unia

Co wybory do Parlamentu Europejskiego powiedziały nam o Polsce i Polakach?

Świat się zmienia, Unia także. Politycy prawicy są tu bardziej posłańcami złych nowin niż kreatorami spisku.

Jak napisał ktoś na Facebooku, w eurowyborczy wieczór 9 czerwca Donald Tusk kładł się spać szczęśliwy, a Jarosław Kaczyński szczęśliwy budził się dnia następnego. Exit poll dawał partii Tuska ponad 4 proc. przewagi nad PiS-em. W oficjalnych wynikach przewaga ta spadła do niecałego procenta. Partia Tuska zyskała wreszcie pierwsze miejsce, ale ma to znaczenie symboliczne.

Stopniało poparcie dla koalicjantów KO. Trzecia Droga zyskała 6,91 proc., Lewica – 6,3. Zsumowane wyniki trzech partii koalicji dają 50,27 proc. – wobec 53,71 w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych. Partie „eurorealistyczne”, czyli PiS i Konfederacja, mają razem 48,27 proc. To niemal równowaga sił.

Spec od prognoz wyborczych Marcin Palade twierdzi, że gdyby przeliczyć te wyniki na mandaty w sejmie, przewagę kilku głosów miałyby PiS z Konfederacją. Triumfu rządzących nie widać. Choć największe spadki frekwencji odnotowano w matecznikach prawicy, a wieś głosowała mniej chętnie niż miasta.

Skąd to przestrzelenie exit pollu? Na wiecu wyborczym 4 czerwca Tusk ogłosił, że walczy z formacją łajdaków i złodziei. Jeśli mówi to premier udzielający instrukcji twittami podobno odpolitycznionej prokuraturze, trudno oczekiwać szczerych deklaracji od obywateli nagabywanych przez ankieterów.

Próby dyskusji

PiS bywa atakowany, że prowadził głównie kampanię negatywną. Prawda – bicia się po głowach inwektywami było sporo po obu stronach. A jednak w ogniu „kampanii rozliczeń” to PiS próbował prowadzić dyskusję na temat paktu imigracyjnego, Zielonego Ładu i federalizacyjnych tendencji ujawnionych w pakiecie zmian w unijnych traktatach. Dotyczy to także Konfederacji, co zaprocentowało najlepszym wynikiem w jej historii – 12,08 proc.

Z sondażu Instytutu Opinia24 dowiedzieliśmy się, że 72 proc. Polaków nadal popiera przynależność do Unii, 12 proc. jest przeciw, a 16 proc. nie ma zdania. Niby większość jest wciąż prounijna, ale doszło do przesunięcia. „Wyborcza” rytualnie oskarżyła o nie polityków prawicy.

W „GW” przypomniano nam o dobrodziejstwach wspólnej polityki rolnej. Owszem, zapewniła ona Europie samowystarczalność żywnościową. Tyle że dziś organy Unii stawiają na podyktowane klimatycznym dogmatyzmem rozwiązania podcinające skrzydła europejskiemu rolnictwu. A jednak polscy rolnicy mają być, zgodnie z logiką „GW”, dozgonnie wdzięczni za dotacje. Świat się zmienia, Unia także. Politycy prawicy są tu bardziej posłańcami złych nowin niż kreatorami spisku.

Bicie w bębny

Odpowiedź Tuska na te wyzwania to coraz więcej bicia w antypisowskie bębny. Z tematu przyszłości UE pozostała opowieść o wspaniałej strukturze zagrożonej przez wspólne knowania Rosji i prawicy. Tam, gdzie Tusk natykał się na realne dylematy, wybierał slalom. O Zielony Ład potrafił, naginając fakty, obwiniać PiS i zarazem odmawiać dyskusji. Zapewniał, że Polska będzie „profitentem paktu migracyjnego” (który dopiero co werbalnie odrzucał) i nie zostanie zmuszona do przyjęcia jednego migranta. Zaprzeczył już temu premier Francji.

Premier zdecydował się też nasycić kampanię alarmem wobec zagrożenia wojennego, z czym łączył wydumane oskarżenia prawicy o „prorosyjskość”. Decyzja, by patronować polityce zatrzymywania przybyszów podrzucanych Polsce przez służby Łukaszenki, to przykład największej wolty Tuska.  Kiedy kilka dni przed wyborami okazało się, że Żandarmeria Wojskowa zakuła dwóch żołnierzy w kajdanki, a prokuratura postawiła im zarzut nadużywania broni palnej, złapano nowy układ rządowy na braku logiki. Nie tak buduje się morale obrońców nieustannie atakowanej granicy.

Teflonowy Tusk się wywinął. Zwalił winę na zastępcę prokuratora generalnego Tomasza Janeczka, który nie miał z tą sprawą nic wspólnego, ale był człowiekiem Ziobry. A kategoryczne żądanie, by sytuację domniemanej luki prawnej załatwił szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, kierowało uwagę na konkurującą z KO Trzecią Drogę. Prawicowi komentatorzy zaczęli podejrzewać, że to ludzie Tuska podrzucili tego newsa portalowi Onet. Nawet śmierć z ręki uzbrojonego imigranta kolejnego żołnierza służącego na granicy, 21-letniego Mateusza Sitka, nie odwróciła wektorów.

