza widownia usłyszała o nim kiedy wygrał polskie preselekcje do Eurowizji 2022 i piosenką „River” reprezentował Polskę na tym europejskim show. Choć wszedł do finału, przegrał z ukraińskim Kalush Orkiestra, którego Europa wsparła może nieco symbolicznie aby wesprzeć niedawno zaatakowaną przez Rosję Ukrainę.

Potem o Krystianie zrobiło się ciszej. Nagrywał i produkował dalej, sporo w duetach, w tym z ukraińską wokalistką Jerry Heil, z którą zaśpiewał przejmujący utwór „Bronia” – hymn o polskim wsparciu Ukrainy, jak najłatwiej można go zinterpretować. W międzyczasie kończył studia, śpiewał egzamin dyplomowy, wydawał single, które trafiły na drugą płytę „Testament” i… zbierał w Internecie hejt za to, że nieco przybrał na wadze od czasów występów w Eurowizji.

I oto nagle powrócił z gotową, nową, trzecią w kolekcji płytą „Ochman klasycznie”, która na szczęście jest czymś świeżym i nowym w polskiej fonografii. Jest bowiem tym, za co widzowie „The Voice of Poland” pokochali tego młodego Polaka z Ameryki, który do konkursu zgłosił się trochę z nudów, a na pewno nie dla wygranej. W programie dostawał bowiem do śpiewania głównie wielkie utwory musicalowo-balladowe, w których jego potężny, świetnie wyszkolony, klasyczny wokal brzmiał epicko i dodawał im oryginalności: „The sound of silence”, „Z tobą chcę oglądać świat”, „My way”, „All by myself”.

Na nowej płycie większość kompozycji poszła dokładnie tą ścieżką, znów umieszczając przepiękny głos Krystiana Ochmana w aranżacjach symfonicznych i monumentalnych. Muzykę Ochman napisał wspólnie z Juliuszem Kamilem – producentem i kompozytorem, z którym współpracował przy kilku wcześniejszych utworach. I trzeba zdecydowanie przyznać, że są to znakomite kompozycje w stylu musicalowym, które – zaśpiewane na Broadwayu – mogłyby stać się wielkimi hitami, coverowanymi przez innych wykonawców.

Utworów, które naprawdę rzucają na kolana, jest sporo, ale na szczególną uwagę zasługuje moim zdaniem „Taniec pingwina na szkle”, który Krystian śpiewa wspólnie z Małgorzatą Ostrowską (tak, tak, Meluzyną!). To świetnie zaaranżowany cover piosenki pani Małgorzaty z jej płyty w 2001 r. któremu duet z Krystianem nadał nowy, nieco aktorski, charakter. Wyszło dzieło monumentalne, na miarę – nie boję się tego porównania – „Bohemian rapsody” Queen.

Jeśli muzyka w popularnych nurtach młodego pokolenia nie przyciągała Krystianowi tłumu nowych słuchaczy, to to, co zaprezentował na najnowszej płycie zdecydowanie ma szansę na popularność. Wiadomo, 25-letni chłopak chciałby być popularny wśród rówieśników, ale być może już pogodził się z tym, że jego aparycja i styl śpiewania przyciąga raczej słuchaczy dojrzałych. Piszczą na koncertach nie gorzej niż gen-Z!

„Ochman klasycznie” najlepiej zabrzmi z pewnością na koncertach, ale i do słuchania w domowym zaciszu albo drodze do pracy w zimowe, szare dnie, nadaje się znakomicie. Ode mnie zdecydowanie 10 na 10!

Anna Druś

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.10.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się