17 września

Zdarzyło się w XX wieku (49)

Zdarzyło się w XX wieku Rafała LEŚKIEWICZA to przegląd najważniejszych wydarzeń historycznych, o których warto pamiętać w nadchodzącym tygodniu (15 września – 21 września 2024 r.).

Dnia 15 września 1935 r. transatlantyk MS „Piłsudski” wypłynął w swój pierwszy oceaniczny rejs do Nowego Jorku. „Piłsudski” był pierwszym statkiem pasażerskim polskiej marynarki. 19 grudnia 1934 r. został uroczyście zwodowany, czemu towarzyszyła transmisja radiowa na antenie Polskiego Radia.

Był to statek, którym mogło podróżować 773 pasażerów. Załoga liczyła blisko 300 osób. Osiągał prędkość 18 węzłów, czyli ok. 33 km na godzinę. Składał się z siedmiu pokładów. Został zbudowany przez stocznię we włoskim Trieście, podobnie zresztą jak inny polski transatlantyk „Batory”.

W swój pierwszy rejs do portu w Gdyni „Piłsudski” wyruszył pod koniec sierpnia 1935 r. 12 września dopłynął na miejsce, by trzy dni później wyruszyć w rejs pasażerski. Kapitanem statku został Mamert Stankiewicz, doświadczony oficer polskiej żeglugi. Na statku panowały wyśrubowane standardy obsługi, słynął również z dobrej polskiej kuchni. „Piłsudski” regularnie pływał na trasie Gdynia – Kopenhaga – Halifax – Nowy Jork przez kolejne cztery lata, aż do wybuchu wojny. W okresie letnim pływał z Nowego Jorku na Karaiby.

Kiedy wybuchła II wojna światowa, „Piłsudski” wracał z Nowego Jorku do Polski. Nie dopłynął jednak do portu w Gdyni, zatrzymując się w Wielkiej Brytanii. 25 listopada 1939 r. już jako jednostka zmilitaryzowana miał popłynąć do Australii, ale dzień po rozpoczęciu rejsu z Newcastle wpłynął na minę i zatonął niedaleko przylądka Flamborough na Morzu Północnym. W wyniku wychłodzenia i ataku serca zmarł kapitan Mamert Stankiewicz, choć większość załogi udało się uratować.

W dniu 17 września 1944 r. rozpoczęła się operacja powietrznodesantowa aliantów nosząca kryptonim „Market Garden”. Wzięli w niej udział polscy żołnierze z 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Stanisława Sosabowskiego. Głównym celem operacji było zajęcie mostów oraz przyczółków na Renie, dając tym samym możliwość transferu wojsk nacierających z zachodu na Zagłębie Ruhry. W zamyśle alianckiego dowództwa taki zabieg miał doprowadzić do szybkiego pokonania Niemców walczących na froncie zachodnim, by do końca 1944 r. zakończyć działania zbrojne, pokonując Niemcy.

Koniec sierpnia 1944 r. przesunął granicę frontu na wschód. Wyzwolone zostały północna Francja i Belgia. Paryż został zdobyty 25 sierpnia. Niemniej impet działań zbrojnych znacznie się zmniejszył. Zaburzony został łańcuch dostaw paliwa, żywności oraz broni. Wojska alianckie stanęły u granic Holandii. Postanowiono rozbić obronę Niemców. Architektem operacji „Market Garden” był brytyjski marszałek Bernard Montgomery, który opracował ją wraz z amerykańskim generałem Lewisem Breretonem. Przygotowany przez nich plan zakładał przebicie korytarza o długości kilkuset kilometrów od Belgii przez Holandię do Niemiec i zatrzymanie się na Renie.

Plan był prosty: najpierw zajęcie węzłów komunikacyjnych w Holandii, na wysokości Arnhem, przez spadochroniarzy, wśród których znajdowali się Polacy, by następnie po 48 godzinach mogły się przez te tereny przebić wojska pancerne, zajmując następnie Zagłębie Ruhry i przygotowując się do natarcia w kierunku Berlina. Łącznie w desancie powietrznym miało wziąć udział blisko 35 tys. żołnierzy brytyjskich, amerykańskich i polskich. W ramach przygotowanej operacji chciano ominąć niemieckie umocnienia zwane linią Zygfryda.

