„Diuna: część druga” – co przed nami?
„Diuna” była bardziej medytacyjna. Podążaliśmy za chłopcem odkrywającym kulturę. Teraz śledzimy bohatera, który pragnie pomścić śmierć swojego ojca, zakochuje się. To bardziej kino akcji – powiedział reżyser Denis Villeneuve. Druga część adaptacji prozy Franka Herberta wchodzi w czwartek do polskich kin.
W drugiej części Diuny opartej na powieści Franka Herberta z 1965 roku, powracamy do kosmosu, w którym najważniejszą planetą jest Arrakis. To pustynny obszar, na którym znajdują się złoża substancji wydłużającej życie i zapewniającej umiejętność jasnowidzenia. Kontrolę nad złożami surowca przejął ród Harkonnenów, dowodzony przez barona Vladimira (w tej roli Stellan Skarsgard). Paul Atryda (Timothee Chalamet) znajduje schronienie u koczowniczych wojowników Fremenów i zakochuje się w wywodzącej się z tego plemienia Chani (Zendaya). Niektórzy członkowie ludu upatrują w nim proroka, który ich ocali. Chłopak przyjmuje imię Paul Muad’Dib i staje na czele Fremenów w walce z Harkonnenami.
Jak podkreślił Villeneuve, film jest wiernym przedstawieniem uniwersum opisanego przez Herberta. Starał się oddać poetycki ton historii, jej koloryt, atmosferę oraz uczucia, jakie wywołała w nim powieść. „Pierwsza część „Diuny” była bardziej medytacyjna. Podążaliśmy za chłopcem odkrywającym kulturę. Teraz śledzimy bohatera, który pragnie pomścić swojego ojca, zakochuje się. To bardziej kino akcji” – powiedział reżyser, cytowany przez AP.
Szczególne miejsce w opowieści zajmuje wątek miłosny. „Jestem bardzo dumny, że udało nam się zbudować silną relację między Chani i Paulem. Podoba mi się sposób, w jaki zostało ukazane ich uczucie – sceny, w których patrzą na siebie z miłością, nawiązują więź. W końcu mamy sekwencję, w której Paul ma szczęście budzić się z koszmaru, leżąc obok kogoś, komu ufa. Z radością patrzymy na ludzi, którzy są ze sobą szczęśliwi. Chciałbym wierzyć, że to, co Denis wniósł do scenariusza – a my do filmu – to wzmocnienie historii miłosnej, która wcale nie była dominująca, bo film jest epicki” – przyznał Chalamet w wywiadzie udzielonym razem z Zendayą portalowi E! News.
Dla aktorki najważniejsze było sprostanie oczekiwaniom czytelników powieści. „Nie chciałabym mówić za wszystkich, ale dla mnie każdy film jest początkiem. Za każdym razem mam wrażenie, że kreuję postać po raz pierwszy, a to, co zrobiłam wcześniej, kompletnie się nie liczy. Wiem, że tak wiele osób uwielbia literacki pierwowzór filmu i odczuwa prawdziwą więź z postaciami. Ekranizacja może być spełnieniem ich marzeń. Dlatego chciałam wywiązać się jak najlepiej z powierzonego mi zadania” – podkreśliła Zendaya.
„Diuna: Część druga” była jedną z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku. Pierwotnie planowano, że zadebiutuje w kinach w listopadzie ub.r., ale ze względu na strajk hollywoodzkich scenarzystów i aktorów dystrybucję przesunięto. Światowa publiczność może oglądać film od środy. Pierwsze recenzje wskazują, że został przyjęty z dużym entuzjazmem. Krytyk filmowy The Guardian Peter Bradshaw porównał obraz do oszałamiającego spektaklu. „Nie można sobie wyobrazić, by ktokolwiek mógł zrobić „Diunę” lepiej. To prawdziwa epopeja i ekscytujące jest odkrycie filmowca, który myśli tak szeroko. Nie mam też wątpliwości, że Chalamet prowadzi romantyczną akcję w wielkim stylu” – stwierdził.
Podobnego zdania jest Ann Hornaday (The Washington Post). „Diuna: Część druga” kreuje świat niezaprzeczalnie spektakularny, przekształcając rozległą historię w sprawną narrację. Fani serii mogą być zadowoleni, że ich ukochana literatura jest traktowana z pietyzmem, na jaki zasługuje. Wszyscy mogą przebijać się przez mgłę Arrakis, aby znaleźć ziarno eskapistycznej przyjemności. Ono gdzieś tam jest, nawet jeśli musimy poczekać na część trzecią” – napisała. Według Dany Stevens (Slate), nowy obraz Villeneuve’a może przekonać do serii nawet największych sceptyków. „Nie należałam do fanów poprzedniej części. Uważałam ją za hipnotyzującą wizualnie i dźwiękowo, ale niezupełnie spójną narracyjnie. Byłam również w grupie krytyków, którzy uznali zakończenie za zbyt raptowne. Muszę jednak przyznać, że Villeneuve wywiązał się z zadania, które postawił przed sobą w nastrojowej, enigmatycznej części pierwszej” – zaznaczyła.
Villeneuve przymierza się do realizacji trzeciego filmu z serii, tym razem na podstawie tomu „Mesjasz Diuny”. Jak informował Variety w grudniu ub.r., projekt nie otrzymał jeszcze zielonego światła, ale trwają prace nad scenariuszem. Twórca zapewnia jednak, że na tym obrazie poprzestanie, ponieważ nie widzi sensu w ekranizowaniu każdej książki. Jego zdaniem dalsze części sagi są bardziej ezoteryczne, a przez to trudniejsze do przełożenia na język kina. Praca nad poprzednimi częściami „Diuny” zajęła Denisowi sześć lat i potrzebuje oderwać się na trochę od tego uniwersum. W planach ma m.in. stworzenie adaptacji „Kleopatry” Stacy Schiff i powieści fantastycznonaukowej Arthura C. Clarke’a „Spotkanie z Ramą”. „Nie wiem dokładnie, kiedy wrócę na Arrakis. Dla zachowania zdrowia psychicznego mógłbym zrobić coś w międzyczasie” – przyznał, cytowany przez portal.
„Diuna: Część druga” debiutuje w czwartek w polskich kinach. Obok Chalameta i Zendayi w obsadzie znaleźli się m.in. Rebecca Ferguson, Javier Bardem, Josh Brolin, Austin Butler, Florence Pugh, Stellan Skarsgard, Dave Bautista i Christopher Walken. Za scenariusz odpowiadają Villeneuve i Jon Spaihts, za zdjęcia – Greig Fraser, a za muzykę – Hans Zimmer. Dystrybutorem obrazu jest Warner Bros.
Daria Porycka/ PAP/ LW