Syberia

Podbój Syberii przez Rosję wciąż trwa

Ust-Ilimsk to niezbyt duże miasto w południowo-wschodniej części Syberii.  Plątanina sowieckich bloków, zbudowanych pośród zielonego morza tajgi, mogąca pochwalić się zaledwie jedną linią tramwajową, pewnie nigdy nie trafiłaby na pierwsze strony gazet, gdyby nie 26 września 2022 roku. To właśnie wtedy w lokalnym punkcie mobilizacyjnym padły strzały, a śmierć poniósł rosyjski oficjel, zarządzający poborem do wojska w tym regionie Dalekiego Wschodu rosyjskiego państwa.

„Nigdzie nie idziemy. Nikt nie idzie na wojnę. Teraz wrócimy do domu” — . Według świadków, takie słowa miał wykrzyczeć mężczyzna, który otworzył ogień do przedstawiciela armii.

Dzień wcześniej, ponad 3 tysiące kilometrów na północ, w stolicy Jakucji, najmroźniejszym większym mieście świata, rozległ się rytualny śpiew.  Należał do kobiet – matek, sióstr i partnerek powołanych do armii Jakutów, rdzennych mieszkańców syberyjskiej tajgi.

„Pozwólcie żyć naszym dzieciom”. „Nie dla ludobójstwa, nie dla wojny” – skandowały kobiety, tworząc taneczne koło, znane w lokalnej kulturze jako osuokhai. Co łączy stepowe zaśpiewy kobiet z zwróceniem broni przeciwko lokalnej twarzy reżimu?

Odpowiedź na to pytanie należy szukać w przeszłości Syberii, dziejach Buriatów, Jakutów czy Samojedów, którzy kiedyś sami stanowili o swoim istnieniu. Bezkresne lasy, jeziora i bagna były bowiem przestrzenią nienależącą do żadnego imperium. Czyjąś własnością stały się dopiero wtedy, gdy swoje spojrzenia zwróciła w ich stronę Moskwa.

Chingis-Chan. Narodowe Muzeum Pałacowe w Tajpej

Cofnijmy się więc do XVI wieku, gdy po upadku Złotej Ordy, rozległymi terenami Syberii rządził Chanat Syberyjski, kierowany przez potomków samego Czyngis-Chana. Podlegli im murzowie wywodzący się z rdzennych ludów Syberii, którzy wraz z swoimi władcami oficjalnie przyjeli Islam, ale wyznawali równocześnie wierzenia swoich przodków. To ta, feudalnie zdecentralizowana koalicja nomadycznych ludów pod berłem ostatnich potomków mongolskich wodzów, stała się celem rosyjskich ambicji.

Podbój tych ziem początkowo nie był jednak udziałem moskiewskiego Cara. Był rok 1552 a wschodni sąsiad rosnących w siłę władców Kremla, Chanat Kazański, upadł, po tym jak bunt przeciwko władzy Moskwy i wyrżnięcie garnizonu Kazania skończyło się ponownym zdobyciem miasta i ostatecznym podporządkowaniem tych ziem.

Iwan Groźny. Autor: Wiktor Wasniecow.

Car Iwan IV Groźny, zachęcony tym sukcesem, zaczął coraz cześciej zwraca uwagę na wschód, bezkresne tajgi i lasy, które wydawały się czekać by ktoś je ujarzmił. Fakt, że te tereny były od dawna zamieszkane a miejscowym narodom daleko było do nieokrzesanych barbarzyńców, nie grał żadnej roli.

Skojarzenia z dużo bardziej znanym dziedzictwem kolonialnym Hiszpanii, Portugalii czy monarchii brytyjskiej nasuwają się same. Są tym ciekawsze, gdy weźmie się pod uwagę antyzachodnią retorykę obecnie panującego cara na Kremlu, który pomiędzy kolejnymi deklaracjami o „operacji specjalnej” usiłuje forsować narracje, według której to Zachód jest kolebką faszyzmu i neokolonialnych stosunków.

