Wimbledon
Fot. Iga Świątek podczas młodzieżowego Wimbledonu w 2018 roku, źródło: Carine06, Wikimedia.

Odczarować Wimbledon. Długa i wyboista droga przed Igą Świątek 

Tegoroczny Wimbledon pokazał, że droga do zwycięstwa w tym turnieju będzie dla Igi Świątek jeszcze długa i wyboista. Na naszą rodaczkę spadła fala krytyki i czytając wypowiedzi różnych ekspertów można odnieść wrażenie przeciągania liny w jedną, bądź drugą stronę. Ja dołączę do tych, którzy bronią Igi, czym zapewne narażę się niejednemu znawcy tenisa – trudno. 

Historia Igi Świątek na kortach Wimbledonu

Zacznijmy od spojrzenia wstecz na osiągnięcia Polki podczas zmagań na kortach Wimbledonu.

Mamy rok 2022, Iga dzierży już mocno berło królowej rankingu WTA. Nasza zawodniczka przyjeżdża do stolicy Anglii z pasmem 35 zwycięskich meczów na kortach o różnej nawierzchni. Świat jest zachwycony jej grą i dominacją w kobiecym tenisie. Pierwszy mecz rozpoczyna z przytupem ogrywając Jane Fett z Chorwacji 6:0 i 6:3 – statystyki meczu pokazują dominację Raszynianki. Kolejny mecz Iga gra z Holenderką Lesley Pattinama Kerkhove i tutaj pojawiają się błędy, szczególnie przy returnie i przy forhendzie, jednak Iga wygrywa po trzysetowej batalii, która przedłuża pasmo jej sukcesów do 37 wygranych z rzędu. W końcu przychodzi mecz z doświadczoną Francuska Alize Cornet, która przed rywalizacją powie: nie mam nic do stracenia i w końcu ktoś będzie musiał ją (Igę) pokonać. Alize obnaża słabości Igi na trawie mimo, że w drugim secie Polka przystępuje do ofensywy. Raszynianka przegrywa ten mecz 4:6 i 2:6. Po meczu stwierdzi: Nie czułam się dzisiaj zbyt dobrze, zwłaszcza tenisowo. Na trawie gra mi się gorzej.Nie udało mi się znaleźć niczego, co sprawiłoby, że grałabym lepiej. Agresywna gra nic nie dawała, nie trafiałam w kort. Nie mogłam też skorzystać z defensywy, top spinowych uderzeń. Nie mogłam skorzystać z moich narzędzi – tłumaczyła Iga Świątek. Zapamiętajmy te słowa.

W następnym 2023 roku Iga przed londyńskim turniejem wystąpiła w Bad Homburg. Tam poza meczem z Niemką Tatjaną Marią, który tylko w pierwszym secie był dla Igi wyzwaniem, widać było pewność w grze Polki. Kolejne mecze łącznie z ćwierćfinałem padły jej łupem. Niestety napięty terminarz rozgrywek spowodował, że musiała odpuścić półfinałowy mecz z Lucią Bronzetti zaplanowany na 30 czerwca, gdyż rywalizacja na kortach Wimbledon rozpoczynała się już 3 lipca. 

Londyn tym razem okazał się nieco łaskawszy dla liderki WTA. W zmaganiach na trawie Iga wygrała 4 kolejne mecze i zatrzymała się na Elinie Switolinie – w tym meczu statystyki pokazały przewagę Ukrainki, jednak nie była to przewaga druzgocąca. W zdobytych punktach w trzech setach Switolina zdobyła 111 pkt przy 96 Igi. Pojedynek z Ukrainką był bardzo zacięty i Polka powinna wykorzystać przewagę w pierwszym secie, gdy prowadziła 5:3, niestety zamiast domknąć seta obniżyła loty i przegrała go, co zdaniem wielu komentatorów miało znaczący wpływ na dalszy przebieg meczu. Dawid Celt w rozmowie po tym meczu powie: uważam, że końcówka pierwszego seta naznaczyła to spotkanie. Iga kontrolowała grę, dobrze taktycznie pracowała na korcie i budowała sobie przewagę przez stronę forhendową. W pewnym momencie coś się zacięło. W tym dziewiątym gemie pojawił się jeden błąd, potem drugi, a później lawina. To nie Switolina wygrała tego seta, tylko Iga go przegrała. Zapamiętajmy też te słowa. Mimo wszystko był to najlepszy występ Raszynianki na londyńskiej trawie.

Wimbledon także w tym roku nie był dla Polki turniejem szczęśliwym 

Rok 2024 pozwalał wierzyć, że tym razem będzie lepiej. Skoro Iga poprawiła znacząco serwis, skoro zrobiła sobie przerwę przed Wimbledonem odpuszczając rywalizację w Berlinie, to rodziła się nadzieja, że w końcu londyńska trawa będzie łaskawsza dla Polki. Pierwsze mecze, patrząc tylko na wyniki, mogłyby to potwierdzać. Oglądając pierwszy mecz odnosiłem wrażenie, że o ile serwis Igi faktycznie funkcjonuje i przynosi jej „łatwe” gemy to przy serwisach rywalek – na początku Sofii Kenin, a potem Petry Martić – coś jest nie tak z forhendem Polki. Rywalki z USA i Chorwacji serwowały słabiej, często poniżej 150 km/h, a mimo to Iga często myliła się przy returnie, choć przecież jest uważana za najlepszą na świecie w tym aspekcie gry. Liczba niewymuszonych błędów przy uderzeniu forhendem dawała do myślenia. 

