Syria głosuje. Pierwsze demokratyczne wybory od czasu zakończenia wojny domowej

Do kraju jeszcze kilka lat temu pogrążonego w długiej, okrutnej wojnie domowej powraca odrobina normalności. W Syrii będą miały miejsce pierwsze demokratyczne wybory od czasu upadku reżimu Baszara Al-Asada. Czy można jednak uznać je za demokratyczne? 

To kluczowy moment nie tylko dla rządu w Damaszku, ale także dla wszystkich Syryjczyków. Po 14 latach wojny urny wyborcze po raz pierwszy zapełnią się głosami.

Syryjskie kolegia wyborcze głosują jednak w cieniu kontrowersji i zarzutów o powrót autorytarnych standardów. Jedna trzecia z 210 członków na nowo zorganizowanego Zgromadzenia Ludowego została mianowana przez tymczasowego przywódcę kraju, Ahmeda al-Sharaa. Pozostali przedstawiciele również nie zostali wybrani bezpośrednio przez ludność, lecz przez kolegia wyborcze w całym kraju, złożone z politycznych liderów i wojskowych. 

Krytycy w Syrii i poza granicami kraju alarmują, że kolegialny system będzie faworyzować osoby z silnymi koneksjami i prawdopodobnie doprowadzi do skupienia władzy w rękach niegdysiejszych rebeliantów i nowych przywódców Syrii, zamiast torować drogę do prawdziwych, demokratycznych zmian.

Ponad dwanaście syryjskich organizacji pozarządowych protestowało we wspólnym oświadczeniu wydanym w zeszłym miesiącu, jeszcze przed wyborami, że proces kolegialnych wyborów oznacza, że ​​Al-Sharaa „może skutecznie utworzyć większość parlamentarną złożoną z osób, które sam wybrał lub których lojalność zapewnił”. W ich ocenie grozi to „podważeniem zasady pluralizmu, niezbędnej dla każdego prawdziwego procesu demokratycznego”.

„Możecie nazywać ten proces, jak tylko chcecie, ale to nie są wybory” – przekazał agencji informacyjnej AFP Bassam Alahmad, dyrektor wykonawczy francuskiej grupy Syrians for Truth and Justice, będącej sygnatariuszem oświadczenia. 

Przeciwnicy rządu zwracają także uwagę na fakt, że wybory nie odbyły się na terenach kontrolowanych de facto nie przez rząd, a inne grupy: kurdyjskich socjalistów lub Druzów. Zdaniem działaczy, Ahmed al-Sharaa nie chce przeprowadzać tam głosowań bo wie, że nie będzie miał możliwości kontrolowania ich wyniku. 

Sam przywódca nazwał te wybory “kluczowym momentem w odbudowie kraju”. Ahmed al-Sharaa zaznaczał dumę z tego, że jego kraj był w stanie „w ciągu zaledwie kilku miesięcy przeprowadzić proces wyborczy dostosowany do obecnych okoliczności”. Czas pokaże, czy obawy jego krytyków okażą się zasadne, a Syria znowu znajdzie się pod kontrolą dyktatora. 

Maciej Bzura

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.12.2025.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się