Adolf Hitler

Zdobycie władzy

Dla demokracji wybory, powołanie rządu, a zwłaszcza zmiana władzy, to moment krytyczny. Nawet w dojrzałych demokracjach, jak przy przejęciu i oddaniu władzy przez Donalda Trumpa lub gdy odchodząca ekipa Billa Clintona młotkiem niszczyła komputery. Historia zna też brutalne przykłady, jak niemiecki przykład ekstremalny, który wszakże może służyć za ostrzeżenie, co może się zdarzyć, gdy walka plemienna wymknie się spod kontroli.

Dziewięćdziesiąt lat i dziesięć miesięcy temu, 30 stycznia 1933, prezydent Niemiec, Paul von Hindenburg powołał koalicyjny gabinet kanclerza Adolfa Hitlera. W skład rządu wchodziło trzech ministrów z Narodowo-Socjalistycznej Partii Niemiec NSDAP (w tym Hitler), trzech z Niemieckiej Narodowej Partii Ludowej DNVP, sześciu bezpartyjnych (w tym wicekanclerz Franz von Papen) i jeden przedstawiciel organizacji weteranów Stahlhelm. Zakładano, że Hitler co prawda otrzyma stanowisko kanclerza, ale zostanie przez sojuszników okrążony, a z czasem wyeliminowany. Jak wiemy, stało się jednak inaczej.

Jak do tego doszło? Zacznijmy od głębszych przyczyn. Niemcy zostały pokonane w I wojnie światowej. Podpisały zawieszenie broni, zanim walki przeniosły się na ich teren, przez co uniknęły takich zniszczeń jak Francja i Belgia. Wielu jednak twierdziło, że mogły jeszcze długo walczyć, a przyczyną klęski była zdrada, cios sztyletem w plecy (Dolchstoß), a zdrajcami byli socjaldemokraci, bolszewicy, a zwłaszcza Żydzi. Nastąpił okres walk wewnętrznych, rewolucji i kontrrewolucji, politycznych mordów. Po wojnie wielu miało broń, a większość mężczyzn umiała się z nią obchodzić i na frontach widziała śmierć na co dzień. Dlatego też próg przemocy fizycznej był o wiele niższy – strzelanin, pałowania i pobić. Miasta pełne były kalek-żebraków oraz samotnych kobiet, zmuszonych przez nędzę do prostytucji. Zwłaszcza Berlin, nowy Babilon, był centrum mniej lub bardziej sprośnych kabaretów. Zwycięzcy narzucili olbrzymie reparacje (a było za co). Wystąpiła hiperinflacja, ze szczytem 30 tys. procent w październiku 1923. Zwykłych ludzi nie było stać na chleb, spekulanci wykupywali całe ciągi ulic i paradowali po mieście limuzynami. Jakby tego było mało, gdy gospodarka już się zaczęła odradzać, po krachu na giełdzie nowojorskiej w 1929 nastał kilkuletni wielki kryzys, z gigantycznym bezrobociem. Musiało to doprowadzić do potężnego nagromadzenia gniewu i wzajemnej nienawiści. Rozwijały się więc ruchy ekstremistyczne, komunistyczne i nacjonalistyczne. W starym świecie trudno było żyć.

Walka była ostra i pełna przemocy. Szerokim echem odbił się mord w miejscowości Potempa (dziś Potępa koło Tarnowskich Gór). W sierpniu 1932 grupa pięciu SA-manów wtargnęła domu Konrada Piecucha i pobiła go i jego brata do nieprzytomności, po czym jeden z nich zastrzeli Konrada na oczach jego żony. Bandyci zostali skazani na śmierć, po interwencji m.in. Hitlera wyrok zmieniono na dożywocie, w marcu 1933 zostali zwolnieni. Obrońca, znany nam dobrze Hans Frank, argumentował, że „dwojako zasłużyli się Rzeszy niemieckiej, zabijając po pierwsze Polaka, a po drugie komunistę.”

Naziści potrzebowali też występować w roli ofiar – my się tylko bronimy. Idealnie się do tego nadawał Horst Wessel, autor hymnu SA „Horst-Wessel-Lied”: Wolna droga dla brunatnych batalionów! Został on w drzwiach swojego mieszkania zastrzelony przez bojownika Czerwonego Frontu. Może chodziło też o prywatne porachunki, może o kobietę, trudno powiedzieć. Na pewno nadawał się on na męczennika ruchu. Horst-Wessel-Lied stał się de facto drugim hymnem Niemiec. Przemoc była rzeczywiście obustronna. Berlin tych lat przypominał Chicago Ala Capone lub Moskwę Jelcyna.

