W kontekście debaty we Francji nad projektem prawa dotyczącego końca życia – obejmującego eutanazję czy opiekę paliatywną – mającego być przedmiotem dyskusji w parlamencie, w tygodniku „Le 1” Érica Fottorina filozofowie, lekarze, historycy i publicyści analizują zmiany w spojrzeniu społeczeństwa na śmierć.

„Postęp naukowy uczynił śmierć jednocześnie bardziej odległą i mniej znośną”

We Francji trwa debata nad projektem prawa dotyczącego końca życia – obejmującego eutanazję czy opiekę paliatywną. W tygodniku „Le 1” Érica Fottorina filozofowie, lekarze, historycy i publicyści analizują zmiany w spojrzeniu współczesnego społeczeństwa na śmierć.

Anne Carol, specjalistka w dziedzinie historii medycyny, śmierci i ciała w XIX i XX wieku, wyjaśnia, jak postęp naukowy zmieniał podejście człowieka do śmierci, czyniąc ją „jednocześnie bardziej odległą i mniej znośną”. 

Jak tłumaczy Anne Carol, do XIX wieku śmierć związana była głównie z religią: „Lekarze odgrywali wówczas bardzo marginalną rolę: informowali chorego, że zbliża się jego koniec (…), a następnie oddawali sprawę kapłanowi. To on towarzyszył umierającemu w jego ostatnich chwilach, przekazywał słowa pociechy, udzielał ostatniego namaszczenia, a potem, po zgonie, zajmował się pogrzebem w poświęconej ziemi, odprawiał mszę, zajmował się zarejestrowaniem pochówku… W społecznościach chrześcijańskich śmierć jest widziana jako przejście do innego świata i to duchowny zapewniał to przejście”. 

„Do około połowy XVIII wieku śmierć jest znajoma, wszechobecna. Za ancien régime’u wskaźnik śmiertelności wynosił mniej więcej 40 na 1000, ze szczytem w czasie siejących spustoszenie epidemii, wojen i głodu, nie licząc potwornie wysokiej śmiertelności dzieci – dziecko miało jedynie 50 proc. szans na osiągnięcie 5 lat. Śmierć była częścią codzienności; w pewnym sensie ją zaakceptowaliśmy” – wyjaśnia historyk. „Następnie, dzięki postępom w medycynie (szczepionki, położnictwo, badania), śmierć staje się mniej częsta, mniej banalna, bardziej indywidualna. W XIX wieku każda śmierć staje się dramatem rodzinnym, ale również życiem straconym dla narodu” – dodaje. 

Jak precyzuje historyk, to właśnie wtedy, w tym kontekście, lekarze zaczynają się interesować agonią i śmiercią, wcześniej ocenianymi jako wykraczające poza ich kompetencje. Wówczas zaczęto również tworzenie nauki dotyczącej śmierci człowieka. Naukowcy początkowo zajmowali się zdefiniowaniem śmierci. „Od połowy XVIII wieku badacze medycyny rozwijali myśl, że śmierć jest procesem, który obejmuje stopniowo całe ciało, a nie, jak w wizji religijnej i ludowej, konkretny moment, w którym dusza opuszcza ciało. To radykalna zmiana wyobrażenia, włączająca zagadnienia techniczne. Określenie, kiedy następuje śmierć, staje się tym samym sprawą specjalistów, w związku z czym poza prostym stwierdzeniem urzędnika śmierć musi być przedmiotem weryfikacji przez lekarza” – tłumaczy. 

Lekarze zaczęli towarzyszyć umierającemu w jego ostatnich chwilach. Początkowo stawiało to pytania dotyczące roli lekarza w czasie, kiedy nie mógł już ulżyć cierpieniom fizycznym ani zastąpić księdza w zapewnieniu pociechy duchowej. „Rozwinęła się wówczas kultura »kłamstwa z dobroci«, kiedy lekarz ukrywał przed chorym powagę jego stanu zdrowia, aby oddalić jego lęki. (…) Wszystko zmieniło się za sprawą morfiny. Używana w od połowy XIX wieku pozwalała w końcu lekarzowi na uśmierzenie bólu. Stał się on »dobroczyńcą«” – ocenia Anne Carol. 

„W miarę rozwoju nauki medycyna podejmuje coraz bardziej nieustępliwą walkę ze śmiercią. Celem staje się przedłużenie życia tak długo, jak to możliwe, bez uwzględnienia życzenia pacjenta. Dopiero w latach 80. XX wieku pojawia się we Francji opieka paliatywna, mająca na celu zapewnienie raczej komfortowego końca życia niż próbę leczenia za wszelką cenę. Co dziwne, ruch opieki paliatywnej jest wyraźnie odrębny od ruchu prawa do eutanazji, względnie stoi do niego w opozycji” – zaznacza historyk.

Zdaniem Anne Carol rozwój nauki przyczynił się do zmiany wyobrażenia społecznego o śmierci. „Przez cały XX wiek medycyna walczy ze śmiercią, dysponując coraz efektywniejszymi narzędziami. Śmiertelność wśród dzieci jest drastycznie zredukowana, średnia długość życia jest nieustannie przedłużana… Dzięki temu śmierć jest coraz rzadsza i staje się dla nas coraz bardziej nieznośna, nieakceptowalna. Jednocześnie rozwój techniczny nieustannie zaciera definicje śmierci – do początku XX wieku za kryterium służyło zatrzymanie oddechu, potem zatrzymanie pracy serca i krążenia krwi. Dziś bada się mózg. Definicja śmierci ewoluuje w stronę aspektów technicznych, co może wywoływać podziały wśród lekarzy i społeczeństwa” – ocenia historyk. 

„W chrześcijańskiej perspektywie poprzednich wieków woleliśmy przyjmować swoją śmierć powoli, aby mieć czas na przygotowanie swojej duszy. Cierpienie nie było złem, ponieważ miało wartość zbawienną i było elementem odkupienia. Ale dzisiaj, w naszym głęboko zdechrystianizowanym społeczeństwie, śmierć jest jedynie złym momentem przed ewentualnym przejściem do zaświatów. Jest dosłownie ostatnim momentem. Mamy więc nadzieję, że nastąpi to w najbardziej przyjemny sposób, bez bólu, bez zdania sobie z tego sprawy. W praktyce w większości przypadków umieramy w szpitalu, samotnie. Tylko jedna na cztery osoby umiera w swoim domu – w latach 60. XX wieku były to trzy osoby na cztery. Jedynie jedna trzecia osób umiera w obecności bliskiej osoby. 11 proc. osób odchodzi w całkowitej samotności. Śmierć jest dziś, bardziej niż kiedykolwiek, sprawą samotności” – zaznacza Anne Carol. 

Zdaniem Anne Carol wyzwania w trwającej obecnie we Francji debacie o końcu życia znacznie wykraczają poza kontekst ściśle medyczny. Wobec starzejącej się populacji i rozwoju chorób cywilizacyjnych pojawiają się dwa problemy. „Po pierwsze, przygotowanie struktur medycznych do przyjęcia końca życia – doświadczenie COVID-19 pokazało nam, że nasze struktury były dramatycznie niedostosowane. Następnie potrzebne jest zajęcie się pragnieniem śmierci. Jest to pragnienie, które czasami jest wyrażane przez osoby starsze, ale nie jest wysłuchiwane i nie wchodzi w ramy prawa o końcu życia. To wyzwanie wykracza poza medycynę” – podkreśla. 

oprac. Julia Mistewicz

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się