Wywiad Kamali Harris

Nijaka ale nie taka zła. 7 wniosków z pierwszego wywiadu Kamali Harris

Wywiad Kamali Harris w CNN był nudny. W pierwszej od czasu nominacji rozmowie, udzielonej amerykańskiej stacji CNN, kandydatka Kamala Harris nie powiedziała nic, co mogłoby zaszkodzić jej politycznie. Nie powiedziała też jednak nic, co mogłoby być przełomowe. Czy samo uniknięcie pułapek i widoczne wyciągnięcie wniosków z kampanii Hilary Clinton wystarczy, by wygrać z rozpędzonym Donaldem Trumpem?

Pierwsza rozmowa od czasu nominacji

To była pierwsza rozmowa od czasu, gdy prezydent Joe Biden wycofał się i wskazał Kamilę Harris jako swoją następczynię. I przyznać trzeba, że czekała na nią cała Ameryka. W swoich słowach Kamala Harris wsparła dziedzictwo Joe Bidena, broniąc jego polityki gospodarczej, stanowiska wobec Izraela i polityki granicznej. Jednocześnie starała się odciąć od rywalizacji między nim a Donaldem Trumpem, prezentując się jako kandydatka inna, młodsza i podkreślając potrzebę nowego kierunku dla Ameryki. Zasugerowała także, że może powołać Republikanina do swojego gabinetu, co miałoby symbolizować jej gotowość do współpracy ponad podziałami. W trakcie wywiadu unikała też tematów dotyczących rasy i płci, podkreślając, że jej kandydatura nie zależy od tych czynników. W wielu odpowiedziach zdarzało jej się kluczyć, demokratka wciąż ma trudności ze zwięzłym formułowaniem myśli, bez uprzedniego przygotowania.

Dana Bash, dziennikarka z doświadczeniem, która przeprowadziła w CNN wywiad Kamali Harris, oczywiście nie naciskała z pełną mocą. Zadała jednak Harris wszystkie pytania, które było trzeba, przede wszystkim o jej plany na pierwsze dni prezydentury. Startujący jako kandydat Demokratów na wiceprezydenta Tim Walz podczas wywiadu głównie milczał, pełniąc rolę wspierającego towarzysza.

Wywiad Kamili Harris. Bezpieczna rozmowa

Głównym powodem, dla którego wywiad CNN z wiceprezydent Kamalą Harris okazał się niezwykły, były nie błyskotliwe pytania prowadzącej czy takież odpowiedzi kandydatki ale sam fakt tego, że był to pierwszy wywiad, jaki udzieliła od czasu, gdy prezydent Joe Biden wycofał się i wskazał ją jako swoją następczynię.

W ocenie New York Times’a Kamala Harris była metodyczna i unikała ryzyka. W 27-minutowym wywiadzie, występując jak rozstawiona z najwyższym numerem zawodniczka w pierwszych rundach turnieju tenisowego, starała się utrzymać poziom, przetrwać i awansować do kolejnej rundy — w tym przypadku do debaty 10. września z byłym prezydentem Donaldem J. Trumpem; starcia, które w porównaniu z rozmową z Daną Bash będzie znacznie trudniejsze.

Jak przebiegł wywiad Kamali Harris? Co powiedziała kandydatka Demokratów? Oto siedem wniosków z wywiadu.

Dziedzictwo polityki Joe Bidena

Bilans polityki gospodarczej Joe Bidena? Świetny. Stosunek prezydenta do Izraela i Gazy? Jej jest taki sam. Jego stanowisko w sprawie granicy? Podziela je i podpisałaby ustawę, którą jego zespół pomógł wynegocjować. Wydobycie gazu łupkowego w Pensylwanii? Biden jest za, ona też.

Po obejrzeniu wywiadu Kamali Harris w CNN odnieść można wrażenie, że Kamala Harris jest lepszym sprzedawcą osiągnięć Joe Bidena i obrońcą jego dorobku, niż kiedykolwiek był on sam. Może to nie jest niespodzianką, biorąc pod uwagę zmniejszone z powodu wieku umiejętności polityczne prezydenta i trudności z jasnym wypowiadaniem się w ostatnich latach. Ale jeśli były jakiekolwiek wątpliwości, czy Harris oddzieli się od dziedzictwa Bidena, w pierwszym wywiadzie Kamala Harris dała ostateczną odpowiedź: nie.

Ameryka potrzebuje świeżości

Kamala Harris rozpoczęła jednak trudną grę, w której z jednej strony starała się pokazać jako kontynuatorka dziedzictwa Joe Bidena, z drugiej dystansując się od niego, wskazuje na potrzebę nowego otwarcia w Ameryce.

