przemijanie

Refleksje o przemijaniu

O co chodziło pierwszym chrześcijanom, kiedy modlili się: „Niechaj przyjdzie Twa łaska i niech przeminie ten świat!”?

Niemałe zaskoczenie przeżyłem podczas lektury pism św. Ireneusza, jednego z najstarszych pisarzy chrześcijańskich (jego mistrz, biskup Polikarp, był bezpośrednim uczniem apostoła Jana). Otóż dla Ireneusza przemijanie to coś ze wszech miar pozytywnego i upragnionego. Przede wszystkim nie dotyczy ono ani świata, ani naszego życia, ale tylko obecnej postaci jednego i drugiego.

Ireneusz cieszy się na myśl, że przeminie postać tego świata – podobnie jak rodząca marzy o chwili, kiedy usłyszy głos swojego dziecka i skończą się jej bóle; podobnie jak żołnierz nie może się doczekać końca męczących manewrów. Przemijająca postać tego świata ustąpi miejsca jego postaci ostatecznej. Ireneusz jest absolutnie pewien, że ziemia zostanie przemieniona w niebieskie Jeruzalem, a wszyscy Boży przyjaciele dostąpią chwalebnego zmartwychwstania.

Siedmiokrotna światłość

Bardzo podobnie mówili na temat przemijania inni ojcowie. Orygenes, bezdyskusyjnie najwybitniejszy teolog Kościoła męczenników, pisał: „Wyobraź sobie, w jaki sposób przemija niebo i ziemia, oraz jak przemija postać tego świata. Usuń sprzed swego wzroku blask tego słońca i daj owemu światu, który ma nadejść, siedmiokrotną światłość słońca, albo raczej daj mu samego Pana jako blask. Wyobraź sobie obecnych przy Nim aniołów chwały… Wyobraź sobie ponadto, jak mogą być tam obchodzone święta Pana, jakie się tam odbywają uroczystości, jaka panuje tam radość… Przebywając na tym świecie, świętujemy tylko po części, a nie w pełni… Wówczas nastanie prawdziwe i nieprzerwane święto, a Księciem tego święta, Oblubieńcem i Panem, będzie sam Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel”.

Modlitwę „Niech przeminie ten świat” umieściłbym więc razem z pragnieniem dziecka: „Kiedyż wreszcie przeminie moje dzieciństwo i stanę się człowiekiem dorosłym” i z marzeniami więźnia: „Obym wreszcie miał już za sobą ten czas mojej niewoli”. Potwierdzeniem tego jest słynny zapis z listu apostoła Piotra, że należy starać się o przyspieszenie końca świata: „staracie się przyspieszyć przyjście dnia Bożego, który sprawi, że niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią. Oczekujemy bowiem, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość” (2 P 3, 12n).

Czas, nasz sprzymierzeniec

Medytacja na temat przemijania nabiera dramatyczności dopiero wówczas, kiedy główną uwagę skupimy na obecnym kształcie naszego życia. Biblii – zwłaszcza Staremu Testamentowi – również to ujęcie nie jest obce. „Człowiek zrodzony z niewiasty ma krótkie i bolesne życie – płacze Hiob. – Wyrasta i więdnie jak kwiat, przemija jak cień chwilowy” (Hi 14, 1n). „Oto wymierzyłeś moje dni tylko na kilka piędzi – wtóruje Hiobowi psalmista – i życie moje jak nicość przed Tobą. Doprawdy, życie wszystkich ludzi jest marnością. Człowiek jak cień przemija, na próżno tyle się niepokoi; gromadzi, lecz nie wie, kto to zabierze” (Ps 39, 6n).

Podobna myśl znalazła się nawet – co prawda tylko jeden jedyny raz – w Nowym Testamencie: „Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, co się ukazuje na krótko, a potem znika” (Jk 4, 14). Warto jednak zwrócić uwagę na to, że niemal z reguły biadanie nad krótkością i kruchością ludzkiego życia kończy się aktem zawierzenia siebie Bożej dobroci. „A teraz w czym mam pokładać nadzieję? – kontynuuje swoją modlitwę autor cytowanego przed chwilą psalmu. – W Tobie jest moja nadzieja!” (Ps 39, 8).

Zajrzyjmy jeszcze do innego psalmu: „Dni człowieka są jak trawa. Kwitnie jak kwiat na polu: ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma, i miejsce, gdzie był, już go nie ponaje” (Ps 103, 15n). I zaraz potem: „A łaskawość Pańska na wieki wobec Jego czcicieli, a Jego sprawiedliwość nad synami synów, nad tymi, którzy strzegą Jego przymierza i pamiętają, by pełnić Jego przykazania”.

