W okowach kłamstwa (i jak się z nich wyzwolić)

Czasem spory, nawet ostre, dotyczą konkretnych problemów. Łatwiej wtedy dyskutować o konkretach i używać rzeczowych argumentów. Są jednak sytuacje, gdy kłamstwo jest wielotematyczne, wręcz powszechne. Zabarwione jest do tego pogardą i nienawiścią. Każdy polemista jest wrogiem. Gdy jedna strona jest całkowicie dominująca, zanurzamy się w tym kłamstwie jak w jakiejś kleistej masie, z której nie potrafimy się wydostać.

W dzisiejszych czasach prawda i rozsądek nie mają łatwego życia. Gdy w jednym z pierwszych przemówień prezydent Trump oświadczył, że są tylko dwie płci – mężczyzna i kobieta – dostał owację na stojąco. Parę dekad temu wprowadziłby słuchaczy w zakłopotanie. Prezydent supermocarstwa oświadcza, że dwa plus dwa daje cztery. Niepoważne. A jednak. Dziś to stwierdzenie wymaga odwagi, może kosztować karierę.

Czasem spory, nawet ostre, dotyczą konkretnych problemów. Łatwiej wtedy dyskutować o konkretach i używać rzeczowych argumentów. Są jednak sytuacje, gdy kłamstwo jest wielotematyczne, wręcz powszechne. Zabarwione jest do tego pogardą i nienawiścią. Każdy polemista jest wrogiem. Gdy jedna strona jest całkowicie dominująca, zanurzamy się w tym kłamstwie jak w jakiejś kleistej masie, z której nie potrafimy się wydostać. Przychodzą mi tu na myśl dwa systemy – sowiecki komunizm i niemiecki nazizm. Systemy totalitarne, obejmujące wszystkie aspekty życia, sprowadzające wszystkie tematy to pytania, kto jest sojusznikiem, a kto wrogiem. Kto kogo?

Dziś w świecie Zachodu ustawami o mowie nienawiści chce się innym zamknąć usta, również siłą i wyrokami sądowymi. Liberalny system nieprzyjemnie przypomina dawny blok wschodni. Przyjrzyjmy się mechanizmom działania kłamstwa.

Narzędzia kłamstwa

Najskuteczniejsza jest brutalna przemoc. Kiedyś za kawał o Stalinie lądowało się w więzieniu albo na Kołymie, jeżeli tylko rodzinny kraj tak daleko sięgał. Problemy mieli wszyscy znajomi buntownika, byli wobec tego dla własnego bezpieczeństwa gotowi donieść, byle szybciej. Czy to minęło? Ustawy o mowie nienawiści pozwolą na dość swobodne szafowanie represjami. W Niemczech można pójść do więzienia za mem o pani minister, a władze budują system anonimowego donosicielstwa.

Oprócz strachu działa propaganda. Kontrola nie musi być stuprocentowa. Wystarczy, że nieliczne alternatywne media będą stygmatyzowane jako radykalne, prawicowo-nacjonalistyczne. Mogą się nawet przydać do wyłapywania słuchaczy jako elementu podejrzanego. W efekcie masy są nasączane określonymi poglądami oraz pojęciami. Już używane słownictwo jest elementem indoktrynacji. W latach 80. wydano w Polsce w podziemiu Czarną księgę cenzury. Podawała ona, jakiej używać terminologii. Zapamiętałem, że Koreę Północną nazywamy Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną, a Południową – soldateską, reżimem w Seulu. Niewiele się zmieniło. Niemieckie media (np. telewizje ARD i ZDF) też mają takie podręczniki. Pamiętamy, że przez 8 lat nie pisały one „polski rząd”, ale „PiS-Regierung”, żeby czytelnik już z wielkich tytułów wiedział, że mamy do czynieni z uzurpatorami. Niekoniecznie chodzi o politykę. Tępieni są również klimatyczni sceptycy. Wątpiąca babcia, niestosująca się do reguł, w programie dla dzieci nazwana została „Klima-Sau” (świnia klimatyczna), z sugestią dla wnucząt, by ją wychowali.

