
Zdarzyło się (78)
„Zdarzyło się” Rafała LEŚKIEWICZA to przegląd najważniejszych wydarzeń historycznych, o których warto pamiętać w nadchodzącym tygodniu (6 – 12 kwietnia 2025 r.).

7 kwietnia 1946 r. z części ziem dawnych Prus Wschodnich, zajętych przez Związek Sowiecki, władze ZSRS utworzyły „Obwód Königsbergski” z Królewcem jako stolicą tej nowej jednostki administracyjnej. Niedługo potem, 4 lipca 1946 r., zmieniono nazwę tego obszaru na „Obwód Kaliningradzki”, tym samym zmieniając nazwę największego miasta na Kaliningrad. Stalin zdecydował o takiej właśnie formie uhonorowania swojego bliskiego współpracownika, wysokiego funkcjonariusza partyjnego, współodpowiedzialnego za liczne zbrodnie sowieckie, Michaiła Kalinina. Decyzja o zmianie nazwy miasta i całego obwodu zapadła miesiąc po śmierci zasłużonego dla sowieckiego terroru aparatczyka.
Do dzisiaj ten fragment, najpierw Związku Sowieckiego, a teraz Federacji Rosyjskiej, obejmujący ok. 15 tys. km kwadratowych, funkcjonuje pod taką nazwą, choć decyzją Komisji Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami RP, działającej przy Głównym Geodecie Kraju, w oficjalnej nomenklaturze nazewniczej Polski przywrócono w 2023 r. dawną nazwę miasta Królewiec, przez co na polskich mapach figuruje oznaczenie Obwód Królewiecki.
Obwód Królewiecki leży nad Bałtykiem, na północ od granic Rzeczypospolitej, granicząc od północy i wschodu z Litwą, nie posiada zatem bezpośredniego połączenia lądowego z innymi ziemiami Federacji Rosyjskiej. Szczególnie teraz, podczas trwającej od ponad 3 lat wojny na Ukrainie i blokady granic, komunikacja z resztą Rosji jest utrudniona.
Ziemie wchodzące w skład Obwodu Królewieckiego mają długą i bogatą historię. W średniowieczu na ziemiach tych zamieszkiwały plemiona pruskie, podbite następnie przez Krzyżaków, którzy założyli miasto Królewiec, z położonym w centralnym punkcie miasta zamkiem. W kolejnych wiekach ziemie dzisiejszego obwodu znajdowały się pod kontrolą lub w bezpośrednim władaniu Polski, później Prus, Cesarstwa Niemieckiego, Republiki Weimarskiej, a na koniec III Rzeszy. W trakcie II wojny światowej Königsberg był ważnym i strategicznym punktem dla działań wojennych, a później miejscem ewakuacji uciekającej armii niemieckiej.
Miasto ostatecznie zostało zdobyte przez Armię Czerwoną 9 kwietnia 1945 r. Po zajęciu go przez Sowietów rozpoczęły się masowy terror i grabieże. Miasto zostało praktycznie całkowicie zniszczone, ale w toku podejmowanych ustaleń, układających mozaikę mapy powojennej Europy, tymi terenami zainteresował się Józef Stalin, choć wcześniej na zajęcie tych ziem liczył polski rząd na uchodźstwie. Co ciekawe, na podobne rozwiązanie liczyli także polscy komuniści.
Już podczas spotkania przywódców koalicji antyniemieckiej w Teheranie Stalin wyraźnie zaakcentował, że musi mieć dostęp do portów na Bałtyku, które nie zamarzają zimą. A takimi były Królewiec i Kłajpeda. Churchill i Roosevelt nie zaprotestowali wobec kategorycznych propozycji sowieckiego przywódcy. Ostateczny przebieg granic europejskich zatwierdzono podczas konferencji w Poczdamie, zamykającej ustalenia powojenne; w przypadku granic z Polską zamknięto ustalenia, podpisując stosowną umowę polsko-sowiecką w 1947 r.
