Przygotowanie do wojny. Polska
Fot. Pixabay

Naucz mnie, Polsko, jak mam Cię obronić

Frustruje mnie myśl, że w razie konieczności nie potrafiłbym obronić rodziny ani kraju. Chciałbym zmienić ten stan rzeczy, ale państwo nie daje mi takiej szansy. Osób takich jak ja, jest więcej.  

Jesteśmy nieprzygotowani

Od wybuchu wojny na pełną skalę na Ukrainie w lutym 2022 r. państwo polskie nie zrobiło wiele, aby przygotować obywateli do zmierzenia się z zagrożeniem ze strony Rosji. Modernizacja armii to jedno, ale jako społeczeństwo jesteśmy w tym samym miejscu, co dwa i pół roku temu: niewyszkleni, niedoinformowani, rozbrojeni. Nieprzygotowani do tego, by skutecznie wspierać zawodowych żołnierzy. Niegotowi na to, żeby w warunkach wojennych zapewnić przetrwanie sobie i bliskim.

Dyskusje na temat ewentualnej wojny z Rosją, które z naturalnych względów toczą się w każdym polskim domu, a także na portalach społecznościowych i w mediach, sprowadzają się najczęściej do pytań o obowiązki obywatela względem państwa oraz sens i znaczenie patriotyzmu. W razie zagrożenia: zostać czy wyjechać? Czy w XXI w. obowiązkiem mężczyzny nadal jest obrona ojczyzny z bronią w ręku? Czy ewentualny pobór powinien objąć również kobiety? To ważne kwestie i nie należy lekceważyć ich znaczenia. Dyskusja nad nimi to jednak dopiero punkt wyjścia do właściwych przygotowań społeczeństwa na wypadek wojny.

Powinniśmy nadal zastanawiać się nad tym, jak należy postąpić w obliczu zagrożenia. Im głębiej to przemyślimy i przedyskutujemy, tym lepiej. Niestety nawet jeśli większość Polaków postanowi zostać w kraju, żeby różnymi metodami stawiać opór najeźdźcy lub chronić swoich bliskich i zwiększyć ich szanse na przetrwanie, wciąż będzie to za mało. Zdecydowana większość z nas, mimo szczerych chęci, po prostu nie jest w najmniejszym stopniu przygotowana do tego zadania.  

Wszyscy potrzebujemy przeszkolenia

Wiele można zrobić na własną rękę. Podstawowe informacje na temat rodzajów syren alarmowych, lokalizacji najbliższego schronu, metod opatrywania ran, sposobów postępowania w przypadku ataku paniki etc. jest dostępnych w internecie. W Polsce istnieje możliwość zapisania się na prywatnie kursy strzeleckie i rozmaite zajęcia z samoobrony. To jednak nigdy nie zastąpi systemowych działań państwa w celu przygotowania społeczeństwa na wypadek zagrożenia. Ich brak jest alarmujący, szczególnie, że mowa nie o kiepskich kampaniach informacyjnych czy niedostatecznie dobrych szkoleniach, ale niemal całkowitej indolencji w tym zakresie.

Problem dotyka podstaw i zaczyna się na etapie edukacji. Rządzący Polską mieli ponad dwa lata, żeby przystosować szkołę do nowych okoliczności. Tymczasem edukacja dla bezpieczeństwa wciąż jest przedmiotem traktowanym po macoszemu. Szczyt możliwości tych zajęć to zademonstrowanie uczniom sposobu wykonania resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Wychowanie fizyczne (WF) nadal stanowi przedmiot rekreacyjny drugiej kategorii, podczas gdy siła, wytrzymałość i ogólna sprawność organizmu mogą okazać się kluczowe w sytuacji zagrożenia życia. W większości polskich placówek oświatowych nie ma żadnych lekcji przygotowujących młodzież do reagowania na potencjalne niebezpieczeństwo.

W przypadku dorosłych obywateli sprawa wygląda jeszcze gorzej. Uczniowie mogą trafić na nauczycieli, którzy z własnej inicjatywy poza programem nauczania będą przemycać wartościowe informacje z zakresu obronności czy bezpieczeństwa. Dorośli natomiast są skazani wyłącznie na siebie. Polakom brakuje nie tylko konkretnych umiejętności, takich jak choćby obsługa broni, ale też wiedzy na temat tego, jak zmienia się funkcjonowanie państwa w przypadku zagrożenia wojennego, co w takiej sytuacji należy robić, jak się do niej przygotować, gdzie zgłaszać się po pomoc, jak zmieni się sytuacja prawna, czego będzie się od nas oczekiwać, jak możemy wesprzeć armię i rząd, a także czego nie robić, żeby nie utrudniać im pracy.

Najbardziej przygnębiający w tym temacie jest fakt, że nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja miała się zmienić. Jakkolwiek udanych starań nie czyniliby szefowie MSZ i MON na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa Polski, realizacja tego pokoleniowego i ponadpartyjnego projektu nie jest możliwa bez udziału obywateli. Konstytucja wymaga od nas stanięcia w obronie Rzeczpospolitej. Rządzący w razie konieczności mogą ustawowo nakazać obywatelom Polski zgłoszenie się do wojska. Jednocześnie nie dają społeczeństwu narzędzi do tego, żeby w chwili próby mogło jej sprostać. Skala absurdu tego zjawiska jest tak wielka, że trudno znaleźć słowa na jej opisanie.

Kończąc litanię skarg i zażaleń: czego oczekiwałbym od polskich władz? Przede wszystkim dobrze przemyślanych szkoleń, także pod względem logistycznym, podczas których obywatel pozna realia funkcjonowania armii i swoją potencjalną rolę w jej w strukturach, a także nabędzie podstawowych umiejętności zwiększających szanse na przetrwanie w sytuacji zagrożenia życia. Niezbędna jest również zakrojona na szeroką skalę kampania informacyjna na temat zagrożeń związanych z działalnością Rosji i sposobów radzenia sobie z nimi w czasie wojny i pokoju. To podstawy, od których powinniśmy zacząć.

Niestety kwestia przygotowania Polaków na wypadek ewentualnego zagrożenia nie jest podejmowania ani przez rządzących, ani przez opozycję, ani przez największe media. Wolimy obrzucać się błotem, uznając to za zajęcie znacznie ciekawsze, niż rządzenie państwem. A w końcu maj to miesiąc egzaminu dojrzałości. Może w tym roku warto podejść do niego kolejny raz, tym razem biorąc pod uwagę kształt zmieniającego się świata i dobro miejsca, w którym się znajdujemy.

Patryk Palka

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.10.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się