Zdarzyło się w XX w. (39)
Zdarzyło się w XX wieku Rafała LEŚKIEWICZA to przegląd najważniejszych wydarzeń historycznych, o których warto pamiętać w nadchodzącym tygodniu (7 lipca – 13 lipca 2024 r.).
Dnia 7 lipca 1944 r. rozpoczęło się powstanie wileńskie. Była to operacja wojskowa żołnierzy wileńskiego i nowogródzkiego Okręgu Armii Krajowej, by wyzwolić z rąk Niemców Wilno. Sama operacja wojskowa wpisywała się w realizację operacji „Burza” zapoczątkowanej w styczniu 1944 r., której zasadniczym celem było oswobadzanie przez AK ziem polskich z rąk niemieckich okupantów i organizacja władz, jeszcze przed wkroczeniem Sowietów.
Miasto w ramach operacji „Ostra Brama” było atakowane wspólnie przez żołnierzy polskiej konspiracji i sowieckiej Armii Czerwonej. Polskimi oddziałami dowodził ppłk Aleksander Krzyżanowski ps. „Wilk”. Warto dodać, że w działania zmierzające do wyzwolenia Wilna nie angażowali się Litwini kolaborujący z Niemcami. Większość mieszkańców miasta mówiła w języku polskim.
Rozkaz o przeprowadzeniu operacji „Ostra Brama” został podpisany 26 czerwca. Polskiemu podziemiu zależało na przeprowadzeniu szybkiego ataku, zaskoczeniu Niemców i opanowaniu Wilna, jeszcze zanim do niego dotrą wojska Armii Czerwonej. Zgodnie z planem Armia Krajowa miała przejąć miasto i przyjąć Sowietów jako gospodarze.
Zdobycie Wilna miało duże znaczenie polityczne i symboliczne zarówno dla Polaków, Niemców, jak i Rosjan. Dla AK było to miasto polskie, z kolei Sowieci w 1939 r. przekazali je Litwie i chcieli odzyskać nad nim kontrolę. Litwa przecież od 1940 r. była republiką ZSRS. Z perspektywy niemieckiej zarówno Wilno, jak i Wileńszczyzna położone blisko Prus Wschodnich były ważnym przyczółkiem określającym granice ich strefy wpływów.
Siły polskiej konspiracji zgrupowane w ramach operacji wojskowej były duże. Składały się na nie formacje piechoty i kawalerii. Udało się zebrać blisko 10 tys. żołnierzy. Po drugiej stronie Niemcy dysponowali znacznie większymi siłami, gromadząc ponad 17 tys. dobrze uzbrojonego wojska posiadającego do dyspozycji nie tylko piechotę, ale również lotnictwo i broń pancerną. Dowodził nimi gen. Reiner Stahel, komendant wileńskiego garnizonu.
Walki trwały kilka dni, do 13 lipca udało się ostatecznie wyprzeć Niemców i zająć całe miasto. Niemniej plan Polaków, by zająć Wilno samodzielnie, nie udał się. Decydujące okazało się bowiem wsparcie Sowietów, bez których Polakom nie udałoby się przejąć miasta. Ostatnie zaciekłe walki z topniejącymi siłami niemieckimi toczyły się m.in. w Ogrodzie Botanicznym czy w okolicach więzienia na Łukiszkach.
13 lipca na Górze Zamkowej, na Wieży Giedymina załopotała polska flaga wywieszona przez żołnierzy AK Jerzego Jenscha i Artura Rychtera. Widząc to, Niemcy ostrzelali wzgórze przy użyciu artylerii i moździerzy. Krótko trwała radość i duma z powiewającej nad polskim Wilnem biało-czerwonej flagi, bo jeszcze tego samego dnia po południu Sowieci zdjęli ją i zastąpili flagą ZSRS.
Zajęcie Wilna zostało okupione dużymi stratami. Armia Krajowa straciła ponad 500 żołnierzy spośród zgrupowanych do walki o miasto. Sowieci zaś, którzy nigdy nie liczyli się ze stratami w ludziach, ponieśli znacznie większe straty osobowe. Zginęło ok. 5 tys. żołnierzy. Spore straty ponieśli także broniący się Niemcy. Ocenia się je na 4 tys.
