Socrealizm administrował twórczością – dr Andrzej Skalimowski
21 czerwca 1949 r. na Konferencji Architektów Partyjnych zaprezentowano postulaty socrealizmu, które stały się obowiązującą doktryną w polskiej architekturze. Te postulaty pozwalały administrować procesem twórczym – powiedział dr Andrzej Skalimowski z Instytutu Historii Nauki PAN.
Dr Andrzej Skalimowski jest pracownikiem Instytutu Historii Nauki PAN. Specjalizuje się w dziejach społecznych, historii architektury, urbanistyki i zagadnień przestrzennego rozwoju przemysłowego. Jest autorem i współautorem książek „Dom Partii. Historia gmachu KC PZPR w Warszawie” (2010), „Sigalin. Towarzysz odbudowy” (2018), „Plan Warszawy 1955. Plan dzielnic centralnych m.st. Warszawy” (2018), „Architektura i urbanistyka w dokumentach KC PZPR” (2022).
Tomasz SZCZERBICKI: 75 lat temu Konferencja Architektów Partyjnych ogłosiła postulaty socrealizmu. Przez kilka lat były one główną doktryną w polskiej architekturze. Później stały się wstydliwym wspomnieniem. Patrząc z dzisiejszej perspektywy – czy jest coś ponadczasowego w socrealizmie?
Dr Andrzej SKALIMOWSKI: Socrealizm bardzo chętnie odwoływał się do minionych epok i wcześniejszych tradycji, uważając je za te właściwe, w odróżnieniu od zdegenerowanego modernizmu, czy też – po rewolucji bolszewickiej – konstruktywizmu, który stał się kierunkiem wiodącym w „postępowych” środowiskach artystycznych Rosji sowieckiej. Jeżeli tak na to spojrzymy, to ponadczasowa rzeczywiście była tam myśl historyczna. Dzisiaj również w wielu różnych dziedzinach sztuki odwołujemy się do tradycji i myślę, że to można potraktować jako cechę zbieżną.
Czy w projektowanych obecnie formach architektonicznych wraca się do socrealizmu?
Dr Andrzej SKALIMOWSKI: Nawet jeżeli czerpie się z socrealizmu, to nikt się do tego oficjalnie nie przyznaje. W latach 90. czy na początku XXI w., kiedy postmodernizm inspirował do lokalnych poszukiwań w architektonicznej tradycji, rzeczywiście zdarzało się sięganie do socrealizmu. Niekiedy starano się też zachować jednolitość zabudowy – jeżeli np. budowano coś w sąsiedztwie zabudowy socrealistycznej, to nawiązywano do tego. W Warszawie mieliśmy takie przypadki, np. cały ciąg biurowców i punktów usługowych Atrium przy ul. Jana Pawła II. One nawiązywały do sąsiedniej zabudowy z lat 50. XX w., a nie do pobliskiego modernistycznego osiedla „Za Żelazną Bramą”.
Jakie budynki uważa pan za ciekawy przykład budowli socrealistycznych?
Dr Andrzej SKALIMOWSKI: Socrealizm był bardzo niejednorodnym zjawiskiem. To raczej zbiór postulatów doktrynalnych, które pozwalały administrować procesem twórczym. Jego geneza sięga 1934 r., gdy został wprowadzony w Związku Sowieckim. W Polsce pojawił się pod koniec lat 40., na fali stalinizacji. W czerwcu 1949 r. odbyła się narada twórców partyjnych, członków PZPR. Dopiero oni mieli być nośnikiem tej nowej myśli w środowisku polskich architektów.
Mamy dużo obiektów rozsianych po Polsce, jak np. Nowa Huta z całą jej zabudową urbanistyczną, z odniesieniami do tradycyjnych układów barokowych, osiowych, z rozciągniętą zabudową obrzeżną. Prawie w każdym polskim mieście i miasteczku są ślady projektowania socrealistycznego, przeważnie w formie bloków mieszkalnych albo obiektów użyteczności publicznej.
Kolejną sztandarową budowlą socrealizmu jest Pałac Kultury i Nauki w Warszawie zaprojektowany przez architektów sowieckich, którzy inspirowali się polską tradycją, stąd odniesienia m.in. do renesansu krakowskiego, do tych wszystkich krużganków i wieżyczek. W Warszawie mamy jeszcze Muranów, Marszałkowską Dzielnicę Mieszkaniową, Wierzbno, Bielany czy obiekty przemysłowe na Żeraniu.
