wybory we Francji

Francja – decyduje się przyszłość kraju, prosimy zapiąć pasy!

Wybory we Francji spowodowały, że panuje obecnie polityczne wzmożenie połączone z coraz bardziej wyczuwalnym napięciem. Gdy zbliżamy się do decydującego dnia pierwszej tury przedterminowych wyborów parlamentarnych zarządzonych przez prezydenta Emmanuela Macrona, cały naród wstrzymuje oddech.

To historyczne chwile. Na tydzień przed wyborami wszystkie sondaże wskazują Rassemblement National jako zwycięzcę, przed koalicją lewicy i blokiem prezydenckim. Niektóre badania opinii publicznej przewidują nawet bezwzględną większość dla sojuszu partii Marine Le Pen i Republikanów Érica Ciottiego. Siedmioletnia kadencja Emmanuela Macrona, jeśli można ją tak nazwać, naznaczona była ogromnym wzrostem „skrajnej prawicy”, od ośmiu deputowanych w wyborach parlamentarnych w 2017 r. do potencjalnie 300 (według sondażu Odoxa dla „Le Nouvel Obs”) w 2024; osiągnęła już rekordowe 88 mandatów w 2022 r. i 41,5 proc. głosów w drugiej turze wyborów prezydenckich w tym samym roku. Próbując zlikwidować dwie główne partie V Republiki, Partię Socjalistyczną (z której się wyłonił) i Republikanów (spadkobiercę RPR generała de Gaulle’a), prezydent jedynie utorował drogę dla znacznie bardziej nonkonformistycznych ofert politycznych, zarówno z lewej, jak i prawej strony.

Na lewicy jest to La France Insoumise Jean-Luca Mélenchona (który niedawno się wycofał z pierwszej linii), która odebrała socjalistom przywództwo na tej stronie. Wpływ „Niepokornych” jest w ostatnich latach coraz bardziej odczuwalny we wspólnym programie progresywistów, socjaldemokratów i ekologów: antykapitalistyczny populizm, antysyjonizm i imigracjonizm przemawiają do bojówek antyfaszystowskich, „wrażliwych” przedmieść i wykorzenionych młodych ludzi, ku wielkiemu niezadowoleniu „słoni” w starym stylu, którzy rozważają nawet zbliżenie się do obozu centrystów. Emmanuel Macron chciał „położyć kres staremu światu”, więc oto jest.

Po drugiej stronie politycznego spektrum rekompozycja jest równie brutalna, jeśli nie bardziej. Należy powiedzieć, że pod wpływem ideologicznego i medialnego impulsu Érica Zemmoura, a następnie politycznego i wyborczego impulsu Érica Ciottiego „front republikański”, ta przebiegła pułapka zastawiona przez François Mitterranda ponad 30 lat temu, został rozbity raz na zawsze. Zemmour służył jako piorunochron dla RN w 2022 r., umożliwiając mu dziesięciokrotne zwiększenie reprezentacji parlamentarnej, podczas gdy Ciotti daje Marine Le Pen legitymację republikańską, której tak bardzo potrzebowała, a także kilka dodatkowych okręgów wyborczych. Ten pierwszy, który przez 20 lat wzywał do zjednoczenia prawicy, w końcu doczeka się tego, ale bez niego. Ten drugi osiągnie to, mimo że należał do obozu, który przez 20 lat nazywał Front National, a następnie Rassemblement National najgorszą rzeczą w demokratycznej i postępowej republice: faszystowskim. Jak zaskakująca może być polityka!

Na kilka chwil przed wielkim dniem wszystkie brudne sztuczki są dozwolone. Kampania – o ile można ją nazwać kampanią, biorąc pod uwagę, że prezydent zarządził wybory parlamentarne zaledwie trzy tygodnie po rozwiązaniu Zgromadzenia Narodowego – obraca się wokół oskarżeń o antysemityzm, rasizm i zagrożenie dla Republiki. Ponieważ debata na argumenty jest niemożliwa w tych ekstremalnych warunkach, nacisk został przeniesiony na wyzwiska i mobilizację elektoratu poprzez strach. Strach przed Żydami, strach przed Ukrainą, strach przed mniejszością, strach przed gospodarką, strach przed ekologią, strach przed Europą, strach nawet przed sportem w obliczu zbliżających się igrzysk olimpijskich… Lista jest długa.

