
Państwo francuskie jest rozbrojone, nie udaje mu się już wystarczająco chronić społeczeństwa
Bruno Retailleau jest francuskim ministrem spraw wewnętrznych. W wywiadzie dla “Journal du Dimanche” ocenia, że francuskie prawo nie chroni już obywateli i należy je zmienić.
Na początku lutego przebywający we Francji algierski influencer Doualemn, który w styczniu został aresztowany i otrzymał nakaz opuszczenia terytorium Francji za wzywanie w mediach społecznościowych do “mordowania” i “zadawania cierpienia” osobom, sprzeciwiającym się algierskiemu reżimowi, został uwolniony przez sąd w Melun, który zniósł również nałożony na niego nakaz opuszczenia Francji. Jak ocenia Bruno Retailleau, ta sprawa “pokazała kluczową rzecz: prawo, tak jak jest stosowane obecnie, niweczy wolę państwa, chcącego chronić Francuzów i egzekwować porządek republikański”. “Idealnie ilustruje ona to, co mówię od dawna: państwo prawa zostało wypaczone do tego stopnia, że zasada prawa nie chroni już francuskiego społeczeństwa, lecz osłabia suwerenność państwa. Kiedy prawo nie chroni już Francuzów, należy je zmienić” – podkreśla minister w wywiadzie dla “Journal du Dimanche”.
Jak ocenia, “ta sprawa ma przynajmniej jedną zaletę: pokazuje, w sposób bardzo konkretny, że nie będziemy w stanie zmienić prawa, jeśli nie przeprowadzimy referendum”. “Zawsze mówiłem: należy przywrócić głos Francuzom, z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego że imigracja jest bez wątpienia fenomenem, który na przestrzeni pół wieku najbardziej zmienił francuskie społeczeństwo, a jednocześnie nigdy nie zapytano Francuzów o opinię w tej sprawie. Po drugie, ponieważ jedynie referendum ma siłę konieczną do trwałego zmodyfikowania prawa i narzucenia swojego stanowiska w obliczu niektórych orzeczeń sądowych” – tłumaczy.
Jak stwierdza minister, system prawny bardziej chroni osoby, którym grozi wydalenie z Francji, niż francuskie społeczeństwo. “W naszym prawie jest głęboka nierówność: państwo jest rozbrojone, nie udaje mu się już wystarczająco chronić społeczeństwa, podczas gdy indywidualne prawa są posunięte do skrajności” – ocenia. “Chciałbym, aby zapytano Francuzów, co o tym myślą. Jednak znam już ich odpowiedź” – dodaje.
Zgodnie z danymi francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, w 2024 r. Francja wydała 336 700 zezwoleń na pobyt (1,8 proc. więcej niż w 2023 r.) i wydaliła z terytorium państwa 21 601 osób (o 26,7 proc. więcej niż w 2023 r.). “Temat imigracji to kwestia zdolności do ograniczania napływu i przyspieszania wydalania osób, przebywających nielegalnie na terytorium. Priorytetem jest jednak przede wszystkim kwestia wejść na terytorium. Dziś stawiamy czoła normom prawnym, które nas ograniczają i niechęci niektórych państw do współpracy przy wydalaniu osób z naszego terytorium. Spełnienie nakazu opuszczenia terytorium Francji nie zależy jedynie od nas, ale przede wszystkim od krajów pochodzenia, które muszą wydać przepustki konsularne. Przed przyspieszeniem wydalania imigrantów, należy zatem ograniczyć ich napływ. Przechodzi to zwłaszcza przez bardziej restrykcyjną politykę wizową. Francja jest krajem, wydającym ich najwięcej – jedną czwartą wszystkich wiz, wydawanych przez państwa Unii europejskiej. W zeszłym roku wydaliśmy 2,4 mln wiz, podczas gdy Niemcy wydały ich 1,5 mln, zatem niemal o milion mniej. Oczywiście, jesteśmy krajem turystycznym, ale polityka migracyjna powinna być spójna” – stwierdza Bruno Retailleau.
“Kwestia migracyjna to przede wszystkim kwestia liczby. Jak stwierdził premier, wszystko jest kwestią proporcji: w miasteczku w Pirenejach czy w Wandei, jedna dodatkowa rodzina nie stanowi problemu. Trzydzieści dodatkowych rodzin stanowi natomiast wstrząs. Dziś nie kontrolujemy już napływu imigrantów. Dlatego właśnie zaostrzyłem okólnik, dotyczący wyjątkowych przypadków zezwolenia na pobyt. Ponieważ jeżeli wysyłamy sygnał, że nielegalny pobyt czy nielegalne wejście na terytorium może, ostatecznie, dać prawo do zostania i do uzyskania legalnego statusu, wówczas przyciąga to imigrantów. W kwestii migracyjnej, zapowiedzenie pewnych działań liczy się czasem bardziej, niż ich treść. Musimy wysłać jasny sygnał do grup, zajmujących się przemytem ludzi i do wszystkich osób, chcących nielegalnie migrować: legalizacja pobytu nie jest prawem” – podkreśla.
“Każdy naród ma prawo do ciągłości historycznej, do zachowania swojej tożsamości. O ile całkowity brak imigracji nie jest możliwy, należy znaleźć złoty środek, pozwalający na asymilację nowych imigrantów. Świadomie używam tego terminu – wartości czy zasady się asymiluje, nie integruje. Wolność sumienia, równość kobiet i mężczyzn, solidarność obywatelska nie są czymś, nad czym się dyskutuje” – stwierdza.
Od 1945 r., Francja nigdy nie przyjęła tak dużej liczby obcokrajowców jak obecnie. Jednocześnie, nigdy od 1945 r. współczynnik urodzeń nie był tak niski. “Nie jesteśmy jeszcze w sytuacji Niemiec, Włoch czy Hiszpanii, gdzie depopulacja jest już bardzo niepokojącą rzeczywistością. Istnieje już jednak tendencja i jeśli nie będziemy działać, spotka nas to samo. We Francji mamy jeszcze margines działania, przede wszystkim lepiej mobilizując siłę roboczą. Dziś nasz współczynnik zatrudnienia jest zdecydowanie za niski (…). Mamy jeszcze masowe bezrobocie. Trzeba zachęcać Francuzów do pracy, a nie postrzegać imigrację jako rozwiązanie. Jednak ma miejsce zmiana – Europa się starzeje, spada współczynnik dzietności, podczas gdy w Afryce wciąż jest wzrost demograficzny. Ta polaryzacja wstrząśnie światową równowagą. Należy zatem pilnie wprowadzić prawdziwą politykę prorodzinną, ponieważ bez dzieci naród upadnie” – stwierdza Bruno Retailleau.
“Nigdy nie wierzyłem w ideę zorganizowanego planu, mającego na celu zastąpienie jednej populacji przez drugą. Nie powinno nam to jednak przeszkadzać w zobaczeniu pewnych zjawisk, zwłaszcza koncentracji populacji na pewnych terytoriach. Zmiany demograficzne są udokumentowane i istnieją enklawy, w których rozwija się islamizm, gdzie kobiety są marginalizowane. Nie możemy zamykać oczu na tę rzeczywistość” – zaznacza.
oprac. Julia Delanne