szowinizm gatunkowy

Szowinizm gatunkowy

„Rewolucja zjada własne dzieci” – XVIII wieczna sentencja przypisywana francuskiemu rewolucjoniście Georgesowi Dantonowi opisuje trafnie wiele z nurtów, które zaczynają dominować w przestrzeni publicznej.

Radykalne odłamy różnych ideologii rozpowszechniają się zwłaszcza w internecie, gdzie coraz bardziej skrajni aktywiści co chwila dokonują nowych rewolucji, dekonstrukcji i reform.

Wśród poglądów, które w przeciągu ostatnich lat znalazły wielu zwolenników, ideały reprezentujące lewą stronę dyskursu politycznego znajdują się w stanie ciągłej zmiany. Tak jak w rewolucyjnej Francji przełomu wieków, XXI egalitaryści niestrudzenie ewoluują, tworząc coraz bardziej radykalne tezy. I zgodnie z cytatem Dantona, środowiska te znajdują się w niemal ciągłym stanie wewnętrznej przemiany.

Poglądy na temat seksualności rasy czy płci, który jeszcze niedawno był uważany za szczyt lewicowości, bardzo szybko mogą stać się niemodne, albo wręcz być uznane za szkodliwe. Podczas procesu odrzucenia i tworzenia nowych, „lepszych”, bardziej postępowych koncepcji powstają więc nowe idee.

Nie zawsze można uznać je za obiektywne szkodliwe. Nie każdy twitterowy manifest broni przecież zbrodniczych reżimów Mao, Castro czy Lenina. Wiele poglądów swoją genezę bierze z faktycznie istniejących niesprawiedliwości naszego świata. A jednak, powstałe w gorączce ideowej czystki, te pomysły bardzo szybko wymykają się spod kontroli i prowadzą do radykalizacji.

To właśnie na tle takich trendów ukuty został termin „Szownizm Gatunowy”, stosunkowo nowa konstrukcja przypisywana tzw. lewicy tożsamościowej, czyli opcji politycznej, która za priorytet uważa przede wszystkim równość obyczajową. I tak jak w przypadku postulatów o równość płci czy seksualnych orientacji, szowinizm gatunkowy, odnoszący się do kwestii traktowania zwierząt, nie wywodzi się z stritce złych intencji.

Łatwo zrozumieć przecież empatię do czworonożnych przyjaciół. Wiele osób uważa psy czy koty za niemal pełnoprawnych członków rodziny, a współczesna nauka raz po raz dostarcza nam informacji na temat emocjonalnej „inteligencji” zwierząt. Pomimo podziałów, zdecydowana większość osób nie popiera też okrucieństwa wobec zwierząt, które powszechnie jest uważane za przejaw głębokich zaburzeń.

Po co, i jak powstał więc „szowinizm gatunkowy”?

Okazuje się, że radykalnym odłamom lewicy nie wystarczy powszechnie przyjęty konsensu odnośnie współczucia wobec naszych czteronożnych przyjaciół. Zwolennicy teorii szowinizmu gatunkowego uważają bowiem, że jakikolwiek przejaw stawiania człowieka nad zwierzęciem jest przejawem zacofania.

Nieprzypadkowo została właśnie taka nazwa. Obecnie trudno o bardziej jednoznacznie negatywny termin niż szowinizm. Stawiany aktualnie w tym samym szeregu co rasizm czy ksenofobia, rzekomy szowinizm wobec zwierzęcia ma być tak samo szkodliwy co uprzedzenia wobec ludzi. Co więcej, jakikolwiek sprzeciw wobec tak radykalnie rozumianego współczucia wobec zwierząt zostaje więc uznany za popieranie szowinizmu. A to w obecnych czasach mało komu uchodzi na sucho…

Być może łatwo zignorować ten nurt, machnąć na niego ręką i uznać go za kolejny wymysł akademicko-twitterowej lewicy. Gdy tak robimy, szowinizm gatunkowy tymczasem zatacza coraz szersze koła, coraz częściej wchodząc do dyskursu.

W maju 2020 roku pijany mężczyzna wszedł do wybiegu dla niedźwiedzi w Warszawskim Zoo. Internet szybko obiegły nagrania intruza, wymieniającego się ciosami z zwierzęciem, które przystąpiło do ataku w obronie swojego legowiska. Ten czyn, w oczywisty sposób zły i godny pogardy, spotkał się jednak z komentarzami mogącymi budzić obawy.

W sieci pełno było opinii, że pijany mężczyzna swoim niestosownym zachowaniem zasłużył na śmierć, a niedźwiedzie miały pełne prawo zadać mu śmierć. Te komentarze, niewątpliwie często pisane w emocjach, świadczą jednak o coraz popularniejszym zrównywaniu rodzaju ludzkiego z resztą naszego ekosystemu. A przecież człowiek z warszawskiego Zoo, pomimo pijaństwa i agresji, może być przecież czyimś ojcem, mężem lub bratem…

Czemu współczucie dla zwierzęcia tak wielu osobom zastąpiło wzgląd dla drugiego człowieka? Czemu lewica, tak wrażliwa na krzywdę, zamiast tworzyć nowe, zawiłe filozoficznie pojęcia, nie skupi się na niesprawiedliwościach dotykających ludzi?

Niestety, wszystko wskazuje na to, że amok tworzenia nowych terminów przysłonił ludzi, których wyzwolenie miało być przecież głównym celem egalitarystów.

Maciej Bzura  

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się