Mecz z Sofią Kenin mógł budzić obawy, gdyż Amerykanka jest zwyciężczynią Australian Open z 2020 roku i finalistką French Open z tego samego roku. Iga więc na start dostała mocną rywalkę. Mimo to serwis jej pomógł i jedno przełamanie pod koniec seta dało jej wygraną. Komentujący ten mecz dziwili się, dlaczego Iga nie wykorzystała tylu szans w tym meczu i nie zapewniła sobie wcześniej „spokoju” na korcie. Widać było u niej spięcie, które tym razem zakończyło się happy endem. Podobnie w kolejnym meczu Chorwatka Petra Martić swoim poruszaniem na korcie nie rokowała, że może zagrozić Polsce i mimo, że także w tym meczu Iga popełniała podobne błędy co w poprzednim, mecz zakończył się zwycięstwem Raszynianki.

W końcu przyszedł czas na mecz z Julią Putincewą – urodzoną w Moskwie „rozrabiaką” na kortach. Bilans bezpośrednich meczy (3:0 dla Igi) budził uzasadnione nadzieje, że i tym razem słynąca z prowokacyjnego zachowania zawodniczka z Kazachstanu (gra pod tą flagą od 2012 roku) nie osiągnie nic więcej w rywalizacji z Polką. Tymczasem mimo wygranej w pierwszym secie, gdzie pod koniec widać było zmianę w grze Julii, mecz zmienił swoje oblicze. 

Przypomnijmy sobie to, co się działo w 2022 i 2023 roku  – widać tutaj powtarzający się schemat w pierwszym secie. Polka grała niedokładnie i dawała czas rozpędzonej Kazaszce. Drugi set był przełomem w tym meczu. Julia grała mocno – Iga odpowiadała mocno, Julia grała dokładnie – Iga co jakiś czas wyrzucała piłkę w aut albo posyłała piłkę w siatkę, najczęściej przy uderzeniu forhendowym. Julia wyciągnęła jednak wnioski z poprzedniego przegranego seta. O ile w pierwszym meczu Sofia Kenin uparcie stała mocno w korcie i nie zmieniała tej taktyki do końca spotkania (na swoją zgubę), o tyle Julia Putincewa, która też stała mocno w korcie w pierwszym secie, w drugim zmieniła ustawienie i odsunęła się mocno za linię końcową. Okazało się to dobrym rozwiązaniem przeciw serwisom Polki. 

Mimo to liczyłem, że Iga, widząc takie ustawienie Julii, zmieni sposób serwisu, ale nic takiego nie nastąpiło. Okazuje się, że na trawie nawet niezbyt mocny, ale dokładny i urozmaicony serwis, często daje punkty. Niestety silne serwisy Igi (piłka leciała z prędkością powyżej 180 km/h) często nie trafiały w karo i tym samym Polka powoli traciła argumenty, którymi w poprzednich meczach „łatwo” zdobywała punkty nazywane potocznie „darmowymi”. 

Przerwa po drugim secie, który doprowadził do remisu dawała nadzieję na zmianę w grze Igi – przecież poszła ze swoim ulubionym zeszytem na przerwę. Zakładałem, że po powrocie obraz gry ulegnie zmianie, niestety i tym razem się myliłem. Iga zaczęła źle, przegrywając seryjnie kolejne gemy – łącznie z drugim setem przegrała ich aż 9 z rzędu. Dopiero pod koniec meczu pojawił się promyczek nadziei, by finalnie po dwóch dobrych gemach zgasnąć na dobre. Zawodniczka z Kazachstanu wygrała zasłużenie z Igą, która popełniła w całym meczu aż 38 niewymuszonych błędów, z czego ok. 32 z uderzeń z forhendu. Punkty zdobyte z returnu, w których Polka bryluje, tym razem też były korzystniejsze dla Julii (34 do 31). 

Dlaczego Iga Świątek nie triumfowała na trawie?

Zastanawiałem się co sprawiło, że mecz, który na papierze wydawał się wygrany, skończył tak jak się skończył? 

• Po pierwsze taktyka. Według mnie zabrakło reakcji na zmianę taktyki Julii, co było bardzo zaskakujące. Iga zazwyczaj szybko wyciąga wnioski i potrafi zmienić styl gry w zależności od rozwoju sytuacji podczas meczu – niektórzy nazywają to planem B, którego jednak tutaj zabrakło. 

• Po drugie dostosowanie się do rytmu gry Julii. Iga wdawała się niepotrzebnie w wymiany, które niczego nie przynosiły – możesz przegrać jedną, dwie, trzy, cztery dłuższe wymiany, ale jeśli przegrywasz piętnastą, to musisz coś zmienić, zaryzykować i zagrać inaczej, nieszablonowo – tego zabrakło. 

