Kto będzie kandydatem Andrzeja Dudy?
Następca Andrzeja Dudy zostanie wybrany w maju 2025 r. Wybory prezydenckie 2025 zamkną cykl wyborczy. Określą drogę, na jakiej znajdą się Polska i Polacy na kolejne lata, w tym dookreślą preferencje polskich sojuszy.
Wybory prezydenckie 2025 w Polsce – wojna u polskich granic
W mocarstwach atomowych (takich jak Stany Zjednoczone czy Francja) w wyborach prezydenckich istotne, o ile nie wręcz decydujące, jest wskazanie następcy przez ustępującą głowę państwa. Rekomendacje co do najlepszego następcy, zdaniem ustępującego prezydenta, są jego obowiązkiem wobec wyborców, deklaracją wskazującą, który z kandydatów będzie jego zdaniem najlepszym kontynuatorem jego polityki.
Wybory prezydenckie 2025 odbędą się w czasie, gdy u polskich wrót trwa wojna. W zależności od decyzji świata, ale też polskiego prezydenta, Ukraina dostanie więcej lub mniej broni. W zależności od decyzji świata, ale też polskiego prezydenta, Ukraina będzie mogła ofensywnie wejść na terytorium Rosji – lub nie. W zależności od decyzji świata, ale też polskiego prezydenta, Polska zostanie sprawnie wyposażona w najnowocześniejszą broń w oparciu o strategiczny transatlantycki sojusz lub będzie osłabiała swoje zdolności obronne.
Andrzej Duda gwarantem projektu Trójmorza
Andrzej Duda jest największym admiratorem, wręcz zwornikiem pozycji Polski w centrum relacji transatlantyckich. Za sprawą polityki konsekwentnie prowadzonej przez polskiego prezydenta od 2015 r. – umacniamy swoje relacje ze Stanami Zjednoczonymi, modernizujemy polską armię, doskonalimy kolejne elementy związane z polskim bezpieczeństwem strategicznym, zarówno w zakresie obrony, jak i bezpieczeństwa energetycznego.
Przy czym Polska jest w tej koncepcji ważnym, istotnym elementem, ale tylko jednym z wielu. Obok Polski są inne kraje naszego regionu. Projekt Trójmorza, wspierany przez administrację amerykańską ponad wewnątrzamerykańskimi podziałami, stanowi gwarancję bezpieczeństwa dla „krajów między Rosją a Niemcami”. Jest projektem konkurencyjnym dla niemieckiego projektu Mitteleuropy. Z wszystkimi konsekwencjami dla tego stanu rzeczy.
Kandydat Andrzeja Dudy nie musi być kandydatem PiS-u
Pomijanie przez Andrzeja Dudę wskazania kandydata na następcę wydaje się dziś jednym z większych błędów polityków i liderów opinii z wolna szykujących się do wyborów prezydenckich. Szczególnie że prezydent Duda, wskazując swego następcę, nie musi w automatyczny sposób poprzeć kandydata PiS-u.
Relacje między prezesem PiS-u Jarosławem Kaczyńskim a prezydentem Andrzejem Dudą od kilku już lat nie są najlepsze. W ostatnim roku prezydentury nie ma ani szczególnych powodów, ani szczególnej chęci do ich poprawy. Nawet groźba utraty urzędu prezydenta w wyborach 2025 r. przez szeroko pojęty obóz centroprawicy niestety nie wpłynie na zmianę tego stanu rzeczy. Logika partyjnego sporu w Polsce sprawi, że kandydat PiS-u nie musi być kandydatem prezydenta – i vice versa.
Prezydent Andrzej Duda, kierując się odpowiedzialnością, musi zapewnić kontynuację swojej polityki. Tymczasem widzi, jak labilność w polskiej bieżącej polityce wpływa negatywnie na kontynuację części podpisanych już kontraktów zbrojeniowych, których był akuszerem. Widzi, jak realizacja części projektów, na których mu zależało, ważnych także dla wzmacniania relacji transatlantyckich, ulega spowolnieniu. Nie bez powodu przypomina ostatnio przy każdej okazji o roli CPK w zapewnieniu bezpieczeństwa strategicznego; roli lotniska, które nie może nie powstać, dla zapewnienia transportu wojsk sojuszniczych. Nie bez powodu prezydent osłania polską złotówkę jako walutę narodową. Nie bez powodu osłania inwestycje amerykańskie w sektorze energetycznym.
Wskazanie następcy gwarantującego kontynuację polskiej polityki opartej na maksymalnie silnych relacjach transatlantyckich – będzie w tej sytuacji logicznym dopełnieniem jego misji, de facto także celu obecności w polityce.
Wybory prezydenckie 2025 – kto startuje?
W wyborach prezydenckich 2025 jest dla mnie oczywisty start Donalda Tuska, i to – o ile mu się uda doprowadzić do szerokiego porozumienia w tej sprawie – jako jedynego kandydata „obozu demokratycznego”. Wówczas oczywista będzie próba rozstrzygnięcia wyborów prezydenckich 2025 roku już w pierwszej turze. Nikomu innemu nie może się to udać. Donaldowi Tuskowi, występującemu jako jedyny kandydat „obozu demokratycznego” – tak.
Gdybyśmy mieli nieco inny system polityczny, z wiodącą rolą prezydenta, przez co redukowana jest rola liderów partii politycznych, oczywista byłaby aktywność ustępującego prezydenta (który nie może już kandydować na kolejną, trzecią kadencję), budującego porozumienie na rzecz szerokiego obozu, w którym byłoby miejsce dla tych sił, które nie zostaną zaliczone przez Donalda Tuska do „obozu demokratycznego”. Z oczywistą misją: wskazania jednego wspólnego kandydata.
Tak daleko jednak nie szedłbym w przewidywaniach rozwoju sytuacji politycznej przed wyborami prezydenckimi, które czekają nas przecież dopiero w połowie maja 2025 r. Jednak wciąż nie wykluczałbym trzeciego kandydata – obok kandydata Koalicji Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości, także kandydata wspieranego przez ustępującego prezydenta Andrzeja Dudę.
Kto będzie kandydatem Andrzeja Dudy?
Nie jest jednak też tak w polskiej polityce, że jedynie kandydaci wskazani przez partie polityczne mają realne szanse wygranej w wyborach prezydenckich. Kandydaci partyjni, wskazani jako kandydaci w wyborach prezydenckich przez ciała statutowe swoich partii, mają oczywiście łatwiej, szczególnie z uwagi na dysponowanie środkami finansowymi i strukturami. Struktury to zbieranie podpisów, organizowanie widowni, spotkań, dystrybucja materiałów etc.
Jednak do zebrania 100 000 podpisów pod kandydaturą w wyborach prezydenckich nie jest potrzebna partia polityczna, szczególnie gdy można liczyć na sprawdzone społeczności. A takie są w zasięgu kandydatów, których mógłby wskazać Andrzej Duda, co pokazał choćby sukces zebrania blisko 200 000 podpisów pod obywatelską akcją „Tak dla CPK”.
Bagatelizowanie roli Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich 2025, jest li tylko powtarzaniem propagandowych kalk lewicowo-liberalnego salonu, odliczającego dni do końca jego prezydentury i kwestionującego jego sprawczość. Nie może startować, jednak nie może także pozwolić na zaprzepaszczenie dekady swojej polityki.
Eryk Mistewicz
Tekst pierwotnie ukazał się we „Wszystko co Najważniejsze” [LINK]. Przedruk za zgodą redakcji.