Niestety, radość z zajęcia miasta nie trwała długo. Ppłk Aleksander Krzyżanowski został zaproszony 17 lipca przez gen. Iwana Czerniachowskiego, dowódcę 3. Frontu Białoruskiego, na rozmowy i podpisanie ostatecznego porozumienia dotyczącego dalszych losów zgrupowanych na Wileńszczyźnie żołnierzy AK. Kiedy pojawił się wraz z podkomendnymi został aresztowany i wtrącony do więzienia. W tym czasie Sowieci organizowali zakrojone na szeroką skalę łapanki polskich żołnierzy. Wielu trafiło do więzień, sporo także zginęło w walce z NKWD i czerwonoarmistami. Sam Krzyżanowski trafił do niewoli sowieckiej, z której udało mu się zbiec w 1947 r. Powrócił do Polski, gdzie w lipcu 1948 r. został aresztowany. Zmarł w 1951 r. w mokotowskim więzieniu na Rakowieckiej.
Dnia 10 lipca 1940 r. rozpoczęła się trwająca kilka miesięcy lotnicza bitwa o Anglię. Wielka batalia lotnictwa brytyjskiego i niemieckiego, w której brały udział 4 dywizjony złożone z polskich lotników: dwa myśliwskie i dwa bombowe. Bitwa o Anglię miała ogromne znaczenie zarówno militarne, jak i polityczne w sytuacji zajęcia niemal całej Europy przez siły zbrojne III Rzeszy Niemieckiej.
Wyspiarskie położenie dawało Brytyjczykom przewagę obronną, niemniej siły niemieckie dysponowały znaczną przewagą lotnictwa. Samo rozpoczęcie ataku z powietrza było wstępem do przeprowadzenia planowanej operacji „Lew Morski”, której celem był atak na Wielką Brytanię przez liniowe wojska III Rzeszy. Warunkiem niezbędnym do przeprowadzenia działań militarnych na lądzie po przeprowadzonym desancie było zyskanie przewagi na morzu i w powietrzu. Plany zakładały osłabienie potencjału militarnego Wielkiej Brytanii poprzez: z jednej strony zniszczenie kluczowych węzłów komunikacyjnych, lotnisk, magazynów uzbrojenia i zadanie strat w ludziach, z drugiej zaś przejęcie pełnej kontroli nad kanałem La Manche, tak by utrudnić ewentualne dostawy na Wyspy.
Pierwsze naloty niemieckie niszczyły porty i lotniska brytyjskie. Wojska III Rzeszy przypuszczały także ataki na konwoje morskie. W dalszym etapie zmagań organizowano naloty na Wyspy, bombardując nie tylko cele militarne czy zakłady przemysłowe, ale również miasta, w tym stolicę – Londyn. Liczba nalotów niemieckich szybko rosła, osiągając w kulminacyjnym momencie nawet tysiąca na dobę. Taktyka niemieckiego lotnictwa zakładała, że w pierwszym okresie bombardowania dotyczyły głównie ośrodków militarnych, po dwóch miesiącach koncentrowano się na nalotach na cele cywilne i brytyjskie miasta. Chciano w ten sposób osłabić morale Brytyjczyków. Dla przykładu tylko jednego dnia, 7 września, stolica Wielkiej Brytanii była bombardowana przez ponad 900 niemieckich bombowców.
W walkach obronnych brały udział polskie dywizjony lotnicze oznaczone numerami 302 i 303, a także bombowe 300 i 301. Łącznie w walkach powietrznych brało udział 144 polskich pilotów. Szczególnie dywizjon 303, dowodzony przez Witolda Urbanowicza, zyskał sławę, nie tylko dzięki odwadze polskich pilotów, ale również książce Arkadego Fiedlera. Książka powstała w 1940 r., a jej pierwsze wydanie miało miejsce w 1942 r. Była także czytana w okupowanej Polsce, gdzie jej pierwsze podziemne wydanie ukazało się w 1943 r.