Zapytana przez Danę Bash, czy żałuje, że broniła sprawności Joe Bidena do pełnienia urzędu i zdolności do służby przez drugą kadencję, Harris powiedziała, że nie, i pochwaliła prezydenta. Następnie jednak, w kolejnym zdaniu, zręcznie umieściła zarówno obecnego prezydenta, jak i Donalda Trumpa w jednym przedziale wiekowym. — Jestem bardzo dumna, że służyłam jako wiceprezydent u boku Joe Bidena — powiedziała. — Jestem bardzo dumna, że kandyduję z Timem Walzem na prezydenta Stanów Zjednoczonych i że przyniosę Ameryce to, na co wierzę, że Amerykanie zasługują, czyli nową drogę naprzód, i wywrócę stolik polityki ostatniej dekady, która była sprzeczna z tym, gdzie naprawdę leży duch naszego kraju.

Joe Biden był prezydentem, wiceprezydentem lub czołowym kandydatem na prezydenta przez większość ostatnich 15 lat. — Myślę, że najważniejszym i najistotniejszym aspektem mojej perspektywy politycznej i decyzji jest to, że moje wartości się nie zmieniły — podsumowała ten wątek kandydatka. Wywiad Kamali Harris obfitował w podobne stwierdzenia.

Polowanie na głosy Republikanów

Pierwszy wywiad Kamali Harris był przewidywalny. Od czasu nominacji i idącego za nią sondażowego wzrostu Kamala Harris ostrożnie przesuwała się w kierunku politycznego centrum. Porzuciła szereg lewicowych stanowisk z kampanii prezydenckiej w 2020 roku i zaprezentowała nigdy-nie-Trumpowskich Republikanów na konwencji Demokratów w Chicago, w minionym tygodniu. Niedawno też Kamala Harris zasugerowała, że mianuje Republikanina do swojego gabinetu, co byłoby ruchem o tyle symbolicznym, że mającym pokazać, iż chce i będzie rządzić w sposób ponadpartyjny. — Byłoby to z korzyścią dla amerykańskiej opinii publicznej, gdyby członek mojego gabinetu był Republikaninem — powiedziała kandydatka Demokratów.

Kiedyś w końcu powszechne w Ameryce było to, że prezydenci dawali drugiej partii przynajmniej jedno stanowisko w gabinecie. Prezydent Barack Obama mianował przedstawiciela Raya LaHooda z Illinois, Republikanina, swoim sekretarzem transportu. Prezydent George W. Bush mianował Normana Y. Minetę, Demokratę, na to samo stanowisko.

Dopiero Donald Trump i Joe Biden nie powołali żadnych członków innej partii do swoich gabinetów.

Ucieczka z pułapki Hilary Clinton

Donald Trump wywołał falę negatywnych komentarzy, gdy zasugerował, że Kamala Harris identyfikowała się jako czarnoskóra dopiero na późniejszym etapie życie, i to z powodów politycznych. Obecna wiceprezydent starała się odciąć od niego, wskazując jednocześnie na trumpowskie braki. — To ta sama stara, zmęczona książeczka zagrywek — powiedziała, gdy Bash zapytała ją o to twierdzenie. — Kolejne pytanie, proszę — skwitowała. Zapytana, czy ma coś do dodania, Harris odpowiedziała: „To wszystko.” To chyba najgroźniejsza wskazówka dla sztabu kandydata Republikanów: Kamala Harris może nie dać się wciągnąć w Trumpowską retorykę.

Nawet po łatwym pytaniu o wiralowe zdjęcie z „New York Timesa”, na którym jej siostrzenica oglądała jej wystąpienie na konwencji Demokratów, Harris odmówiła rozwinięcia tego tematu, unikając kwestii zostania pierwszą czarnoskórą kobietą wybraną na prezydenta. — Kandyduję, ponieważ wierzę, że jestem najlepszą osobą do wykonania tego zadania w tym momencie dla wszystkich Amerykanów, niezależnie od rasy i płci — powiedziała, oferując klinicznie skrótowy opis zdjęcia zamiast ujawnienia emocji, które odczuła, widząc je. 

„Widziałam to zdjęcie”, kontynuowała. — Byłam głęboko poruszona. I masz rację, to ona — to jest tył jej głowy, i jej dwa małe warkoczyki, a — a ja jestem na przodzie zdjęcia, oczywiście w trakcie przemowy. To bardzo pokorne doświadczenie — stwierdziła kandydatka Demokratów, nie rozwijając tematu i nie próbując grać ikonicznością ujęcia.

Harris nie umie improwizować

Przemówienia Harris są pełne prostych, oznajmujących zdań. Ktoś mógłby powiedzieć, że są proste jak budowa cepa. Ale czwartkowy wywiad przypomniał, że w sytuacjach nieskryptowych, czasami udaje jej się też rozwinąć odpowiedzi, jednocześnie wijąc się i zbaczając z tematu.