Pierwsze moskiewskie wyprawy do serca syberyjskiej tajgi można śmiało uznać za typowo kolonialny modus operandi. Russkij mir po raz pierwszy został zaprowadzony przez bezwględnych kupców z rodu Stroganowów. To właśnie im został nadany ogrom ziem za Uralem. Upoważnieni przez carat, Stroganowowie zaczęli zasiedlać te tereny, wypierając z nich rdzenną ludność. Budowali warowne grody posród bezlitosnej przyrody, wycinali pierwsze drogi przez leśne zastępy, a wszystko to działo się pod aprobatą carskiego dworu.

Takie działania musiały jednak doprowadzić do konfrontacji z stepowymi władcami dalekiej Syberii. Ci mieli jednak mieli już wkrótce przekonać się, że nieuchronnego pochodu cywilizacyjnego, który reprezentowali bezlitośni kupcy, nie da się już zatrzymać.

Stroganowowie, zwolnieni od podatków przez władcę Kremla, zwerbowali armię kilkuset najemników, złożoną głównie z Kozaków, dowodzonych przez Jermaka Timofiejewicza. Zahartowanym awanturnikom znad Dniepru towarzyszli także niemieccy i litewscy najmici, ale kwestia narodowości nie grała tu roli. Kluczem do zwycięstwa tej niewielkiej armii była broń palną, która szybko wyrównała szansę w walce ze znacznie liczebniejszym przeciwnikiem.

Jermak Timofiejewicz

Przypominając tym samym historię podbojów Cortesa czy Pizzaro, garstka najemników, fundowana przez pierwszych moskiewskich monopolistów wyruszyła na spotkanie z wrogiem. Ich pierwszym decydującym starciem była bitwa na Przylądku Czuwaskim, u stóp fortecy na górze Czuwasz. To tam 5 listopada 1582 roku napotkali tysiące wojowników tatarskiego chana Kuczuma. Tak jak w przypadku konkwistadorów w Ameryce Południowej, oddziały Timofiejewicza zmierzyły się z przeciwnikiem na zupełnie innym stopniu militarnego rozwoju. Kozacy, na pewno patrzyli z obawą, gdy po raz pierwszy brzeg rzeki Irtysz. To tam zgromadzili się odziani w futra i lamelkowe zbroje nomadzi, gotowi do obrony swojego stepowego imperium. Skryci za drewnianymi fortyfikacjami, zamierzali zasypać przeciwnika strzałami. Nie przewidzieli (albo nie wiedzieli) jednak, o niszczącym potencjale nawet prostej broni palnej w wyposażeniu Kozaków.

Wojownicy syberyjskiej tajgi nie spotkali się wcześniej z tak gęstym ogniem muszkietów. Ich refleksyjne łuki, mimo swojej celności i często kunsztownego wykonania, nie mogły dorównać nowemu rodzajowi broni. Znaczenie miał też czynnik psychologiczny. Dla wielu nomadów mógł być to bowiem pierwszy kontakt z strzeleckim prochem. Po kilku nieskutecznych szturmach, Kozacy utworzyli defensywną formacje, która zadawała atakującym Syberyjczykom coraz dotkliwsze straty. Ranny wódz tatarski musiał ratować się ucieczką, a Kozacy rozpoczęli frontalny atak na fortyfikacje wroga, przynosząc tym samym zwycięstwo Timofiejewiczowi.

Wódz szedł za ciosem i nadal napierał na siły podzielonych stepowych książąt, próbując ostatecznie strzaskać siły Chanatu. Ci jednak na przestrzeni dwóch lat odbudowali swój potencjał militarny i 6 sierpnia 1584 przypuścili niespodziewany atak na Kozaków. Jermak Timofiejewicz zmarł w niejasnych okolicznościach, a niedobitki jego wyprawy rozpoczęły odwrót na Zachód. Zwycięstwo stepowych wojowników było jednak tylko chwilowe. Wielkiej historii nie da się przecież zatrzymać… Moskwa, gdy uzna już jakieś terytorium za swoje, nigdy o nim nie zapomni… Wiedzą o tym różne narody, od Litwinów, Estończyków i Łotyszy, poprzez Ukrainców, Polaków na Mołdawianach czy Gruzinach kończąc.

