Rassemblement National

Emmanuel Macron wziął na siebie wielkie ryzyko, Francuzi będą chcieli wyrazić swoją złość – ostrzega Nicolas Sarkozy

Zredukowanie Rassemblement National do klasycznej skrajnej prawicy jest skrótem i uproszczeniem. To polowanie na czarownice, które sprowadza się do obrażania milionów Francuzów, którzy głosują na to ugrupowanie, lecz nie są „faszystami” – mówi Nicolas Sarkozy w wywiadzie dla „Journal du Dimanche”.

Nicolas Sarkozy pełnił urząd prezydenta Republiki Francuskiej w latach 2007–2012. W wywiadzie dla „Journal du Dimanche” były prezydent krytykuje decyzję prezydenta Emmanuela Macrona o rozwiązaniu Zgromadzenia Narodowego po wyborach europejskich 9 czerwca. „Po pierwsze, danie głosu narodowi francuskiemu jako wytłumaczenie rozwiązania parlamentu jest ciekawym argumentem, ponieważ to właśnie prowadzi ponad 25 milionów Francuzów do urn wyborczych! Głos Francuzom daje się, jeśli nie wypowiedzieli się od wielu lat, a nie zaraz po wyborach. Ryzyko jest tym większe, że będą chcieli wyrazić swoją złość. Druga uwaga: to rozwiązanie parlamentu stanowi zagrożenie dla państwa i dla prezydenta. Dla kraju, już podzielonego, ponieważ wszystko to może zatopić go w chaosie, z którego trudno będzie wyjść. I dla prezydenta, któremu pozostają trzy lata kadencji; wolałbym, żeby wykorzystał ten czas na realizację tego, czego chcą Francuzi. Francja znajduje się w sytuacji, która z mojego punktu widzenia przynosi więcej komplikacji niż wyjaśnień. Wolałbym, żeby prezydent miał więcej władzy, nie mniej” – ocenia.

Nicolas Sarkozy twierdzi, nie był zaskoczony wynikami wyborów europejskich i silnym poparciem dla prawicowego Rassemblement National oraz skrajnie lewicowej partii La France Insoumise. „Trzeba szczerze przyznać, że wybory w trakcie kadencji parlamentu są często trudne dla większości rządzącej. Ten, kto jest u władzy, może to odczuwać jako niesprawiedliwość. Ale takie jest prawo demokracji, zwłaszcza po 7 latach rządzenia” – twierdzi. Jednocześnie były prezydent nie zgadza się ze stwierdzeniem Emmanuela Macrona, że wyniki wyborów europejskich były głosem „skrajności”. „Wydaje mi się czymś trudnym mówienie: »Chciałbym dać głos Francuzom« i określanie połowy z nich jako skrajności, a więc takich, których nie można brać pod uwagę, bo są w błędzie. Nie można mówić, że się daje głos Francuzom, i z góry dyskwalifikować część z nich. To również skrajne podejście, dyskwalifikowanie moralne czyjegoś głosu i uznanie, że jest on z natury poza republikańską ramą. Jeśli możemy kandydować w wyborach, z natury jesteśmy republikanami” – ocenia Nicolas Sarkozy.

„Zwalczanie Rassemblement National i traktowanie go jako ugrupowania, które niejako nigdy się nie zmieniło, jakby wciąż był tam Jean-Marie Le Pen, byłoby dużym błędem. Jordan Bardella ma talent i umie panować nad swoim językiem, co jest zaletą. Pozostaje mu ważna kwestia wypełnienia jego braku doświadczenia, ponieważ nigdy nie sprawował ważnej funkcji kierowniczej i ma mniej niż 30 lat” – stwierdza Nicolas Sarkozy. „Przypominam, że Emmanuel Macron dwukrotnie przyjął Jordana Bardellę w Saint-Denis. Oznacza to, że przyjął go do kręgu republikańskiego. Zredukowanie Rassemblement National do klasycznej skrajnej prawicy jest skrótem i uproszczeniem. To polowanie na czarownice, które sprowadza się do obrażania milionów Francuzów, którzy głosują na to ugrupowanie, lecz nie są faszystami” – zaznacza.

Zdaniem byłego prezydenta sojusz utworzony przez lewicę przed wyborami parlamentarnymi nie osłabi partii Rassemblement National. „Wzrost popularności Rassemblement National nie oznacza jego diabolizacji. Oznacza to raczej istnienie silnej, zjednoczonej i zdecydowanej prawicy republikańskiej. Lepiej byłoby pomyśleć o wyskokach Jeana-Luca Mélenchona i jego kolegów. Mélenchon ma talent i doświadczenie, ale jego wypowiedzi i jego polityka są niebezpieczne i niosą wiele przemocy. Nie sprawia mu żadnego kłopotu łamanie zasad republikańskich przez oportunizm i polityczne wyrachowanie. La France Insoumise przez swój komunitaryzm, swoje wystąpienia na granicy antysemityzmu, swoje wojownicze zaangażowanie po stronie Hamasu jest o wiele bardziej problematyczne w kontekście zasad republikańskich niż wymyślone ryzyko faszyzmu” – ocenia. „Nie bądźmy naiwni: francuska lewica zawsze była komunitarystyczna, to nic nowego. François Mitterrand nominował czterech komunistycznych ministrów w samym środku zimnej wojny. Myślę również o tych wszystkich merach czerwonych przedmieść, którzy utrzymywali pauperyzację dzielnic, żeby otrzymywać głosy ludu, i w końcu o François Hollandzie, który w 2012 r. również instrumentalizował głos komunitarystyczny, aby go wybrano. Lewica lubi pouczać” – dodaje.