Nie przewidziano jednak, że drogi w Holandii będą bardzo wąskie i trudne do poruszania się dla ciężkiego sprzętu. Dodatkowo były desperacko bronione przez wojska niemieckie. Skoczkowie spadochronowi mogli być zrzucani daleko od miejsc, które mieli zająć. Panowały także złe warunki atmosferyczne, uniemożliwiające kolejne zrzuty spadochroniarzy.

Ponadto w Arnhem znajdowało się silne zgrupowanie sił pancernych SS. Kiedy 17 września w rejonie tego miasta wylądowali brytyjscy spadochroniarze, okazało się, że znaleźli się w pułapce, otoczeni przez Niemców dowodzonych przez feldmarszałka Walthera Modela. Dzień później koło Arnhem zostali zrzuceni także pierwsi Polacy. Później, 21 i 23 września, dołączyli kolejni polscy żołnierze. Łącznie walczyło tam blisko 1 tys. polskich spadochroniarzy, dowodzonych przez gen. Sosabowskiego. Głównym zadaniem postawionym Polakom było przejście Renu i wsparcie wykrwawiających się żołnierzy brytyjskich. Niestety, w wyniku błędów planowania, przewagi ognia wojsk Wehrmachtu i SS nie udało się skutecznie ewakuować żołnierzy brytyjskich. Operacja zakończyła się 26 września. Była to największa porażka aliantów podczas II wojny światowej. Zginęło blisko 15 tys. żołnierzy.

1 Dywizja brytyjska została w zasadzie zlikwidowana, a wojskom alianckim nie udało się przejść Renu i zająć przyczółków. Straty Polaków były bardzo duże. W walkach zginęło lub zostało rannych blisko 400 żołnierzy. Winą za niepowodzenie operacji dowództwo obarczyło Sosabowskiego, który wcześniej zgłaszał poważne zastrzeżenia co do planowanej operacji wojskowej. W konsekwencji został pozbawiony dowodzenia swoją jednostką, a po wojnie nie otrzymał emerytury wojskowej. Aby się utrzymać, pracował fizycznie jako magazynier. Zmarł w zapomnieniu w 1967 r.

O operacji „Market Garden” powstał w 1974 r. film fabularny O jeden most za daleko, w którym w postać gen. Sosabowskiego wcielił się hollywoodzki aktor Gene Hackman.

Dnia 17 września 1939 r., realizując postanowienia paktu Ribbentrop-Mołotow, wojska sowieckie bez wypowiedzenia wojny dokonały agresji na Polskę.

Po 1 września Stalin zachowywał wobec Polski pozory neutralności, mimo że oczekiwania co do realizacji postanowień paktu zgłaszała strona niemiecka, domagając się, by Armia Czerwona zajęła określone w porozumieniu ziemie. Taktyka Stalina była bardzo prosta, jego zachowawcza postawa wynikała z chęci rozeznania się, jak na agresję III Rzeszy zareagują sojusznicy Polski: Francja i Wielka Brytania. Ponadto Sowieci obserwowali, jak jest przygotowane do obrony wojsko polskie, stawiające opór nacierającym żołnierzom niemieckim.

Niemniej już od początku września podniesiono gotowość bojową tych oddziałów, które przewidziano do użycia przy ataku na Polskę. Nocą z 16 na 17 września, ok. godz. 3, do Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych wezwano polskiego ambasadora Wacława Grzybowskiego. Podczas spotkania z Władimirem Potiomkinem, zastępcą Mołotowa, oświadczono mu, że Sowieci wobec sytuacji Polski związanej z agresją niemiecką, chcąc chronić ludność oraz mienie na tzw. zachodniej Białorusi i Ukrainie, wkraczają na terytorium Rzeczypospolitej. Ten dyplomatyczny, choć jednoznaczny komunikat oznaczał faktyczną realizację postanowień tajnego protokołu do paktu Ribbentrop-Mołotow. W tym momencie Polska stała się ofiarą agresji ZSRS. Na terytorium RP wkroczyły wojska Frontu Ukraińskiego i Białoruskiego. Łącznie skierowano na Polskę blisko 1,5 mln żołnierzy, 6 tys. czołgów i 1800 samolotów. Kilka dni przed agresją intensywne działania dywersyjne prowadziły sowieckie grupy sabotażowe.