Tuż po zamknięciu spraw granic wysiedlono z obwodu blisko 100 tys. Niemców, wysadzono ruiny zamku i zaczęto odbudowywać miasto w nowym modelu, tak by nie przypominało dawnego niemieckiego ważnego ośrodka gospodarczego i kulturalnego. Wydzielony i odseparowany od Związku Sowieckiego obszar miał ogromne znaczenie strategiczne podczas zimnej wojny. Władze ZSRS skupiły tu bowiem duże siły zbrojne, przygotowane na ewentualny atak na kraje Europy Zachodniej. Sam obwód był zupełnie odseparowany od reszty państw wchodzących w skład tzw. bloku wschodniego. W tej niewielkiej części ZSRS stacjonowało nawet 200 tys. żołnierzy, tu też były wyrzutnie rakiet średniego i dalekiego zasięgu, w tym uzbrojone w głowice jądrowe.
Obecnie na terenie Obwodu Królewieckiego stacjonuje nieco mniej żołnierzy, ale jest to nadal silnie uzbrojona enklawa Federacji Rosyjskiej, otoczona przez państwa należące do Paktu Północnoatlantyckiego.

9 kwietnia 1241 r. rozegrała się bitwa pod Legnicą, którą stoczyły oddziały polskie dowodzone przez Henryka Pobożnego i oddziały Mongołów najeżdżających w tym czasie ziemie polskie.
Podczas tej bitwy śmierć poniósł Henryk Pobożny, co zahamowało znacząco proces zjednoczeniowy ziem polskich, rozbitych na liczne księstwa – słabe i niemające zdolności ani gospodarczych, ani militarnych.
To sprawiło, że gdy pojawiło się widmo najazdu mongolskiego, ziemie te stały się łakomym kąskiem dla wojsk wroga. Mongołowie, najeżdżając Polskę w 1241 r., realizowali swój plan, mający na celu podbicie Węgier i Bułgarii. Wojska Batu-chana najpierw spustoszyły Ruś Kijowską, zdobywając sam Kijów na początku grudnia 1240 r., a potem ruszyły na zachód, w tym m.in. na teren dzisiejszych Węgier. Na północy dobrze wyszkoleni i zaprawieni w bojach Mongołowie zagrozili po raz kolejny ziemiom polskim, chcąc tym samym odciąć możliwość pomocy węgierskiemu królowi Beli IV.
Najpierw wojska dowodzone przez Bajdara zdobyły Kraków, niszcząc go i całkowicie łupiąc. Po zajęciu Krakowa ruszyły dalej na zachód, gdzie przygotowywał się na bezpośrednią konfrontację Henryk Pobożny, gromadząc liczne jak na owe czasy i możliwości siły zbrojne. W międzyczasie Mongołowie złupili kilkaset polskich, małopolskich i śląskich wsi i miast, w tym Wrocław. Mieszkańców mordowano lub brano do niewoli.
Henrykowi Pobożnemu udało się skupić ok. 4–6 tys. rycerzy, choć niektórzy historycy mówią nawet o 8 tys., pochodzących ze Śląska, Wielkopolski, a także z ziemi krakowskiej i sandomierskiej. Dodatkowo do Polaków dołączyły posiłki z Moraw i zakonnicy: joannici i templariusze. Główną siłę wojsk polskich stanowiła ciężka konnica. Zebranych zbrojnych podzielono na 4 hufce i hufiec odwodowy, dowodzony bezpośrednio przez Henryka Pobożnego.
Warto dodać, że ten śląski książę miał ambicje zjednoczenia rozbitej Polski. Udało mu się przejąć kontrolę nad Śląskiem, Małopolską i Wielkopolską. Niestety, bitwa pod Legnicą, stoczona w odległości kilku kilometrów od umocnionego miasta, zniweczyła plany zjednoczeniowe księcia Henryka. Polskie rycerstwo doznało sromotnej klęski. Zginął w walce Henryk Pobożny, którego głowę Mongołowie nadziali na włócznię, pozostawiając resztę ciała na polu bitwy.
