
Europo, walcz!
Czarnowidztwo nie pomoże. Pomogą decyzje i poświęcenie – pisze Edward LUCAS.
Europejczycy czują się jak między młotem a kowadłem. Rosja Władimira Putina atakuje nie tylko Ukrainę, ale cały system, który zapewnia ponad 500 milionom ludzi (w znacznym stopniu) wolność, bezpieczeństwo i dobrobyt. Potężniejsza od brudnych pieniędzy, propagandy, sabotażu i dywersji jest śmiercionośna taktyka „dziel i rządź”, której przykładem jest niedawny rozłam w Sojuszu Atlantyckim. Jeśli hegemon europejskiego bezpieczeństwa staje po stronie Rosji, nie tylko Ukraina wydaje się skazana na zagładę. Co w takiej sytuacji mają począć Europejczycy?
Jedną z opcji jest paniczne zastygnięcie w bezruchu. Może wszystko samo ucichnie. Może Donald Trump zrozumie, że Stany Zjednoczone potrzebują Europy. Może Putin przesadzi lub umrze. Może jednorożce zbiegną po tęczy prosto na plac Czerwony.
A może nic nie da się zrobić. Nasz los jest przesądzony. Bez amerykańskiego wsparcia wojskowego Europa będzie miała problem, by się obronić. Jeśli USA staną się naszym wrogiem, nie będzie na to żadnych szans. Wobec tego jedyne, co nam pozostaje, to wynegocjować kapitulację. Dać Putinowi i Trumpowi to, czego chcą, i mieć nadzieję, że nie wyrządzą nam zbyt dużej krzywdy. „Lepiej być czerwonym niż martwym”, jak mawiali niektórzy w czasach zimnej wojny.
Europejscy liderzy opinii nie powinni jednak kształtować takiego myślenia w społeczeństwie. Musimy mówić prawdę i opisywać zagrożenie jako bezpośrednie i egzystencjalne, ale jednocześnie wyjaśniać, jak sobie z nim poradzić.
Liczby mówią same za siebie. Stany Zjednoczone nie są jedynym gospodarczym supermocarstwem – Unia Europejska również nim jest. Jeśli Trump chce czysto transakcyjnych relacji z Europą, to przegrane będą obie strony, nie tylko Europejczycy. Nie możemy zmusić Stanów, by nas broniły. Ale możemy jasno powiedzieć, że ataki – cła, napady złości lub cokolwiek innego – będą miały wysoką cenę. Twarde negocjacje dają porządną nauczkę.
Z Rosją powinno pójść łatwiej. Jej populacja stanowi jedną trzecią populacji UE, a jej gospodarka jest nieco mniejsza od gospodarki Włoch. Dlatego przy odrobinie dobrych chęci Europa mogłaby przypomnieć Putinowi, kto dzierży prawdziwą władzę: na początek mogłaby przejąć zamrożone aktywa rosyjskiego banku centralnego, a nawet przeznaczyć je na pożyczki dla Ukrainy.
Krótko mówiąc, Europa nie jest gigantyczną wersją Polski z września 1939 r., atakowaną ze wschodu i zachodu przez znacznie większych wrogów. Mamy ludzi i pieniądze: siłę sprawczą, dzięki której możemy decydować o swojej przyszłości. Owszem, czasu jest mało, a podejmowanie decyzji politycznych idzie powoli. Jednak i to można naprawić. Ulicami Brukseli, Paryża, Berlina i Rzymu nie suną rosyjskie czołgi. Europejskie elity rządzące nie zostały złapane o poranku i deportowane do obozów pracy, by ścinać drzewa. Kremlowscy komisarze nie przejęli kontroli nad debatą publiczną, mediami i środowiskiem akademickim. Nikomu nie grozi utrata pracy za opowiadanie się za jednością i determinacją w stawianiu czoła zagrożeniom ze strony Waszyngtonu i Moskwy. Innymi słowy, nic nie powstrzymuje europejskich polityków przed skutecznym przewodzeniem – poza nimi samymi.
Trzeba jednak przyznać, że obecnie podejmowanych jest sporo działań. Biała księga w sprawie obronności przedstawiona przez Komisję Europejską jest ważnym krokiem naprzód. Bank Zbrojeniowy – plan, którego jestem współautorem – zyskuje coraz większe poparcie. Za kulisami toczą się gorączkowe dyskusje na istotne tematy, od poboru do wojska po wymianę informacji wywiadowczych i broń nuklearną.
Politycy będą musieli jasno i stanowczo komunikować się ze swoimi wyborcami. Powinni też zachować pokorę, biorąc pod uwagę, że planowane zmiany w naszej obronie, odstraszaniu, wytrzymałości i bezpieczeństwie oznaczają wzrost kosztów, ryzyka i siły rażenia.
Ale przesłanie pozostaje proste. Nie siedź w kącie jak zbity pies, czekając na ostateczny cios. Wybiegaj, krzycz, szukaj pomocy – i walcz. Zwłaszcza gdy jesteś co najmniej tak duży i silny jak napastnicy.

Edward LUCAS
Brytyjski dziennikarz, europejski korespondent tygodnika „The Economist”. Autor “The New Cold War: Putin’s Russia and the Threat to the West”.