rewolucja
Fot. Apaydin Alain/ Abaca Press / Forum

Francja i jej rewolucje

Dzisiaj (11.7.2024) zapaliła się iglica prawie tysiącletniej katedry w Rouen. Pożar na szczęście szybko ugaszono. Przypadek czy znak? Podobnie jak w przypadku pożaru katedry Notre Dame w Paryżu, można się zastanawiać, jak długo jeszcze przetrwają pamiątki naszej kultury. Ale to tylko kamienie – ciekawsze jest pytanie, co z tej kultury pozostało w naszych sercach? U niektórych niewiele. Jeżeli wiedzą coś o historii, to rozpoczęła się dla nich ona nie wcześniej niż w 1789, roku Wielkiej Rewolucji Francuskiej.

Aha, rewolucja…

Miłością do Francji zaraził mnie Tato, który nigdy do niej nie dotarł. Mi się to udało w roku 1981, w pamiętnym sierpniu, w ramach miesięcznego kursu językowego w Dijon. Z dala od Paryża, Francja regionalna. Kuchnia tam bez liczenia kalorii – solidny bœuf bourguignon („wołowina po burgundzku”), popijany zacnym winem. Na zakończenie kursu przyjęcie u rektora, naleśniki i kir (białe wino i likier z czarnej porzeczki). Sam rektor przemawiając był już pod dobrą datą, mógłby zaśpiewać starą pieśń: Quand je vois rougir ma trogne, je suis fier d’être Bourguignon! (gdy widzę, jak mi czerwienieje pysk, jestem domny, że jestem Burgundczykiem!)

Francja, którą można kochać. Pełna życia, bez zasuszonych jakobinów. Bowiem gdy wpadnie się w łapy naprawiaczy świata, nie ma gorszej zakały niż nieprzekupni. Zwiedzaliśmy tam romańskie kościoły Burgundii, świadectwa tysiącletniej historii. Różnie potoczyły się ich losy. W sławnym opactwie Cluny zobaczyliśmy, że ocalał tylko mały fragment. Dlaczego, jaka zdarzyła się katastrofa? Wytłumaczono nam, że reszta została podczas rewolucji potraktowana jako kamieniołom.

My, Polacy, wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia: Aha, rewolucja…

Francja – kraj rewolucji

Francja jako kraj rewolucji? Coś jest na rzeczy. W ostatnich nieco ponad dwóch wiekach miała królestwa, ich upadki i restauracje, dwa cesarstwa, dziesiątkę konstytucji i kilka podejść do tworzenia republiki – aktualnie jesteśmy przy piątej, która ostatnio solidnie trzeszczy. Francja doświadczyła wielu przewrotów, z których niektóre można określić jako ludobójcze. W tym czasie Anglia – choć ścięła króla jako pierwsza już w 1649 – posiadała dość stabilne i cywilizowane rządy. Stany Zjednoczone, niegdyś państwo młode, w międzyczasie stały się jedną z najdłużej funkcjonujących demokracji. Amerykańska konstytucja, przyjęta 4 marca 1789, zaledwie 4 miesiące przed zdobyciem Bastylii, z 27 poprawkami obowiązuje do dziś.

Gueniffey i Lorrain (patrz lista literatury) wymieniają 16 buntów, rewolt i rewolucji, poczynając od Étienne Marcela i żakerii (1356-8) po Ruch żółtych kamizelek (2018-9). Do najważniejszych można zaliczyć Wielką Rewolucję Francuską (od 1789), Rewolucję Lipcową (1830), Wiosnę Ludów (1848) i Komunę Paryską (1871). Z nowszych wydarzeń można wymienić Maj 1968 i wspomniane Żółte Kamizelki.