• Po trzecie trudna dla Igi nawierzchnia i kwestia ogrania na trawie. Poprzednie zawodniczki, przy całym szacunku do ich umiejętności, nie zmusiły Igi do zbytniego wysiłku. Julia przed Wimbledonem zagrała i wygrała na trawie turniej WTA250 w Birmingham, gdzie rozegrała sześć meczy. Starcie z Igą był jej dziewiątym z rzędu na trawie. Stosunek meczy obu zawodniczek był więc 9:3 na korzyść Julii. W tym roku Iga nieco odpoczywała ze względu na Wimbledon oraz Igrzyska Olimpijskie. Jak będzie w przyszłym – zobaczymy.

• Po czwarte emocje i wysiłek fizyczny. Mimo, że Iga znakomicie potrafi nie okazywać tego przeciwnikom, widać było, że wewnątrz niej aż się „gotuje”. W pomeczowym wywiadzie powiedziała, że fizycznie musiała bardziej starać się przy każdej piłce niż zazwyczaj. Sterylne warunki pod zamkniętym dachem też nie pomogły.

Czy to wszystko stanowi jednak powód, by tak ostro atakować naszą tenisistkę? Media, szczególnie te angielskie, bardzo ostro krytykują Igę za jej grę. Catherine Whitaker, była prezenterka Eurosportu i BBC, przoduje w tej kwestii. Niektórzy zarzucają Polsce, że nie potraktowała londyńskiego turniej poważnie. Wimbledon miałby być zlekceważony przez Igę? Wszystko można powiedzieć, ale nie to, że Polce brakuje determinacji, by za każdym razem prezentować się jak najlepiej.  

W Polsce też nie brakuje dosyć niepochlebnych wypowiedzi w ostrym tonie. Czy przy tym wszystkim, co dotąd widzieliśmy na rozmaitych kortach świata, takie ataki są uzasadnione? Dlaczego jeden mecz w turnieju wpływa tak bardzo na deprecjonowanie osiągnięć liderki rankingu WTA? Popatrzmy na pozostałe zawodniczki z czołowej dziesiątki: Sabalenka zrezygnowała przez uraz, Cori Gauff odpadła rundę później, inne odpadły wcześniej – tylko Rybakina i Paolini grają dalej. 

Nie ulega wątpliwości, że występ Igi był rozczarowujący, tym bardziej, że byliśmy połechtani serią ponad dwudziestu kolejnych zwycięstw w tym kilku WTA1000 i wielkoszlemowego Roland Garros – serii niespotykanej w kobiecym tenisie od czasów Sereny Williams. Mogliśmy więc oczekiwać czegoś więcej, ale to jest sport i powinniśmy pamiętać, że po drugiej stronie siatki stoją zawodniczki, które w meczach z liderką rankingu WTA szczególnie chcą pokazać swoją wartość.

Iga jest zawodniczką 23-letnią i w tym roku zagrała najwięcej meczów ze wszystkich czołowych tenisistek. Słabszy moment musiał nadejść. Mimo wszystko Polka jeszcze długo będzie zasiadała jako liderka na tronie WTA, gdyż jej przewaga nad drugą Gauff wynosi ponad 3 tys. punktów.

Zapewne Catherine Whitaker byłaby odmiennego zdania, ale uważam, że głównym wyzwaniem dla Igi w tym roku nie jest Wimbledon, ale Igrzyska Olimpijskie. Ta wyjątkowa impreza odbywa się raz na cztery lata , natomiast Wimbledon jest rozgrywany co roku – jeszcze przyjdzie czas na zwycięstwo Polki w tych zawodach.

Trzymajmy kciuki za Igę, a jeśli osiągnie sukces podczas olimpijskich zmagań na kortach Rolanda Garrosa, warto będzie zastanowić się, czy ci, którzy teraz tak zajadle atakują naszą najlepszą zawodniczkę, nie robią jej w ten sposób krzywdy. Iga prosiła, by być z nią zarówno wtedy, gdy idzie dobrze, jak i wtedy, gdy idzie źle – pisałem o tym w poprzednim artykule, cytując jej słowa: bardzo dziękuję za wsparcie i za to, że jesteście ze mną, mam nadzieję, że i gdy są wzloty ale też, gdy będą upadki – bo takie jest życie. [LINK]

Otóż to – takie jest życie. Wierzę głęboko, że londyńska trawa w końcu zostanie przez nią zdobyta i Iga podniesie triumfalnie „The 50 Guineas Trophy” – paterę prawie półmetrowej średnicy, na której wygrawerowane są sceny z greckiej mitologii. Nawet Rafael Nadal przez całą swoją bogatą karierę wygrał Wimbledon „tylko” dwa razy. Iga jest młoda i wszystko jest przed nią. Polka wie, nad czym powinna pracować, wiedzą to również ludzie, którzy ją otaczają, pomagają i towarzyszą na dobre i złe. Spróbujmy i my tak do tego podejść. 

Jarosław Ślubowski

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się