Siły mongolskie mogły liczyć ok. 6–7 tys. ludzi – główny trzon stanowili lekkozbrojni łucznicy na koniach. Zaprawieni w bojach stosowali przemyślaną taktykę pozorowanej ucieczki z pola walki. Z zachowanych przekazów – kroniki Długosza – wiemy także, że podczas bitwy zastosowali gazy bojowe, obezwładniające polskie rycerstwo. Historycy podają to w wątpliwość. Nie udało się jednak Mongołom zdobyć umocnionego grodu w Legnicy. Osłabieni poważnymi stratami poniesionymi w bitwie ostatecznie zrezygnowali, wycofując się na Węgry i dołączając do głównych sił Batu-chana.
Na klęskę w bitwie pod Legnicą wpłynęła również decyzja króla Wacława I, który ostatecznie nie przybył z czeskim rycerstwem, by pomóc Henrykowi. Bez wątpienia w trakcie samej bitwy duże znaczenie miała ucieczka Mieszka Otyłego wraz z częścią rycerstwa.
Syn Henryka Bolesław Rogatka nie miał aspiracji jednoczenia ziem pod swoim władztwem, tym samym proces zjednoczenia ziem polskich uległ zatrzymaniu. Wkrótce potem Batu-chan zdecydował się na powrót do Azji, by walczyć o schedę po zmarłym chanie Ugedeju.
Patrząc ze współczesnej perspektywy, podstawowym źródłem wiedzy o bitwie pod Legnicą są powstałe kilka lat później roczniki śląskie i krakowskie, a także napisane w drugiej połowie XV wieku kroniki Jana Długosza, choć te przez niektórych historyków nie są traktowane jako wiarygodne źródło wiedzy ze względu na to, że powstały dwa wieki później.
Faktem jest, że najazd Mongołów doprowadził do złupienia ziem polskich i zatrzymania na kolejne sto lat procesu zjednoczeniowego, do czasu, gdy królem Polski w 1320 r. został Władysław Łokietek.

Dnia 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem na terytorium Federacji Rosyjskiej doszło do katastrofy lotniczej polskiego samolotu TU-154M, na którego pokładzie leciała na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej polska delegacja państwowa. Przewodniczył jej Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej prof. Lech Kaczyński wraz ze swoją małżonką Marią. 96 uczestników tego rejsu, w tym członkowie załogi, zginęło w rozbitym samolocie.
Ta katastrofa była jedną z największych w historii, biorąc przede wszystkim pod uwagę, kto zginął na pokładzie rządowego samolotu. Wśród ofiar oprócz urzędującego prezydenta i jego małżonki byli: ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, dowódcy polskich sił zbrojnych z szefem Sztabu Generalnego WP gen. Franciszkiem Gągorem na czele, wysocy urzędnicy państwowi, tj. szef kancelarii prezydenta Władysław Stasiak, szef BBN Aleksander Szczygło, prezes NBP Sławomir Skrzypek, rzecznik praw obywatelskich prof. Janusz Kochanowski, wiceministrowie obrony narodowej Stanisław Komorowski, spraw zagranicznych Andrzej Kremer, kultury Tomasz Merta, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Janusz Krupski, szef Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik, parlamentarzyści, kombatanci i duchowni, a także członkowie rodzin ofiar zbrodni katyńskiej. Zginęli także członkowie ochrony osobistej prezydenta z Biura Ochrony Rządu, piloci oraz personel pokładowy.
Wśród ofiar był także prezes Instytutu Pamięci Narodowej prof. Janusz Kurtyka, mój szef.
10 kwietnia o godzinie 8.41 w okolicy lotniska Smoleńsk-Siewiernyj rozbił się samolot należący do 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Nieco ponad godzinę wcześniej wystartował z warszawskiego lotniska Okęcie. Mimo upadku z niewielkiej wysokości samolot rozpadł się na kilka części i zaczął płonąć. Nie przeżył nikt, choć początkowe doniesienia mówiły o trzech osobach, które przeżyły katastrofę.