W Księdze Izajasza to sam Bóg uświadamia nam, że niebo i ziemia przeminą, a nasze ludzkie życie jest kruche, i podpowiada nam, że tylko w Nim warto złożyć nadzieję ostateczną: „Zaiste, niebo jak dym się rozwieje i ziemia zwiotczeje jak szata, a jej mieszkańcy wyginą jak komary. Lecz moje zbawienie będzie wieczne, a sprawiedliwość moja zmierzchu nie zazna” (Iz 51, 6).

A tak na marginesie: zależność naszej polskiej wyobraźni od Biblii jest w odniesieniu do tematu przemijania zupełnie wyjątkowa. Niemal wszystkie nasze metafory i przysłowia wzięte są z Pisma Świętego: wszystko przemija jak sen (por. Hi 20, 8), jak dym (Ps 102, 4), jak cień (Ps 102, 12), jak para (Jk 4, 14), jak trawa (Ps 103, 15), jak kwiat polny (Hi 14, 2). Wśród przysłów polskich na temat przemijania udało mi się znaleźć tylko jedno niewątpliwie niezależne od Biblii: wszystko przemija jak brzęk dzwonu.

Pierścień zaręczynowy

Przemijanie staje się prawdziwym nieszczęściem, jeśli nie jest drogą ku temu, co doskonałe i ostateczne. Niestety, ten bezsensowny styl przemijania również bywa przez ludzi wybierany: „Widziałem, jak występny się pysznił i rozpierał się jak cedr zielony. Przeszedłem obok, a już go nie było; szukałem go, lecz nie można było go znaleźć” (Ps 37, 35n).

Człowiek, który w takich czy innych dobrach doczesnych znalazł ostateczny sens i cel swojego życia, podobny jest – powiada św. Augustyn – do pięknej, ale głupiej dziewczyny, w której zakochał się książę i zostawił jej, jako zadatek swojej miłości, pierścień zaręczynowy. Ona, zachwycając się wspaniałym pierścieniem, skupiła na nim całą swoją uwagę i w ogóle zapomniała o narzeczonym. Otóż różne dobra tego świata są poniekąd takim pierścieniem zaręczynowym. Są one przecież darem Bożym dla nas i zadatkiem Jego miłości. Toteż zachowujemy się i niemądrze, i przewrotnie, jeśli kochamy je zamiast Boga, zamiast przyjmować je jako przypomnienie Jego miłości.

Święty Grzegorz Wielki, formułując tę samą przestrogę, potrafi wspaniale wykorzystać biblijne porównanie naszego obecnego życia do trawy i kwiatu polnego: „Niech was nie skusi ułuda zwodniczego szczęścia, bo zaiste, niemądry to wędrowiec, który pociągnięty urokiem ukwieconych łąk, zapomina, dokąd miał zamiar skierować swe kroki”.

Ustawiczne zaskoczenie

Podsumujmy: Czas, w którym przemijamy, nie jest naszym przeciwnikiem, ale sprzymierzeńcem. Już samo to, że podlegamy przemijaniu i że jesteśmy tego świadomi, wydaje się wskazywać na naszą transcendencję wobec czasu. Z właściwą sobie błyskotliwością zwrócił na to uwagę Clive Staples Lewis: „Jesteśmy tak mało pojednani z czasem, że nas zdumiewa jego istnienie. Wykrzykujemy: «Jak on urósł!», «Jak ten czas leci!», tak, jak gdyby było dla nas ciągle nowością to, co jest przecież powszechnym doświadczeniem. Jest to tak dziwne, jak gdyby ustawicznym zaskoczeniem dla ryby była mokrość wody. A to byłoby rzeczywiście dziwne; chyba że przeznaczeniem ryb byłoby stać się kiedyś zwierzęciem lądowym”.

Tymczasem nasze podleganie czasowi – a w konsekwencji nasza przemijalność – rzeczywiście jest dla nas ustawicznym zaskoczeniem. O czymś to świadczy, również wówczas, kiedy się przeciwko tej naszej przemijalności buntujemy.

Tekst pierwotnie ukazał się w 989 numerze tygodnia „Idziemy”. Przedruk za zgodą redakcji.

Zdjęcie autora: Jacek SALIJ OP

Jacek SALIJ OP

Dominikanin, profesor nauk teologicznych, pisarz i publicysta, kawaler Orderu Orła Białego.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.10.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się