Giorgia Meloni Lampeduza
Fot. Yara NARDI / Reuters / Forum

Włosi już wiedzą, że w kwestii imigracji są pod ścianą

Rząd premier Giorgii Meloni ma długofalowy plan kontroli przemytu nielegalnych imigrantów z Afryki. Ale na poziomie UE stara się być koncyliacyjny, bo boi się, że bogata Północ zrobi z Italii obóz dla uchodźców. Już teraz zamknęła granice.

Giorgia Meloni nie ma łatwo. Dla Włoch rok 2023 będzie prawdopodobnie rokiem największej liczby imigrantów przybywających drogą morską od 2017 roku. Od początku roku przypłynęło ich ponad 130 tys. w porównaniu z ok. 65 tys. w tym samym okresie 2022 roku.

Rząd zdaje sobie sprawę z tego, że przemyt ludzi to wielki nielegalny biznes. Dlatego minister sprawiedliwości Carlo Nordio wypowiedział „globalną wojnę handlarzom ludźmi”, a minister spraw wewnętrznych Matteo Piantedosi ocenił, że „dla mafii przemyt ludzi to biznes wart 7 miliardów euro rocznie”. Piantedosi stwierdził, że ponad 90 proc. imigrantów przybywających do Europy skorzystało z pośrednictwa handlarzy ludźmi. To biznes o wartości 7 miliardów euro rocznie. „Ogromny biznes, który następnie łączy się z wyzyskiem tych imigrantów po ich przybyciu do krajów Europy, przejmowaniem ich przez lokalne mafie, z wykorzystaniem ich w procederze prostytucji i handlu narkotykami. Należy pozbawić tych handlarzy tlenu”.

Dlatego gabinet Meloni przyjął pakiet środków, które mają ograniczyć napływ imigrantów. Cudzoziemcy o nieuregulowanym statusie będą przewożeni do ośrodków i nie będą mogli ich opuścić nawet przez 18 miesięcy. W tym czasie będzie prowadzona wobec nich procedura identyfikacji, uzyskania zgody sędziów pokoju na odesłanie ich do kraju pochodzenia oraz uzyskania akceptacji samego kraju, do którego mają trafić.

Te procedury obecnie trwają dość długo, co do tej pory kończyło się tym, że nielegalni imigranci byli wypuszczani z ośrodków przed ich zakończeniem. Władze zapowiadają także walkę z procederem udawania przez imigrantów, iż są nieletni, co uniemożliwia podjęcie wobec nich procedur odsyłania do kraju pochodzenia. W przypadku podejrzanych osób będą przeprowadzane badania medyczne i radiologiczne.

Według premier Meloni wprowadzenie dekretu oznacza, że „jeśli jako imigrant polegasz na handlarzach ludźmi, musisz wiedzieć, że zostaniesz zatrzymany i odesłany do swojego kraju. Armia dostanie polecenie przygotowania nowych ośrodków dla imigrantów. Wysyłamy jasny komunikat do imigrantów: jeśli przyjedziesz nielegalnie, nie będziesz mieć prawa do azylu, zostaniesz repatriowany” – podkreśliła premier Włoch.

Obecnie we Włoszech jest niewiele wolnych miejsc w ośrodkach deportacyjnych. Nowe ośrodki, które zostaną zbudowane, ze względów społecznych muszą znajdować się w miejscach o małej gęstości zaludnienia i łatwych do nadzoru.

Ośrodki powstaną w budynkach włoskiej armii, ale nadzór nad imigrantami zostanie powierzony policji i karabinierom. Pierwszy taki ośrodek jest gotowy na Sycylii, w pobliżu Maganuco w prowincji Ragusa; są tam betonowe ściany, kontenery, siatki ochronne. Ośrodek dysponuje 84 miejscami i będzie wykorzystywany do szybkiej repatriacji osób, które nie są uprawnione do pozostania na terytorium Włoch. Budowę kompleksu ukończono pod koniec sierpnia, jest on monitorowany przez policję i nie jest łatwo z niego uciec. W nadchodzących tygodniach powstaną kolejne podobne miejsca.

