Titanic
Fot. Teatr im. Horzycy w Toruniu

„Titanic” – spektakl w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu

Film Camerona stał się największym romansidłem, jakie można sobie wyobrazić. Dlatego, idąc tym tropem, na pierwszy plan w spektaklu wysunąłem wątek miłosny – mówi Michał Siegoczyński, reżyser i autor scenariusza spektaklu „Titanic”, który zrealizował w Teatrze im. Horzycy w Toruniu.

Michał Siegoczyński jest aktorem, reżyserem teatralnym i scenarzystą, twórcą ponad dwudziestu spektakli. Jako reżyser zadebiutował w 2004 r. spektaklem „Jak zjadłem psa” w Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Od tego czasu pracował m.in. w Teatrze Żydowskim im. Ester Rachel Kamińskiej w Warszawie, w Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, w Teatrze Konsekwentnym w Warszawie, Teatrze IMKA w Warszawie, w Teatrze Lubuskim w Zielonej Górze, w Teatrze Powszechnym w Warszawie, Teatrze Miejskim w Gliwicach, Teatrze Nowym w Poznaniu, Teatrze S. Żeromskiego w Kielcach, Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie, w Teatrze Powszechnym w Łodzi, Teatrze Powszechnym w Radomiu, w Teatrze WARSawy, w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku i Teatrze im. W. Horzycy w Toruniu.

Jest laureatem szeregu nagród m.in. Głównej Nagrody za reżyserię spektaklu „2084” (koprodukcja Teatru na Woli im. Tadeusza Łomnickiego w Warszawie i Teatru Powszechnego im. Jana Kochanowskiego w Radomiu) w Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej (2008 r.), nagrody w plebiscycie młodych w kategorii „B(ardzo) A(rtystycznie)” dla spektaklu „Elling” z Teatru Nowego Praga – Fabryka Trzciny w Warszawie (2007 r.), tytuł Najlepszego Spektaklu dla przedstawienia „Elling” w Teatrze Praga w Warszawie na XIV Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi (2008 r.), Grand Prix 25. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej za spektakl „Najmrodzki, czyli dawno temu w Gliwicach” z Teatru Miejskiego w Gliwicach (2019 r.), nagrody głównnej 60. Rzeszowskich Spotkań Teatralnych – Festiwalu Arcydzieł za spektakl „Noce i dnie, czyli między życiem a śmiercią” z Teatru im. W. Horzycy w Toruniu (2022 r.), nagrody za Najlepszy Spektakl 2021 roku w Plebiscycie Plastry Kultury za „Chciałem być” z Teatru Powszechnego w Łodzi.

Grzegorz JANIKOWSKI: W listopadzie 2024 r. na Dużej Scenie Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu odbyła się premiera przedstawienia „Titanic” według pana scenariusza i w pana reżyserii. Niedawno spektakl prezentowany był podczas 29. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Kontakt” w Toruniu. Jakie były źródła inspiracji do tego przedstawienia?

Michał SIEGOCZYŃSKI: Punktem wyjścia w mojej pracy był film „Titanic” w reż. Jamesa Camerona z 1997 r., próba rekonstrukcji mitu o „niezatapialnym” transatlantyku. Zresztą myślę, że legenda „Titanica” sama sobie dobrze radzi. Przypomnę, że jakiś czas temu w Warszawie prezentowana była wystawa, która objeżdża świat – pokazano na niej różne artefakty, przedmioty wyłowione z oceanu. Po jej zwiedzeniu w sklepiku można było kupić np. kaczuszkę w czapce kapitańskiej z napisem „Titanic”, formę do kostek lodu z górą lodową i statkiem, a nawet pluszowego misia przypominającego kapitana. Przypomnę, że instalacja Zbigniewa Libery, który z klocków Lego zbudował obóz koncentracyjny, wywołała ogromne oburzenie. A tu proszę – takie gadżety są akceptowane, mitologizują katastrofę morską. Stała się ona absolutnie popkulturowa – i tak ją dziś odbieramy.

