
Szkoły powinny się dostosować do rozwoju sztucznej inteligencji
Luc Ferry jest francuskim filozofem, byłym ministrem edukacji narodowej, autorem książek, m.in. “IA : grand remplacement ou complémentarité?”, poświęconej sztucznej inteligencji.
W tekście opinii w “Le Figaro” Luc Ferry analizuje zmiany w szkolnictwie, jakie prowadzi ze sobą rozwój sztucznej inteligencji.
“Wraz z rozwojem sztucznej inteligencji, niektórzy wyobrażają sobie, że wreszcie uda się wcielić ideał, który pojawił się po Maju 1968, o świecie edukacji, w którym wszystko stanie się zabawą, o świecie, w którym wreszcie zlikwidowane zostaną wszelkie formy nudów w szkole, choćby kosztem zniszczenia samej idei doskonalenia się przez pracę” – zauważa.
“Wykonując za nas pracę, sztuczna inteligencja mogłaby uwolnić nas od wszystkiego, co uciążliwe. Problem polega na tym, że ktoś (lub coś, w tym przypadku maszyna) może za nas pracować, ale nie może za nas myśleć. Gdyby sztuczna inteligencja nie tylko usunęła ogromną liczbę miejsc pracy, ale także pozbawiła nasze dzieci obowiązku myślenia samodzielnie, zdobywania wiedzy i, co więcej, rozumienia jej sensu, ponieważ sztuczna inteligencja generatywna wykonywałaby za nie prawie całą pracę szkolną, groziłoby nam zwyczajnie to, że w ciągu kilku pokoleń ludzkość pogrąży się w głupocie i ciemnocie. Kluczowe jest tu zrozumienie różnicy między sensem a wiedzą” – podkreśla.
Zdaniem filozofa, pomimo że sztuczna inteligencja posiada większą wiedzę niż człowiek, człowiek wciąż ma nad nią przewagę, ponieważ odczuwa emocje i ma system wartości, a “to wartości nadają sens wiedzy”.
“Kiedy słuchamy rano radia, oburzamy się, smucimy, śmiejemy – jednym słowem nadajemy sens temu, co słyszymy, w oparciu o nasze wartości. Dla sztucznej inteligencji wszystko jest sobie równe, ponieważ jej kody etyczne, estetyczne i polityczne nie są przez nią przeżywane, lecz narzucane przez programistę. Stąd wynika fakt, że osobistej pracy nie da się zastąpić” – stwierdza.
“Jestem jednak przekonany, że całkowite zakazanie używania sztucznej inteligencji w edukacji byłoby równie bezcelowe, co w ostatecznym rozrachunku szkodliwe” – zaznacza Luc Ferry. “Wydaje mi się, że bardziej rozsądne byłoby dostosowanie pedagogiki do tej nowej rzeczywistości, na przykład poprzez nakłanianie studentów do zadawania pytań sztucznej inteligencji multimedialnej, podawania jej odpowiedzi, a następnie streszczania ich, po czym musieliby dokonać ich krytyki, dyskutować nad nimi i je uzupełnić. Takie ćwiczenie mogłoby być całkowicie odpowiednie z pedagogicznego punktu widzenia” – ocenia.
“Aby podać inny przykład, na poziomie szkoły podstawowej, można byłoby pokazać dzieciom kartkę bożonarodzeniową i poprosić je o opisanie jej sztucznej inteligencji, tak aby wygenerowała ona identyczny obrazek. Następnie porównywałoby się rezultat z oryginałem i zazwyczaj różnice wynikałyby z faktu, że dzieci nie użyją dokładnych słów i poprawnych zwrotów, by opisać to, co widziały. Zachęcałoby się je wówczas do ponownego opisu, używając właściwych słów, aż podobieństwo stanie się przekonujące – to ćwiczenie zmusiłoby je do dbania o sposób wypowiedzi” – tłumaczy.
“Jedno jest pewne: istnieje pilna potrzeba znalezienia współpracy między sztuczną inteligencją a uczniem, ponieważ, tak czy inaczej, nie zatrzymamy tego tsunami…” – podkreśla Luc Ferry.
oprac. Julia Delanne