Wszystkie główne serwisy informacyjne na całym świecie informowały o tej niewyobrażalnej tragedii. Pokazywano oczekujących na przybycie delegacji uczestników uroczystości w Katyniu i ich reakcję na wiadomość o śmierci głowy państwa. W Warszawie pod Pałacem Prezydenckim zaczęły gromadzić się tłumy ludzi, modlących się w skupieniu za dusze tragicznie zmarłych. Plac przed pałacem wypełnił się kwiatami i zniczami. Uroczystości pogrzebowe gromadziły tysiące Polaków chcących oddać hołd tragicznie zmarłym.
Od samego początku pojawiły się liczne pytania dotyczące przyczyn katastrofy. Dla ustalenia, co wydarzyło się pod Smoleńskiem, wszczęto polskie śledztwo, sprawą zajął się także Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej, a także Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK). Po stronie polskiej była to Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.
W pierwszych dniach, tygodniach i miesiącach popełniono wiele błędów, które do dzisiaj ciążą nad ustaleniem przyczyn katastrofy. Polski rząd nieudolnie prowadził rozmowy w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy z władzami Federacji Rosyjskiej. Faktyczne śledztwo i gromadzenie dowodów pozostało w rękach Rosjan, w trakcie identyfikacji ciał dochodziło do pomyłek. Rosjanie do dzisiaj nie oddali wraku polskiego samolotu i nie współpracowali rzetelnie z polskimi śledczymi. Coraz częściej zaczęły pojawiać się tezy o możliwym zamachu, dokumentowane ustaleniami niezależnych ekspertów.
Ofiary zostały upamiętnione pomnikiem Ofiar Katastrofy Smoleńskiej na warszawskich Powązkach, odsłoniętym 10 listopada 2010 r., a także pomnikiem odsłoniętym 10 kwietnia 2018 r. na pl. Piłsudskiego w Warszawie.
Sprawa katastrofy smoleńskiej stała się tematem politycznych rozgrywek zwaśnionych ugrupowań partyjnych. Comiesięczne obchody upamiętniające ofiary były i są regularnie zakłócane. Winni katastrofy nie zostali ukarani. Bliscy ofiar mimo 15 lat, które upłynęły od tych tragicznych wydarzeń, nadal żyją w cieniu politycznego sporu.

W dniu 11 kwietnia 1871 r. podpisano w Waszyngtonie traktat pokojowy kończący wojnę Chile i Peru z Hiszpanią. Był to morski konflikt zbrojny trwający w latach 1865–1866, w którym Chile i Peru były wspierane przez Ekwador i Boliwię. Oficjalnie konflikt zakończył się dopiero w 1871 r., po podpisaniu traktatu pokojowego.
Podłożem wybuchu wojny była utrata wpływów przez Hiszpanię na terenie Ameryki Południowej w związku z uzyskaniem niepodległości przez kraje, które były wcześniej koloniami hiszpańskimi. Chile stało się niepodległym państwem w 1818 r. Trzy lata później spod hiszpańskiej zależności wyswobodziło się Peru. Rządząca Hiszpanią królowa Izabela II nie mogła się pogodzić z takim stanem rzeczy.
Hiszpanie wysłali na wody Ameryki Południowej najpierw trzy okręty. Oficjalnie była to ekspedycja naukowa, lecz w rzeczywistości chodziło o zaakcentowanie siły militarnej Hiszpanów. W kwietniu 1864 r. żołnierze hiszpańscy zajęli trzy peruwiańskie wyspy Chincha leżące na Oceanie Spokojnym. Miały one strategiczne znaczenie dla gospodarki Peru, bowiem znajdowały się na nich złoża guana, którego wydobycie przynosiło w tamtym czasie blisko 60 proc. dochodów kraju.