Szczególną pozycję zajmuje w historii Francji Wielka Rewolucja Francuska 1789. Charakterystyczne dla niej było to, że nie miała zamiaru przywrócić dobrego stanu naruszonego złymi rządami, lecz zbudować nowe państwo, nowe społeczeństwo, nowego człowieka. Miała podstawy filozoficzne i wielką wizję, wiarę w to, że człowiek może za pomocą swojego rozumu stworzyć raj na ziemi. Do dzisiaj jest podstawowym punktem odniesienia historii Francji, jak dla nas rozbiory, powstania, niemiecka okupacja i komunizm. Dla wielu dopiero od niej się zaczyna prawdziwa historia Francji.

Oprócz rewolucji mamy też do czynienia z kontrrewolucjami oraz „rewolucjami do tyłu”. Myślę tu o rządzie Vichy marszałka Pétaina. Trzeba dodać, że do Stalingradu (luty 1943) budowa niemieckiej Europy nie wyglądała wcale na ruch do tyłu. Hasłem konserwatywnego rządu była dewiza „Travail, Famille, Patrie” (Praca, Rodzina, Ojczyzna). Ciekawe świadectwo z niemieckiej strony daje tu ekonomista Reinhard Höhn, SS-Oberführer, po wojnie twórca kuźni niemieckich kadr kierowniczych. W 1940 opublikował broszurkę chwalącą odejście Francji od blokującej postęp demokracji i przyłączenie się do budujących nowy europejski ład narodów Europy. Inne czasy, inne poglądy.

Ale co dalej? Wiara w wielkie idee wygasa. Niedawny bunt żółtych kamizelek przypominał średniowieczną żakerię – nazwa ta pochodzi od pogardliwego określania chłopów Jacques Bonhomme, czyli Kuba Prostaczek. Dzisiejsi prostaczkowie wyszli na ulice, miesiącami demonstrowali, lecz nie mieli ani programu, ani przywódców. I kolejna powtórka z historii: wiosną 1789, przed zwołaniem Stanów Generalnych, Ludwik XVI przyjął od swoich poddanych „Cahiers de Doléances”, zeszyty skarg. Podobnie zrobił Macron w 2018. Wypełnionych zostało prawie 20 tys. zeszytów, ale oprócz ich digitalizacji, przez pięć lat zdarzyło się niewiele. A potem powtórkę eksperymentu z demokracją przerwała pandemia.

I tak toczy się światek.

Promieniowanie na zewnątrz

Jean-François Revel napisał: „Odkąd Francja promieniuje (swoimi ideami), można się zapytać, dlaczego cały świat nie umarł na udar słoneczny”

Dla wielu rewolucyjna Francja była wzorem i inspiracją. Przede wszystkim pokazała, że możliwe jest obalenie starego systemu, opartego na monarchiach „z Bożej łaski”. Pokazała, że człowiek może sobie urządzić państwo tak, jak zechce. Pokazała również, że narzucanie nowego porządku za pomocą brutalnej przemocy jest możliwe. Tak, to wszystko jest możliwe. Ale dopiero z czasem uświadomiono sobie koszty własne i skutki uboczne. Dokładnie mówiąc – uświadomili to sobie niektórzy. Od Wielkiego Terroru Francji do terroru sowieckich czekistów minęło 130 lat, a do dalszych fal na całym świecie jeszcze więcej. To dość czasu na refleksję. Ale może niektórych doprowadziła refleksja ta do przekonania, że jak najbardziej można tworzyć Nowego Człowieka łamiąc mu kości.

Ciekawa jest obserwacja wpływu wydarzeń francuskich na Marksa i Engelsa, budujących podstawy teoretyczne rewolucji społecznych, jak również na rewolucjonistów praktycznych w różnych krajach, odwołujących się do marksizmu oraz bezpośrednio wzoru francuskiego. Często widziano na przykład w Rosji lokalnych jakobinów, żyrondystów i termidorian, czekano z nadzieją lub obawą na Bonapartego. Później kierunek wpływu się odwrócił – źródłem idei stała się Rosja sowiecka, Kuba, maoistowskie Chiny czy kraje Trzeciego Świata.