Oprócz polskich pilotów w walkach w przestworzach walczyli także piloci czescy, w dywizjonie 310, oraz Kanadyjczycy. Udział pilotów polskich, czeskich i kanadyjskich znacznie pomógł siłom Royal Air Force, ponoszącym znaczne straty szczególnie w pierwszych dwóch miesiącach walk.
Kluczowym momentem walk o niebo nad Anglią był 15 września 1940 r. W tym dniu siły niemieckie straciły 60 samolotów, a kilkudziesięciu ich pilotów zginęło. Tak duże straty osłabiły możliwości militarne niemieckiego Luftwaffe, liczba nalotów dostrzegalnie spadła. Na początku października 1940 r. miały miejsce dwa duże bombardowania Londynu, doprowadzając do znacznych zniszczeń w mieście.
Niemcy ponieśli porażkę, zmasowane ataki lotnicze nie skłoniły nawet do prób rozmów władz Wielkiej Brytanii z Niemcami na temat zawarcia pokoju. Nieco ponad trzymiesięczne zmagania w powietrzu doprowadziły do znacznych strat, zarówno po stronie Anglii, jak i Niemiec. Agresorzy stracili ponad 1700 samolotów, zginęło lub trafiło do niewoli 2,5 tys. pilotów. 170 samolotów Luftwaffe zestrzeli Polacy. Uwzględniając uszkodzenia ponad 600 kolejnych maszyn, warto zauważyć, że potencjał niemieckich sił lotniczych został znacznie osłabiony. Niemałe straty poniosły też siły lotnicze RAF, które straciły ponad 1000 samolotów i pół tysiąca pilotów, w tym 29 Polaków.
Dnia 11 lipca 1943 r. miała miejsce kulminacja ludobójczych ataków ukraińskich nacjonalistów na polskie wsie i osiedla. Tego dnia siepacze z Ukraińskiej Powstańczej Armii zaatakowali blisko 150 polskich wsi w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim. Zbrodni dokonywali nie tylko członkowie UPA, ale również SS Galizien czy zbierający się ukraińscy chłopi. Zamordowano tego dnia ok. 10 tys. Polaków. Wśród ofiar znaleźli się również Sprawiedliwi Ukraińcy, sąsiedzi i przyjaciele Polaków, którzy starali się pomóc, ukrywając lub ostrzegając polskich sąsiadów.
Warto podkreślić, że zbrodnia wołyńska (coraz częściej i pojawia się adekwatne określenie „ludobójstwo na Wołyniu”) to masowe mordy dokonywane nie tylko na samym Wołyniu, ale również w województwach lwowskim, tarnopolskim, stanisławowskim, lubelskim i poleskim.
11 lipca nazywany jest także „krwawą niedzielą”. Ukraińcy wykorzystywali m.in. fakt uczestnictwa Polaków we mszach świętych, by później atakować wychodzących z kościołów, tak jak chociażby w Kisielinie czy Porycku. 50 polskich kościołów katolickich zostało spalonych lub zniszczonych przez Ukraińców.
Ludobójcze akcje Ukraińców rozpoczęły się na początku 1943 r. i charakteryzowały się niezwykłym wprost okrucieństwem. Pierwszy masowy atak na polską wieś miał miejsce w Paroślach 9 lutego 1943 r. Zginęło wówczas 173 Polaków. Atakowanych Polaków palono żywcem, mordowano przy użyciu narzędzi rolniczych, stosowano barbarzyńskie tortury, rozcinając brzuchy ciężarnych kobiet, odzierając ze skóry bądź polewając ofiary wrzątkiem. Nie szczędzono nikogo. Śmierć z rąk nacjonalistów ukraińskich czekała zarówno mężczyzn, kobiety, jak i dzieci. Łącznie zginęło nie mniej niż 100 tys. Polaków. Bezpośrednią odpowiedzialność za realizację czystki etnicznej ponosi jeden z głównych dowódców UPA Roman Szuchewycz. Na Wołyniu postrach budził „Kłym Sawur” – Dmytro Kłaczkiwski.