Jako pierwsi walkę z Armią Czerwoną podjęli żołnierze z Batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza „Skałat”, dowodzeni przez ppłk. Stanisława Janusza, w rejonie Podwołoczysk na Podolu, w woj. tarnopolskim. Warto dodać, że wschodniej granicy II RP, liczącej ponad 1400 km, broniły jedynie słabo uzbrojone jednostki Korpusu Ochrony Pogranicza. Odpór wojskom sowieckim stawiano m.in. pod Kowlem, Sarnami, Baranowiczami, Dubnem, Oranami oraz Tarnopolem.

Pod koniec miesiąca, w dniach 29–30 września, Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie” dowodzona przez gen. Franciszka Kleeberga stoczyła zwycięskie boje pod Jabłonią i Milanowem. Największą bitwą września stoczoną przez polskie jednostki wojskowe dowodzone przez Wilhelma Orlika-Rückemanna z Sowietami z 52. Dywizji Strzeleckiej była bitwa pod Szackiem, tocząca się w dniach 28–29 września. Ci sami polscy żołnierze starli się z Armią Czerwoną pod Wytycznem 1 października. Ofiarnie broniono Wilna (18–19 września) i Grodna w dniach 20–21 września. Lwów poddano 22 września i mimo gwarancji nietykalności polskich oficerów zostali oni zesłani w głąb ZSRS, a potem zamordowani w Zbrodni Katyńskiej.

W trakcie walk zginęło ok. 2,5 tys. polskich żołnierzy, 20 tys. zostało rannych bądź zaginęło, do niewoli trafiło blisko 250 tys. Sowieci stracili 3 tys. żołnierzy, a ok. 7 tys. zostało rannych.

W konsekwencji sowieckiej agresji prezydent Ignacy Mościcki zdecydował o ewakuacji władz RP do Rumunii w nocy z 17 na 18 września. Wkraczający do Polski Sowieci budzili uzasadnione przerażenie, tym bardziej że pamiętano o bezwzględności bolszewików z okresu wojny 1920 r. Za oddziałami Armii Czerwonej podążało NKWD, dokonując masowych aresztowań na podstawie wcześniej przygotowanych list proskrypcyjnych. Mordowano przedstawicieli lokalnych elit, grabiono majątek.

Symbolicznym przypieczętowaniem sojuszu Sowietów i III Rzeszy była wspólna defilada w Brześciu wojsk niemieckich i sowieckich. 28 września obaj najeźdźcy podpisali traktat o granicach i przyjaźni, nazywany drugim paktem Ribbentrop-Mołotow. Ten dokument zamykał podział Polski na dwie strefy wpływów, określając przy tym strefy interesów na terytoriach państw bałtyckich. W ręce Stalina wpadło ponad 190 tys. km kw. ziem polskich, na których mieszkało blisko 13 mln obywateli.

Na wieść o sowieckiej agresji na Polskę, 18 września 1939 r., w Jeziorach na Polesiu popełnił samobójstwo jeden z najbardziej znanych i cenionych pisarzy i malarzy Stanisław Ignacy Witkiewicz.

Fot. IPN

W dniu 18 września 1993 r. ostatni rosyjscy żołnierze opuścili terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. W tym dniu zakończyła się symbolicznie zależność Polski od wschodniego sąsiada, grabieżcy i ciemiężyciela, najeźdźcy z 1939 r., odpowiedzialnego za śmierć setek tysięcy obywateli II RP, a także 45-letnie uzależnienie Polski od ZSRS już po zakończeniu II wojny światowej.

Dzień wcześniej, w rocznicę sowieckiej agresji, na dziedzińcu Belwederu odbyła się oficjalna ceremonia pożegnania żołnierzy rosyjskich z udziałem prezydenta Lecha Wałęsy. Pod koniec lat 80. w ramach Północnej Grupy Wojsk Armia Czerwona stacjonowała w 60 garnizonach rozmieszczonych na terenie 21 województw. Według ustaleń historyków w szczytowym momencie na terytorium PRL znajdowało się nawet 300 tys. sowieckich żołnierzy.