Opisując swoje uczucia, gdy Joe Biden powiedział jej, że kończy swoją kampanię i popiera ją, Harris powiedziała, że początkowo nie myślała o tym, jak te doniosłe wydarzenia wpłyną na jej życie i dziedzictwo. — Moja pierwsza myśl była o nim, szczerze mówiąc — przyznała. — Myślę, że historia powie kiedyś wiele rzeczy o prezydenturze Joe Bidena. Myślę, że historia pokaże, że pod wieloma względami była to prezydentura transformacyjna, czy to w zakresie tego, co osiągnęliśmy w końcu inwestując w infrastrukturę Ameryki, inwestując w nowe gałęzie gospodarki, nowe branże, to, co zrobiliśmy, aby zjednoczyć naszych sojuszników, i odzyskać zaufanie do tego, kim jesteśmy jako Ameryka, i rozwinąć ten sojusz, to, co zrobiliśmy, aby pozostać wiernymi naszym zasadom, w tym — jednemu z najważniejszych międzynarodowych zasad i norm, jakim jest znaczenie suwerenności i integralności terytorialnej — oznajmiła. Proste i oznajmujące to nie było.

Zręcznie przeprowadzony wywiad

Dana Bash przeprowadzała wywiady z Kamalą Harris wielokrotnie w ciągu ostatnich kilku lat. W sytuacji zaaranżowanej przez sztab Kamili Harris, która miała wyglądać przyjaźnie — trójka ludzi siedzących razem w lokalnej kawiarni w Savannah — trudno było Bash wydobyć z wiceprezydent czegoś nowego. Dla szukających emocji wywiad w CNN mógł okazać się nudny.

Ale taki miał być, bo mimo to, doświadczona dziennikarka miała udany wieczór. Przeprowadzając jeden z najważniejszych wywiadów w swojej karierze, przeszła przez najważniejsze pytania, które wisiały nad kandydaturą Kazali Harris, w tym, pytanie o to, jakie konkretne plany zamierza realizować i dlaczego nie zrealizowała niektórych swoich propozycji, pełniąc funkcję wiceprezydenta.

Kiedy Harris unikała odpowiedzi na otwierające pytanie o swoje plany na „Dzień 1”, Bash zadała je ponownie. Gdy odpowiedź wciąż nie była jasna, zapytała o to samo Tima Walza. On również nie udzielił jasnej odpowiedzi. Mogła dociskać bardziej ale… w pewnym momencie przecież każdy pytający musi przejść do kolejnego pytania. I Dana Bash to zrobiła, bez szkody dla show.

Republikańscy krytycy Harris mogli oczywiście życzyć sobie ostrzejszego grillowania wrażej kandydatki — lub bardziej bezpośrednich pytań o to, jak czuje się na temat zdolności Joe Bidena i jego sprawności — ale Bash naciskała wiceprezydent, gdy było to konieczne, odpuszczając kiedy było trzeba. Zmusiła też Tima Walza do przyznania się, że „źle się wyraził na temat swojego doświadczenia wojskowego”. — Moja gramatyka nie zawsze jest poprawna — powiedział. Oczywiście, należy życzyć sobie aby była to tylko kwestia gramatyki.

Tim Walz jest dobry w siedzeniu i uśmiechaniu się

Na wspólnych wiecach z kandydatką Demokratów Tim Walz odgrywał rolę podekscytowanej cheerleaderki, oferując radosne, oburączne machanie tłumom na poparcie Kamili Harris, ewentualnie występując w roli trenera, wspierającego swoją zawodniczkę. Podobnie było i tym razem, trudno było bowiem usłyszeć od niego coś konkretnego. Siedział cicho, Grzenię czekając, aż Bash poprosi go o coś do powiedzenia. W pewnym momencie podczas pierwszego segmentu wywiadu nie mówił przez pełne osiem minut. Prowadząca zaś wywiad dziennikarka wiedziała, że ważniejszą osobą, którą należy wysłuchać, była Kamala Harris. I Walz prawdopodobnie też to wiedział. Zobaczyli to też Amerykanie. Przede wszystkim zobaczyli też, że można mówić nie krzycząc. Ta nuda i spokój to największa kampanijna różnica między Harris i Trumpem. Pytanie tylko, czy Amerykanie — naród telewizyjny, uwielbiający wszelkiego rodzaju show — to kupią? Wkrótce bowiem okazać się może, że wywiad Kamali Harris nie znaczy wiele. 10. września, po pierwszej debacie Harris-Trump chociaż częściowo będzie już można odpowiedzieć na to pytanie. Póki co w swoim pierwszym wywiadzie Harris ani nie popełniła błędów ani nie pociągnęła za sobą tłumów.

Michał Kłosowski

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się