Stara-nowa Pastorałka
Teatr Klasyki Polskiej wraca do formy bożonarodzeniowego widowiska o ugruntowanej na naszych scenach tradycji. W najnowszą historię polskiego teatru wprowadził ją Leon Schiller, wystawiając w 1922 roku swoją Pastorałkę w Reducie Juliusza Osterwy. Teatr Klasyki Polskiej 13 grudnia 2025 roku pokaże swoją Starą-nową Pastorałkę w Domu Pracy Twórczej w Radziejowicach. Scenariusz Schillera poszerzony został o inne staropolskie teksty. Tworzą one oryginalną całość.
Może to w pierwszym odruchu wywołać pewne zdumienie. Historia opowiadana w pastorałkach jest wszak generalnie znana. Z niej bowiem wyrośliśmy, jest naszą kolebką i naszym domem. Stanowi kamień węgielny naszej kultury, duszę Zachodu jako najpotężniejszej cywilizacji w dziejach. Tak, sporo zawdzięczamy także tradycji greckiej i rzymskiej, ale bez chrześcijaństwa nie moglibyśmy szukać pocieszenia Boga u Syna Człowieczego. U kogoś, kto urodził się, jak my, kto, jak my, kwilił, raczkował, psocił, u kogoś, kto płakał, jak myśmy płakali. A przecież, będąc w tym wszystkim tak bardzo do nas podobny, że identyczny, był jednocześnie zupełnie od nas różny, z tego i nie z tego świata. Mrożący krew w żyłach i urzekający to paradoks! Nieodgadniona tajemnica! I radykalna zmiana perspektywy. Tego nędznego żłóbka gdzieś w Betlejem i tej straszliwej Golgoty z jej niewysłowioną męką nie dostrzeże się z Olimpu. Bogowie Greków i Rzymian fatygowali się niekiedy między ludzi. By ich ukarać, oszukać, uwieść, upokorzyć, wykorzystać w ramach swoich brudnych, wewnętrznych rozgrywek. Jezus przyszedł do nich, żeby ich zbawić. To wielka różnica. Fundamentalna.

Pastorałka ją celebruje. Rozgrywa się w rzeczywistości, by tak rzec, przejściowej. Przeczuwającej już przez skórę zwykłych, znojnych dni, mający się wkrótce ziścić cud, który nada wszystkiemu zupełnie nowy sens, niebywałą wartość, unikalne znaczenie. Zeusy, Dionizosy, Hery wspaniałomyślnie jej nie interesują. Pokój ich duszom, zdaje się mówić. Tym, co ją tutaj zaprząta, z czym się mierzy, jest raczej dziedzictwo Starego Testamentu. Herod był namiestnikiem Galilei i królem Judei. Obie funkcje pełnił z łaski Rzymu, Rzymianinem wszakże, jak wiadomo, nie był. Syn Idumejczyka Antypara i Nabatejki Kypros, nie przybył z zewnątrz, jak Poncjusz Piłat, był stamtąd. Jego dzikość, furia, okrucieństwo pochodzą ze świata zalanego ongiś wodami potopu, bo tak sparszywiał, tak pogrążył się w grzechu, że tylko niszcząc go, bezwzględny w swej dobroci Bóg, mógł okazać mu miłość. Jezusem wyraził ją przez poświęcenie. Od Jego narodzin, i Jego śmierci, już rzadko gniewa się na ludzi tak gwałtownie, jak miał to w starotestamentowym zwyczaju. W każdym razie nie zsyła na nich plag, nie karze trądem, nie pali ich Sodom i Gomor. On jest pogodzony. Z tym, że Go odtrącą, zawiodą, zdradzą. I jest zakochany. W tym wiarołomnym, zatwardziałym sercu człowieka. Którego pada ofiarą.
Metafizyczny horyzont pastorałki rozciąga się między Olimpem, Synajem, a Golgotą. Pierwszy, jako się rzekło, majaczy jedynie gdzieś w tle, niemalże niewidoczny, bardziej domyślany, niż realny. Natomiast dwa następne szczyty, z Betlejem jako dodatkowym punktem odniesienia, wyznaczają tutaj linię rzeczywistego dramatycznego napięcia. Jest ono skutecznie niwelowane przez poetykę baśniowości i sielankowości obowiązującą w utworach tego gatunku, a także zawarty w nich komizm, ludyczność oraz – tak – rozanielenie narodzinami Pana. Niemniej zwiewność formy wcale nie musi oznaczać lekkości treści i warto zdawać sobie z tego sprawę.