Plan jest taki, aby podwoić liczbę obecnych dziesięciu tego typu miejsc, które są w Bari, Brindisi, Caltanissetcie, Rzymie, Turynie (obecnie zamknięte), Potenzie, Trapani, Gorycji, Nuoro i Mediolanie. Mają one od 50 do 200 miejsc dla imigrantów.

Jest jeszcze jeden warunek powodzenia planu: trzeba podpisać umowy o readmisji między Włochami a krajami, z których najczęściej przybywają imigranci. Takie umowy Włochy mają już zawarte z Wybrzeżem Kości Słoniowej i Tunezją.

Według najnowszych statystyk pierwsze miejsce wśród nielegalnych imigrantów zajmują obywatele Wybrzeża Kości Słoniowej (7291 osób, które przybyły do Włoch drogą morską od początku roku). Następni są obywatele Gwinei, Egiptu, Pakistanu, Bangladeszu i Tunezji.

Strategia rządu Meloni jest taka: zacząć od repatriacji obywateli Wybrzeża Kości Słoniowej i Tunezji, a następnie forsować inne podobne umowy z Burkina Faso, Mali, Kamerunem, Gwineą.

Kartą przetargową ma być tzw. plan Matteiego dla Afryki. Nazwa planu pochodzi od nazwiska Enrica Matteiego, założyciela firmy energetycznej ENI, która świetnie poruszała się na rynkach paliwowych m.in. krajów Afryki. Plan przewiduje fundusze na współpracę gospodarczą, porozumienia w sprawie rolnictwa oraz kwoty legalnej migracji. Z ostatnich zapowiedzi premier Giorgii Meloni wynika, że plan Matteiego dla Afryki ma zostać ogłoszony jeszcze w październiku.

Na początku lata przewodnicząca Komisji Europejskiej i dwóch szefów rządów (Mark Rutte z Holandii i włoska premier Giorgia Meloni) odwiedzili Tunezję dwukrotnie w ciągu pięciu tygodni, obiecując jej 255 mln euro.

Ale te wszystkie działania rządu Meloni spotykają się z obstrukcją zarówno na poziomie krajowym, jak i europejskim.

Sędzia Iolanda Apostolico z Katanii 29 września 2023 r. zanegowała legalność dekretu rządu o przyspieszonej procedurze granicznej dla osób ubiegających się o azyl. Nakazała wypuścić trzech Tunezyjczyków z ośrodka dla nielegalnych imigrantów. Sędzia Apostolico uznała, że dekret rządu w tej sprawie jest sprzeczny z dyrektywami Unii Europejskiej i włoską konstytucją. W swojej decyzji sąd uznał ponadto Tunezję za kraj niebezpieczny, do którego nie można odsyłać nielegalnych imigrantów. Pikanterii dodaje fakt, że sędzia Apostolico została rozpoznana na nagraniu z 5 sierpnia 2018 r.: brała wtedy udział w demonstracji skrajnej lewicy w Katanii, żądając sprowadzenia imigrantów ze statku Diciotti. Była wśród tłumu, który krzyczał „mordercy” i „zwierzęta” w kierunku policji. We Włoszech wywołało to ogromne polityczne emocje.

11 października sędzia Apostolico znów nie zatwierdziła wniosku komisarza policji w Ragusie o zatrzymaniu w ośrodku azylowym w Pozzallo czterech tunezyjskich nielegalnych imigrantów. 8 października inny sędzia z Katanii, Rosario Cupri, nie zgodził się na zatrzymanie sześciu innych nielegalnych imigrantów.

Na poziomie unijnym Josep Borrell, hiszpański socjalista i wysokiej rangi przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, miał celowo zablokować pieniądze, które UE obiecała Tunezji na wypłatę wynagrodzeń siłom bezpieczeństwa i kontrolowanie wyjazdów migrantów. Gazeta „Il Giornale” nazwała działania Borrella wręcz „eurosabotażem memorandum z Tunezją”.