Bardzo wiele obiektów pozostało nieskończonych, a o przynależności do socrealizmu decydowało właśnie wykończenie. Budynki wznoszone były z cegły w sposób całkowicie tradycyjny i dopiero poprzez nadanie im tego zdobniczego kostiumu stawały się typowe dla socrealizmu.
Socrealizm wracał do klasycznych wzorców: jak jest ulica, to powinna mieć pierzejową zabudowę. Jeżeli są jakieś dekoracje, to powinny nawiązywać do klasyki, czyli stosowano kolumny, implementowano przedstawienia figuralne. No i przede wszystkim tematyka – oczywiście robotniczo-chłopska i postępowa, aby przeciętny odbiorca „socjalistyczny” mógł bez potrzeby głębszej analizy zrozumieć wszystko.
Jak długo socrealizm obowiązywał w polskiej architekturze?
Dr Andrzej SKALIMOWSKI: Około pięciu lat. Pierwsze symptomy odchodzenia od tego stylu zaczęły się pojawiać w 1954 r., czyli rok po śmierci Stalina. Twórcy powoli przestawali być przymuszani presją ideologiczną. Wiele budowli zostało rozpoczętych w okresie socrealizmu, ale ukończonych już po porzuceniu doktryny. Widać to zwłaszcza na osiedlach mieszkaniowych, gdzie np. monumentalne budynki mają duże prześwity bramowe, typowe dla socrealizmu, ale nie mają już bogatego detalu, co pokazuje, że zostały ukończone później i według „potanionego” projektu.
Socrealizm jest potępiany z automatu, bezrefleksyjnie. Jak do tego odnoszą się młodzi architekci? Czy tak jak ich nauczyciele traktują socrealizm jako zło konieczne swego czasu?
Dr Andrzej SKALIMOWSKI: Socrealizm w architekturze był długo demonizowany, nakładały się na tę perspektywę PRL-owskie klisze. Kojarzony był z okresem stalinowskim, najgorszym czasem w historii powojennej Polski, m.in. z więzieniami i katowniami Urzędu Bezpieczeństwa, prześladowaniami za poglądy, społeczną niechęcią do narzuconej ze Wschodu władzy. Po roku 1956, kiedy już oficjalnie potępiono tę doktrynę, mało kto chciał się z nią kojarzyć, łącznie z takimi postaciami jak Józef Sigalin, naczelny architekt Warszawy za czasów rządów Bolesława Bieruta. We wspomnieniach wydanych w latach 80. Sigalin odżegnywał się od socrealizmu, mimo że w tej stylistyce realizowano jego najbardziej znane projekty, jak wspomniana już Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa.
To się zmienia, dzisiaj nikt prawdopodobnie oficjalnie nie przyzna się do postulatów ideologicznych doktryny, ale socrealizm jest traktowany jako budownictwo solidne, szanujące zasady klasycznego działu, oczywiście przeskalowane, ale zrozumiałe dla odbiorcy. To widać po renesansie popularności osiedli mieszkaniowych z początku lat 50. Ludzie szukają na rynku wtórnym mieszkań wzniesionych w tamtym okresie. Właśnie z tego względu, że to są bardzo solidne i porządne budynki, zaplanowane z całym zapleczem – przedszkolami, kwartałami zieleni, sklepami, punktami usługowymi itd., czyli z elementami, których często próżno szukać na współczesnych osiedlach mieszkaniowych.
Studenci architektury w projektach zaliczeniowych korzystają z katalogu detalu stosowanego w socrealizmie, np. wydatnych gzymsów czy kolumn. Ale są to po prostu wzorce klasyczne. Doktryna socrealizmu stoi w sprzeczności ze współczesnymi tendencjami zmierzającymi w kierunku oszczędności materiałowej. Należy pamiętać, że socrealizm był krytykowany zarówno za swoją presję ideologiczną, ale także za rozrzutność i nieekonomiczność. W okresie potępiania stalinizmu pisano, że można było budować skromniej, ale taniej, wystarczyło zrezygnować z detalu plastycznego. Dlatego kiedy w 1956 roku odrzucono względy ideologiczne, na plan pierwszy wysunęła się ekonomia. Socrealizm był zbyt kosztowny, żeby można go było realizować w pełnym wymiarze. Polska cały czas odbudowywała się po zniszczeniach II wojny, trwała zimna wojna, trzeba było budować czołgi, stocznie, a nie przyklejać dekoracje gipsowe na blokach mieszkalnych. Tak to tłumaczono.