W całym tym zgiełku stopniowo kształtują się dwa główne trendy: RN dąży do normalizacji, oczyszczając swój program z 2022 roku z najbardziej kontrowersyjnych elementów. Czy jesteśmy świadkami narodzin drugiego RPR? I odwrotnie, lewica staje się coraz bardziej radykalna, z ofensywnym i rewolucyjnym programem. Gdzie podzieją się głosy emerytowanego elektoratu, przyzwyczajonego w ostatnich latach do tworzenia i rozwiązywania politycznych większości? W obecnej sytuacji to raczej prawica składa więcej obietnic na rzecz „szanowanych klas”, obiecując chronić je przed totalitarnymi działaniami „czerwonych i zielonych”. Pośrodku tego wszystkiego znajduje się blok prezydencki w całkowitym rozkładzie, który jednak nie chce się poddać. Stawiając przeciwko sobie Niepokornych i Narodowych, chce przyciągnąć do siebie socjaldemokratów, umiarkowanych postępowców i republikanów. Na razie jego próba wydaje się skazana na porażkę; taki jest zakres odrzucenia Emmanuela Macrona i taka jest frustracja opinii publicznej. Ogień się pali, garnek wrze, a pokrywka nie wytrzyma zbyt długo.

Jakie są scenariusze nadchodzących wyborów? Jordan Bardella powiedział, że odmówi objęcia stanowiska premiera, jeśli nie uzyska bezwzględnej większości w Zgromadzeniu Narodowym. Gabriel Attal odparł, że nie jest przygotowany, by naprawdę służyć Francji. W zależności od liczby posiadanych mandatów RN i Éric Ciotti mogą liczyć na ewentualne wzmocnienie garstką mainstreamowych członków LR, aby dopiąć bezwzględną większość. Czy to wystarczy, by rządzić krajem do 2027 roku? Trudno powiedzieć.

Lewicowy Nouveau Front Populaire, jeśli wygra te wybory, będzie zmuszony do „odzyskania” części centrystów, jeśli chce być w stanie utworzyć rząd. Czy liderzy tego sojuszu naprawdę chcą władzy? A może po prostu dążą do wprowadzenia chaosu i wywołania rewolucyjnych niepokojów, które doprowadziłyby do nadejścia Szóstej Republiki, tak drogiej Jean-Lucowi Mélenchonowi? Według ministra gospodarki Bruno Le Maire realizacja ich programu gospodarczego „oddałaby Francję pod kuratelę MFW i Komisji Europejskiej”. Czy Insoumis chcą powtórzyć bitwę pod Valmy?

Jeśli chodzi o Emmanuela Macrona, nadal posiada on pewne karty instytucjonalne. Pojawiły się już pogłoski o możliwym uruchomieniu art. 16 konstytucji, tj. pełnej władzy. W przypadku wybuchu konfliktu społecznego i cywilnego w nadchodzących tygodniach (skrajnie lewicowe bojówki już ścierają się z policją na ulicach, a bunt na przedmieściach może nastąpić w każdej chwili), kraj będzie potrzebował mocnego wyprostowania. Prezydent de Gaulle wybrał to rozwiązanie w 1961 r., aby poradzić sobie z puczem generałów. Drugą opcją jest podanie się do dymisji. Marine Le Pen zaproponowała to Macronowi. Charles de Gaulle zdecydował się na to w 1969 r., po porażce w referendum w sprawie reformy Senatu. Prezydent Macron może również zadowolić się pozostawieniem rzeczy takimi, jakie są, i przerzucić odpowiedzialność za stan kraju na przyszły rząd, jeśli ten będzie należał do innego obozu politycznego.

Co stanie się później? Wkrótce wkroczymy w okres wielkich zawirowań politycznych, gospodarczych, społecznych i związanych z bezpieczeństwem. Istnieje ryzyko, że Francja stanie się nierządna. Sytuacja jest naprawdę nieprzewidywalna, zarówno pod względem wyniku wyborów, jak i ich konsekwencji. Emmanuel Macron postanowił storpedować sposób, w jaki Piąta Republika funkcjonowała od czasu wprowadzenia pięcioletniej kadencji prezydenta w 2002 roku. Jego następca w 2027 r. będzie mógł zdecydować się na nowe rozwiązanie Zgromadzenia Narodowego, aby „przywrócić równowagę” w kalendarzu politycznym.

Zaczynamy. Proszę zapiąć pasy.

Nathaniel Garstecka

Tekst początkowo ukazał się we „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.10.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się