
Polacy byli wygłodniali takiej dumy narodowej. Eurowizja 2025
Podobno Polska ma właśnie większe szanse na wygranie Eurowizji niż na wybranie prezydenta w pierwszej turze. Zjawisko, któremu na imię występ Justyny Steczkowskiej w Konkursie Piosenki Eurowizji rozentuzjazmował i zjednoczył Polaków bardziej, niż udział polskiej reprezentacji w mistrzostwach Europy w piłce nożnej mężczyzn.
„Ma 52 lata, wygląda na 20, tańczy jak 18-latka i śpiewa jak odwieczna bogini!” – pisze po angielsku jeden z widzów komentujących występ Justyny Steczkowskiej na YouTube. Inny, zapewne Polak, dodaje: „Polska miała już dość przegrywania i zdecydowała się wysłać w tym roku Yennefer z Vengerbergu (władczyni smoków z „Gry o tron”). „Wjechała na smoku, podpaliła scenę, pozamiatała. Po Justynie można już tylko gasić światło”.
Komentarze pod półfinałowym występem Justyny Steczkowskiej na Eurowizji 2025 na YouTube pokazują nie tylko powszechny zachwyt zagranicznej publiczności, ale również różne emocje, jakie wywołał on w samych Polakach. Zaryzykuję wręcz tezę, że stał się katalizatorem dla uczuć, które jako społeczeństwo od dawna w sobie nosimy: pragnienie dumy z własnych osiągnięć, pragnienie bycia zauważonym i docenionym, poczucie wartości oraz dumę z Polski współczesnej.
Występ Justyny Steczkowskiej podbudował narodową dumę
Występ Justyny Steczkowskiej – nawet dla osób nie lubiących tego typu muzyki czy poetyki Eurowizji – był dopracowany i fenomenalny pod wieloma względami. Licząca 52 lata wokalistka, która umie jednocześnie intensywnie skakać i dobrze śpiewać, biegająca na szpilkach po scenie, utrzymująca czysty dźwięk bez oddechu niczym nurkowie czy śpiewająca operową wokalizę wisząc siłą własnych mięśni kilka metrów nad ziemią – muszą robić wrażenie na wszystkich. Do tego bardzo dobrze dopracowane wizualizacje, świetni tancerze i piosenka, która odwołuje się do modnych wątków etnicznych, magicznych i ekologicznych – to wszystko dało wrażenie znakomitego show. Show, którego jako Polacy nie musimy się wstydzić.
Do tego wszystkie zachwyty eurowizyjnej publiczności, wyrażane w komentarzach, liczbie wyświetleń nagrania z jej pierwszego występu (2 miliony w ciągu pierwszej doby!), memów czy tik-toków z „Gają” Justyny Steczkowskiej pokazuje nam, że świat naprawdę jest zachwycony tym, co podczas swojego występu zrobiła nasza reprezentantka. Mamy też świadomość, że duża w tym zasługa samej wokalistki i pracującej z nią ekipy. Mówiła o tym w jednym z wywiadów. Za sukcesem w Eurowizji stoi bowiem nie sam występ czy jego jakość, ale również zaangażowanie uczestnika w całą machinę medialno-marketingową wokół konkursu. Trzeba jeździć na tzw. pre-party do różnych krajów, zaprzyjaźniać się z innymi uczestnikami, udzielać wywiadów wszystkim, którzy o to poproszą, być aktywnym w social-mediach. Justyna Steczkowska wszystko to robiła z pełnym zaangażowaniem, zatem mówiąc o jej pracowitości i profesjonalizmie, wypracowanych przez 30 lat obecności w show-biznesie – trzeba uwzględniać także i to.
Gdy piszę te słowa jeszcze nie wiemy, czy występ Justyny Steczkowskiej w finale Konkursu Piosenki Eurowizji 2025 przyniesie tak wyczekiwany sukces. Polska jest przecież jednym z zaledwie kilku krajów, które nigdy tego konkursu nie wygrały – jeśli nie liczyć dwóch zwycięstw naszych dziecięcych reprezentantów w Eurowizji Junior. Wszyscy zdają sobie sprawę z niejednokrotnie niesprawiedliwych zwycięstw oraz z upolitycznienia tego show: z tego, że za końcową punktacją stoi nie tylko zdobycie serc publiczności głosującej na najlepsze występy, ale i sympatie między poszczególnymi krajami.
Zdajemy sobie również sprawę, że według bukmacherów w tym roku ma wygrać Szwecja, której reprezentanci w dowcipnymi numerze „Bara bada bastu” śpiewają o urokach szwedzkiej sauny. Wiemy, że trudno będzie „Gaji” pokonać również piosenkę Estonii o espresso macchiato, austriacką wokalizę JJ w „Wasted love” czy francuską „C’est la vie” z Holandii.
Stąd właśnie ta kumulacja emocji Polaków, tak niespełnionych w innych liczących się dla nich rywalizacjach, z piłką nożną mężczyzn na czele. Wiemy, że jesteśmy świetni; wiemy, że inni są równie dobrzy; wiemy, że zwykle przegrywamy – ale tak mocno pragniemy zwycięstwa, że niemal zaklinamy rzeczywistość owymi „agmami słowiańskimi”, którymi czaruje widownię na Eurowizji Justyna Steczkowska.
Jeśli zatem wy, którzy czytacie te słowa wiecie już, czy Eurowizja 2026 odbędzie się w Polsce, czy też nie – pamiętajcie, co jako społeczeństwo czuliśmy nie znając jeszcze wyników muzycznego rozstrzygnięcia. Dumę z tego, co pokazaliśmy i prawdziwą wiarę w możliwość upragnionego zwycięstwa.
Nawet jeśli „przegraliśmy” – udowodniliśmy sobie, że potrafimy, że się liczymy i że jesteśmy piękni.
Przy tym zawsze warto zostać.
Anna Druś