Głównym powodem dokonywanych mordów była forsowana przez działaczy nacjonalistycznych skupionych w Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, w tym przede wszystkim Stepana Banderę, chęć oczyszczenia ziem zachodniej Ukrainy z Polaków, tak by móc utworzyć samodzielne państwo ukraińskie, zamieszkałe wyłącznie przez Ukraińców. Wcześniej na ziemiach Ukrainy mordowano także Żydów. Zginęło ich niemal 200 tys. w latach 1941-1942. W latach 1943-1945 napadnięto blisko 1900 polskich wsi i osiedli. Precyzyjnie nie da się ustalić pełnej listy ofiar ludobójstwa dokonanego przez UPA, wiadomo na pewno, że śmierć poniosło nie mniej niż 100 tys. osób. Największych zbrodni dokonano w Woli Ostrowieckiej, kolonii Gaj, gdzie zabito ponad 600 Polaków, oraz w Ostrówkach. Tu zginęło ponad 500 osób.
W 2016 r. Sejm RP ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.
Władze Ukrainy mimo wielu polskich próśb i żądań do dzisiaj nie wyraziły zgody na podjęcie przez Polskę prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na Wołyniu. Tysiące ofiar spoczywa w bezimiennych grobach, czekając na godny pochówek.
Dnia 12 lipca 1945 r. rozpoczęła się Obława Augustowska, specjalna akcja militarna przeciwko polskiemu podziemiu niepodległościowemu przeprowadzona na terenie Puszczy Augustowskiej. W operację zaangażowanych było blisko 50 tys. żołnierzy Armii Czerwonej, do tego jednostki Smiersz, „ludowego” Wojska Polskiego i polskiej bezpieki. Zatrzymanych zostało ok. 7 tys. osób, z których większość wypuszczono na wolność, jednak w przypadku 600 osób, głównie cywilów, ich los pozostaje do dzisiaj nieznany.
Zostali zamordowani i pochowani w nieznanych miejscach. Przed rozpoczęciem operacji polska bezpieka przygotowała spisy żołnierzy AK, tłumacząc je na język rosyjski. Stanowiły one podstawę do masowych zatrzymań, rozpoczętych 12 lipca. Działania sowieckich żołnierzy i funkcjonariuszy UB spotykały się z nielicznymi przypadkami zbrojnego oporu ze strony żołnierzy podziemia.
Głównym celem operacji wojskowej było przejęcie kontroli nad terenem Suwalszczyzny, gdzie ze względu na warunki terenowe – lasy – silne było podziemie zbrojne, nękające komunistyczne siły bezpieczeństwa.
W okresie PRL sprawa zaginionych w Obławie Augustowskiej była całkowicie przemilczana, władze pilnowały, by o tej tajemniczej zbrodni nie mówiono. Pamięć przetrwała dzięki mieszkańcom i bliskim ofiar. Powstał m.in. Obywatelski Komitet Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 r., który zbierał materiały dowodowe, czy też Związek Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej i Klub Historyczny im. Armii Krajowej w Augustowie.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Instytut Pamięci Narodowej, trwają poszukiwania miejsc pochówku ofiar. Jedna z wersji zakłada, że znajdują się one na Białorusi, tuż przy granicy z Polską.
W Gibach na Suwalszczyźnie znajduje się upamiętnienie w postaci krzyża, gdzie umieszczono nazwiska 592 osób, ofiar Obławy Augustowskiej. Na mocy ustawy z 9 lipca 2015 r. 12 lipca obchodzony jest Dzień Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej.
Rafał LEŚKIEWICZ
Doktor nauk humanistycznych, historyk, publicysta, manager IT. Dyrektor Biura Rzecznika Prasowego i rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej. Autor, współautor i redaktor blisko 200 publikacji naukowych i popularnonaukowych dot. historii najnowszej, archiwistyki, informatyki oraz historii służb specjalnych.