Globalne Południe

Globalne Południe już nas nie potrzebuje

PKB krajów BRICS zdominowanych przez Globalne Południe – Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Republiki Południowej Afryki – przewyższa PKB klubu G7 Globalnej Północy. W Pekinie jest obecnie więcej miliarderów niż w Nowym Jorku.

Gdyby żył, zapewne by się ucieszył. Bo nie ma przecież w Polsce postaci bardziej kojarzącej się z Globalnym Południem niż Ryszard Kapuściński. Mimo że w 2024 roku minie 17 lat od jego śmierci, jego książki wciąż warto czytać. Obecnie może nawet bardziej jeszcze niż kiedyś. Wszystko dlatego, że najważniejsze, globalne trendy — demografia i ekonomia — wskazują, że jesteśmy świadkami przebiegunowania świata.

Stare sojusze nie działają

Niechęć wielu krajów Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej do stanięcia po stronie NATO i świata zachodu po rozpoczęciu przez Rosję pełnoskalowej inwazji na Ukrainę dobitnie pokazała, że Globalne Południe nauczyło się asertywności i walki o swoje. Odległe wojny, w sytuacji wielu lokalnych konfliktów, nie mogły liczyć na zainteresowanie państw szybko rozwijającego się regionu, w którego biliardy dolarów wpompowali w ostatnich dziesięcioleciach Chińczycy. I tak, kraje dotychczas uznawane za „rozwijające się”, „mniej rozwinięte” lub „słabo rozwinięte” stało się języczkami u wagi światowej polityki. Okazało się bowiem, że pomimo pandemii koronawirusa światowe łańcuchy dostaw — fakt, skurczone — wciąż przebiegają przez miejsca, w których dotychczasowe zachodnie potęgi kolonialne, mimo historycznych wpływów, nie mają wiele do powiedzenia.

Bo choć kraje Globalnego Południa wciąż są biedniejsze, mają wyższy poziom nierówności w dochodach i cierpią z powodu krótszej średniej długości życia oraz trudniejszych warunków życia niż kraje „Globalnej Północy” (bogatsze kraje, zlokalizowane głównie w Ameryce Północnej i Europie) czas wyjść poza zimnowojenny schemat „trzeciego świata”.

Postkolonialna renta

Terminu Globalne Południe po raz pierwszy użył w 1969 r. Carl Oglesby. W liberalnym katolickim czasopiśmie „Commonweal” argumentował, że wojna w Wietnamie stanowi kulminację historii „dominacji północy nad globalnym południem”. Jednak dopiero po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 r. – co oznaczało koniec tak zwanego „drugiego świata”, termin ten nabrał popularności. Nie można przecież było dzielić świata na „pierwszy” i „trzeci”, zwłaszcza kiedy chciało się z nim robić interesy.

Upadek Związku Radzieckiego – a wraz z nim wspomniany koniec „Drugiego Świata” – okazał się być bowiem znacznie bardziej dalekosiężny w skutkach niż można było sądzić. Zadziałał geopolityczny efekt motyla: glasnost i pierestrojka bardziej nawet, niż do reformy terenów Rosji przyczyniły się do zwrócenia uwagi świata na będące dotychczas pod wpływem sowieckim kraje Globalnego Południa. Termin ten okazał się też być znacznie bardziej odpowiednim i neutralnym dla dyskursu postkolonialnego, który zaczął dominować w sferze zachodniej opinii publicznej. Pojęcia takie jak kraje „rozwinięte”, „rozwijające się” i „słabo rozwinięte” spotkało się bowiem krytyką za utrzymywanie krajów zachodnich jako ideału, a jednocześnie przedstawianie krajów spoza tego klubu jako zacofanych.

Geopolityka, nie geografia

Termin „Globalne Południe” nie ma więc wyłącznie charakteru geograficznego. W rzeczywistości dwa największe kraje Globalnego Południa – Chiny i Indie – leżą w całości na półkuli północnej. Ich „globalna południowość” manifestuje się znacznie silnej poprzez różnice ekonomiczne, demograficzne i kulturowe.

Wszystkie kraje Globalnego Południa znajdowały się przeważnie na pod wpływem imperiów lub kolonialnych metropolii zachodnich, kraje afrykańskie są tego być może najbardziej widocznym przykładem. Układ ten, zapoczątkowany jeszcze w XVI wieku daje im zupełnie odmienne spojrzenie na to, co teoretycy zależności opisali jako relację między centrum a peryferiami w światowej ekonomii politycznej lub mówiąc prościej, relację między „Zachodem a resztą”. Biorąc pod uwagę brak równowagi w stosunkach między wieloma krajami Globalnego Południa i Globalnej Północy w przeszłości – zarówno w epoce imperium, jak i w okresie zimnej wojny – trudno się dziwić, że obecnie wiele z krajów Południa decyduje się nie wiązać z żadną potęgą Zachodu.

Nowa ekonomia

Na przełomie XX i XXI wieku nastąpiło „przesunięcie bogactwa”, jak określił to Bank Światowy, z Północnego Atlantyku do Azji i Pacyfiku, co wywróciło do góry nogami wiele z konwencjonalnych poglądów na temat tego, gdzie generowane są bogactwa świata. Przewrotu tego dopełniła pandemia COVID-19, wymuszając regionalizację globalizację i skrócenie łańcuchów dostaw. Oznacza to tyle, że obecnie produkuje się bliżej własnego terytorium, niż miało o miejsce w latach 90-tych.

Przewiduje się jednak, że do 2030 r. trzy z czterech największych gospodarek świata będą pochodzić z Globalnego Południa – w kolejności będą to Chiny, Indie, Stany Zjednoczone i Indonezja. Już teraz PKB pod względem siły nabywczej krajów BRICS zdominowanych przez Globalne Południe – Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Republiki Południowej Afryki – przewyższa PKB klubu G7 Globalnej Północy. W Pekinie jest obecnie więcej miliarderów niż w Nowym Jorku.

Globalne Południe w natarciu

Te zmiany gospodarcze szły w parze ze zwiększoną widocznością polityczną. Kraje Globalnego Południa w coraz większym stopniu zaznaczają swoją obecność na scenie globalnej – czy to poprzez pośrednictwo Chin w sprawie zbliżenia Iranu i Arabii Saudyjskiej, czy też brazylijską próbę forsowania planu pokojowego kończącego wojnę na Ukrainie, czy nawet w kontekście niedawnej konferencji wszystkich (!) przywódców świata muzułmańskiego w Rijadzie, będącej odpowiedzią na wojnę w Izraelu.

Ta zmiana dynamiki gospodarczej i politycznej skłoniła ekspertów w dziedzinie geopolityki, takich jak Parag Khanna i Kishore Mahbubani, do napisania o nadejściu „stulecia azjatyckiego”. Inni, jak politolog Oliver Stuenkel, zaczęli mówić o „świecie postzachodnim”. Jednak znacznie wcześniej przed nimi przewidywał to polski reporter, Ryszard Kapuściński. Pisał on w końcu o tym, co widać obecnie gołym okiem: Globalne Południe napina polityczne i gospodarcze muskuły tak, jak nigdy wcześniej nie robiły żadne „kraje rozwijające się” i „Trzeci Świat”.

Michał Kłosowski

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się