Każdemu jego rewolucja

Rewolucja francuska ma bogatą literaturę – można o niej przeczytać, co się tylko chce. Od samego początku obserwujemy spór apologetów i krytyków. W przeplatających się republikach, królestwach i cesarstwach analogicznie ewoluowało nastawienie głównego nurtu. Wreszcie w III republice (1870-1940), pod silnym wpływem walczącej z religią masonerii, kult rewolucji i republiki stał się zastępczą religią państwową.

W tym czasie powstawały jednak solidne krytyki rewolucji, nie poddane chwilowym emocjom. Wybitnym krytykiem był Hyppolyte Taine, dla którego lud to potwór obdarzony potęgą, ślepa siła kierowana instynktami. Sama rewolucja to zjawisko patologiczne wwodzące się z abstrakcyjnych zasad i fałszywych nadziei, tworzonych przez filozofów XVIII wieku, takich jak Jean-Jacques Rousseau. Ludzie bez korzeni, nienależący do żadnego wieku ani kraju, cyganeria studencka, lekarze bez pacjentów i adwokaci bez klientów. Dziś powiedzielibyśmy – lewicowi intelektualiści. Działają w imieniu „ludu”, o którym nic nie wiedzą.

Niektórzy badacze sformułowali tezę o „dwóch rewolucjach” – rewolucji wolności (1789-92) i rewolucji terroru (1793-95). Inni, jak Claude Quétel, twierdzą, że mamy do czynienia z rewolucją w jednym bloku, z przemocą od pierwszego dnia. Już 14 lipca komendant Bastylii (która się nie broniła) i inny wysoki urzędnik zostali zamordowani, a pewien znający się na rzeczy rzeźnik obciął im głowy, które zostały nadziane na piki, po czym buntownicy paradowali z nimi ulicami Paryża.

Terror – zbrodnia, konieczność czy tylko nakręcona propaganda? Każdego dnia gilotyna ścinała 33 głowy w samym Paryżu. Wandea to 250 tys. ofiar. Éric Zemmour twierdzi jednak, że w sytuacji walki z zewnętrznym wrogiem terror był uzasadniony. Jego argumentacja: „Gdy Francja była w połowie podbita przez koalicję królów i wewnętrznie rozdarta przez kontrrewolucję, Konwent miał w lipcu 1793 wybór między dyktaturą i śmiercią. Śmierć Konwentu oznaczałaby śmierć rewolucji, a ta – śmierć republiki. A śmierć rewolucji i republiki oznaczałaby śmierć Francji. Pokazuje to zapomniany dziś przykład Polski. Austriacy, Prusacy i Rosjanie kończyli właśnie rozbiory Polski, rozpoczęte dwadzieścia lat wcześniej. Francja jest następna na liście”. Ciekawa teza. Również pisząc o poddaniu się Niemcom w 1940, Zemmour pisze, że Pétain wiedział o terrorze niemieckim w Polsce, który trwał już 8 miesięcy i chciał uniknąć tego samego, czyli „polonizacji” Francji. Tak to stajemy się ostrzeżeniem dla innych. Może i zaszczytna, ale bolesna rola.

Sprawa ludobójstwa w Wandei była długo zapomniana. Reynald Secher do terminu „ludobójstwo” dodał „pamięciobójstwo” (mémoricide). Apologeci rewolucji argumentują, że były to zwykłe koszty własne podczas takiego konfliktu. Jak zdefiniować ludobójstwo? Niektórzy stosują chytry wybieg argumentując, że dotyczy ono jedynie grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych. W ten sposób wymordowanie kułaków i wstecznych klas społecznych nie podpada pod tę definicję. Ale w Wandei rozkaz eksterminacji nie dotyczył tylko uzbrojonych buntowników, lecz również starców, dzieci, a zwłaszcza kobiet, które są glebą rozrodczą tej przeklętej rasy.

Dyskusja nad rewolucją francuską trwa do dziś i jest narzędziem bieżącej walki politycznej. Zorganizowane przez prezydenta Mitteranda z wielkim hukiem w 1989 Dwustulecie rewolucji (Bicentenaire) miało być wielkim świętem jedności, odsłoniło jednak również stare blizny.

