Pamięć o masakrze na placu Tiananmen. Prawda na celowniku władz

Osoby zajmujące się upamiętnieniem tysięcy osób, które poniosły w 1989 roku śmierć podczas manifestacji na placu niebiańskiego spokoju w Pekinie, nadal walczą o prawdę w sądach Hongkongu. Miasto, którego niegdysiejsza autonomia jest z każdym rokiem coraz mniejsza, nie chce pozwolić, żeby pamięć o masakrze na placu Tiananmen dalej trwała.

Sąd Najwyższy Hongkongu odrzucił najnowszy wniosek prodemokratycznej aktywistki Chow Hang-tung o umorzenie procesu o działalność wywrotową. Zdaniem władz Chow i jej grupa, która niegdyś organizowała obchody upamiętniające stłumienie demonstracji na placu Tiananmen, była uwikłana w próby zbrojnej rewolucji. To, że aktywiści dbali o to, by pamięć o masakrze na placu Tiananmen dalej trwała, nie zostało wspomniane w oficjalnych dokumentach.

40-letnia Chow, była wiceprzewodnicząca rozwiązanego już ruchu o naziwe Hong Kong Alliance in Support of Patriotic Democratic Movements of China (Hongkoński  sojusz wsparcia dla chińskich ruchów patriotycznych i demokratycznych, oraz dwaj inni byli liderzy, Lee Cheuk-yan i Albert Ho, mogą zostać skazani na karę do 10 lat więzienia za „podżeganie do działalności wywrotowej przeciwko władzy państwowej” na mocy chińskiej ustawy o bezpieczeństwie narodowym. 

Drakońskie przepisy to pokłosie fali masowych demonstracji z lat 2019-2020, podczas których ponad pół miliona młodych ludzi wyszło na ulice w proteście przeciwko coraz mniejszej autonomii Hongkongu. W walkach z służbami porządkowymi zginęło 15 osób, a rok pełen zamieszek zakończył się rozbiciem większości pro-demokratycznych grup. 

Teraz Ci aktywiści, którzy jeszcze nie wyemigrowali lub nie trafili do więzienia próbują walczyć o to, by pamięć o masakrze na placu Tiananmen nie została stłamszona przez władze. Historie ofiar chińskich represji są ważne dla obywateli Hongkongu, gdyż służą jako dowód totalitarnej polityki władz w Pekinu, które w podobnie brutalny sposób zwalczały opozycje w niegdysiejszej kolonii Wielkiej Brytanii. 

Komunistyczny rząd jest jednak zdeterminowany, żeby uciszyć ostatnie głosy, które przypominają o tych wydarzeniach. Teraz trwają kolejne procesy. Chow Hang-tung, jedna z oskarżonych aktywistek, zasłynęła humorystycznymi odpowiedziami w sądzie. Zapytana o to, jak odpowiedziałaby na zarzuty podżegania do obalenia komunistycznej władzy odpowiadała, że pokonanie socjalizmu miało być końcowym efektem jej działań. W jej ocenie sąd powinien oceniać tylko jej działania, a nie to, do czego miały doprowadzić. 

Niestety, kontrolowani przez Pekin sędziowie wydają się zdeterminowani, żeby wydać wyrok skazujący w procesie, który zacznie się już niedługo. Oznacza to, że pamięć o masakrze na placu Tiananmen po raz kolejny zaprowadzi kogoś za kratki.

Maciej Bzura

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.12.2025.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się