W pracy nad scenariuszem posłużyłem się także dwiema dobrymi, dokumentalnymi książkami, zawierającymi wywiady z ludźmi, którzy przeżyli katastrofę „Titanica”. Ukazano w nich również kontekst budowy tego transatlantyku. Film Camerona stał się największym romansidłem, jakie można sobie wyobrazić. Dlatego, idąc tym tropem, w spektaklu na pierwszy plan wysunąłem wątek miłosny.

W trakcie pracy nad scenariuszem i spektaklem wciąż zadawałem sobie pytanie: dlaczego „Titanic” urósł do rangi takiej legendy? Doszedłem do wniosku, że to był „pudelkowy temat”. Na pokładzie płynęli dziennikarze, którzy na bieżąco relacjonowali życie bogaczy: kto z kim zjadł obiad, kto z kim rozmawiał. Gdy zginęła grupa sławnych i majętnych ludzi – musiało to wywołać ogromny oddźwięk.

Aktorzy grają z jednej strony konkretnych pasażerów, z drugiej – kreują postaci aktorów z filmu Camerona. W spektaklu pojawia się też trzeci poziom – reżyserski komentarz. Wydaje się, że chciał pan także opowiedzieć o współczesnych liniowcach morskich.

Michał SIEGOCZYŃSKI: Tak, ten wątek również przewija się w spektaklu. Współczesne wycieczkowce, zgodnie z założeniem, stały się przestrzenią dla bogatych starszych ludzi, którzy próbują zatrzymać czas. Statki te muszą być białe, uporządkowane – leżaki, pokład, kajuty – wszystko ma być czyste i sterylne. To sugeruje, że ludzie podświadomie próbują odsunąć od siebie brud świata, śmierć. W spektaklu łączę to z modą na operacje plastyczne, spa itd. – to pewna próba pokonania śmierci.

Dla mnie ciekawe było też to, że artyści, którzy wchodzą na scenę Teatru im. W. Horzycy, by zagrać „Titanica”, mają już „tę drugą datę” – noc z 14 na 15 kwietnia 1912 roku. Z kolei widzowie, którzy przychodzą na spektakl, również ją mają – choć mogą jej nie znać. Gram w przedstawieniu właśnie tym zderzeniem. Wydaje mi się, że możemy żyć tylko dlatego, że zachowujemy się jak „nieśmiertelni”. Niby wiemy, jaki będzie kres, ale nie żyjemy tak, jak byśmy to wiedzieli. Zawsze mnie to zastanawiało. Myślę, że teatr czasem staje się miejscem zadumy – pozwala o tym pomyśleć.

Kiedyś, formułując swoją koncepcję teatru, trafiłem na wypowiedź reżysera filmowego, który zapytany, dlaczego robi filmy, odpowiedział: „bo boli mnie, że ludzie odchodzą”. Pożyczyłem sobie od niego tę maksymę. Dlatego nasz „Titanic” to niesamowite spektrum, w którym tematy śmierci i miłości mogą zaistnieć równocześnie.

W pana inscenizacji pojawiają się elementy popkultury oraz piosenki.

Michał SIEGOCZYŃSKI: Tak, to mój język reżyserski. Legendarna orkiestra z „Titanica”, której członkowie nie wsiedli do szalup, tylko grali do końca, dodając pasażerom otuchy – to historia, która musiała się znaleźć w spektaklu. Wszyscy zginęli. Dlatego nie mogło zabraknąć orkiestry i piosenek.

Kiedyś powiedziałem, że sztuka to bandaż, może nawet lekarstwo na trudną sytuację egzystencjalną człowieka, który wie, że ma „tę drugą datę”. Nie myśli o niej na co dzień, ale gdzieś głęboko ją czuje. Ucieczka w sztukę pozwala nam znieść ten ciężar.

Z drugiej strony te wycieczkowce skojarzyły mi się z estradą i graniem „do kotleta”. Dlatego wprowadziłem do spektaklu proste piosenki o miłości, jak np. „Izoldę” Wodeckiego – mój muzyk mawia, że w tym utworze nie wiadomo, o co chodzi. Te estradowe utwory są dla mnie próbą przepracowania tęsknoty za miłością, lęku przed upływem czasu. One też rozmawiają z tematem śmierci.

29 marca w gdańskim Teatrze Wybrzeże odbyła się premiera „Potopu” na podstawie pana scenariusza i w pana reżyserii. Dlaczego sięgnął pan dziś po Sienkiewicza?