Odniosła się do tego premier Meloni, stwierdzając, że „w istocie wolą europejskiej lewicy jest sprawienie, aby masowa nielegalna imigracja stała się nieunikniona”.

Borrell wysłał list do frakcji socjalistów w Parlamencie Europejskim, w którym – jak napisał „Il Giornale” – „grozi bojkotem i unieważnieniem porozumienia z Tunezją, ponieważ nie wykonano odpowiednich kroków w ramach procedury przyjmowania tego memorandum”.

Według gazety „najwyższy przedstawiciel frakcji socjalistycznej w UE nie zawahał się rozpętać wojny w Komisji, aby sabotować memorandum (o współpracy z Tunezją) i postawić Włochy w trudnej sytuacji. Ta wojna, która udaje obronę praw człowieka, doprowadziła do przybycia w kilka dni 7 tysięcy migrantów wyrzuconych przez statki handlarzy ludźmi”.

Niemcy cały czas finansują z kolei kursowanie po Morzu Śródziemnym statków, które przyjmują na pokład nielegalnych imigrantów i przewożą ich do włoskich portów. Stało się to kością niezgody między Berlinem a Rzymem przed radą UE ds. wewnętrznych, która miała przyjąć tzw. pakiet imigracyjny. Minister spraw zagranicznych Antonio Tajani powiedział pod adresem Niemiec: „Jeśli finansuję organizację pozarządową, to finansuję ją po to, aby sprowadzać osoby ubiegające się o azyl do mojego domu, a nie do domów innych ludzi”. Zdaniem prof. Marca Patricellego wstrzymanie się wtedy premier Giorgii Meloni z akceptacją paktu, zawrócenie do Rzymu ministra spraw wewnętrznych Mattea Piantedosiego, a nawet niezwykła stanowczość, jaką wykazał nawet zdecydowanie umiarkowany minister spraw zagranicznych Antonio Tajani – same w sobie są już sygnałem wysyłanym przez Rzym.

Ale tydzień później ambasador Włoch przy UE zgodził się taktycznie na przyjęcie pakietu. Być może wiedział, że na posiedzeniu Rady Europejskiej sojusznik Meloni z frakcji Konserwatystów i Reformatorów, premier Mateusz Morawiecki, zawetuje ostateczne zapisy w sprawie imigrantów.

Meloni powiedziała po szczycie w hiszpańskiej Granadzie, że „Włochy głosowały za paktem w sprawie migracji i azylu, bo są to reguły, które uważamy za lepsze od poprzednich. Ale włoska propozycja nie jest taka, by dalej rozmawiać o tym, jak rozmieścić osoby nielegalnie przybywające do Europy, ale jak zatrzymać nielegalną imigrację”.

Włosi starają się podchodzić elastycznie do propozycji unijnych, bo obawiają się, że bogata Północ zrobi z nich obóz dla uchodźców. Już teraz granice zamknęła Francja, Austria wysłała setki policjantów, którzy patrolują granicę na przełęczy Brenner, Niemcy postanowili nie przyjmować imigrantów z Włoch w ramach tzw. mechanizmu dobrowolnej solidarności. Przewodniczący regionu Wenecja Euganejska Luca Zaia powiedział niedawno: „W ten sposób zrobią z nas (Italii) obóz dla uchodźców w Europie. Europa (…) nie uważa już granic Włoch za granice Europy. A konsekwencją tej sytuacji jest to, że Włochy stają się miękkim podbrzuszem Europy i stopniowo staniemy się także jej obozem dla uchodźców”.

Zaia ocenił też, że „decyzje Niemiec, Austrii i Francji o zamknięciu granic dla imigrantów zostały podjęte bez jakiejkolwiek konsultacji na poziomie UE, praktycznie w milczeniu, jednostronnie”.

Dlatego Włosi wiedzą, że są pod ścianą, i starają się spod niej jakoś inteligentnie uciec.

Miłosz Marczuk

Autor jest reporterem Polskiej Agencji Prasowej we Włoszech.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się