Partia komunistyczna była sterowana z Moskwy i wykorzystywana przez Stalina do jego celów. Jednym z nich było niedopuszczenie do porozumienia między Niemcami a Francją, aby kapitalistyczny Zachód nie sprzymierzył się przeciwko niemu. Ponieważ sukcesy w tej dziedzinie odnosili socjaldemokraci, stali się dla komunistów wrogiem. Szczerzy lewicowcy oczekiwali sojuszu obu tych partii, nigdy do niego jednak nie doszło. Według niektórych teorii Stalin chciał nawet zwycięstwa nazistów, by po ich plecach doprowadzić potem do przejęcia władzy przez komunistów, ale może tylko życzył sobie konfliktu między swoimi przeciwnikami, by ich osłabić.

Hitler połączył dwie dominujące ideologie – nacjonalizm i socjalizm. Kolorem stał się czerwony, dobrze przyciągający wzrok. W programach partii były elementy socjalistyczne jak zakaz dochodów niepochodzących z pracy, konfiskata zysków z wojny itp. Powodowało to początkowy dystans wielu przedsiębiorców. A do tego antysemityzm, antybolszewizm i nacjonalizm, bo robotnik był ważny, ale niemiecki robotnik. Z takiej mieszanki każdy mógł sobie wybrać, co chciał, ale też trudno było ocenić, które punkty należy traktować poważnie, a które są tylko dla propagandy.

Za Hitlerem stało kilku inteligentnych, zdecydowanych na wszystko ludzi. Wyróżnić można Goebbelsa, który w latach 20-tych potrafił odwojować dla nazistów czerwony Berlin. Metodą były walki uliczne, gdzie SA zdobyło przewagę nad bojówkami Czerwonego Frontu. Był też znakomitym mówcą i stosował nowoczesne metody propagandy, znane z reklam handlowych. Gazety były ważne, ale jeszcze ważniejsza była wojna plakatów. W niemieckich miastach w ważnych miejscach stały słupy ogłoszeniowe. Tam rozgrywała się walka. Plakaty, jak dzisiejsze memy, przekazywały proste, „plakatowe” treści, odwołujące się do emocji. Potem doszło radio, ale na początku mało kto je posiadał. Dopiero po przejęciu władzy zaczęto produkować „odbiornik ludowy” (Volksempfänger). Widzimy w tym brutalną propagandę, ale w tym samym czasie prezydent Roosevelt również zwracał się bezpośrednio do swoich wyborców przez radio w swoich „pogawędkach przy kominku” (fireside chats). Naziści byli partią nowoczesną, często inspirowali się Ameryką. Na marginesie: mało kto zdaje sobie sprawę z równoległości kariery Hitlera i Roosevelta, od inauguracji (30.1.1933 / 4.3.1933) do śmierci (30.4.1945 / 12.4.1945).

Po nieudanym puczu w 1923 Hitler doszedł do wniosku, że w walce o władzę nie ma szans, mając przeciw sobie wojsko i policję. Postanowił więc, używając współczesnej terminologii, dokonać marszu przez instytucje. Jego partia NSDAP weszła do Reichstagu. Efektem była wulgaryzacja obyczajów parlamentarnych i dehumanizacja przeciwników (Mówicie, że Żydzi to też ludzie? No tak, wszy to też zwierzęta).

Nie mamy to miejsca na kompletną historię kariery Hitlera i jego partii, przejdźmy więc do zdobycia władzy. W końcówce mieliśmy do czynienia z zawiłą rozgrywką pełną intryg, w której brali udział: Hitler, Franz von Papen, Kurt von Schleicher, Gregor Strasser, Heinrich Brüning i inni, a w tle jako arbiter prezydent Paul von Hindenburg. Jako wielki wódz, zwycięzca spod Tannenberga (Grunwaldu), miał serdeczną odrazę do kontaktów z „czeskim kapralem”. Ten jednak upierał się przy urzędzie kanclerza dla siebie. Głosy były rozłożone, nie chciano współpracować z socjaldemokratami, nie mówiąc o komunistach. Panowało przekonanie, że przedłużająca się niepewność może doprowadzić do wojny domowej między nazistami a komunistami, z której nie wiadomo, kto by wyszedł zwycięsko. Hindenburg do końca się wahał między Hitlerem i Papenem.