Po latach obraz dawnych wydarzeń się jednak idealizuje. Ikoną stał się obraz Eugène Delacroix „Wolność wiodąca lud na barykady”, sławiący rewolucję lipcową 1830, choć jednak czapka frygijska na głowie kobiety uosabiającej wolność nawiązuje do rewolucji 1789 i daje obrazowi charakter symbolu buntu ludu walczącego o swoje prawa. Chłopak z pistoletem mógł być inspiracją dla postaci Gawrosza z „Nędzników” Victora Hugo. Romantyzm dał nowe życie mitom. W czasach współczesnych rewolucja stała się tematem niezliczonych filmów. Słynna jest scena z filmu z roku 1954, gdzie Edith Piaf śpiewa pieśń „Ah ! ça ira” (Uda się nam – arystokraci na latarnię!), a lud paryski powala kraty i wdziera się do pałacu królewskiego. Scena równie mało prawdziwa, jak szturm bolszewików na Pałac Zimowy u Eisensteina, ale równie godna i piękna.

Francja rozdarta

Jak wygląda dziś Francja? Czy to naród, czy zbiór zwalczających się plemion?

Z pominięciem kleru, aktorzy dramatu są podobni jak niegdyś. Na szczycie jest władca, już nie Król-Słońce, lecz Prezydent-Jupiter. Chciałby jednoczyć lud, jak Ludwik XVI, lecz również nie bardzo mu to wychodzi. Jest nawet królowa, niezbyt lubiana, jak Maria Antonina. Są bogacze, niechętnie płacący w kraju podatki. Są filozofowie tworzący abstrakcyjne teorie. Jest duszone ze wszystkich stron mieszczaństwo – żyjący we Francji peryferyjnej „stan trzeci”. Jest lud, który się od czasu do czasu buntuje. Jest deficyt, którego nawet bankier Necker by nie załatał. Zielony Ład i inne pomysły mogą doprowadzić do nędzy, a może nawet głodu. W 1783 roku potrzebny był do tego wybuch wulkanu (Laki na Islandii), teraz wystarczy Komisja Europejska.

Jest jednak różnica. Francja rewolucyjna, republikańska chciała stworzyć jednolity naród, zwalczając tożsamości regionalne o wielusetletnich tradycjach, jak np. w Bretanii. Naród ten miał mówić jednym językiem, mieć jedną tradycję, chodzić do jednej szkoły i w jednej armii bronić ojczyzny. Dziś wszystkie te jednoczące czynniki są świadomie rozbijane, zaczynając od jedności etnicznej. W dawny konflikt republikanów i katolików weszli z wielką siłą muzułmanie.

Poza deklaracjami trudno powiedzieć, co zostało z pozytywnego dziedzictwa rewolucji. Władza ludu to populistyczna herezja. Wolność słowa – w granicach. Równość – no, bez przesady. Braterstwo – w ramach plemion. Parlament niby działa, choć sklecona pospiesznie większość chce trwale wykluczyć jedną trzecią narodu z życia politycznego. Ale to nie ma wielkiego znaczenia, bo i tak na końcu decyzje podejmuje wybrana przy zielonym stoliku brukselska trójka.


Literatura
Patrice Gueniffey i François-Guillaume Lorrain, „Révolutions françaises du Moyen Âge à nos jours”, 2020
Claude Quétel, „Crois ou meurs ! Histoire incorrecte de la Révolution française”, 2019
Éric Zemmour, „Destin français”, 2018
Jay Bergman, „The French Revolutionary Tradition in Russian and Soviet Politics, Political Thought, and Culture”, 2019
Reinhard Höhn, „Frankreichs demokratische Mission in Europa und ihr Ende”, 1940

Zdjęcie autora: Jan ŚLIWA

Jan ŚLIWA

Pasjonat języków i kultury. Informatyk. Związany z miesięcznikiem i portalem "Wszystko co Najważniejsze" publikując głównie na tematy związane z ochroną danych, badaniami medycznymi, etyką i społecznymi aspektami technologii. Mieszka i pracuje w Szwajcarii.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się