Wspólne wyznawanie tworzy więź grupową, poczucie przynależności. Uzupełnia je nienawiść do drugiej strony. Najlepiej jest stworzyć obraz drugiego jako chochoła, w którego łatwo jest walić. Śmieszne i straszne jest czytanie opinii ludzi postępu na temat konserwatystów. W tych dniach dotyczyło to reakcji na ewentualny wybór czarnego papieża. Ważne jest wychowanie młodzieży, stąd w totalitarnych systemach istotną rolę spełniają takie organizacje jak Komsomoł i Hitlerjugend. Młodzież jest przyszłością, a w międzyczasie może donosić na rodziców. W NRD pytano dzieci, czy w dzienniku telewizyjnym u nich zegar jest okrągły, czy prostokątny. W ten sposób dowiadywano się, w którym domu się ogląda zachodnią telewizję. W nazistowskich Niemczech członkowie HJ byli forpocztą systemu, wychowani na nadludzi, przyszłych zarządców podbitych terenów, mieli mózgi kompletnie przeorane. Dwanaście lat to pod względem wieku od 10 do 22 lat – wystarczy. Podobnie było w komunizmie. Lew Kopielew, późniejszy dysydent, brał udział w rekwirowaniu zboża ukraińskim chłopom podczas Hołodomoru. Wspomina, że wierzył w swoją misję, w to, że ci głodujący ludzie są wrogami klasowymi, stoją na drodze postępu, a ich życie jest zbyteczne, wręcz szkodliwe. On przynajmniej sam w końcu zrozumiał, co robił.

Nie zapominajmy, że udział w systemie daje konkretne korzyści materialne. Tak było również w „egalitarnych” systemach, jak Związek Sowiecki i Chiny Ludowe. Jeśli jesteś z nami, żyjesz jak król. Jeśli nas zdradzisz, szukasz w lesie kasztanów i zbierasz korzonki z łąki. A każdy funkcjonariusz o szczebel wyższy może doprowadzić do uwięzienia lub śmierci swojego poddanego. Taki ekstremalny system terroru nie może trwać wiecznie, ale jednak dość długo. W Rosji i Chinach terror obecnie nie jest już masowy, ale na urodziny dyktatora czasem ktoś zniknie. Nie dotyczy to obecnej Europy Zachodniej, ale rządzący obawiający się utraty władzy grają coraz ostrzej i z upodobaniem stosują prawo oraz „prawo”. A korzyści materialne są oczywiste. Dla każdego wiernego – gabinet i limuzyna z szoferem. To zadowala obdarowanego, ale również jego rodzinę, a w kręgu znajomych daje nadzieję na podobne apanaże. Jaka jest wtedy motywacja, by walczyć o prawdę i powszechne dobro?

W krajach słabszych i biedniejszych sporą rolę odgrywa poparcie zewnętrzne. Wspiera ono karierę w kraju i daje widoki na o wiele bardziej zyskowną karierę międzynarodową. Na średnim szczeblu nie wymaga to szczególnego wysiłku ani zdolności intelektualnych. To, co trzeba myśleć i mówić, jest w przetrawionej formie podane na tacy. Mądrzejsi o to dbają. Tłuczenie na platformie X przekazów dnia może być dla ambitniejszych jednostek krępujące, ale nie mówimy tu o nich. Prosty polityczny lud jest zadowolony. Można czasem udzielić wywiadu dla przyjaznych mediów, a dziennikarze już je sensownie przytną. Kompletne nonsensy lub dzisiejsze opinie zaprzeczające wczorajszym będą bawić opozycyjne media, ale odbierane są one tylko w peryferyjnej bańce. Życie jest piękne, życie jest śliczne, a najpiękniejsze jest życie publiczne.