I tak dotarliśmy do wspomnianego powyżej dnia 30 stycznia 1933. Wygrał Hitler.

Nowo mianowany kanclerz przemówił do entuzjastycznego tłumu. Ci, oszołomieni zwycięstwem, stanęli wreszcie otwarcie razem, poczuli, jak są silni. Następnie przemaszerowali z pochodniami przez Berlin, pod bramą Brandenburską. Goebbels odnotował: „Zaczęło się o siódmej, potrwa do północy. W końcu… maszeruje milion… przebudzenie! Nie do opisania.” Atmosfera przełomu, nic już nie będzie takie same. Hermann Goering, nowy minister spraw wewnętrznych Prus, wygłosił znane przemówienie, w którym potępił 14 lat (od końca wojny), podczas których czerwony system niszczył wszystko, co ludowe, narodowe i religijne, wszystko, co niemieckie. Oświadczył, że z dumą przejmuje to zadanie, by żelazną miotłą wymieść z urzędów wszystkich tych, którzy się tego dopuszczali.

Ci, którzy doświadczyli działania tej żelaznej miotły, byli mniej entuzjastyczni. Natychmiast wzmogły się akty agresji i pobicia, teraz już nieskrępowane. Na początku więziono i torturowano chałupniczo, ale już 22 marca 150 więźniów trafiło do nieczynnej fabryki amunicji w Dachau, co było zaczątkiem systemu „obozów reedukacyjnych”. 

Równocześnie wprowadzane były kolejne kroki prawne. Szczegóły nie są aż tak istotne, ale podaję daty, aby podkreślić ich błyskawiczne tempo. Już 4 lutego prezydent Hindenburg radykalnie ograniczył prawa obywatelskie. Ważną cezurą był pożar Reichstagu 27 lutego. Na miejscu ujęty został młody holenderski komunista Marinus van der Lubbe. Miał już na swoim koncie kilka wyroków za podpalenia, ale czy grasując po budynku jedynie przez kwadrans, byłby w stanie wywołać tak wielki pożar, jest dyskusyjne. Naturalne były podejrzenia, że dokonali tego sami naziści, ale nie zostało to udowodniono. Byli natomiast do takiego zdarzenia doskonale przygotowani. Już następnego dnia prezydent wydał zarządzenie w celu „ochrony narodu i państwa”, usuwające resztki praw obywatelskich, pozwalające na aresztowanie praktycznie kogokolwiek.

Ponieważ nie wszystkie młyny mielą z tą samą prędkością, odbyły się jeszcze w tej atmosferze terroru 5 marca wybory do Reichstagu. NSDAP otrzymała 43.9%, dużo, ale bez absolutnej większości. A SPD wciąż 18%, a nawet KPD 12%. Przypomnijmy wyniki NSDAP: 1930 – 18% (przełom), 31.7.1932 – 37% (podwojenie), 6.11 – 33% (spadek!), 5.3.1933 – 43.9%. Czyli w żadnych wyborach, nawet za kanclerza Hitlera, nie zdobyły samodzielnej większości. Z tym że to już był koniec zabawy. 8 marca unieważniono mandaty komunistów, a 14 lipca jedyną dozwoloną partią pozostała NSDAP. W międzyczasie 23 marca Reichstag uchwalił w obecności na sali uzbrojonych SA- i SS-manów specjalne pełnomocnictwa dla rządu, pozwalające na stanowienie prawa(?) bez zgody Reichstagu. Wszyscy byli za, jedynie z 120 posłów SPD 94 było przeciw. Pozostałych 26 było aresztowanych lub zbiegło, podobnie jak wszystkich 81 komunistów. Ustawa weszła w życie nazajutrz, 24 marca. W końcu 2 sierpnia umarł prezydent Hindenburg. Jak ładnie podaje Wikipedia – urodzony w Poznaniu, zmarł w Ogrodzieńcu. Na drodze Hitlera zniknęła ostatnia przeszkoda, Został Wodzem Rzeszy (Führer und Reichskanzler).

Jeżeli uznamy przyjęcie specjalnych pełnomocnictw za początek pełnej dyktatury, to cała sprawa została załatwiona od 30 stycznia do 24 marca, w 53 dni. Tak funkcjonuje sprawne zdobycie władzy, nie budowa dyktatury z dykty.

Przypuszczam, że dla większości obserwatorów przypominało to śmigający pociąg ekspresowy. Kto zajmował się pracą i domem, zanim się obejrzał, obudził się w innym świecie. I chyba nikt, nawet uczestnicy, nie zdawał sobie sprawy, że konsekwencją tych przetasowań gabinetowych będzie wojna, ludobójstwo, zniszczone miasta, „czerwony Iwan” w Berlinie i pilnie strzeżona granica niemiecko-niemiecka.

