Choroby, których by nie było, gdyby nie reklamy
Zespół niespokojnych nóg, zakwaszenie organizmu, halitoza – każdy z nas z pewnością spotkał się z lekami na te dolegliwości, które łatwo kupić w aptece. Problem w tym, że żadna z tych „chorób” chorobą nie jest a wymyślono je, by sprawnie podkręcić słupki sprzedaży. Reklamy nie mówią też całej prawdy w wielu innych zdrowotnych kwestiach.
Polacy są rekordzistami w kupowaniu leków. Jak obliczył Główny urząd Statystyczny, w 2023 roku zostawiliśmy w aptekach 22 miliardy złotych, z czego sporą część stanowiły leki bez recepty. Dla producentów tych preparatów prognozy są obiecujące – z każdym rokiem obrót tzw. lekami OCT, czyli lekami bez recepty i suplementami diety jest w Polsce większy.
Patrząc od strony reklamowej, tylko te specyfiki można w Polsce reklamować, więc stanowią znaczny procent reklamowych budżetów firm, które je produkują. Nie dziwi zatem, że branża wykorzystuje najbardziej wyszukane metody, by zachęcić nas do zakupów. Nawet wmawiając nam dolegliwości, których faktycznie nie ma albo tak interpretując powszechne wiadomości na temat działania niektórych specyfików, byśmy nie mieli wątpliwości, że dostajemy do rąk cudowną pigułkę na wszystko.
Oto kilka reklamowych majstersztyków, które – uwaga! – niekiedy mogą być nawet groźne!
Zespół niespokojnych nóg – według reklam ma się objawiać mimowolnymi ruchami nóg we śnie, ich mrowieniem i ćmiącym bólem. Ogłaszając istnienie takie choroby w reklamach zlekceważono fakt, że objawy takie mogą mieć podłoże neurologiczne lub być związane z deficytem żelaza w organizmie. W każdym przypadku powinno się skonsultować to z lekarzem, by ustalić przyczynę. Proponowany w reklamach preparat zawiera m.in. żelazo i magnez, czyli substancje o właściwościach przeciwskurczowych. Niektórym osobom taka suplementacja może oczywiście pomóc, ale w przypadku problemów neurologicznych może odwlec znalezienie rzeczywistej przyczyny.
Zakwaszenie organizmu – teorii o jej występowaniu i możliwych objawach jest tak wiele i są tak różnorodne, że każdy, kto okresowo będzie gorzej spał albo szybciej męczył się w ciągu dnia, może uznać, że powinien się „odkwasić”. Tymczasem zakwaszenie nie jest niczym innym, jak zwiększoną ilością jonów wodorowych i obniżonym poziomem pH u osób, które stosują wybitnie mięsną dietę. Poza sytuacjami całkowitej przesady nasz organizm radzi sobie z tym bez lekowego wsparcia lub wspomagany modyfikacją diety. Medycyna zna też kwasicę – bardzo poważną chorobę będącą objawem problemów nerkowych czy cukrzycy. Tymczasem substancje czynne zawarte w dystrybuowanych preparatach, choćby magnez czy witaminy z grupy B, cechują się dosyć neutralnym działaniem, czyli nawet jeśli nie pomogą, to nie zaszkodzą. By wesprzeć organizm w poprawie równowagi kwasowej, wystarczy pić herbatki ziołowe np. z podagrycznika, mniszka lekarskiego czy pokrzywy.
Halitoza – problem z nieświeżym oddechem z ust także znalazł w aptece swojego wybawcę. Zarówno narracja dotycząca przyczyn brzydkiego zapachu, jak i zaproponowane na to tabletkowe rozwiązanie dotyczy „choroby”, której faktycznie nie ma. Ta dolegliwość może być jednak objawem raka żołądka, refluksu czy stanów zapalnych przełyku. Tymczasem skupienie uwagi na doraźnym zapobieganiu temu zjawisku bez próby znalezienia jej rzeczywistej przyczyny może opóźnić i utrudnić leczenie.
Podobnie jest ze zgagą – choć znajdziemy w aptece wiele specyfików, które ponoć likwidują dyskomfort ze strony żołądka już po krótkiej chwili, w rzeczywistości mogą utrudnić ustalenie rzeczywistej przyczyny tych dolegliwości. A może to być choroba zapalna przełyku, nadkwaśność a nawet rak.
Kiedy ogłoszono, że powstał lek na problemy z erekcją, wydawało się, że rozwiązuje wszystkie męskie problemy. Tymczasem obniżona potencja sama w sobie chorobą nie jest, ale objawem wielu różnych dolegliwości, od zaburzeń hormonalnych, przez miażdżycę po guzy przysadki mózgowej. Odkąd viagra nie jest już lekiem na receptę, ryzyko rozwoju poważniejszych chorób pod „płaszczykiem” aptecznego wspomagania stało się znacznie większe.
Lista dolegliwości traktowanych potocznie jako choroby jest znacznie dłuższa. Nie jest chorobą a zaburzeniem np. ADHD czy syndrom DDA. Choć oczywiście zawsze można wskazać preparat, który wspiera funkcjonowanie z takim zaburzeniem czy poddać się terapii, to jednak nazywanie tych stanów chorobą, podobnie jak nazywanie chorobą mózgu spektrum autyzmu, jest błędem.
Marketingowcy mają na swoim koncie nie tylko wymyślanie „chorób”, ale też takie interpretowanie istniejących badań, by przekonać kupujących do rozwiązań, jakie zostały zastosowane w ich preparatach. Wielu lekarzy z powątpiewaniem patrzy na szeroko reklamowaną opinię, jakoby połączenie witaminy D i K było bezwzględnie konieczne do przyswajania wapnia, niezbędnego naszym kościom. Tymczasem rzadko kiedy przeciętnie zdrowy człowiek ma niedobory witaminy K i jej dodatkowa suplementacja jest całkowicie zbędna. Nie ma też specjalnych różnic we wchłanianiu magnezu inaczej przez kobiety i mężczyzn. Tymczasem magnez dla mężczyzn reklamuje się jako specyfik, który jest idealnie dostosowany do ich organizmu.
Reklamy w segmencie medycznym można oczywiście tylko krytykować, ale dla sprawiedliwości warto wskazać także przykłady pozytywne. Reklamowa dyskusja na temat nietrzymania moczu, choć krytykowana za dosłowność, pomogła wielu kobietom z tym problemem pokonać wstyd i szukać pomocy. Podobny efekt obserwuje się także dzięki reklamom preparatów na suchość pochwy w wieku okołomenopauzalnym.
Jolanta Pawnik