
TikTok w stanie uzgodnionego marazmu
Tiktok w stanie uzgodnionego marazmu pomiędzy największymi mocarstwami XXI wieku, czyli USA i Chinami pozwala na cichy rozwój aplikacji.
TikTok jest platformą, która z pozoru służy głównie do tańców, wyzwań i memów od dawna znajduje się w centrum technologicznej zimnej wojny między Stanami Zjednoczonymi a Chinami.
Mimo że ustawa nakazująca sprzedaż amerykańskiej części aplikacji lub jej zakaz została podpisana, kolejne odsuwanie jej egzekucji pokazuje, że prawo a praktyka to dwie różne rzeczy. W tle toczy się jednak dużo bardziej złożona rozgrywka o władzę nad danymi, wpływami społecznymi i infrastrukturą cyfrową przyszłości.
Dla wielu użytkowników TikTok to po prostu źródło rozrywki. Dla amerykańskiego wywiadu to narzędzie potencjalnego wpływu Pekinu na opinię publiczną, a także punkt dostępu do danych milionów obywateli USA. ByteDance, który jest chińskim właścicielem aplikacji, od lat zapewnia, że dane użytkowników z USA przechowywane są na amerykańskich serwerach (w tym Oracle), a sam TikTok działa niezależnie. Jednak z punktu widzenia polityki zagranicznej to nie wystarcza.
Już w 2020 roku administracja Donalda Trumpa groziła TikTokowi banem, który miał wejść w życie, jeśli firma nie sprzeda swojej amerykańskiej działalności w ręce lokalnego inwestora. Minęły ponad cztery lata, a sytuacja prawie się nie zmieniła. Obecny stan to przedłużenie terminu wdrożenia zakazu po raz trzeci.
Oficjalnie chodzi o bezpieczeństwo narodowe. W praktyce zakaz TikToka stał się kartą przetargową w relacjach USA–Chiny. Sam Trump przyznał niedawno, że ma pozytywne odczucia wobec aplikacji, ponieważ jego zdaniem pomogła mu zdobyć poparcie młodych wyborców. To pokazuje, że algorytmy to dziś również narzędzia polityczne, a nie tylko technologiczne.
Jak zauważa prof. Shweta Singh z Warwick Business School, TikTok stał się symbolem cyfrowej rywalizacji między supermocarstwami, nie tyle dlatego, że robi coś wyjątkowo niebezpiecznego, ale dlatego, że znajduje się po niewłaściwej stronie geopolitycznej barykady. Dla Pekinu byłoby nie do zaakceptowania oddanie kontroli nad firmą, której algorytm jest fundamentem globalnego sukcesu.
To właśnie algorytm rekomendacji, analizujący reakcje użytkowników i błyskawicznie personalizujący treści jest prawdziwą wartością TikToka. Eksperci, jak analityczka Forrester Kelsey Chickering, twierdzą wprost: „TikTok bez algorytmu to jak Harry Potter bez różdżki”. Dlatego propozycje zakupu samej infrastruktury lub tylko marki nie rozwiązują problemu sam wygląd aplikacji bez jej wnętrza jest bezużyteczny.
Według informacji medialnych, możliwym rozwiązaniem byłoby utworzenie niezależnej spółki TikTok Global, w której amerykańscy inwestorzy (m.in. Oracle, Blackstone) posiadaliby większość udziałów. Oczywiście na ten moment Chiny nie zgodziłyby się na takim obrót zdarzeń, dlatego sytuacja w obecnym stanie może się nadal utrzymywać latami.
W międzyczasie TikTok nie zwalnia tempa. Firma wprowadza nową platformę AI dla reklamodawców o nazwie „Symphony”, która automatycznie przekształca tekst lub zdjęcia w filmy reklamowe. Pokazuje to, że TikTok nie gra w defensywie, tylko inwestuje dalej, traktując polityczne napięcia bardziej jako szum niż realne zagrożenie.
Walka o TikToka to przykład cyfrowego imperializmu XXI wieku. Tu nie chodzi już tylko o rozrywkę czy dane użytkowników. Chodzi o to, kto będzie miał wpływ na młode pokolenia, kształtowanie opinii, narracje społeczne i polityczne. Ban TikToka może nigdy nie zostać wdrożony, bo zbyt wiele stron ma w tym interes, by sprawy utrzymywać w stanie zawieszenia.
Tiktok jest symbolem zmian pokoleniowych i podejść do przekazu informacji. Krótkie treści zawierający sedno sprawy jest najbardziej angażujący dla odbiorców i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Zmiany w statusie Tiktoka na obecny moment mogą jedynie zaszkodzić aplikacji, a nie jej pomóc.
Szymon Ślubowski