Pożeranie przystawek

To część dyskusji o przyszłości sceny. Czy ratunkiem dla Trzeciej Drogi, złożonej z dwóch niepasujących do siebie podmiotów: Polski 2050 i PSL, jest jeszcze większa uległość wobec antypisowskich harców Tuska, czy próba większego odróżniania się od niego? To samo pytanie dotyczy Lewicy, jeszcze mocniej zagrożonej wchłanianiem przez KO.

Mamy do czynienia z wrażeniem pożerania przystawek przez Tuska, czego konsekwencją jest jednak słabnięcie całego obozu. Czy pustka programowa, przysłaniana akcjami prokuratorów, nie jest już dostrzegana przez niektórych Polaków? Podczas wieczoru wyborczego Tusk groźnie żądał od całej koalicji twardego stanowiska w sprawie „rozliczeń zła”. Przy iluzji czteroprocentowej przewagi wydawało się to logiczne. Ale jak to wygląda z perspektywy wyraźnego tracenia dominacji, kiedy cała pula „anty-PiS-u” się kurczy?

Główna partia opozycyjna próbowała debaty i na krajowe tematy, przypominając o rosnących kosztach życia czy optując za wielkimi inwestycjami typu CPK. Na razie wielu Polakom dawne „przewiny” PiS-u zdają się przeszkadzać bardziej niż wodolejstwo Tuska. Wybory prezydenckie mogłyby być okazją do odwrócenia tego wrażenia.

Kto przemyśli błędy?

Pod warunkiem że sam PiS przestanie być towarzystwem adoracji prezesa. Kiedy Jacek Kurski został wyprzedzony na Mazowszu przez aż trzech kandydatów z dalszych miejsc, zobaczyliśmy, że prawicowi wyborcy lepiej rozumieją świat, niż rekomendujący ulubieńców Kaczyński. Przecież wcześniejsze badania wykazywały niechęć pisowskich wyborców do ulubieńca lidera. Takich wpadek przy układaniu list PiS-u było sporo.

Główna partia opozycyjna ma do przemyślenia wiele błędów. Ale czy tylko ona? Warto przypomnieć, że przechwycenie prezydentury przez polityka obecnej koalicji oznaczałoby zgodę na radykalną przebudowę kształtu społeczeństwa – od legalizacji aborcji na życzenie po ustanowienie cenzury poprawnościowej w postaci ustawy „o mowie nienawiści”. To byłby świat wypychający także Konfederację na margines.

Co więcej, relacje z Unią będą coraz mocniej treścią krajowej polityki. Czy „Konfa” może w tej sytuacji podtrzymywać dogmat dwóch jednakowych wrogów: PiS i KO? A czy posłuchają tego dogmatu jej wyborcy? Nawet jeśli Konfederacja oskarża rząd Morawieckiego o dawny oportunizm w relacjach z Unią, dziś mówi to samo, co on. Świat staje się coraz bardziej dwubiegunowy.

Zawrót głowy liderów Konfederacji jakoś się tłumaczy. Pytanie, czy ich wynik to nie jest produkt specyfiki tych wyborów: niskiej frekwencji połączonej z koncentracją na sporach o naturę Unii. Możliwe, że grzebana Trzecia Droga odzyska część swoich wyborców przy bardziej masowym ich udziale, a Krzysztof Bosak ze Sławomirem Mentzenem nie wrócą na oślą ławkę z napisem „6 proc.”.

Liderzy Konfederacji wierzą, że stają do walki o całą pulę, o przywództwo prawicy. Rozumiem, że muszą w kampanii potrząsać pióropuszami. Czy jednak gotowi są na choć minimalną grę z rzeczywistością po wyborach? Z PiS-u płyną sygnały, że możliwe jest wystawienie takiego prezydenckiego kandydata, który będzie strawny dla wyborców Konfederacji. To by oznaczało poświęcenie Morawieckiego. Czy Mentzen i Bosak rozważają odpowiedź na takie scenariusze? I tak skrajnie trudne z ekstremistą Grzegorzem Braunem na pokładzie.

Na wielu fortepianach

Już wiemy, że PiS nie będzie częścią przełomu w unijnych organach. Owszem, eurosceptyczna prawica jest silniejsza w PE niż w poprzedniej kadencji. Ale Komisję Europejską weźmie znów mainstreamowa koalicja chadeków, liberałów i socjalistów. Dominować będzie kontynuacja, może z jakimiś korektami w polityce klimatycznej czy imigracyjnej. Ten czas może być dla polskiej prawicy szansą, o ile polityka wymuszona przez Unię okaże się opresyjna nie tylko dla rolników, ale też dla mieszkańców miast, płacących swoimi dochodami za przegięcia polityki klimatycznej, a bezpieczeństwem – za napływ imigrantów. Tyle że aby wykorzystać tę tematykę, potrzeba silnych opozycyjnych podmiotów grających na wielu fortepianach.

Tekst pierwotnie ukazał się w tygodniku „Idziemy” [LINK]. Przedruk za zgodą redakcji.

Zdjęcie autora: Piotr ZAREMBA

Piotr ZAREMBA

Publicysta, pisarz, komentator polityczny, absolwent historii na UW.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.10.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się