Michał SIEGOCZYŃSKI: Henryk Sienkiewicz świetnie pasuje do mojej stylistyki. Na pewnym etapie pracy żartowałem nawet, że dziś pisałby seriale dla Netflixa. Miał świetne wyczucie akcji. Przypomniały mi się słynne opinie Gombrowicza: „pierwszorzędny pisarz drugorzędny” i „genialny grafoman”. Ale gdy czytamy cały cytat, widać, że Gombrowicz mu zazdrości. Najpierw wylewa pomyje, ale potem przyznaje, że nie możemy oderwać się od tej lektury. Sienkiewicz dotarł pod strzechy. Był pierwszym pisarzem, który przebił nakład „Książki kucharskiej”.

Początkowo miałem podobny dystans, ale potem pojawiły się dwie kwestie. Po pierwsze – wojna w Ukrainie. Zacząłem inaczej czytać Sienkiewicza piszącego „ku pokrzepieniu serc”. Choć wojna nie toczy się w Polsce, to już nas dotyka. Po drugie – kiedy Sienkiewicz pisał „Potop”, Polski nie było na mapach. Przełożyłem to na relację międzyludzką: są dni, gdy potrzebujemy szczerych uwag przyjaciela, ale i takie, gdy potrzebujemy baśni, wsparcia. Zrozumiałem, że to właśnie dawał Sienkiewicz.

Dlatego sięgnąłem po ideę „ku pokrzepieniu serc” – uważam, że dziś taki komunikat w Polsce jest potrzebny.

Jaka jest dominanta scenograficzna w „Potopie”?

Michał SIEGOCZYŃSKI: W przedstawieniu wykorzystujemy legendarną obrotówkę Teatru Wybrzeże. Widz, patrząc z różnych stron, dostrzega różne wersje domu, mieszkania, wnętrza – z różnych okresów Polski. Spójną ideą było dla mnie to, że Polska jest domem – czy widzimy PRL-owską kawalerkę, czy wiejską chatę z Wołmontowicz.

Jakie są pana najbliższe plany reżyserskie?

Michał SIEGOCZYŃSKI: Teraz zabieram się do pisania scenariuszy na przyszły rok. Dla Teatru Ateneum przygotowuję historię Stanisława Grzesiuka – warszawskiego barda i chuligana, który napisał trzytomową autobiografię. Potem napiszę dla warszawskiego Teatru Komedia „Pogodę dla bogaczy” – scenariusz na podstawie 800-stronicowej powieści Irwina Shawa oraz popularnego serialu. Kiedy jako pięciolatek byłem u babci nad morzem – nie pamiętam, czy w soboty, czy w niedziele – w świetlicy gromadziło się ze dwieście osób, żeby oglądać ten serial na małym telewizorze.

Spektakl w Teatrze Komedia w Warszawie wyreżyseruję w maju 2026 r., a próby w Teatrze Ateneum zacznę w czerwcu przyszłego roku.

Wcześniej przygotuję jeszcze jedno przedstawienie, ale jego losy się ważą – mam do wyboru dwa miasta, więc na razie nie chcę zdradzać szczegółów.

Czy jest jakiś temat, który chodzi za panem i który chciałby pan zrealizować?

Michał SIEGOCZYŃSKI: Są dwa takie tematy. Pierwszy to przedstawienie o rodzinie. Inspiruje mnie rumuński komediodramat „Sieranevada” w reżyserii Cristiego Puiu. Marzy mi się zbudowanie na scenie mieszkania bez ścian, otoczonego ludźmi. Chciałbym opowiedzieć historię domu i kolejnych pokoleń jego mieszkańców. Pojawiłby się też pogrzeb ojca, na który zjeżdża się rodzina. Na jaw wychodzą tłumione konflikty i uprzedzenia. To temat oczyszczenia i przemijania – trochę w duchu filmów Mike’a Leigha, jak „Sekrety i kłamstwa”. Utrzymałbym jednak bardziej mieszczański styl. Drugim moim marzeniem jest zrobienie „Orestei” Ajschylosa albo spektaklu opartego na mitach greckich.

Rozmawiał Grzegorz Janikowski/PAP/eg

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 30.04.2025.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się