„Kozacy pod wodzą Jermaka zdobywają Syberię” autorstwa Wasilija Surikowa z 1895 r. Bitwa o Przylądek Czuwaski. Muzeum Narodowe w St. Petersburgu.

Następne wyprawy były tylko kwestią czasu. Już w 1586 moskiewskie armaty burzyły kolejne grody, a carskie armie podporządkowały swojej woli kolejne rdzenne ludy. 3 lata później Kuczum Chan został pokonany w bitwie o Irmen, a jego rodzina, schwytana przez zwycięzców, stała się zakładnikami Kremla.

Wtedy los Syberii był już de facto przesądzony. Rosjanie zbierali od okolicznej ludności opłaty w futrach, które miały być symbolem poddaństwa wobec dworu cara. Wzdłuż najważniejszych rzek budowano ufortyfikowane grody, mające zapewnić bezpieczeństwo przed ewentualnymi rebeliami. Kolonizacja tajgi nabierała coraz szybszego tempa. Rosjanie dotarli do wybrzeży Pacyfiku w 1639 roku, a tam gdzie docierały ich siły, lokalna ludność była zmuszona do posłuszeństwa ogniem i mieczem. Historycy szacują przykładowo, że po 50 latach moskiewskiej kolonizacji, z 20 tysięcy mieszkańców dalekiej Kamczatki pozostało zaledwie 8 tysięcy.

Podobnie jak w przypadku kolonizacji obu Ameryk, zdobywcy przynieśli ze sobą także „broń biologiczną”. W latach 50-tych XVI wieku ocenia się, że ospa spowodowała śmierć co drugiej osoby w populacji Jakutów. Inne grupy etniczne również dotknęły podobne epidemie, przyniesione przez carskich kolonizatorów.

Przez następne stulecia, Syberia i jej ludność, okrutnie podbita i zniewolona, mogła tylko obserwować, jak mroźne pustkowia zapełniają się zesłańcami politycznymi, w tym patriotami z dawnej Rzeczypospolitej. Monarchia Romanowów upadła, na Kremlu zaczęli rządzić inni, czerwoni carowie a ludność tajgi pozostawała w cieniu, nie przyciągając już większego zainteresowania moskiewskiej władzy… 

A potem nastąpił 24 lutego 2022 roku. Reżim Putina, wykrwawiwszy swoje armie na ukraińskiej ziemi, zarządził „częściową mobilizację”. Z tym, że o ile w Moskwie i St. Petersburgu i innych miastach centralnej Rosji, gdzie żyją rodziny generałów i polityków pobór rzeczywiście był częściowy, to tereny Syberii spotkał inny lost. Kreml przypomniał sobie o narodach zamieszkujących rozległą tajgę i to właśnie z nich cały czas pobierani są nowi rekruci do rzucenia na front.

Podczas gdy w stolicy do armii trafił zaledwie 0.61 procent wszystkich mężczyzn w wieku poborowym, to daleka Buriacja musi wysyłać do rzezi największą procentowo ilość nowych żołnierzy. Podobny los spotkał zresztą krainę Jakutów czy górską Kałmucję. Małe populacje narodów dalekiego wschodu, tym bardziej odczuwają skutki mobilizacji. Miasteczka i wsie potomków nomadów nagle opustoszały, gdy żołnierze reżimu dawali poborowym zaledwie kilka godzin na opuszczenie swoich domów. Wysłani na wojnę w interesie kraju, który nigdy nie traktował ich na równi z rodowitymi Rosjanami, mieszkańcy Syberii stanowią niepropocjonalnie duży procent zabitych i rannych podczas wojny.

To nowy rozdział trwającej stulecia kolonizacji. Protest wdów, sióstr i matek zmobilizowanych Jakutów i atak na przedstawiciela armii są echami podboju, który dalej rozbrzmiewa w syberyjskich lasach. Czy gdy reżim Putina upadnie (a kiedyś musi), ruchy społeczne takie jak emigracyjna Wolna Jakucja spróbują postarać się o większą autonomię? Czy może historia się powtórzy, a zmiana władzy na Kremlu będzie oznaczała dla Syberii to samo, tylko pod inna przykrywką….

Maciej Bzura

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się