
Stablecoiny zyskują na popularności na całym świecie
Stablecoiny, czyli kryptowaluty powiązane z wartością tradycyjnych aktywów są najszybciej rozwijającym się segmentem cyfrowych finansów.
Rosnąca popularność stablecoinów nie jest przypadkiem. W świecie niepewnych gospodarek, zawirowań walutowych i wysokich opłat bankowych stablecoiny oferują coś co jest coraz rzadsze, czyli cyfrową stabilność. Wraz z ekspansją tego rodzaju aktywów rośnie potrzeba ich solidnych norm prawnych, obecnie eksperci zastanawiają się, czy to jest właśnie ten moment.
W odróżnieniu od bitcoina czy ethera, których wartość potrafi wahać się o kilkanaście procent dziennie, stablecoiny są „przywiązane” do aktywów o stosunkowo stabilnej wartości. Najczęściej dolara amerykańskiego, euro, a czasem złota. Przykładami są USDT (Tether) i USDC (Circle), które mają zapewnione pokrycie w rezerwach finansowych, głównie w dolarach i amerykańskich obligacjach skarbowych.
To właśnie dzięki tej stabilności użytkownicy mogą dokonywać szybkich, tanich przelewów, zarówno lokalnie, jak i za granicą. W krajach takich jak Nigeria, Argentyna czy Turcja, gdzie dostęp do dolarów lub stabilnych kont bankowych bywa ograniczony, stablecoiny stały się narzędziem codziennych finansów.
Według danych Deutsche Bank, wartość rynku stablecoinów w maju 2024 r. wyniosła 246 miliardów dolarów, co oznacza wzrost zaledwie z 20 miliardów cztery lata wcześniej. Co więcej, liczba transakcji z ich użyciem w 2024 roku przekroczyła poziomy notowane przez Visa i Mastercard.
Zainteresowanie stablecoinami nie ogranicza się do entuzjastów kryptowalut. Duże firmy technologiczne jak Amazon czy Walmart badają możliwość stworzenia własnych tokenów, które ich klienci mogliby wykorzystywać w zakupach. To potencjalnie zmienia podejście w e-commerce, bo stablecoiny mogą uniezależnić transakcje od tradycyjnych instytucji finansowych i systemów kart płatniczych.
Jednocześnie pojawia się ryzyko koncentracji rynku. Jak zauważa Dessislava Aubert z firmy Kaiko, nowe regulacje mogą sprawić, że mniejsze start-upy będą miały trudności z emisją własnych tokenów, a rynek zostanie zdominowany przez kilka potężnych firmm, co budzi obawy o monopolizację przestrzeni cyfrowej waluty.
W USA Kongres debatuje nad ustawą, która miałaby ustalić ramy działania dla stablecoinów. Projekt zakłada m.in. obowiązek utrzymywania rezerw w płynnych aktywach, takich jak obligacje skarbowe, obowiązkowe audyty i bardziej rygorystyczny proces zatwierdzania nowych emisji.
To odpowiedź na katastrofę TerraUSD z 2022 roku, kiedy stablecoin oparty na algorytmie, a nie realnych rezerwach, stracił powiązanie z dolarem (tzw. „depeg”) i wywołał efekt domina na rynku kryptowalut.
W odróżnieniu od depozytów bankowych, które są objęte gwarancją do 250 tys. dolarów w USA, stablecoiny nie są chronione przez żadne państwowe mechanizmy ubezpieczeniowe. To istotne ryzyko, szczególnie w przypadku bankructwa emitenta.
Europa wdrożyła w 2023 r. regulacje MiCA (Markets in Crypto-Assets), które obejmują także stablecoiny. Wielka Brytania, Korea Południowa i Brazylia pracują nad własnymi ramami prawnymi.
Stablecoiny znajdują się na przecięciu trzech światów: technologii, finansów i polityki. Stanowią wygodne rozwiązanie w systemach, gdzie dostęp do bankowości jest ograniczony. Mogą wspierać rozwój e-commerce, remittances (przekazów pieniężnych), a nawet systemów pomocy humanitarnej. Bez odpowiednich zabezpieczeń mogą też zagrozić stabilności całego systemu finansowego.
Pytanie nie brzmi już, czy stablecoiny zostaną z nami na stałe, ale kto będzie kontrolować ich emisję i jakie będą tego konsekwencje. Tutaj rola państw, regulatorów i globalnych instytucji finansowych stanie się kluczowa. Stablecoiny są cyfrowe, stawka jest jak najbardziej realna.
Szymon Ślubowski