Tworzy się w ten sposób liczna grupa osób współtworzących system, pasożytujących na reszcie społeczeństwa. Negatywna selekcja gwarantuje ich wierność. Gdy są lojalne, osoby te mają zaszczyty i profity, w przeciwnym wypadku są niczym. Naturalna jest ich wrogość dla tych, którzy mogliby zagrozić ich pozycji lub zdemaskować ich ignorancję. Dla społeczeństwa negatywna selekcja daje podobne efekty jak niekontrolowana migracja. Niektórzy myślą, że jeżeli tysiące mieszkańców Lagos przeniesie się do Londynu, to będą żyć oni jak Londyńczycy – mieszkać w Chelsea i jeździć na zakupy do Harrodsa. Efekt jest przeciwny – to Londyn będzie wyglądał jak Lagos. Podobnie jest z kadrami. Jeżeli do funkcjonującego strategicznego projektu wsadzimy szwagrów i aparatczyków, a kuzyna na dyrektora, to nie będą oni częścią sukcesu, tylko projekt się załamie. W komunizmie mówiliśmy: Niech już biorą pieniądze, byleby nie podejmowali decyzji. Po pół wieku jesteśmy w tym samym miejscu. Dotyczy to wielu krajów, a zwłaszcza brukselskiej centrali.

Rozpad systemu

Systemy takie sprawiają wrażenie wiecznotrwałych. Pamiętam Związek Sowiecki. Budził odrazę, ale wyglądał na wszechpotężny. Mówiłem sobie, że na logikę – kiedyś upaść musi. W końcu o wiele lepiej zorganizowane cesarstwo rzymskie w końcu upadło. Ale jak? Bez wojny atomowej wydawało się to niemożliwe. Gdy wszystko się posypie, to przecież jakiś pijany generał naciśnie czerwony guzik. Ale Związek Sowiecki rozsypał się szybko i prawie bezboleśnie.

Przyczyny rozpadu systemów totalitarnych mogą być różne. Niemcy hitlerowskie zostały pobite w wojnie. Ale to, co rozbiło Hitlera, wzmocniło Stalina. Jednak każdy system podlega erozji. Za Stalina trzeba było szczerze wierzyć w wyższość socjalizmu, ale za Breżniewa przynależność partyjna była już tylko drogą do kariery. No i system „nie dowoził”. „Zaostrzanie walki klasowej” nie może trwać wiecznie, podobnie jak „trudności wzrostu”. Mówi się, że system rozbiły nie rakiety międzykontynentalne, lecz Coca-Cola i dżinsy. System nie może też być morderczy dla swoich członków. Podobnie było w rosyjskiej mafii za Jelcyna. W początkowym okresie to boss osobiście leżał na dachu i celował do swojego konkurenta, a co chwilę odbywały się pogrzeby poległych hersztów i ich żołnierzy, ale z czasem nauczyli się robić interesy w sposób bardziej cywilizowany. Podobnie jak w partii, długo każdy szef NKWD ginął z ręki następcy. To nie jest do utrzymania, to musi zmięknąć. Niemniej przykład Prigożyna pokazuje, że stare zwyczaje jeszcze nie zanikły.

Jak to wygląda dzisiaj w Europie? Rządy sprawuje „liberalna” kasta, niepodlegająca naturalnej wymianie. Przy każdych wyborach zapowiada się wielka zmiana, ale rządzący jak na razie zawsze potrafili się wybronić. Nie dociera do nich też sprzężenie zwrotne, nie wpływają na nich efekty ich decyzji. Jak mówi stara zasada: „Partia się wyżywi”. Chcą się też odizolować od swoich społeczeństw – są gotowi wepchać połowę ludności do bantustanu za kordonem sanitarnym. Prawdziwie opozycyjne partie „populistyczne” wychodzą w sondażach na prowadzenie. Stąd plany, by je delegalizować, a przywódców eliminować z życia politycznego.

Jak to się skończy? Raczej niedobrze. Swoboda wypowiedzi pozwala na rozwiązanie problemów, zanim dojdzie do wybuchu. Jeżeli dyskusji nie ma, musi dojść do katastrofy, bo niektórzy, zanim zmądrzeją, muszą najpierw problemy poczuć na własnej skórze – i to mocno. A rewolucje tak mają, że doprowadzają do przegięcia w drugą stronę, a ich koszty potrafią być gigantyczne. Carska Rosja na pewno wymagała mocnych zmian. Ale prawdziwą tragedią były rewolucja i powstały w jej wyniku system sowiecki. Dlatego tak ważne są rozsądek i kompromis. Ale do antypopulistów to nie dociera.