Zdaniem Nicolasa Sarkozy’ego prezes partii Les Républicains, Éric Ciotti, popełnił błąd, deklarując chęć utworzenia podczas kampanii do wyborów parlamentarnych wspólnej listy z Rassemblement National. „Nigdy nie wytaczałem nikomu procesu za jego opinie. Polityka jest tak złożona, że Éric Ciotti ma całkowite prawo do wyrażania orientacji politycznej. Nie podzielam jego poglądów, ale dlaczego nie mógłby on ich bronić? Popełnił jednak błąd, decydując o wyniku debaty, zanim odniósł sukces. Powinien był przekazać instancji kierującej partią swoje przekonanie o konieczności sojuszu z Rassemblement National i zaproponować członkom partii wypowiedzenie się przez głosowanie elektroniczne. Kwestia byłaby wówczas wyjaśniona spokojnie i w sposób bezsporny. Nie byłoby odrzucenia demokracji. Jest druga rzecz, co do której się z nim nie zgadzam: unia prawicy powinna powstać za sprawą wyborców, a nie przez sztaby. Zarzucano mi, że w swoim czasie zwracałem się do elektoratu ówczesnego Frontu Narodowego. Trwałem w przekonywaniu jego członków, żeby do nas powrócili. Błędem jest myślenie, że można stworzyć unię przez sztaby. Nie zgadzam się z Ciottim. Uważam jednak, że wystąpienia przeciwko niemu były często skandaliczne. A wątpliwe odniesienia do przeszłości pokazują, że w dziedzinie kultury historycznej niektórzy mają wiele do nadrobienia” – ocenia były prezydent.

„Potrzebujemy prawicy republikańskiej. Zostanie ona zbudowana. Nie wyobrażam sobie zaakceptowania dwóch radykalnych bloków, które dążą do coraz większej skrajności. Podobnie jak bloku centralnego, którego busolą byłyby miękkość i niedecyzyjność. Jednocześnie nie można poddawać się skrusze i rozpaczy. Partie polityczne umierają i odradzają się szybciej, niż myślimy. Wszystko jest sprawą przywództwa i woli” – twierdzi Nicolas Sarkozy. Zdaniem byłego prezydenta sojusz partii Les Républicains z Rassemblement National jest „tym bardziej nieodpowiedni, że prawica republikańska jest słaba – chodzi o wchłonięcie” przez silniejszą partię. „Bycie uzupełnieniem Rassemblement National nie jest ambicją, lecz przejawem poddania się” – ocenia były prezydent.

Jak twierdzi Nicolas Sarkozy, temat imigracji słusznie dominuje w debacie publicznej we Francji. „Za 30 lat w Europie będzie nie 500 mln mieszkańców, lecz 450 mln. W tym samym okresie Afryka przejdzie z 1,3 mld do 2,5 mld mieszkańców, z czego połowa będzie w wieku poniżej 20 lat. W tę samą proporcję wpisze się kultura lub przywiązanie do islamu. (…) Stwierdzam po raz kolejny, że kryzys migracyjny się nie zaczął, że najgorsze jest przed nami i że kwestią decyzyjną dla przyszłości Europy jest rozwój Afryki” – podkreśla. Zdaniem polityka zapowiedziana przez Emmanuela Macrona debata o laicyzacji nie jest słuszną odpowiedzią. „Laicyzacja nie jest problemem. Nie zauważyłem rewolty francuskiego Kościoła przeciw zasadom laicyzacji. Nie widziałem francuskich synagog, które mobilizowałyby się przeciw laicyzacji. Nie widziałem francuskich protestantów, którzy ubiegaliby się o zniesienie laicyzacji. Problemem nie jest laicyzacja. Problemem jest integracja wojowniczego islamu politycznego. (…) Druga religia Francji pod względem liczby praktykujących i najkrócej obecna we Francji musi zrozumieć, że są zasady, które są jej narzucone tak jak innym. Kropka. To nie sprawa debaty, ale autorytetu” – ocenia.

„Obawiam się niestety – i mam nadzieję, że się mylę – że jesteśmy dopiero na początku okresu chaosu. Obawiam się nawet, że doświadczymy przemocy. I uważam za niewiarygodne, że można wzywać do manifestowania jedynie z tego powodu, że współobywatele ośmielili się głosować przeciwnie do tego, co jest oceniane jako akceptowalne przez samozwańczych nauczycieli cnoty. Mamy prawo do głosowania, ale pod warunkiem, że zagłosujemy na lewicę. Piękne zaprzeczenie demokracji! To, czego nie mogą osiągnąć przy urnach, gotowi są narzucić przez ulicę! Ten spektakl jest żałosny” – twierdzi Nicolas Sarkozy.

Oprac.Julia Mistewicz-Delanne

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 30.04.2025.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się