Przekonują o tym autorzy, których Teatr Klasyki Polskiej, zaprosił do napisania esejów do programu spektaklu. Doktor habilitowana Małgorzata Grzegorzewska z Wydziału „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego zwraca uwagę, że „narodziny Syna Bożego skupiają jak w soczewce niewypowiadalny splot zachwytu i przerażenia obecny w doświadczeniu sacrum. Za Rudolfem Otto uczeni teologowie określają go zwrotem mysterium tremendum et fascinans”. Badaczka przedstawia ten fenomen na przykładzie pastorałki o Baranku Bożym. „Już pierwszy wers […] pieśni” – pisze Grzegorzewska – „śmiało wiąże historię Narodzin z ofiarą Baranka, czyli śmiercią Jezusa na Golgocie. W obrazie dziecięcia położonego w «jamie skalistej» gdzieś na pustkowiu, «między bydlętami», między prostymi pastuszkami, zawiera się zapowiedź okrutnej egzekucji przeprowadzonej na skale Golgoty, poza murami miasta, między łotrami. Ogołocenie Syna Bożego, który w chwili Wcielenia przyjmuje postać sługi, jest prefiguracją odarcia Skazańca z szat przez rzymskich żołdaków. Boska sprawiedliwość, która domaga się ukarania grzeszników, ustępuje przed Miłością gotową oddać za nich życie”. Idylliczność i groza, prostota i głębia teologicznego przekazu – oto są, jak widać, cechy charakterystyczne pastorałki.

Profesor Andrzej Dąbrówka z Pracowni Literatury Średniowiecza Instytutu Badań Literackich PAN, krótko przypomniawszy historię pastorałki jako gatunku literackiego i scharakteryzowawszy jej strukturę narracyjną, wskazuje z kolei na ważną kulturową rolę, jaką może ona obecnie odegrać. „Po 1918 roku pojawiły się wątłe jeszcze, ale jednak realne warunki dla «teatru słowiańskiego przyszłości», o jakim myślał Mickiewicz. Ani wtedy ani teraz nie rozumiemy tego w sensie panslawistycznym, ale w nawrocie do przedrozbiorowej wolności w Rzeczypospolitej Obojga (a właściwie Trojga czy nie wiem ilu) Narodów – w każdym razie w warunkach wyzwolenia się od zaborczych imperializmów i ich komunistycznej kontynuacji, a to w celu zdarcia z oblicza polskiej kultury tej «błony podłości» – usprawiedliwiania obcych wpływów, usuwania ich śladów, odszukiwania dawnych ścieżek suwerennej polskiej myśli i twórczości, nie zakłóconej uległością wobec potęg narzucających swoje warunki. To byłby powrót do kulturowej racjonalności, która musi polegać na realizowaniu własnych preferencji, nie cudzych, ani nie odwrotności cudzych, czy uciekania się do ezopowych karkołomności, aby oszukać cenzurę”. Wystawienie Starej-nowej Pastorałki stanowi, zdaniem badacza, szansę na odszukanie rdzenia polskiej tożsamości A.D. 2025. Szlachetna to misja i wielkie zadanie.
Teatr Klasyki Polskiej serdecznie zaprasza 13 grudnia 2025, o godzinie 19:00, do Domu Pracy Twórczej w Radziejowicach. Data to szczególna. Rocznica rozpoczęcia stanu wojennego. Swoista Golgota „karnawału Solidarności”. Od wprowadzenia na nią marzeń o wolności, godności, sprawiedliwości i prawa do samostanowienia mijają 44 lata. Czterdzieści i cztery. Symboliczna koincydencja. O ile o przypadku można tu mówić. Z kolei 41 lat temu Artur Chaciej namalował obraz Matki Bożej Robotników. Błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko nazwał ją Matką Boską Solidarności. Teraz Teatr Klasyki Polskiej zabiera nas do Niej, gdy w Betlejem porodziła Syna. Tam, zaprawdę, „moc truchleje”. Tak było na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków.
Po premierze spektakl ruszy w tournée, jak to Teatr Klasyki Polskiej ma w chlubnym zwyczaju. Wyjątkowym przystankiem na trasie tego objazdu będzie Muzyczne Studio Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej w Warszawie. 15 grudnia, o godzinie 19:00, odbędzie się tam koncert „Bardzo stare kolędy i pastorałki na polskie instrumenty rekonstruowane oraz egzotyczne”. Poprowadzi go znakomita rekonstruktorka dawnych instrumentów Maria Pomianowska. Sama zagra na suce biłgorajskiej i fideli płockiej. Krótko i przystępnie opowie też o fascynującej historii wykorzystanych podczas koncertu instrumentów. A będą to, obok wspomnianych już, suki biłgorajskiej oraz fideli płockiej, ngoni, balafon, didjeridoo, djembe czy sheng. Na scenie Studia im. Agnieszki Osieckiej wystąpią również aktorzy biorący udział w „Starej-nowej Pastorałce”. Wydarzenie zorganizowane zostanie w szczytnym celu. Jest nim wsparcie dla Fundacji Sztuka Leczenia im. Gabrieli Kownackiej. Gośćmi specjalnymi będą między innymi osoby współpracujące z Fundacją, jej podopieczni wraz z rodzinami, a także wybitni przedstawiciele środowiska lekarskiego.
Antoni Winch
Tekst pierwotnie ukazał się we „Wszystko co Najważniejsze” [LINK]. Przedruk za zgodą redakcji.