Konflikt nie będzie jednak dotyczył głównie stanu demokracji. Pod względem materialnym system raczej się nie dopnie. Liberałowie prawie złośliwie upierają się, by nie rozwiązywać żadnych istotnych problemów. Spójrzmy na Niemcy. Kiedyś wzorowa gospodarka i przyzwoita demokracja, a dziś niemieckie koleje ze swoimi spóźnieniami są pośmiewiskiem, a bestselerem jest książka o końcu cudu gospodarczego: Kaput. Jaka jest reakcja? Obecnie tworzy się rząd. Ponieważ Friedrich Merz (CDU) z góry zadeklarował, że żadna forma współpracy z AfD nie jest możliwa, stał się w negocjacjach zakładnikiem przegranej SPD. Sztandarowym punktem programu CDU było ograniczenie migracji, SPD się upiera, że niczego takiego nie będzie. Co więcej, chce delegalizacji AfD, najsilniejszej obecnie partii. Tak, najsilniejszej, bo polityczny slalom CDU zraził wielu wyborców. Umowa koalicyjna jest podpisana, ale może zostać odrzucona przez członków zarówno CDU (nie dość na prawo), jak i SPD (nie dość na lewo). Jak na nowy rząd, który ma dać nową nadzieję, to dość słabo. Wygląda to na szczegóły polityki jednego państwa, ale Niemcy są filarem Unii i jeśli się u nich system posypie, to może się posypać dalej. Następnym kandydatem jest Francja, gdzie próbuje się wyłączyć partię Marine Le Pen, również aktualnie najsilniejszą. Wykluczenie tak wielkiej części społeczeństwa w końcu spowoduje reakcję – mniej lub bardziej gwałtowną. Kryzys w Niemczech i Francji oczywiście spowoduje efekt domina i nikt nie wie, gdzie się to zatrzyma. Oprócz migracji istotnym problemem jest energia, której będzie brakowało i która będzie za droga. Spowoduje to wzrost cen i podatków, zabije przemysł. I znowu – ultrakonserwatywni liberałowie twierdzą, że zmiany kursu nie będzie, Titanic płynie dumnie.

Kiedyś komunizm można było porównać z kapitalizmem. Wystarczyło wejść do sklepu na Wschodzie i na Zachodzie, by zobaczyć różnicę. To znaczy – wejść mógł ten, kto dostał paszport (lokalną namiastką Zachodu były Pewexy). Ale już samo wypełnianie wielostronicowego wniosku, miesięczne czekanie na decyzję, legalna wymiana 10 dolarów na książeczkę walutową i wreszcie przejście przez granicę pod groźnym okiem strażników wystarczało do tego, żeby jasne było, który system jest lepszy. Dziś porównania są trudne, nie ma bardziej zachodniego Zachodu. Można za to jechać na Wschód. Są śmiałkowie, którzy zapuszczają się do Polski i na Węgry, nie bacząc na czarny obraz tych krajów. Delektują się czystymi ulicami, którymi może się wieczorem przechadzać samotna kobieta – przynajmniej na razie. Niektórych nawet cieszy widok tak demonizowanych patriotycznych tłumów z flagami. Piszą wtedy odkrywcze tweety: „Jestem czarny, nikt mnie nie bije, uśmiechają się do mnie!”.