W ostatnich kilkunastu latach żyjemy pod silnymi wpływami prądów minimalistycznych, dążymy do ochrony środowiska, poszukujemy energooszczędności. Nie pasuje do tego budownictwo rozrzutne, dekoracyjne, gdzie forma dominuje nad funkcją. Młodzi architekci raczej w tym kierunku nie idą, co nie znaczy, że by nie chcieli.
Komunizm, z którego wyrósł socrealizm, kojarzy się z ascezą ekonomiczno-społeczną. Skąd nagle w tym styl w architekturze tak pełen zdobień?
Dr Andrzej SKALIMOWSKI: Trafna uwaga. Po wybuchu rewolucji bolszewickiej i obaleniu caratu wprowadzono władzę radziecką, kolegialną. Poluzowano wiele rygorów, także artystycznych, co znalazło przejaw w rozwoju tzw. stylu konstruktywistycznego czy szeroko pojętej awangardy, które miały być odpowiedzią na formy klasycyzujące, charakterystyczne dla rosyjskiej architektury imperialnej. Wraz z radykalizowaniem się ustroju sowieckiego twórcy w rodzaju Malewicza czy Kandinskiego musieli emigrować. Dla sowieckich decydentów ich twórczość była niezrozumiała, a więc z automatu podejrzana. Poza tym recepcja awangardy wymagała pewnej dozy wyrobienia. Dzisiaj to już tak nie dziwi, ale w początku XX w. np. twórczość Malewicza mogła bardziej szokować, niż zachwycać. W związku z tym polityczni decydenci uznali, że należy walczyć z kosmopolitycznie zdegenerowaną sztuką i powrócić do klasycznych wzorców. Sztuka sowiecka miała być zrozumiała dla przeciętnego robotnika i chłopa, bowiem w Kraju Rad to oni byli jej docelowymi odbiorcami.
Z punktu widzenia administracyjnego oznaczało to, że od tej chwili właściwie wszystko będzie podlegać ocenie politycznej i ideologicznej. Twórców awangardowych zmuszono do emigracji albo wtrącono do łagrów, a w Związku Radzieckim od 1934 r. zatriumfował socrealizm, który w dojrzałej formie był wyrazicielem stalinowskiego imperializmu. Stąd wzięły się monumentalne gmachy kreujące przestrzeń publiczną Moskwy, Leningradu czy Tbilisi.
Było to styczne z tym, co powstawało w Stanach Zjednoczonych, kraju będącym głównym wrogiem Rosji sowieckiej. Czy nie kolidowało to ideologicznie?
Dr Andrzej SKALIMOWSKI:Oczywiście, że kolidowało, gdyby ktoś się nad tym poważnie zastanowił, ale z punktu widzenia wyścigu zbrojeń i wyścigu mocarstw to był powód do rywalizacji dobry jak każdy inny. W związku z tym w komunizmie, w państwie robotników i chłopów, nie dość, że takie rzeczy powstawały, to jeszcze musiały być większe i lepsze niż w kapitalistycznej Ameryce. Stąd pomysły, żeby w Moskwie wznieść Pałac Rad, największy i najwyższy ówcześnie budynek na świecie.
Oczywiście Sowieci podpatrywali technologię amerykańską, przed wojną wysyłali tam oficjalne delegacje inżynierów i architektów. Jeździły oni do Ameryki, podpatrywały rozwiązania, żeby się ich nauczyć i móc później realizować podobne na gruncie sowieckim. Ale różnica tkwiła w zagadnieniach ideologicznych – w wyrazie plastycznym i programie użytkowym, np. gmach moskiewskiego uniwersytetu Łomonosowa to był obiekt służący społeczeństwu, a nie jak np. nowojorska siedziba Chryslera czy jakiegoś banku, które wybudowano w celach przede wszystkim komercyjnych i przy decydującym udziale prywatnego kapitału.
Czy socrealizm w architekturze umarł razem ze Stalinem?
Dr Andrzej SKALIMOWSKI: Nie, w ZSRR funkcjonował do lat 60. XX wieku, do niedawna na Kubie, a w Chinach, Wietnamie czy w Korei Północnej tworzy się zgodnie z jego postulatami do dzisiaj.
Tomasz Szczerbicki/PAP/eg