polski łamacz szyfrów

Polski łamacz szyfrów Jan Kowalewski – z Łodzi do Hollywood

To on w 1920 r. złamał sowieckie szyfry, dzięki czemu znaliśmy niemal każdy ruch wojsk przeciwnika i wykorzystaliśmy tę wiedzę, wygrywając wojnę z wielokrotnie liczniejszymi armiami bolszewickiej Rosji. Historia jego życia inspiruje dziś scenarzystów Hollywood.


„Cud nad Wisłą”? W 1920 roku nie było żadnego „Cudu nad Wisłą”. Był porucznik Jan Kowalewski, który „z miasta Łodzi pochodził”. Rok wcześniej złamał sowieckie szyfry, dzięki czemu znaliśmy niemal każdy ruch wojsk przeciwnika i wykorzystaliśmy tę wiedzę, wygrywając wojnę z wielokrotnie liczniejszymi armiami bolszewickiej Rosji. Kowalewski był szefem, organizatorem i naczelnikiem Wydziału II Radiowywiadu Biura Szyfrów Oddziału II Sztabu Generalnego Naczelnego Dowództwa, który przechwycił i odczytał prawie trzy tysiące depesz wroga.

O zasługach wówczas 28-letniego łodzianina przez dziesięciolecia wiedzieli tylko nieliczni. Bo Jan Kowalewski przez całe dwudziestolecie międzywojenne służył w wywiadzie. Rok po zwycięskiej dla Polski Bitwie Warszawskiej łamał już niemieckie szyfry podczas III powstania śląskiego, potem uczył Japończyków, jak odczytywać przechwycone sowieckie depesze. Kolejne lata spędził jako attaché wojskowy w Moskwie i Bukareszcie. Z sowieckiej Rosji został wydalony na polecenie samego Stalina, bo podczas defilady na placu Czerwonym rozrysował uzbrojenie maszerujących wojsk sowieckich. W trakcie zaś II wojny światowej generał Władysław Sikorski wysłał go do Lizbony, ówczesnego miasta szpiegów, gdzie przeciągał na stronę aliantów Węgrów i Rumunów oraz organizował utworzenie drugiego frontu w Jugosławii. Gdyby tamten zamiar się udał, południe Europy znalazłoby się w wolnej Europie. Historii niech dopełni fakt, że osobisty uraz do Jana Kowalewskiego miał sam Józef Stalin: wobec tego jedyną rozsądną decyzją naszego asa wywiadu było pozostanie w Anglii do końca życia. Zmarł 31 października 1965 w Londynie.

Jana Kowalewskiego „odkrył” dopiero w wolnej Polsce profesor Grzegorz Nowik (obecnie zastępca dyrektora Muzeum Piłsudskiego), studiując dokumenty radiowywiadu z czasów wojny polsko-sowieckiej. W 2014 roku Jan Stanisław Ciechanowski, ówczesny szef Urzędu Kombatantów i Osób Represjonowanych, na murze kamienicy przy ulicy Piotrkowskiej 132 odsłonił z honorami tablicę z informacjami o łódzkim asie wywiadu.

To jeden z dwóch znanych łódzkich adresów naszego bohatera. Drugi to ulica Nawrot 6, oddalona o ok. 200 metrów. Posesja nie zachowała się do naszych czasów, ale łatwo tam trafić. Po drugiej stronie ulicy powstał mural poświęcony genialnemu szyfrantowi. Kowalewski miał być na nim porucznikiem, wyglądać tak, jak w dniach Bitwy Warszawskiej. Udało się znaleźć taką fotografię (jest na niej jedynie rok starszy). Jego sylwetka namalowana została z liter, liczb i znaków znajdujących się w maszynach do pisania w czasie wojny z bolszewikami. To zasługa grafika Marka Sitkiewicza i artysty graffiti Pawła Herta (Ovca z grupy NTK).

Planując uroczyste odsłonięcie muralu, spodziewaliśmy się nie tylko tłumnie zgromadzonej publiczności, ale także wnuków bohatera: Hugo Kowalewskiego Ferreiry i Hugo Didier Ferreiry. Zamierzenia pokrzyżowała nam pandemia, jej apogeum, które przypadło na jesień 2020 roku. W tej sytuacji aktu odsłonięcia dokonaliśmy za pośrednictwem transmisji internetowej, bo tyle tylko można było zrobić.

Miejsc związanych z Janem Kowalewskim jest w Łodzi więcej, choćby Szkoła Zgromadzenia Kupców przy ulicy Narutowicza (dzisiaj gmach rektoratu Uniwersytetu Łódzkiego). W jaki sposób to miejsce związane jest z Janem Kowalewskim? Chętnych do zapoznania się z historią bohatera i jego łódzkimi adresami zapraszam na krótką podróż trambusem, czyli tramwajem na kołach powstałym na wzór wozu z Herbrand VNB 125. Pierwszy przystanek to Muzeum Tradycji Niepodległościowych przy ulicy Gdańskiej, gdzie znajduje się pokój zagadek poświęcony pracy wywiadowczej Jana Kowalewskiego. Po rozwiązaniu szyfrogramu i wysłuchaniu audycji „Zagadka Jana K.” ruszamy na plac Wolności, czyli tam, gdzie zaczyna się Piotrkowska. Po drodze miniemy Manufakturę i Pałac Poznańskiego oraz Park Śledzia, gdzie w czasach Kowalewskiego znajdował się żydowski bazar. Skręcimy w ulicę Nowomiejską i po chwili będziemy podziwiać ośmiokątny Rynek Nowego Miasta. W zabytkowym budynku dawnych władz miasta znajduje się Archiwum Państwowe, gdzie zachował się dziennik z ocenami Kowalewskiego, a nawet świadectwo ukończenia klasy gimnazjalnej. Kowalewski uczył się właśnie we wspomnianej Szkole Zgromadzenia Kupców w Łodzi przy ul. Dzielnej 41 (dziś Narutowicza 68), w jednym z pierwszych betonowych budynków w Polsce. Tam też uhonorowano go tablicą pamiątkową.

Wracając na Piotrkowską, przejedziemy obok Dworca Fabrycznego, Parku Moniuszki z zachowaną przepiękną cerkwią Aleksandra Newskiego i wrócimy na ulicę Piotrkowską, na której mały Janek się wychował, zanim wyjechał do Liege na studia.

Mariusz Goss

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się