Wszystkie te prognozy są dość ponure. Może się jednak pojawić charyzmatyczna postać, która wszystko zmieni. Ale jest to rzadkie i nieprzewidywalne, ponieważ duch wieje kędy chce, spiritus flat, ubi vult. Taką osobą był Karol Wojtyła, papież Jan Paweł II. Najpierw przyszła informacja o wyborze. Jak to, zauważyli nasz prowincjonalny kraj? Wasala Moskwy? A jednak. Potem przyszła pielgrzymka. Do tej pory każdy sobie wieczorem słuchał Wolnej Europy, ale myślał, że jest sam, no może z kilkoma kolegami. Nagle się okazało, że to my jesteśmy wszędzie, a tamtych jest garstka. Byłem w Krakowie na Błoniach, na pożegnalnej mszy. Bilet numer ok. 750 000, dobre miejsce, w środku. W każdym kiosku wystawiony album z Jasnej Góry. Uśmiechnięci milicjanci niewiarygodnie uprzejmi. Może i dla nich przyjemniej było ludziom pomagać, niż ich pałować. Zobaczyliśmy inny kraj. Zostaliśmy przemienieni. Różnica między kłamstwem a prawdą biła w oczy. Dlatego rok później, podczas zrywu Solidarności, czuliśmy prawdziwą jedność. Ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu. Nawet po wprowadzeniu stanu wojennego nie było terroryzmu. Nie było potrzeby, wiedzieliśmy, że ta lawa pęknie.

Reedukacja

Oczywiście wynikiem zapaści ekonomii będzie rozpad systemu propagandy. Ten proces może jednak trwać. Podstawowym pytaniem jest, ilu na dotychczasowym systemie korzysta, a ilu traci. Drugie pytanie: ile siły ma system, ile przemocy jest gotów użyć dla swojej obrony? Widuje się przegniłe systemy, które jednak trwają. Kilka lat temu Białorusini odważnie stawili czoła Łukaszence, ten jednak dokręcił śrubę tak, że starczyło. Gdy jednak nastąpi istotna zmiana, co stanie się z wyznawcami systemowej propagandy? Nie zmienią łatwo zdania. Niestety, Goebbels, mówiąc, że tysiąc razy powtarzane kłamstwo staje się prawdą, miał sporo racji.

Film Dreszcze Wojciecha Marczewskiego sugestywnie ukazuje załamanie systemu stalinowskiego i reakcje uczestników obozu harcerskiego na informacje o poznańskim Czerwcu 1956. Niektórzy już wiedzą (zawsze wiedzieli?), że system jest kłamstwem, inni bronią się przed faktami. Zwłaszcza dla dzieci, na które jednostronna indoktrynacja podziałała szczególnie silnie, jest to traumatyczne przeżycie. Mimo szoku ślady stalinizmu w świadomości były długotrwałe. W Niemczech dokonano przymusowej denazyfikacji, też ułomnej. Ale prawdziwej dekomunizacji nie było. Nie było wielkiej ekspiacji, starzy towarzysze mają się dobrze, trzymają się razem.

Lewica zbudowała potężny system instytucjonalny, wspierający jedynie poprawną interpretację rzeczywistości. Te wszystkie instytuty i think tanki, te wszystkie książki i doktoraty finansowane przez USAID i pokrewne instytucje – co miałoby je zmieść? Musiałby to być jakiś gigantyczny przewrót, demaskujący i ośmieszający wszystkie fałsze. Rewolucja zdrowego rozsądku. Wiatr mógłby przyjść z Ameryki, choć chaotyczne działania prezydenta Trumpa są nieprzewidywalne, a w Europie wywołują spory opór. Ameryka może też przestać się interesować Europą. Niemniej zmiany mogą być zaraźliwe. Rynek pokonał wersję woke Królewny Śnieżki. Wciąż jeszcze wolno nie pójść do kina. Mimo swojej pozornej potęgi system oparty na fałszu musi upaść. Nie da się zbudować rakiety w oparciu o zdekolonizowaną, antypatriarchalną fizykę.

2 + 2 = 4, zawsze. Prawo grawitacji nie zależy od koloru skóry. A płci są dwie.

Tekst pierwotnie ukazał się na łamach „Wszystko co Najważniejsze”. Przedruk za zgodą redakcji.


Thomas Sowell „Intellectuals and Society”, 2011
Jean Sévilla „Les habits neufs du terrorisme intellectuel”, 2025
Wolfgang Münchau „Kaput”, 2024

Zdjęcie autora: Jan ŚLIWA

Jan ŚLIWA

Pasjonat języków i kultury. Informatyk. Publikuje na tematy związane z ochroną danych, badaniami medycznymi, etyką i społecznymi aspektami technologii. Mieszka i pracuje w Szwajcarii.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 30.04.2025.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się