Podejrzewając, że można mieć co do tego procesu zastrzeżenia, naziści zadbali o oprawę propagandową. Jeszcze w 1933 dr Adolf Ehrt opublikował broszurkę „Bewaffneter Austand!” (Zbrojne powstanie! Ujawnienie komunistycznej próby przewrotu w przeddzień narodowej rewolucji). Przypomina krwawą rewolucję po upadku monarchii, ukazując jej żydowsko-rosyjskich przywódców (Leviné, Lieven, Axelrod, Toller) oraz sieci powiązań – połączmy kropki. Do tego aktualne magazyny broni, kryjówki, plany akcji. Czy to było zmyślone? Prawdopodobnie nie. Czy podkoloryzowane? Prawdopodobnie tak.

W innej broszurce, „Die Märzrevolution von 1933” (Marcowa rewolucja roku 1933) Hans Wendt uzasadniał postępowanie Hitlera i jego ludzi. Charakterystyczne są tytuły rozdziałów: Legalnie do władzy, Do roboty, Większość w narodzie itp. Charakterystyczne jest też słownictwo. Nazwa „narodowy socjalizm” nigdy nie jest skracana do słowa „nazizm”, przewrót robią inni, my – narodową rewolucję. Sugeruje to nie ujarzmienie, lecz wyzwolenie. Również „Machtergreifung”, zdobycie władzy, może mieć wydźwięk pozytywny, jak w pieśniach z czasu rewolucji francuskiej.

A jak na to zareagował świat? Z zainteresowaniem. Ale w Ameryce właśnie przejmował władzę prezydent Roosevelt, z własnymi planami Nowego Ładu. Silne, odgórnie planowane rządy były na porządku dziennym, były elementem postępu od Moskwy po Waszyngton. Sytuacja się uspokoiła. Owszem, nie dla wszystkich, ale prześladowani zniknęli z pola widzenia. Zamiast ciągłych walk ulicznych świat zobaczył czyste miasta z młodzieńcami i dziewczętami maszerującymi równym krokiem w odprasowanych uniformach. W 1936 spokojnie odbyła się olimpiada w Berlinie, trzeba było tylko w parkach odkręcić tabliczki z napisem „Ławka nie dla Żydów”. Na salonach berlińskich królowała Martha Dodd, córka amerykańskiego ambasadora, kochanka m.in. asa lotnictwa Ernsta Udeta, założyciela Gestapo Rudolfa Dielsa oraz amerykańskiego pisarza Thomasa Wolfe’a. Sam wódz łagodził swój wizerunek, prowadząc politykę miłości. W 1936 na pierwszej stronie Paris-Soir ukazał się w dwóch odcinkach wywiad z Hitlerem. Przeprowadziła go Titayna (Elisabeth Sauvy), kobieta wielce wyemancypowana. Hitler prezentuje się jako pacyfista i przyjaciel Francji: „Który mąż stanu mógłby dzisiaj dążyć do podbojów terytorialnych za pomocą wojny?” I świat to kupuje, bo chce kupić. A antysemityzm? Wszyscy czytają „Protokoły mędrców Syjonu”, a Henry Ford wydaje w 1920 pamflet „Międzynarodowy Żyd”. Nikogo to nie boli.

* * *

Podsumowując: W ostrej walce politycznej nie szkodzi mieć za sobą argumenty, ale więcej znaczy siła i zdecydowanie. Często sukces osiąga bardziej bezczelny, wpychający bez wahania but w szczelinę drzwi, potrafiący kłamać bez zmrużenia oka. Opinia światowa wiele wytrzyma, jeżeli nie narusza to jej interesów, a zwłaszcza jeżeli uzna asertywnego osobnika za swojego. Wiele jest też w stanie tolerować z lenistwa i wygody. Odgrywają też rolę pieniądze.

A historia, nauczycielka życia? Może inspirować do różnych rzeczy, czasem lepszych, czasem gorszych.

Jan Śliwa

SUBSKRYBUJ „GAZETĘ NA NIEDZIELĘ” Oferta ograniczona: subskrypcja bezpłatna do 31.08.2024.

Strona wykorzystuje pliki cookie w celach użytkowych oraz do monitorowania ruchu. Przeczytaj regulamin serwisu.

Zgadzam się