
Współcześnie trudno nam zrozumieć, że jakaś czynność nie daje nam natychmiastowej korzyści
Oliver Burkeman jest brytyjskim dziennikarzem i pisarzem, autorem m.in. książki “Cztery tysiące tygodni”. W wywiadzie dla “Le Figaro” sprzeciwia się “obsesji produktywności” i dążeniu współczesnego społeczeństwa do ciągłej optymalizacji czasu.
Jak ocenia Oliver Burkeman, w książkach z dziedziny rozwoju osobistego “często spotykamy porady, które zachęcają nas do ignorowania naszych limitów, do tego żeby wierzyć w to, że istnieje idealny system, który pozwoli nam wszystko opanować, odpowiedzieć na wszystkie maile, zrealizować wszystkie zadania z listy”. Jak przyznaje, w przeszłości sam dążył do jak największej produktywności, zanim postanowił zmienić sposób myślenia. “Najpierw spędziłem mnóstwo czasu na testowaniu różnych systemów, z jednej strony w ramach mojej pracy felietonisty, a z drugiej strony z powodu osobistej obsesji. Byłem przekonany, że idealny system istnieje i że pozwoli mi robić wszystko. Jednak po pięćdziesięciu, stu próbach zrozumiałem w końcu, że problemem może nie był fakt, że nie odnalazłem tego systemu…ale że on po prostu nie istnieje. Problemem było samo przekonanie, że można wszystko kontrolować. Ten przełom nastąpił w Brooklynie, gdzie pracowałem jako dziennikarz na pełen etat. Byłem przytłoczony terminami i zadaniami. Nagle pomyślałem: Próbuję zrobić coś niemożliwego. To było prawdziwe olśnienie. Zrozumienie, że ta walka jest daremna, było czymś niesamowicie wyzwalającym” – wspomina.
Jak zauważa, na postrzeganie czasu ma wpływ również posiadanie dzieci. “Po pierwsze dlatego, że natychmiast traci się sporą część swojego wolnego czasu. Dotyczy to szczególnie matek, ale tak naprawdę wszystkich rodziców. Nagle to potrzeby rodziny zaczynają dyktować nasz plan dnia i organizowanie życia według sztywnych ram czasowych staje się niemożliwe. Amerykańskie książki o wychowaniu dzieci często zachęcają do wprowadzania rutyn już od najmłodszych lat, ale moim zdaniem istnieje bardziej organiczny sposób postrzegania czasu. Rodzicielstwo zmusza nas, żeby zwolnić, żeby żyć chwilą. To wyczerpujące, owszem, ale również głęboko przemieniające” – podkreśla.
Jak ocenia pisarz, współcześnie społeczeństwo ma tendencję do postrzegania dziecka jako inwestycji i tego, kim może stać się w przyszłości. “Kiedy zostałem ojcem, wciąż tkwiłem w tej mentalności, skupionej na produktywności. Książki o rodzicielstwie kładą ogromny nacisk na przyszłość: Róbcie to czy to, żeby w przyszłości wasze dziecko było efektywne. Ta logika pozostaje wszechobecna, mimo dobrej woli. Planujemy przyszłość, nie ciesząc się z teraźniejszości. Zrozumiałem, że mogę przegapić dzieciństwo mojego syna, jeśli będę myślał wyłącznie o jego przyszłości” – stwierdza. “Powinniśmy troszczyć się nie tylko o to, kim nasze dzieci się staną, ale również o to, kim są teraz” – podkreśla.
“Przy wszystkich tych technologiach, które ułatwiają nam życie, powinniśmy mieć więcej czasu. Jednak im bliżej jesteśmy tej doskonałej organizacji, tym bardziej rośnie w nas niepokój, ponieważ nie jesteśmy w stanie osiągnąć perfekcji. Technologia tworzy nierealne oczekiwania. Niegdyś łatwiej było nam zaakceptować niewygodę czy nieprzewidziane sytuacje. Dziś utknięcie w korkach wydaje się nie do zniesienia, bo oczekujemy, że wszystko będzie płynne i pod kontrolą” – zauważa.
Jak ocenia Oliver Burkeman, wzrost liczby osób, które nie są w stanie całkowicie skupić się na czytaniu książki, nie korzystając jednocześnie z telefonu, jest bardzo niepokojące. “Czytanie wymaga zaakceptowania powolnego rytmu, narzuconego przez samą książkę. Przeczy to naszej chęci przyspieszania wszystkiego. Trudno nam zrozumieć, że jakaś czynność nie daje nam natychmiastowej korzyści. Trzeba na nowo nauczyć się cierpliwości” – stwierdza.
Jak zaznacza, wobec tendencji do postrzegania jako inwestycji nawet sposobu spędzania wolnego czasu, należy odnaleźć sens odpoczynku. “Trzeba na nowo docenić bezinteresowne, bezużyteczne formy spędzania czasu, niemające jasno określonego celu. Obserwowanie ptaków, granie na instrumencie bez ambicji stania się profesjonalnym muzykiem, po prostu dla przyjemności. W kulturze, opętanej przez efektywność, świadome marnowanie czasu staje się niemal aktem oporu. Warto stworzyć sobie przestrzeń na takie aktywności” – ocenia.
“W mojej książce opowiadam o pewnym doświadczeniu: spędziłem trzy godziny, patrząc na jeden obraz w galerii, bez żadnych rozpraszaczy. Pierwsza godzina była trudna: chcemy się ruszać, robić coś innego. Jest nawet badanie, które wykazuje, że niektórzy ludzie wolą zostać porażonymi prądem niż zostać sam na sam ze sobą i nic nie robić. Wiele mówi to o naszej niezdolności do znoszenia nudy. A potem stopniowo się przyzwyczajamy, odzyskujemy cierpliwość. Odkrywamy szczegół, który wcześniej nam umknął” – tłumaczy Oliver Burkeman.
oprac. JD