Na początku lat 90. stacjonowało w Polsce ok. 53 tys. żołnierzy, którym towarzyszyło 40 tys. członków rodzin i 7 tys. pracowników cywilnych. W samym Bornem Sulinowie na Pomorzu Zachodnim ulokowano blisko 25 tys. żołnierzy. Co ciekawe, mimo że po wyborach z 4 czerwca 1989 r. praktycznie nie istniała w Polsce cenzura, to o liczebności wojsk sowieckich nie wolno było swobodnie pisać w prasie do wiosny 1990 r.

Rząd Tadeusza Mazowieckiego rozpoczął rozmowy z Rosjanami o wycofaniu wojsk we wrześniu 1990 r. Powoli zaczęto wycofywać żołnierzy m.in. z Kołobrzegu, Brzegu, Świdnicy, Wrocławia czy Białogardu. W październiku 1991 r. w Moskwie parafowano porozumienie, w myśl którego ostatni żołnierze rosyjscy mieli opuścić Polskę do 31 grudnia 1993 r. Stało się to jednak szybciej. 16 września Rosjanie opuścili Legnicę, która od końca wojny była siedzibą dowództwa wojsk sowieckich, a potem rosyjskich w Polsce. 18 września wyjechali ostatni spośród nich.

Opuszczając koszary, Rosjanie pozostawili zdewastowane budynki, z których wyrywali nawet elementy armatury sanitarnej, okna czy drzwi. Zanieczyścili chemikaliami środowisko naturalne w miejscach stacjonowania jednostek Grupy Północnej Wojsk. Przez kolejne lata zmagano się z porządkowaniem miejsc, w których stacjonowali Sowieci.

Dnia 21 września 1932 r. Państwowe Zakłady Inżynierii w Warszawie zawarły umowę licencyjną z włoską firmą FIAT na produkcję samochodów osobowych i ciężarowych.

Początkowo, tuż po odzyskaniu niepodległości, polski przemysł motoryzacyjny opierał się na autach pochodzących z demobilu lub otrzymanych od Amerykanów lub Francuzów. W 1918 r. Ministerstwo Spraw Wojskowych powołało Centralne Warsztaty Samochodowe.

19 marca 1928 r. na bazie CWS utworzono Państwowe Zakłady Inżynierii, na których czele stanął mjr inż. Kazimierz Józef Meyer. Głównym odbiorcą powstających pojazdów miało być wojsko polskie. Pod koniec lat 20. rozpoczęto rozmowy na temat zakupu licencji na produkcję samochodów osobowych i ciężarowych. Warunki proponowane przez Francuzów reprezentujących koncerny Citroën czy Renault były nie do przyjęcia, podobnie jak proponowane przez czechosłowacką Škodę. Ostatecznie wybór padł na firmę FIAT. Powstała Fabryka Samochodów Osobowych i Półciężarowych na warszawskim Grochowie.

W pierwszym okresie produkowano przede wszystkim Fiaty 508, 514, 522 i 524. Pod koniec 1934 r. wyprodukowano pierwszą ciężarówkę Fiat 621 dla wojska. W marcu 1935 r. zaczęto produkować Fiata 508 III, a następnie Fiata 518 Ardita. Pod koniec lat 30. pojawił się też Fiat 1500. Na autach umieszczono oznaczenie „Polski Fiat”. Samochody powstające w Polsce różniły się nieco od tych produkowanych we Włoszech. Miały np. mocniejsze resory, uzupełniano je wyposażeniem pochodzącym od polskich producentów.

Do wybuchu wojny powstało ok. 3,5 tys. samochodów marki Fiat 508 przeznaczonych na rynek cywilny, które kosztowały blisko 5 tys. zł, a także ponad 1 tys. Fiatów 518.

Zdjęcie autora: Rafał LEŚKIEWICZ

Rafał LEŚKIEWICZ

Doktor nauk humanistycznych, historyk, publicysta, manager IT. Dyrektor Biura Rzecznika Prasowego i rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej. Autor, współautor i redaktor blisko 200 publikacji naukowych i popularnonaukowych dot. historii najnowszej, archiwistyki, informatyki oraz historii służb specjalnych.

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się