Pod koniec 1864 r. wysłano z Hiszpanii do Peru kolejną eskadrę okrętów. Ta, gdy tylko dopłynęła do wybrzeży Peru, zakotwiczyła przed wejściem do portu Callao. Hiszpanie zażądali wypłaty 3 mln peso odszkodowania za zwrot wysp. Zgodził się na to prezydent Peru Juan Antonio Pezet. Porozumienie podpisane z Hiszpanami pod koniec stycznia 1865 r. wywołało ostry sprzeciw części społeczeństwa peruwiańskiego. 28 lutego wybuchło antyrządowe powstanie, na którego czele stanął oficer armii peruwiańskiej Mariano Ignacio Prado. Ostatecznie Pezet utracił władzę, a nowym prezydentem został Prado.
Rozwój sytuacji w Peru obserwowały władze sąsiedniego Chile, którym nie podobały się zapędy Hiszpanów. Ogłoszono nałożenie embarga na sprzedaż węgla Hiszpanom, co wywołało eskalację konfliktu. Do chilijskiego portu Valparaiso wpłynął jeden ze statków hiszpańskich, prezentując pokaz siły. Hiszpanie zażądali oficjalnych przeprosin i wypłaty rekompensaty za zniewagi doznane podczas demonstracji antyhiszpańskich, jakie wybuchły w Santiago. Władze Chile nie zgodziły się na takie dictum, co doprowadziło do blokady morskiej tego kraju przez okręty hiszpańskie. Wobec takiego rozwoju sytuacji prezydent tego kraju Jose Joaquin Perez wypowiedział Hiszpanii wojnę 25 września 1865 r.
Chile nie miało przewagi na morzu, w zasadzie nie dysponowało flotą wojenną w przeciwieństwie do Hiszpanii. Niemniej nawet kilkanaście fregat hiszpańskich nie było w stanie skutecznie kontrolować całego wybrzeża, liczącego 4 tys. km. Zaczęto więc blokować największe porty.
W grudniu 1865 r. doszło do zawarcia antyhiszpańskiego sojuszu między Chile a Peru. W styczniu 1866 r. do koalicji dołączyły Boliwia i Ekwador. Skromna flota chilijsko-peruwiańska potrafiła stawiać opór doświadczonym Hiszpanom.
Chile poniosło znaczne straty materialne, gdy pod koniec marca 1866 r. kilka hiszpańskich fregat zbombardowało miasto portowe Valparaiso, doprowadzając do ogromnych zniszczeń. Później hiszpańskie okręty popłynęły w kierunku peruwiańskiego miasta Callao, znacznie silniej ufortyfikowanego niż Valparaiso. 2 maja Hiszpanie rozpoczęli ostrzał miasta, także zadając duże straty materialne. Tym razem jednak kilka hiszpańskich okrętów zostało poważnie uszkodzonych.
Widząc dużą determinację Peruwiańczyków i Chilijczyków, Hiszpanie postanowili zakończyć działania militarne. Eskadra odpłynęła na Filipiny. Zawieszenie broni zawarto rok później.
Zakończenie konfliktu przypieczętowało zawarcie traktatu pokojowego w Waszyngtonie. W rezultacie Hiszpania uznała niepodległość Peru, zwróciła wyspy Chincha i wypłaciła odszkodowania angielskim kupcom za straty poniesione przez nich podczas ostrzału Valparaiso. Ten port chilijski długo odzyskiwał swoją pozycję ważnego ośrodka handlowego. Z kolei Chile i Peru ze sprzymierzeńców już niedługo potem stały się wrogami, walcząc przeciwko sobie w wojnie o Pacyfik, zwanej także „wojną o saletrę”.

Rafał LEŚKIEWICZ
Doktor nauk humanistycznych, historyk, publicysta, manager IT. Dyrektor Biura Rzecznika Prasowego i rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej. Autor, współautor i redaktor blisko 200 publikacji naukowych i popularnonaukowych dot. historii najnowszej, archiwistyki, informatyki oraz historii służb specjalnych.